sobota, 30 marca 2019

„Polscy szpiedzy”. Autorzy: Sławomir Koper, Arek Biedrzycki


Sławomir Koper, Arek Biedrzycki „Polscy szpiedzy”
Wydawnictwo Bellona Sp. z o.o., Warszawa 2018

Dziś kontynuacja tematu szpiegostwo. Proponowana książka stanowi rozwinięcie scenariuszy cyklu audycji telewizyjnych poświęconych słynnym polskim agentom. Jest wzbogacona zarówno o ich autentyczne fotografie, jak i o zdjęcia aktorów z planu filmowego. Nazwisko znanego publicysty historycznego - współautora książki, oraz informacja o udziale ekspertów w tworzeniu scenariuszy, gwarantują, że nie mamy tu do czynienia z jakimś powierzchownym, „reporterskim” podejściem do tematu, lecz z rzetelnym przekazem historycznym. Autorzy kilkakrotnie przyznają, że nie wszystkie motywy i dokonania szpiegowskie bohaterów książki, jak też wątki ich biografii, zostały dotąd należycie wyjaśnione, a część zapewne pozostanie skryta na wieki. Sugerują też hipotetyczne, odbiegające od głoszonych oficjalnie, wersje motywacji wymienionych imiennie polskich szpiegów oraz ich (i niekiedy ich rodzin) możliwych dalszych losów.

W książce przeczytamy o (m.in.):
-    niesłusznej (?) ocenie dokonań wywiadowczych Jerzego Sosnowskiego przez przełożonych z II Oddziału Sztabu Głównego WP, a także o bardzo smutnym końcu jego życia,
-    „podzielności uczuć” Krystyny Skarbek, co jej długo pomagało w życiu osobistym i zawodowym, ale w końcu skończyło się dla niej tragicznie,
-    mającej podwójne, potrójne, poczwórne, itd. dno działalności agenturalnej Romana Czerniawskiego,
-    nieznanych, dotąd medialnie skrywanych aspektach prywatnego życia Ryszarda Kuklińskiego,
-    przyczynie uwolnienia w 1985 r. Mariana Zacharskiego oraz komu on to faktycznie zawdzięczał,
-    rzeczywistej motywacji i efektach agenturalnego usytuowania w RWE Andrzeja Czechowicza,
-    działalności w Niemczech polskiego „nielegała” Jerzego Kaczmarka, w tym o budzących dziś grozę perturbacjach związanych z jego „wtórnym” życiorysem,
-    funkcjonowaniu szkoły szpiegów Departamentu I MSW PRL, jej programie i absolwentach, a także o dalszych losach tychże absolwentów i zatrudnieniu ich w służbach specjalnych już III RP z dużą korzyścią dla interesów państwa.
Wartym podkreślenia szczególikiem jest dbałość autorów o „urealnienie” dochodów i wydatków bohaterów ich książki. Znane z odtajnionych dokumentów nominalne kwoty w dolarach, markach, funtach (sprzed kilkudziesięciu lat) zwaloryzowali i przeliczyli na walutę euro. Dzięki temu mamy wyobrażenie o dzisiejszej sile nabywczej pieniędzy, które otrzymywali i którymi nieraz bardzo szastali polscy szpiedzy.

Reasumując, polecam tę książkę wszystkim choć trochę interesującym się działalnością szpiegów w okresie międzywojennym, podczas II wojny światowej i następującej po niej zimnej wojnie. Osoby bardziej pasjonujące się tą tematyką mogą również sięgnąć po niedawno tu omówioną pracę Maxa Hastingsa.

Nazwiska szpiegów, wymienione przez panów Kopera i Biedrzyckiego, bynajmniej nie wyczerpują katalogu polskich agentów. Wg mnie autorzy książki (a przedtem scenariuszy) wybrali je nieco na „chybił trafił”. Szkoda że nie pomyśleli o biografiach i dokonaniach wywiadowczych choćby (przykładowo) Władysława Boczonia, Kazimierza Leskiego czy Józefa Mützenmachera. O dwóch pierwszych, jak dotąd, nie pisałem na blogu – książki im poświęcone przeczytałem bowiem sporo wcześniej niż zacząłem w Internecie dzielić się wrażeniami z lektur. Podaję jednak, aby nie być gołosłownym, ich autorów i tytuły:
-    Alfons Filar „Nasz człowiek w Abwehrze”,
-    Kazimierz Leski „Życie niewłaściwie urozmaicone. Wspomnienia oficera wywiadu i kontrwywiadu AK”. Tom 1 i 2.
Natomiast „Biografię agenta (…)” autorstwa Bogdana Gadomskiego, poświęconą postaci Józefa Mützenmachera, omówiłem tu całkiem niedawno (w zakamarkach komputera udało mi się odnaleźć tekst recenzji napisanej kilka lat temu).
W poszukiwaniu możliwości zakupu tych książek proponuję poszperać w Internecie. Przypuszczam, iż ww. tytułami powinny dysponować również niektóre biblioteki publiczne.


