niedziela, 7 sierpnia 2016

"Komuniści przeciwko komunistom (...)". Autor: Robert Spałek

Robert Spałek „Komuniści przeciwko komunistom. Poszukiwanie wroga wewnętrznego w kierownictwie partii komunistycznej w Polsce w latach 1948-1956”. Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2015. Publikacja Biura Edukacji Publicznej IPN.

Książka dla wytrwałych (aż 1074 str. tekstu merytorycznego) miłośników historii, niekoniecznie zawodowych. Napisana dość przystępnie, mimo iż to monografia naukowa.
Dowiadujemy się z niej, jak dalece satelicki reżim Bieruta wzorował się na rozwiązaniach radzieckich, stalinowskich. Nie dotyczyło to tylko sposobu opanowania administracji, gospodarki i masowej propagandy. Towarzysz Stalin ukuł teorię istnienia i zwalczania wroga wewnętrznego w partii komunistycznej, więc jego podległym wykonawcom (zarówno w ZSRR, jak i w państwach tzw. demokracji ludowej) nie pozostawało nic innego, jak tylko tę teorię przekuwać w praktykę. A jeśli fakty jej nie potwierdzały – to tym gorzej dla faktów. Należało wytworzyć nowe fakty, którymi stawały się spreparowane zeznania, wymuszone torturami fizycznymi i psychicznymi.
Owi „wewnętrzni męczennicy” komunizmu to tylko niecałe pół procenta liczby wszystkich ofiar polskiej odmiany stalinizmu w latach 1944-1956. Kropla w morzu. Wydawałoby się więc, że nie warto się tym zajmować, skoro zbrodniarze z UB i z Informacji Wojskowej mieli na celowniku głównie rzeczywistych a nie wyimaginowanych przeciwników politycznych.
A jednak - moim i oczywiście nie tylko moim zdaniem - trzeba poznać również i ten podrozdział naszej powojennej historii. Nie rozczarują się także i ci, którzy właśnie wyrażają powyższą wątpliwość. W trakcie lektury odczuwa się bowiem niekiedy tzw. Schadenfreude. Oto agenci KPP i radzieckiego wywiadu, którzy przed wojną i podczas okupacji skutecznie (powtarzam: skutecznie) penetrowali polskie tajne służby, nagle – poczynając od 1948 r. – stają się byłymi „dwójkarzami” czy informatorami „defy”. Trafiają do katowni UB i Informacji Wojskowej, gdzie poddawani są sadystycznym torturom, tracąc zdrowie a niekiedy i życie.

W tym kontekście pracę dr. Roberta Spałka czyta się prawie jak sensacyjną powieść szpiegowską. Autor najpierw szczegółowo przedstawia agenturalną działalność Włodzimierza Lechowicza, Alfreda Jaroszewicza (i in.) przed wojną, podczas okupacji i tuż po wojnie, a następnie – również b. szczegółowo – opisuje ich kilkuletnie tragiczne losy podczas uwięzienia. A wszystko to na tle bieżącej sytuacji społeczno-politycznej, co przydaje książce dużo dodatkowych walorów poznawczych.
Represje nie ominęły także i późniejszych czołowych przywódców PRL. Poznajemy przyczynę i warunki uwięzienia m.in. Władysława Gomułki i Mariana Spychalskiego. Z nimi oprawcy UB obchodzili się dużo łagodniej – przede wszystkim nie bito ich, choć Marian Spychalski poddawany był torturze kilkudziesięciogodzinnego, nieprzerwanego przesłuchania, tzw. konwejera. Warunki uwięzienia Władysława Gomułki nieco przypominały areszt domowy, z tym że ubikację i łazienkę miał zamkniętą na klucz. Chcąc z tych pomieszczeń skorzystać, musiał każdorazowo zgłaszać taką potrzebę strażnikowi, który mu je otwierał i następnie nie spuszczał więźnia z oczu.
Z lektury dowiemy się też, jak niebezpieczne w tamtych czasach mogło okazać się bycie … międzynarodowym sympatykiem komunizmu. Wywiad radziecki widział w tym tzw. drugie dno – agenturę imperializmu. Świadczą o tym losy obywateli amerykańskich, braci Fieldów, również opisane w książce.

Poznamy z niej także postacie z drugiej strony barykady - sylwetki oprawców z UB i Informacji Wojskowej, ze słynnymi Romkowskim, Różańskim, Fejginem i Światło na czele. Autor przedstawia ich życiorysy, organizację i metody zbrodniczej działalności, oraz losy po przesileniu październikowym w 1956 r. Ten ostatni, umykając na Zachód, uniknął kary. Pierwsi trzej zostali wprawdzie skazani na długoletnie wyroki, ale faktycznie (w wyniku amnestii i przedterminowych zwolnień za dobre sprawowanie) nie odsiedzieli więcej niż po kilka, maksymalnie 10 lat. Natomiast ich główni polityczni mocodawcy – Bolesław Bierut i Jakub Berman nie ponieśli praktycznie żadnej kary. Bierut nie zdążył (umarł jeszcze przed tzw. odwilżą październikową w 1956 r.), a Bermana jedynie ukarano usunięciem z zajmowanych stanowisk i … dyscyplinarnym pozbawieniem członkostwa w PZPR.