sobota, 29 października 2022

„Mistrzowie śmierci. Einsatzgruppen”. Autor: Richard Rhodes


Nadchodzą dni kalendarzowo ponure, corocznie poświęcane pamięci o tych, których już nie ma. A zatem i lekturę proponuję dziś niezwykle ponurą. Ale jednak ciekawą, a dla zainteresowanych historią - konieczną.

Richard Rhodes „Mistrzowie śmierci. Einsatzgruppen”

Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2007

Amerykański publicysta historyczny napisał wstrząsającą książkę nt. organizacji i przebiegu masowych mordów dokonywanych przez zbrodniarzy hitlerowskich w Europie środkowej i wschodniej. Skoncentrował się na wcześniejszej fazie ludobójstwa – gdy było ono realizowane fizycznie przez esesmanów i ich lokalnych pomocników, jeszcze przed zastosowaniem w masowej skali technik przemysłowych (gazów trujących, krematoriów) w obozach śmierci. Tego następnego etapu ludobójstwa autor też nie pominął, jednakże głównym tematem książki uczynił indywidualne zachowania członków grup operacyjnych SS oraz rozmiary ich zbrodni. Opisuje je szczegółowo oraz analizuje pod kątem psychologicznym, socjologicznym, demograficznym – głównie koncentrując się na ich działalności na zapleczu frontu wschodniego (ale zbrodnie dokonane w Polsce również wymienia). Wg stanu na dzień 22 czerwca 1941 r. tytułowych Einsatzgruppen było cztery: A, B, C i D. Dzieliły się na komanda (jednostki operujące w zasadzie samodzielnie) - SonderkommandenEinsatzkommanden, razem 16 takich komand. Pełniło w nich służbę kilka tysięcy specjalnie dobranych kandydatów na zwyrodnialców, na stanowiskach dowódczych często z wyższym wykształceniem. Osobiście byli przekonani, że działają w dobrej wierze, że wykonują pracę „niewdzięczną”, tym niemniej absolutnie konieczną, ponieważ zleconą im przez samego Führera, któremu ślepo zaufali. Niekiedy jednak i oni miewali objawy załamania psychicznego, ale zazwyczaj szybko powracali (poza nielicznymi wyjątkami) do równowagi emocjonalnej. Einsatzgruppen były wspomagane przez Wehrmacht (rzadko kiedy niechętnie) oraz jednostki administracji cywilnej. Spory kompetencyjne rozstrzygano odwołując się do Himmlera, który oczywiście brał stronę swoich podwładnych.

Lektura przeznaczona jest dla osób o mocnych nerwach. Richard Rhodes, bazując na powojennej dokumentacji procesowej, zachowanej korespondencji oraz wspomnieniach nielicznych świadków, przedstawia konkretne ludobójcze akcje, w tym mordy dokonywane na kobietach i małych dzieciach. Opisuje przygotowania oraz przebieg licznych zbrodni. Autor zastanawia się też nad motywacją ludobójczego rasizmu (antysemityzmu i antyslawizmu) u samego Adolfa Hitlera. Ukazuje jego patologiczne rozumowanie pozostające w jaskrawej sprzeczności z uniwersalnymi zasadami moralności. Dużo więcej uwagi poświęca jednak ulubieńcowi Hitlera – naczelnemu architektowi ludobójstwa, Heinrichowi Himmlerowi. Osobowość i życiorys tego psychopaty przedstawia korzystając z wcześniejszych opracowań naukowych, m.in. Petera Longericha, autora monografii niedawno tu omówionej. W Epilogu książki Richard Rhodes informuje o wojennych i powojennych losach sprawców zbrodni. Ubolewa, że części z nich wymierzono kary zbyt niskie, a wielu w ogóle nie stanęło przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Lekturę wzbogaca dokumentacja fotograficzna, w tym upiorne zdjęcia miejsc i ofiar masowych egzekucji. Bardzo dobrze, że ta książka ukazała się najpierw na anglosaskim rynku wydawniczym. Napisana w Polsce lub innym kraju będącym pod hitlerowską okupacją mogłaby na Zachodzie zostać uznana za przekłamany utwór propagandowy, za tendencyjny wykwit polityki historycznej.