czwartek, 21 marca 2019

„Moja Piątka z Cambridge”. Autor: Yuri Modin


Yuri Modin „Moja Piątka z Cambridge”
Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., Warszawa 2015

Ową tytułową Piątkę stanowili (w kolejności alfabetycznej nazwisk):
1)     Anthony Blunt,
2)     Guy Burgess,
3)     John Cairncross,
4)     Donald Maclean,
5)     Harold “Kim” Philby.
Wyraz zaś „moja” w tytule książki oznacza, iż ww. Anglicy – agenci radzieccy są „jego”, czyli są agentami prowadzonymi przez Jurija Modina (1922-2007), funkcjonariusza KGB, później emerytowanego wysokiego oficera i autora tej książki (napisanej na początku lat 90. ub. wieku). Z kolei imię autora „Yuri” zamiast „Jurij” to efekt polskiego wydania dokonanego na podstawie tłumaczenia angielskiego.
Książkę polecam wszystkim choć trochę zainteresowanym działalnością służb specjalnych. Wartkiej i zapierającej dech w piersiach akcji szpiegowskiej raczej tu się nie spodziewajmy, może poza trzymającą w napięciu historią eksfiltracji Burgessa i Macleana (1951) i Philby’ego (1963) do ZSRR, kiedy już w zasadzie zostali zdemaskowani i groziło im aresztowanie.

Autor przedstawia w książce swój życiorys, wskazuje okoliczności podjęcia służby w NKWD. Nie unika omawiania problemów, z jakimi borykał się pracując w szpiegowskim fachu. To samo dotyczy tytułowej Piątki – zostajemy zapoznani z biografiami, charakterami, motywacjami i szczegółami pracy agenturalnej pięciu Anglików, absolwentów renomowanej uczelni, którzy służbę dla ZSRR przedłożyli ponad pracę dla ojczyzny i Rządu JKM. Początkowo z ich agenturalną działalnością Modin zetknął się tylko „zdalnie” – pracując w charakterze tłumacza i analityka wywiadu radzieckiego. Gdy później awansował do funkcji oficera operacyjnego działającego zagranicą, czterech z nich poznał osobiście. Tylko z Kimem Philbym bezpośrednio spotkał się dopiero w Moskwie (wcześniej uznał to za grożące dekonspiracją).

Autor, jak przystało na emerytowanego oficera wywiadu, bardzo waży swoje wspomnienia. Nie szczędząc szczegółów biografii i opisów detali działalności szpiegowskiej agentów oraz swojej własnej, jest jednak dość ostrożny we wskazywaniu korzyści odniesionych przez ZSRR. Głównie uwypukla znaczenie służby wywiadowczej dla skuteczności działań militarnych na froncie wschodnim, oraz wyprzedzających informacji przekazywanych dyplomacji radzieckiej, co ułatwiało rokowania ZSRR z państwami zachodnimi. To drugie dotyczyło zarówno okresu wojennego, gdy Stalina zaznajamiano ze szczegółami negocjacji angielsko-amerykańskich oraz m.in. rozmów angielsko-polskich, jak też lat powojennych, gdy agenci dostarczali tajne informacje dotyczące tworzonego wtedy NATO.
Natomiast o tym, że krecia robota Kima Philby’ego umożliwiła likwidację (najczęściej w znaczeniu fizycznym) wielu angielskich agentów w Europie wschodniej, autor ledwie wspomina. W zasadzie opisuje tylko jeden podobny przypadek, dotyczący funkcjonariusza radzieckiego, który zamierzał przejść na stronę angielską. Opóźniające działanie zainicjowane wówczas przez Kima Philby’ego (gra na zwłokę) i jednoczesne poinformowanie centrali w Moskwie, pozwoliło kagebistom ująć niedoszłego zdrajcę, ze skutkiem dla niego wiadomym.

