niedziela, 21 marca 2021

„Cynkowi chłopcy”. Autorka: Swietłana Aleksijewicz

 

Swietłana Aleksijewicz „Cynkowi chłopcy”

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2015

Na wstępie przypominam, iż autorka (ur. 1948) to pisząca po rosyjsku Białorusinka pochodzenia białorusko-ukraińskiego, laureatka Literackiej Nagrody Nobla AD 2015. Inna, wcześniej już omówiona jej książka na tym blogu, to „Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka”.

W latach 1979-1989 trwała radziecka interwencja w Afganistanie. Początkowo, za rządów Breżniewa, motywowano ją jako internacjonalistyczną pomoc bratniemu narodowi afgańskiemu, aby mógł w swoim kraju swobodnie zbudować socjalizm. W końcowym zaś etapie, już za czasów późnego Gorbaczowa, eufemistycznie nazywano ją błędem politycznym. Liczebność kontyngentu wojsk radzieckich w Afganistanie dochodziła do 120 tys. żołnierzy, a przez cały okres interwencji przewinęło ich się tam 620 tysięcy. Poległo bądź zaginęło bez wieści 15,5 tysiąca (wg zachodnich szacunków dwa razy więcej). Rannych zostało ponad 50 tysięcy żołnierzy, z których ok. 10 tys. uległo trwałemu inwalidztwu. Natomiast po stronie afgańskiej zginęło wtedy ok. 1,5 mln osób, z czego 90% to ofiary spośród ludności cywilnej (dane zaczerpnięte ad hoc z Wikipedii).

Książkę Swietłany Aleksijewicz literaci białoruscy słusznie zaliczyli do gatunku opowieści dokumentalnej. Autorka przeprowadziła szereg wywiadów z uczestnikami (i uczestniczkami) awantury afgańskiej, jak również z matkami i żonami poległych żołnierzy. Relacje te poddała artystycznej obróbce, nie zmieniając jednak ich charakteru i ogólnej treści przesłania. Przebija z nich wielkie rozgoryczenie i rozpacz. Zdecydowana większość „afgańców”, z którymi rozmawiała Aleksijewicz, to inwalidzi – jak nie fizyczni, to psychiczni, mający trudności z powrotem do życia w normalnych warunkach. Głównie to żołnierze poborowi, wysłani do Afganistanu po krótkim przeszkoleniu w wieku 18-20 lat. Niby dobrowolnie, co oczywiście okazywało się zwykłą, radziecką fikcją i farsą. Omamieni wyższym żołdem i praniem mózgu o konieczności walki z amerykańskim imperializmem wspierającym afgańskich mudżahedinów-kontrrewolucjonistów. A na miejscu cierpiący z ran, chorób, niedożywienia i rekruckiej „fali”. Poznali słabość radzieckiej logistyki wojennej oraz obserwowali wszechobecną korupcję i złodziejstwo – na targowiskach afgańskich można było nabyć brakującą radziecką żywność, elementy umundurowania, a nawet broń i amunicję. Byli naocznymi świadkami śmierci swoich kolegów, często okrutnej. Także sami śmierć zadawali. O tym wszystkim, nieraz przy okazji pijąc wódkę szklankami, opowiadali szczegółowo autorce. Mieli pretensję, że społeczeństwo o nich zapomina i nie traktuje jak bohaterów na równi z kombatantami II wojny światowej. Autorka dotarła również do kobiet – wysłanych do Afganistanu pracownic cywilnych wojska. One też często nie miały wyboru. Wojskowa służba zdrowia potrzebowała na miejscu personelu medycznego, w tym wykwalifikowanych pielęgniarek (instrumentariuszek) asystujących przy licznych operacjach dokonywanych w szpitalu polowym. W ZSRR kobiety zatrudnione w lecznictwie otrzymywały nieraz od przełożonych „propozycję nie do odrzucenia”, czyli faktycznie rozkaz wyjazdu do Afganistanu. Ich relacje również obfitują w opisy śmiertelnych ran i chorób, a także przedstawiają trudy codziennego bytowania, w tym opędzania się od niechcianych zalotników. Trzecia kategoria interlokutorów autorki to matki i żony poległych żołnierzy. Przez ich wypowiedzi przebija ogromna, uzasadniona rozpacz. Kobiety pożegnały swoich ukochanych nastolatków i dwudziestolatków, a po kilku, kilkunastu miesiącach „zwrócono” im ich w trwale zamkniętych i ocynkowanych trumnach, z zakazem otwierania. Ostatnie rozdziały książki traktują o dwóch cywilnych procesach wytoczonych w 1992 i 1993 roku autorce przez kilka osób, które wcześniej udzieliły jej tak bardzo szczerych wywiadów. Z czasem padły jednak ofiarą manipulacji politycznych – zostały zainspirowane przez niereformowalnych sympatyków odchodzącego w niebyt ustroju i państwa radzieckiego.

PS 1. Oczywiście prawdą jest, że afgańscy mudżahedini otrzymywali wielkie wsparcie logistyczne (łącznie z nowoczesnym uzbrojeniem) od USA. Głównie to przesądziło o niepowodzeniu interwencji radzieckiej. Ale też z czasem doprowadziło do przejęcia władzy w Afganistanie przez fanatyków islamskich. A po 12 latach, dokładnie dnia 11 września 2001 r., wyszło to Amerykanom bokiem. Nieopatrznie wyhodowali sobie żmiję. Nauczka dla polityków, aby przewidywali również dalsze i uboczne skutki swoich poczynań. Analogicznie jak w przypadku późniejszej rozprawy z niektórymi reżimami arabskimi, co spowodowało niekontrolowany napływ uchodźców do Europy.

