środa, 29 listopada 2023

„Czerniawski. Polak, który oszukał Hitlera”. Autor: Andrzej Brzeziecki

 

Ten dobry i dobrze ulokowany szpieg miał wartość militarną większą niż kilkanaście dywizji pancernych Wehrmachtu i SS.

Andrzej Brzeziecki „Czerniawski. Polak, który oszukał Hitlera”

Wydawnictwo Czarne Sp. z o.o., Wołowiec 2018

Jest to już druga książka p. Andrzeja Brzezieckiego, o której mam przyjemność tu napisać. Również traktująca o oficerze polskiego wywiadu wojskowego. Za to o oficerze bardziej sławnym niż mjr Jan Henryk Żychoń (1902-1944), bohater tamtej książki. O Romanie Czerniawskim (1910-1985) zrobiło się w Europie głośno na początku lat 70. ub. wieku, gdy Brytyjczycy odtajnili akta słynnej operacji dezinformacyjnej Fortitude, mającej na celu wprowadzenie Niemców w błąd co do miejsca i czasu inwazji aliantów zachodnich na kontynent. Lądowanie sił sprzymierzonych we francuskiej Normandii (kryptonim Overlord, słynny D-Day 6.06.1944) było do ostatniej chwili utrzymywane w wielkiej tajemnicy. Kontrwywiad brytyjski, m.in. korzystając z usług tzw. podwójnych agentów, z powodzeniem czynił wysiłki, aby przekonać Niemców, że inwazja jest, i owszem, przygotowywana, ale nastąpi w innych miejscach i kiedy indziej. Jednym z najbardziej skutecznych agentów realizujących ową akcję dezinformacyjną był „Hubert” - dla Abwehry, a „Brutus” - dla brytyjskiego MI5. Pod tymi pseudonimami krył się właśnie Roman Czerniawski. W rezultacie jego meldunków Niemcy trzymali doborowe dywizje pancerne, zdolne zepchnąć siły inwazyjne z powrotem do morza, z dala od wybrzeża Normandii. Gdy się zorientowali, że 6. czerwca nastąpiła inwazja rzeczywista, a nie tylko pozorowana, Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy zdołali już się umocnić na lądzie.

A nie było to bynajmniej pierwsze osiągnięcie Romana Czerniawskiego w działalności szpiegowskiej! Wcześniej, w 1940 r., znalazłszy się we Francji po jej klęsce, założył w strefie okupowanej siatkę wywiadowczą podległą polskiemu II Oddziałowi Sztabu Głównego WP z siedzibą już wówczas w Anglii. Razem z francuskimi i polskimi współpracownikami Czerniawski ustalał m.in. lokalizacje oraz rodzaje jednostek Heer, KriegsmarineLuftwaffe, bazujących we Francji. Informacje te polski wywiad przekazywał następnie Brytyjczykom. „Wielka wsypa” siatki Interallie nastąpiła w listopadzie 1941 r. Aresztowanego oficera polskiego wywiadu, kapitana Romana Czerniawskiego, Abwehra postanowiła jednak „odwrócić” i wysłać do Wielkiej Brytanii z misją szpiegowską oraz polityczno-dywersyjną. Polak pozornie przystał na ten układ. Poniekąd sam też to zasugerował, licząc na uwolnienie. Sfingowano więc jego ucieczkę. Z pomocą Niemców dostał się nielegalnie do neutralnej Hiszpanii, skąd go wywiad brytyjski przerzucił do Londynu. Tam Roman Czerniawski ponownie się „odwrócił” - wyznając, iż faktycznie nie uciekł z niemieckiej niewoli, lecz przybył jako agent Abwehry. Zaproponował wykorzystanie swojej osoby w celach wprowadzania Niemców w błąd. Propozycja została przyjęta.