Reasumując, przekłamań ani konfabulacji w tej książce się nie dopatrzyłem. Za to przemilczeń zauważyłem całkiem sporo. Np. ani mru-mru w sprawie katastrofy (?) gibraltarskiej, w której zginął generał Władysław Sikorski. A przecież, jak się dowiadujemy z literatury przedmiotu (autorzy: Tadeusz A. Kisielewski, Dariusz Baliszewski), w tych tragicznych dniach lipca 1943 r. na Gibraltarze gościł incognito sam Kim Philby.

Natomiast jedna informacja z zakresu tzw. poloniców nie daje mi spokoju. Z naszego przekazu historycznego wiemy, że radziecki generał Iwanow (faktycznie: Sierow) wiosną 1945 r. zaprosił 16-tu przywódców Polski podziemnej na „rokowania dyplomatyczne” do Moskwy, co już od początku było fikcją – grą operacyjną NKWD obliczoną na ich aresztowanie i skazanie. Jurij Modin tego ostatniego nie kwestionuje, podaje jednak dwukrotnie (na str. 119 i 206) zupełnie inne okoliczności uwięzienia 16-tu Polaków. Mieliby oni jakoby wsiąść do samolotu udającego się do Londynu, a ów samolot został następnie przymusowo przekierowany do Moskwy.
Być może jednak nie ma sprzeczności w tych dwóch pozornie odmiennych wersjach. Może zaproszeni i przyjęci przez gen. Iwanowa nasi przywódcy polityczni i wojskowi poprosili go o umożliwienie im udania się na konsultacje do Londynu, a ten się pozornie zgodził i nawet udostępnił samolot. Albo – korzystając z radzieckiej radiostacji – poprosili Londyn o wysłanie po nich samolotu do Polski.

No i na zakończenie jak zwykle trochę pomarudzę, ani trochę nie pomniejszając kierowanej do Państwa mojej zachęty do sięgnięcia po tę książkę.
·        Na str. 17, w wierszu 12 od góry, sformułowanie „z koszarów” proszę poprawić na „z koszar” (chodzi o koszary jednostki wojskowej, w której służył ojciec autora).
·        Na str. 181 polscy tłumacze wykazali się nieznajomością pracy silników samochodowych produkowanych dawniej. Panie Piotrze i Panie Marcinie, silnik zalewał się nie wtedy, gdy zapomniano włączyć ssanie, lecz wtedy, gdy je zapomniano wyłączyć. Jako niegdysiejszy posiadacz kolejno syreny, malucha i polskiego dużego fiata pamiętam to doskonale z autopsji.
·        Na str. 249, w 1 wierszu od góry, wyraz „obaj” proponuję zastąpić wyrazem „oboje” (chodzi o małżeństwo Pietrowów).

PS
Podaną na wstępie informację o roku śmierci Modina (2007) zaczerpnąłem z Wikipedii. Przy okazji zauważyłem tam też inny, niż w dziś omawianej autobiograficznej książce, rok jego urodzin (1921). Ponieważ jednak na str. 15 książki czytamy wyraźnie „W roku 1922, kiedy przyszedłem na świat (…)”, uważam tę informację – podaną przez samego autora – za bardziej wiarygodną (z zastrzeżeniem, że nie doszło gdzieś po drodze, w oryginale i dwóch tłumaczeniach, do błędu edytorskiego).



niedziela, 10 marca 2019

„Biografia agenta. Największy agent policji politycznej II RP. Józef-Josek Mützenmacher (1903-1947)”. Autor: Bogdan Gadomski


Bogdan Gadomski „Biografia agenta. Największy agent policji politycznej II RP. Józef-Josek Mützenmacher (1903-1947)”
Wydawnictwo Tedson, Warszawa 2009

Jest to praca doktorska p. Bogdana Gadomskiego i nie czyta się jej jak powieści sensacyjnej. Za to przedstawia treści naprawdę sensacyjne, weryfikując przy okazji niektóre mity, w jakie w latach minionych obrosła historia tytułowego bohatera.
Powyższe zastrzeżenie nie oznacza, że książka jest nudna czy trudna w odbiorze. Absolutnie nie ! Czyta się ją jak np. interesujący artykuł w tygodniku społeczno-polityczno-kulturalnym.