PS 2. Następny wpis (a nawet dwa) zamieszczę na blogu dnia 1 kwietnia br. O charakterze stricte okolicznościowym, właściwym dla daty w kalendarzu.

 

wtorek, 9 marca 2021

„XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy”. Autor: Dermot Turing

 

Dermot Turing „XYZ. Prawdziwa historia złamania szyfru Enigmy”

Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2019

Złamanie szyfru niemieckiej Enigmy pozwoliło aliantom zachodnim (głównie Wielkiej Brytanii) prowadzić wojnę w „komfortowych” warunkach – znając z wyprzedzeniem znaczną część zamierzeń militarnych i politycznych przeciwnika. Pozwoliło to, zdaniem znawców historii wojskowości, skrócić II wojnę światową o rok lub dwa. Niektórzy z nich posuwają się nawet do stwierdzenia, że znajomość niemieckich rozkazów była decydującym elementem wygrania powietrznej bitwy o Anglię latem i jesienią 1940 r.

Wszystko to było utajnione aż do drugiej połowy lat 60-tych ubiegłego wieku. Dopiero w 1967 r. ukazały się pierwsze dwie publikacje książkowe o historii pokonania Enigmy - jedna w Polsce, druga we Francji. Z czasem temat stał się dość modny wśród publicystów zajmujących się historią II wojny światowej, jako że odkryto autentyczną, dotychczas białą plamę tej historii. Długo poniewczasie przypomniano sobie też o bohaterach owego najściślej tajnego frontu. Marian Rejewski, jedyny z polskich deszyfrantów Enigmy, który po wojnie powrócił do kraju, otrzymał w 1978 r. bardzo wysokie odznaczenie państwowe: Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Jego wspomnienia złożone w 1967 r. w Wojskowym Instytucie Historycznym, późniejsze artykuły prasowe i wywiady, posłużyły za kanwę publikacji książkowych, których autorzy wyolbrzymiali polski wkład w rozpracowanie Enigmy, dając do zrozumienia, iż Anglicy następnie już tylko dokończyli prac nad polskim dziełem, coś niecoś je przy tym udoskonalając i modernizując. Równolegle na Zachodzie ukazywały się publikacje nt. nieocenionej roli ośrodka Bletchley Park i genialnego Alana Turinga w pokonaniu Enigmy, w których wstępny udział Polaków ograniczano do kilku grzecznościowych zdań lub w ogóle przemilczano. A przecież prawda, jak głosi stara, znana maksyma, często leży pośrodku. Dermot Turing, bratanek słynnego Alana Turinga, postanowił ją wydobyć na światło dzienne. Podkreślając olbrzymie znaczenie specjalistów zatrudnionych w Bletchley Park, w tym swojego genialnego stryja, nie zapomniał o tych, dzięki którym ów podlondyński ośrodek mógł swoją dekryptażową działalność zapoczątkować i już wkrótce niebywale rozwinąć. Trzy tytułowe litery jego książki: XYZ to kolejno Francja, Wielka Brytania i Polska. Autor opisuje wysiłki, sukcesy i porażki specjalistów wszystkich tych trzech państw. Do 1939 r. badano w nich, niezależnie od siebie, możliwości złamania niemieckich szyfrów, przy czym Polakom się to w zasadzie udało, Francuzi utknęli na pewnym etapie, a Anglicy wciąż „byli w lesie”. Przełom przyniosła warszawska konferencja latem 1939 r., ujawniająca karty wszystkich graczy (polskie były bezsprzecznie najmocniejsze) i zapoczątkowująca realną współpracę trzech sojuszniczych wywiadów.

Wkrótce jednak nadciągnął huragan historii, zmieniając układ sił w tym sojuszu. Polski wrzesień 1939 r. sprowadził nas z czasem z funkcji partnera do roli kłopotliwego petenta. Ale francuski maj-czerwiec 1940 r. okazał się tu jeszcze gorszy, ponieważ formalnie podważył ów sojusz, postawił go pod znakiem zapytania. Francja zawarła przecież rozejm w wojnie z Niemcami, zobowiązując się do nieszkodzenia ich dalszemu wysiłkowi wojennemu. Ponadto we Francji ujawniły się siły autentycznie solidaryzujące się z hitleryzmem. Autor opisuje z detalami wojenne losy polskich i francuskich specjalistów (wojskowych i cywilnych) zaangażowanych w pokonanie tajemnicy Enigmy. Bardzo długo przebywali oni na terytorium Francji, będąc narażonymi na aresztowanie przez policję francuską lub wręcz przez Gestapo. Kilku z nich zresztą wpadło, lądując w obozie koncentracyjnym, tracąc tam zdrowie i życie. Na szczęście Niemcy nie zdawali sobie sprawy z zakresu wiedzy swoich więźniów, inaczej zapewne by nad nimi „odpowiednio popracowali” i najściślej strzeżoną tajemnicę aliancką szlag by trafił.

Książkę, napisaną w formie eseju i reportażu historycznego, chwilami czyta się niczym powieść sensacyjną. Autor opisuje tułanie się garstki Polaków po Francji i francuskiej Algierii, ich długo nieudane próby przedostania się do Wielkiej Brytanii. A w międzyczasie ich współpracę z francuskim ruchem oporu, przekazywanie przezeń do Anglii rozszyfrowanych tajemnic niemieckich i włoskich. Albowiem podczas „przymusowego” pobytu we Francji polscy kryptoanalitycy kontynuowali swoją działalność. Bynajmniej nie zakończyło jej francusko-niemieckie zawieszenie broni w czerwcu 1940 r. Reasumując, gorąco polecam lekturę tej książki. Jeszcze raz uwypuklam bardzo przyjazne, chwilami wręcz serdeczne podejście autora do polskiej części triady XYZ.