Tyle w telegraficznym skrócie (choć nie po kolei). Autor to wszystko interesująco opisał na podstawie wiarygodnych źródeł. Przeanalizował spisane wspomnienia bohaterów tamtych wydarzeń, w tym samego Romana Czerniawskiego. Dotarł do akt osobowych, materiałów procesowych oraz odtajnionej dokumentacji operacyjnej. Korzystał z publikacji obcojęzycznych. Napisał pasjonujący esej biograficzno-historyczny, obejmujący głównie lata wojenne. Bardzo dokładnie scharakteryzował osobowość swojego bohatera. Dużo miejsca poświęcił kobietom, z którymi Czerniawskiego łączyły więzy zawodowe - szpiegowskie, ale też i osobiste. Ciekawie opisał sytuację panującą podczas wojny we Francji, w „polskim” Londynie, a także w kontrwywiadzie brytyjskim. W tle przedstawił wielką politykę, m.in. coraz bardziej słabnącą pozycję Polski w obozie aliantów zachodnich.

PS.1. Drugim wielkim bohaterem operacji Fortitude, któremu Abwehra też bardzo zaufała, był Hiszpan o pseudonimie „Garbo”. Ukrywał się pod nim podwójny agent Juan Pujol. Po latach również i jego działalność stała się tematem licznych publikacji. Osobiście przeczytałem książkę pt. Agent „Garbo”, autorstwa Stephana Talty’ego (na tym blogu nie została dotychczas przedstawiona).

PS.2. Czytelnikom zainteresowanym beletrystyczną literaturą sensacyjną, poświęconą zmaganiom kontrwywiadu alianckiego z wywiadem niemieckim podczas przygotowań do operacji Overlord, polecam już tu omówioną książkę pt. „Ostatni szpieg Hitlera”, której autorem jest Daniel Silva (opis do odszukania w katalogu autorskim alfabetycznym lub katalogu tematycznym 5). W niczym nie ustępuje słynnej, ekranizowanej „Igle” Kena Folleta. Mój egzemplarz książki pochodzi z wydania w 1999 r., zapewne dostępnego już tylko w bibliotekach. Ale w księgarniach internetowych można znaleźć nowsze.

sobota, 18 listopada 2023

„Opowiadania kołymskie”. Autor: Warłam Szałamow

 

Życie i śmierć w stalinowskich łagrach, ukazane przez pryzmat losów indywidualnych.

Warłam Szałamow „Opowiadania kołymskie”

Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2017

Minusem tej bardzo interesującej, starannie wydanej książki, jest jednak brak szerszej informacji o autorze. Koniecznej – chociażby z uwagi na autobiograficzny charakter części jego opowiadań. Informacja o autorze ogranicza się do trzyzdaniowego akapitu na okładce. W tej sytuacji proponuję zerknąć do dowolnej encyklopedii. Pod ręką mamy Wikipedię:

https://pl.wikipedia.org/wiki/War%C5%82am_Sza%C5%82amow

Warłam Szałamow (1907-1982) miał równie bujny, co tragiczny życiorys, nieprawdaż?

Na wstępie nieco o tytułowej Kołymie. Jest to złotodajny obszar na dalekiej Syberii, w północno-wschodnim azjatyckim zakątku byłego ZSRR (obecnie w Federacji Rosyjskiej). Więźniów, skierowanych tam do niewolniczej pracy w kopalniach (głównie złota) i przy wyrębie tajgi, wieziono tygodniami pociągiem do Władywostoku, następnie statkiem przez Morze Japońskie i Morze Ochockie do Magadanu. Tych, którzy podróże przeżyli, w Magadanie selekcjonowano i kierowano „na etap”, tj. na przebycie jeszcze kilkudziesięciu, kilkuset kilometrów ciężarówkami do docelowego już łagru. Autor przebywał tam w latach 1937-1951 jako więzień, później jeszcze przez dwa lata jako wolny pracownik. Z Kołymy wydostał się dopiero po śmierci Stalina. książce nie szukajmy analitycznych informacji o genezie powstania, ogólnych zasadach funkcjonowania radzieckich łagrów i „systemie rekrutacji” do nich więźniów. Taką całościową, polityczno-historyczną i statystyczno-demograficzną wiedzę da nam lektura np. „Gułagu” Anne Applebaum (omówiona na tym blogu) lub „Archipelagu Gułag” Aleksandra Sołżenicyna. Natomiast ponad sto krótkich, tytułowych opowiadań kołymskich Warłana Szałamowa to przede wszystkim opisy codziennej egzystencji w obozie pracy, wzbogacone o doraźne refleksje i przemyślenia autora, a także charakterystyka warunków klimatycznych i przyrodniczych na obszarze, gdzie bardzo surowa zima trwa aż dziewięć miesięcy. W opowiadaniach przewijają się łagrowe realia, o których poniżej.