Niektórzy historycy są zdania, że działalność Mützenmachera, agenturalnie usytuowanego w centralnych władzach Komunistycznej Partii Polski, była praprzyczyną likwidacji tej partii przez Stalina w latach 1937 i 1938. Stalin powziął bowiem przekonanie, iż takich „wtyczek” polskiego wywiadu może być więcej i „na wszelkich wypadek” polecił wykończyć wszystkich czołowych polskich komunistów przebywających wówczas w Związku Radzieckim. A tych, których tam nie było, należało z Polski i z Hiszpanii (gdzie wtedy walczyli w wojnie domowej) koniecznie ściągnąć pod byle pretekstem do ZSRR.
Wykonaniem rozkazu zajął się towarzysz Nikołaj Jeżow. Skutecznie. Prawie wszyscy polscy komuniści zostali po brutalnym śledztwie rozstrzelani, a ich rodziny (jeśli znajdowały się w ZSRR) skazano na zgnicie w łagrach. Ocaleli w zasadzie tylko ci, którzy – z racji przebywania na państwowym wikcie w polskich więzieniach – nie mogli się stawić w ZSRR na wezwanie.

Jak do tego doszło ? Skąd ten związek przyczynowo-skutkowy ?
Polski wywiad postanowił wycofać Mützenmachera ze szpiegowskiej roboty, pozorując jego śmierć na terenie dzisiejszego warszawskiego Parku Szczęśliwickiego (wówczas też był to teren rekreacyjny warszawiaków). Owa mistyfikacja była jednak skuteczna tylko do czasu. W 1934 r. w Polsce wydano demaskatorską książkę pt. „Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”. Jej autor, Jan Alfred Reguła, został za wschodnią granicą prawidłowo rozpoznany właśnie jako Józef Mützenmacher. Wtedy to Stalin wyraził pogląd o powszechnej infiltracji środowiska polskich komunistów przez nasz wywiad i oddał sprawę w ręce towarzysza Jeżowa.
Czy to hipoteza słuszna? W pewnym sensie tak, chociaż – mając na względzie paranoję Stalina – niewykluczone, iż i bez tego wydałby wyrok śmierci na polskich komunistów. Podobnie jak to uczynił w odniesieniu do większości starych bolszewików – uczestników Rewolucji Październikowej, wojny domowej i twórców ZSRR.

Dzięki książce, zgodnie z jej tytułem, poznamy całą biografię Józefa Mützenamachera. Dowiemy się, w jakich okolicznościach został polskim wywiadowcą i jakie miał osiągnięcia na tym polu działalności. A następnie, jak sobie radził w realiach okupacyjnych, i o tym, że jego żydowskie pochodzenie jakoś nie przeszkadzało hitlerowcom. Po wojnie zaś udał się na „ziemie odzyskane”, gdzie wznowił działalność komunistyczną, którą przerwała nagła (naturalna) śmierć w wieku „aż” 44 lat. Niektórzy publicyści historyczni w nią nie wierzą, uważają, iż została ponownie sfingowana. Mützenamachera rzekomo widziano później w Izraelu.
Autor, koncentrując się na „zawodowych” dokonaniach tego polskiego, a następnie niemieckiego agenta, nie pomija szczegółów z jego biografii osobistej, w tym dość intensywnych i dramatycznych kontaktów z płcią piękną.

Na zakończenie pozwolę sobie wyrazić wielkie zdziwienie, iż po życiorys Józefa Mützenmachera nie sięgnął jak dotąd żaden producent filmowy. Przecież to wręcz idealny materiał na scenariusz dobrego filmu – zarazem sensacyjnego i historycznego.

PS
O tytułowym bohaterze pisali też inni autorzy. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza książka Jacka Wilamowskiego i Andrzeja Zasiecznego pt. „Afera Joska Mitzenmachera. Tajemnice policji politycznej”, wydana w 2006 r. przez warszawską Agencję Wydawniczą CB. Na tym blogu nie była omawiana. I już nie będzie. Uważam bowiem, że odwołanie do dysertacji doktorskiej Bogdana Gadomskiego wyczerpuje temat.