Elżbieta
Kowalczyk (red.) „Komuniści w międzywojennej Warszawie”.
Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2014
Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2014
Książka
zawiera zbiór 17 referatów naukowych, z których każdy dotyczy innego
zagadnienia, ale lektura wszystkich daje całościowy ogląd genezy i
funkcjonowania komunizmu w II Rzeczypospolitej, ze szczególnym uwzględnieniem
Warszawy.
Komunistyczna
Partia Polski nie była partią suwerenną, gdyż wykonywała polecenia Kominternu,
będącego z kolei marionetką Lenina i Stalina. Jako taka stała się naturalnym
wrogiem polskiej państwowości. Partia nie skrywała dążenia do utworzenia (w
ramach ZSRR) Polskiej Socjalistycznej Republiki Rad, okrojonej w dodatku
terytorialnie na rzecz nie tylko radzieckich republik ukraińskiej i
białoruskiej, ale również Niemiec - jako że polski krwiożerczy imperializm
ciemiężył niemiecki proletariat Górnego Śląska i Pomorza. Gdybyśmy zatem w 1920
r. przegrali wojnę, to owa radziecka Polska pozostawałaby, mniej więcej, w
granicach b. Księstwa Warszawskiego.
Działalność
KPP była dowodem, że ZSRR nie pogodził się z militarną przegraną. W ramach
partii istniał Wydział Wojskowy, nastawiony na destrukcję Polskich Sił
Zbrojnych - poprzez agitację, szpiegostwo, sabotaż i (po wybuchu wojny) zbrojną
dywersję. Jeden z referatów - rozdziałów książki poświęcony jest eksplozji
magazynów amunicji w Warszawie dn. 13.10.1923 r. Był to ogromny wybuch (nawet w
skali późniejszego zniszczenia Stolicy podczas II wojny światowej) - słyszalny
w dużej odległości od Warszawy, mieszkańcy Mińska Mazowieckiego byli w
pierwszej chwili przekonani, iż doszło do trzęsienia ziemi.
Ciekawy
jest również referat poświęcony życiorysowi jednego z partyjnych działaczy,
szczebla jeszcze nie najwyższego, ale już centralnego. Mirosław Zdziarski
(1892-1937) bywał delegatem na zjazdy i konferencje partyjne, a ukoronowaniem
jego komunistycznej kariery stał się wybór na zastępcę członka KC KPP podczas
IV Zjazdu KPP w 1927 r. W przeciwieństwie do wielu innych towarzyszy Mirosław
Zdziarski nie tylko legitymował się „metryką chrześcijańską”, ale również
czysto polskim, w dodatku szlacheckim pochodzeniem. Jego dziadek walczył w
Powstaniu Styczniowym, a ojciec Bolesław Zdziarski - uczestnik wojny w 1920 r.
- był uznanym płockim społecznikiem i dziś jest patronem jednej z ulic Płocka.
Syn
Mirosław bywał w przedwojennej Polsce aresztowany, ale udawało mu się
skutecznie uciekać - na swoje nieszczęście. Podczas jednej z ucieczek nabawił
się trwałego kalectwa, co go wyłączyło z konspiracyjnej roboty w Polsce i
skazało na dożywotnią emigrację do ZSRR. A w Kraju Rad zajął się nim w 1937 r. (oraz
prawie wszystkimi innymi polskimi komunistami, którzy akurat mieli pecha tam wtedy
przebywać) towarzysz Mikołaj Jeżow. Polegało to (gdyby ktoś jeszcze nie
wiedział) na brutalnym śledztwie, parodii procesu i strzale enkawudzisty w
potylicę.
Zastanawiam
się, jakie refleksje mógł snuć w
ostatnich godzinach życia ten 45-letni człowiek, dynamiczny, inteligentny i
wykształcony - dwa prawie ukończone kierunki studiów: historia we Lwowie i
ekonomia w Warszawie; konieczność przejścia do konspiracji uniemożliwiła mu w
1923 r. złożenie i obronę już napisanej pracy dyplomowej z ekonomii.
Całkowicie zmarnowałem,
k...a, swoje życie. Poświęciłem je absolutnie niewłaściwej sprawie. Zaraz mnie
tu rozwalą i pochowają zbiorowo gdzieś w nieoznaczonym dole, a żonę i córkę tzw.
wroga ludu ześlą na zatracenie do łagru - bardzo prawdopodobne, że tak wtedy
myślał. I dobrze myślał, bo dokładnie tak było i tak właśnie się stało. Tylko
żonie udało się jakoś przeżyć piekło łagru, a nawet powrócić po wojnie do
Polski, gdzie doczekała w 1956 r. rehabilitacji męża.
Przedwojenna
Polska walczyła z komunizmem również i satyrą. Jeden z rozdziałów książki
omawia teksty zamieszczane w dwóch ówczesnych tygodnikach satyrycznych („Mucha”
i „Cyrulik Warszawski”). Oto próbka - wypis z radzieckiej książki kucharskiej w
1931 r.: „Kotlet de Lenin - stary but trzymać w suchym miejscu przez rok, aż
skruszeje. Następnie gotować przez miesiąc w wodzie, z dodaniem nieco soli.
Podaje się na stół przybrany starym sznurowadłem. Uwaga! Obcas należy gotować
trochę dłużej.”.
To
oczywiście nawet nie skrót książki, powyżej tylko zasygnalizowałem treść 4 z
jej 17 rozdziałów. Do sięgnięcia po nią zachęcam osoby zainteresowane historią
oraz niemające trudności z czytaniem tekstów naukowych - bo to jednak nie są lekkie
w odbiorze eseje historyczne, ale profesorskie referaty zaprezentowane na
konferencji - sesji naukowej IPN w 2012 r.