§  Skierowanie więźnia do robót tzw. ogólnych było w zasadzie równoznaczne z wyrokiem śmierci. Tylko bardzo nieliczni, którzy nie padli od ciężkiej, ponad siły pracy, z głodu, od mrozu, albo nie zostali zabici przez konwojentów, mogli mieć nadzieję na skierowanie do szpitala, gdzie ich (przede wszystkim) czasowo odkarmiono i ogrzano.

§  Warunki obozowej służby zdrowia były fatalne. A mimo to powszechnie marzono o dostaniu się do szpitala, nieraz posuwając się do symulanctwa.

§  Cała energia życiowa więźnia nakierowana była na zdobycie dodatkowego kawałka chleba, niedopałka papierosa oraz na choćby chwilowe ogrzanie się.

§  W tej sytuacji jedyną szansą na przeżycie stawało się otrzymanie jakiejś pracy „funkcyjnej” w rozbudowanej administracji obozowej. Autora wybawiło skierowanie na ośmiomiesięczny kurs felczerski, który ukończył i następnie pracował w tym fachu (nadal jako więzień).

§  Dużo zależało od charakteru osób z kierownictwa danego łagru: pełnomocnych enkawudzistów, naczelników, kierowników robót itp. Wszyscy oni pozostawali pod silną presją realizacji odgórnie narzuconego planu produkcyjnego (wydobycia kopalin, wyrębu lasu, wykonania utwardzonej drogi etc.). Więźniów więc nie oszczędzali, nie liczyli się z ich życiem. Wśród owego naczalstwa i konwojentów wyróżniali się też złośliwi sadyści.

§  Kierownictwo miało odgórny nakaz gorszego traktowania więźniów politycznych, zwłaszcza skazanych za (rzekomą) działalność kontrrewolucyjną, terrorystyczno-trockistowską. Takich należało kierować do robót ogólnych, aby ich tam szybciej wykończyć. Nie wolno było powierzać im stanowisk specjalistycznych (technicznych, medycznych), pomimo posiadanego odpowiedniego, nieraz wyższego wykształcenia. Kierownictwo niekiedy ów zakaz starało się obejść, mając na względzie przydatność doświadczonych specjalistów w kontekście bezawaryjnego funkcjonowania urządzeń i obowiązku wykonania planu przez łagier.

§  Upływ terminu wyroku jeszcze nie oznaczał uwolnienia. Pełnomocny enkawudzista często „montował” prowokację, w następstwie której więzień otrzymywał na miejscu kolejny wieloletni wyrok.

§  Zmorą życia obozowego było donosicielstwo. Za dodatkową miskę zupy informowano kierownictwo o „nieprawomyślnych” wypowiedziach kolegi - więźnia. Skutek - jak powyżej.

§  Przekleństwem życia więźniów była obecność wśród nich i zachowanie kryminalistów – błatniaków, urków. Terroryzowali nawet więźniów funkcyjnych i wolnych pracowników, bali się ich też konwojenci. Dopuszczali się grabieży, gwałtów homoseksualnych, trwałych okaleczeń i morderstw. Straszny bywał los kobiet, jeśli znaleźli do nich dostęp. Kierownictwo łagru tolerowało ich, interweniowało jedynie w ostateczności.

§  Skład socjalny więźniów był przeróżny – od niepiśmiennych kołchoźników i miejskich robotników, do byłych wysokich, partyjnych i rządowych aparatczyków. W obozach siedzieli również profesorowie uczelni, naukowcy, pisarze, dziennikarze, zdarzali się też byli wojskowi i enkawudziści.

§  Uciec z łagru praktycznie nie było można. Niepowodzeniem skończyła się także brawurowa akcja dzielnego majora Pugaczowa i jego towarzyszy (str. 688-699).

§  Pomoc zachodnich aliantów udzielana podczas wojny Związkowi Radzieckiemu w ramach Lend-Lease zasilała również administrację Gułagu. Otrzymywane urządzenia, narzędzia i sprzęt transportowy wykorzystywano także w łagrach. Amerykańska żywność obficie trafiała do obozowej komendantury i konwojentów.

Prawie każde z tych około stu kołymskich opowiadań Warłama Szałamowa to opis jakiegoś drobnego fragmentu, epizodu życia obozowego. Bohaterowie części z nich, w tym sam autor-narrator, w niektórych nowelkach niekiedy się powtarzają. W większości uwypuklono beznadziejność egzystencji w łagrze i egoistyczną walkę o przetrwanie. Lektura pozwala na znaczne, socjologiczne i psychologiczne dopełnienie wiedzy o stalinowskim terrorze i o radzieckich obozach pracy przymusowej, analitycznie przedstawianej w innych opracowaniach. Osoby, które po tę książkę sięgną (do czego oczywiście gorąco zachęcam), nie mogą więc być zupełnie „zielone” – powinny już mieć jakiś wcześniejszy „podkład” z owej tematyki. W przeciwnym razie mogą treść opowiadań Warłama Szałamowa odbierać jak bajkę o żelaznym wilku. Albo jak amerykańscy znajomi byłego więźnia radzieckiego łagru, którzy – gdy im po latach opowiedział o długoletnim wyroku skazującym go na niewolniczą pracę – ze szczerym współczuciem, ale i ze zdziwieniem zapytali, dlaczego nie wziął sobie adwokata. Zatem przy okazji jeszcze raz polecam wspomnianą powyżej monografię autorstwa p. Anne Applebaum pt. „Gułag”. Jej opis na blogu uzupełniłem moim wspomnieniem znajomości z osobami, które na własnej skórze doświadczyły pobytu w radzieckim raju.

czwartek, 9 listopada 2023

„Zlikwidować! Agenci Gestapo i NKWD w szeregach polskiego podziemia”. Autorzy: Wojciech Königsberg, Bartłomiej Szyprowski

 

Polskie Państwo Podziemne karało zdradę śmiercią. Wyrok niekiedy obejmował również osobę bliską zdrajcy, mimo że ta osobiście mogła być niewinna.

Wojciech Königsberg, Bartłomiej Szyprowski „Zlikwidować! Agenci Gestapo i NKWD w szeregach polskiego podziemia”

Wydawnictwo Znak HORYZONT, Kraków 2022

Wbrew temu, co można by sądzić po jej tytule i liczbie stron, ta obszerna objętościowo książka to nie monografia, lecz wnikliwe studium siedmiu przypadków ukaranej zdrady: trzech na rzecz NKWD i czterech na rzecz Gestapo. Autorzy, jak czytamy na str. 564 (rozdział Tytułem zakończenia), uważają, iż kolaborantów-konfidentów były setki, być może nawet tysiące. Mając na względzie dostępność materiałów źródłowych wybrali akurat tych siedmiu odstępców i przeprowadzili względem nich szczegółowe reportaże biograficzne oraz śledczo-sądowe. Postać każdego zdrajcy została dokładnie scharakteryzowana. Najpierw poznajemy ich pochodzenie społeczne oraz przedwojenne życiorysy, poczynając od dzieciństwa i problemów ze szkolną edukacją, kończąc zaś na etapie kariery zawodowej w dniu wybuchu wojny. Dowiadujemy się o ich sytuacji rodzinnej i materialnej. Wyłania się z tego obraz osobowości, wręcz charakterystyka każdego z nich. Dalej następują już opisy ich losów wojennych, w pewnym momencie przekierowanych na ścieżkę zdrady – z przyczyn nie zawsze dokładnie rozpoznanych (autorzy wskazują możliwe hipotezy). Czyny zdrajców powodowały aresztowanie i śmierć wielu członków podziemia niepodległościowego oraz duże szkody logistyczne: utratę magazynów uzbrojenia, dekonspirację lokali, tras przerzutowych i miejsc obozów partyzanckich, przepadek gotówki etc.  W poszukiwaniu wroga wewnętrznego komórki kontrwywiadowcze ZWZ/AK podejmowały czynności operacyjne i dochodzeniowo-śledcze, z czasem dochodząc „po nitce do kłębka”. Sprawy kierowano do Wojskowego Sądu Specjalnego, władnego wydać zaoczny wyrok śmierci. Egzekucji dokonywali żołnierze podziemia. Autorzy to wszystko dość dokładnie opisują, bazując na obszernej dokumentacji źródłowej (wskazanej w aneksie, str. 565-726). Przedstawiają obowiązujące w warunkach konspiracyjnych uproszczone procedury postępowania dochodzeniowo-śledczego oraz sądowego.

W tle mamy obraz dwóch okupacji: radzieckiej 1939-1941 (wschodniej połowy terytorium II RP) oraz niemieckiej 1939-1945. Poznajemy warunki życia codziennego ludności pod terrorem okupantów, a także - wycinkowo - organizację i metody walki ZWZ/AK. Czytamy o wybranych akcjach dywersyjnych i potyczkach oddziałów partyzanckich. Pod okupacją hitlerowską polski ruch niepodległościowy był zwalczany głównie przez Gestapo, którego najbardziej inteligentnymi (a przez to niebezpiecznymi) wysokimi funkcjonariuszami okazali się Alfred Spilker (biogram na str. 672-676) i Friedrich Wilhelm Paul Fuchs (biogram na str. 690-692). Preferowali metodę werbowania agentów - „odwracania” ujętych żołnierzy polskiego podziemia, grając przy tym na nutce konieczności wspólnej walki z bolszewizmem. Niemcom „nie przeszkadzało” nawet żydowskie pochodzenie niektórych kolaborantów. Oprócz głównych siedmiu antybohaterów śledzimy okupacyjne losy wielu innych, rzetelnych uczestników konspiracji i członków ich rodzin. Autorzy przytaczają faktyczne i fikcyjne nazwiska, a także zmieniane pseudonimy. Treść uzupełniają liczne fotografie. Fragmenty te należy czytać uważnie, łatwo się bowiem w tak rozbudowanych personaliach pogubić. Panowie W. Königsberg i B. Szyprowski nieraz też przy tym polemizują z innymi autorami literatury przedmiotu. Wydanych i wykonanych wyroków śmierci jest w książce opisanych więcej niż te na siedmiu zdrajcach. Służby kontrwywiadowcze prowadziły bowiem również postępowania powiązane, tzw. odpryskowe. Ich ofiarami padały m.in. atrakcyjne fizycznie (wg fotografii w książce) żony zdrajców. Wina tych pań nie zawsze okazywała się ewidentna, można odnieść wrażenie, iż „likwidowano” je prewencyjne. Za dużo widziały i wiedziały, za dużo osób znały, zachodziła realna obawa, że mogą zechcieć pomścić śmierć mężów.

Reasumując, polecam Państwu tę książkę szczegółowo ukazującą mało dotąd znane realia konspiracji zbrojnej pod okupacją. Zaznaczam jednak, iż ma ona charakter badawczo-naukowy, a więc nie czyta się jej równie „szybko, łatwo i przyjemnie” jak eseje historyczne o tematyce okupacyjnej autorstwa nieodżałowanego Dariusza Baliszewskiego (wszystkie są opisane na tym blogu) czy Jacka Wilamowskiego i Andrzeja Zasiecznego. Na zakończenie, jak zwykle też nieco pomarudzę: na str. 8 autorzy „zdegradowali” Naczelnego Wodza marszałka Śmigłego-Rydza do stopnia generała. Od siebie dodam, że bardzo słusznie. Poprzez katalog tematyczny 1 dotrą Państwo do opisów książek mu poświęconych (wraz z moimi opiniami).