PS.1. Zachęcam też do zapoznania się w Wikipedii z bardzo interesującym życiorysem autora.

PS.2. W posiadanym egzemplarzu książki zauważyłem następujące tzw. oczywiste pomyłki: na str. 63 w pierwszym zdaniu, oraz na str. 94 w środku strony, datę 22 lipca 1941 r. należy poprawić na 22 czerwca 1941 r. (chodzi o dzień rozpoczęcia wojny niemiecko-radzieckiej); na str. 75 w wierszu 14 od dołu datę 14 lipca 1941 r. (data ostatniej przedwojennej deportacji mieszkańców Litwy przez NKWD) należy poprawić na 14 czerwca 1941 r. ; na str. 265 w wierszach 7 i 8 od dołu widnieje nieścisłość geograficzna – wszak Chełmno nie leży (cyt.) „około siedemdziesięciu kilometrów na wschód od Lublina” - autorowi, zdaje się, pomyliła się wielkopolska wieś Chełmno nad Nerem (miejsce masowych zbrodni hitlerowskich) z miastem Chełm. 


środa, 19 października 2022

„Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera”. Autor: Frank McDonough

 

Frank McDonough „Gestapo. Mity i prawda o tajnej policji Hitlera”

Wydawca Publicat S.A., Poznań-Wrocław 2016

Brytyjski profesor historii przedstawił interesujące opracowanie popularnonaukowe nt. budzącej grozę (i odrazę) nazistowskiej instytucji. Administracyjne usytuowanie Gestapo (skrót niemieckiej nazwy „Tajna Policja Państwowa”) podlegało od 1933 r. kilku zmianom, aż w 1939 r. Gestapo stało się jednym z czterech członów Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). Pozostałymi były: Policja Porządkowa (Orpo), Policja Kryminalna (Kripo) i Służba Bezpieczeństwa (SD). Całość nadzorował omówiony tu już poprzednio Heinrich Himmler, zaś szefem Gestapo został w 1936 r. Heinrich Müller. Pierwszy zmarł w 1945 r. w alianckiej niewoli śmiercią samobójczą (wersja oficjalna), drugi zaś przepadł bez wieści – najprawdopodobniej, uchodząc incognito z Berlina w ostatnich dniach wojny, zginął pod radzieckim ostrzałem artyleryjskim. Analizę działalności Gestapo autor ogranicza do obszaru III Rzeszy. O terenach leżących poza granicami Niemiec nadmienia tylko przy okazji, wspominając o Einsatzgruppen SS oraz o hitlerowskich obozach śmierci w okupowanej Polsce.

Policja polityczna, bo taką właśnie było Gestapo, miała za zadanie pilnować przestrzegania prawa ustanowionego pod rządami Hitlera. Autor owe przepisy prawa – coraz bardziej drakońskie w miarę upływu lat wojny – wymienia i komentuje. Prezentuje również sylwetki gestapowców. Na stanowiskach kierowniczych bywali nimi funkcjonariusze dobrze wykształceni, nierzadko prawnicy ze stopniami doktorskimi. Dużym walorem książki jest przedstawienie praktycznej strony działalności Gestapo. Autor dotarł do ocalałych materiałów źródłowych i na ich podstawie opisał konkretne postępowania dochodzeniowo-śledcze (prowadzone wobec konkretnych osób), łącznie z ich wynikami, czyli losami ofiar. Postępowania te były prowadzone z niemiecką dokładnością, zdarzało się, iż wobec braku dowodów winy bywały nawet umarzane. Tym m.in. Gestapo różniło się od swojego radzieckiego odpowiednika. W ZSRR policja polityczna stosowała zasadę najpierw aresztowania człowieka, a dopiero potem wyszukiwania nań odpowiedniego paragrafu – kto w te tryby trafił, już raczej nie mógł liczyć na uwolnienie. Zgodnie z zakresem czynności Gestapo autor przedstawia i na podstawie konkretnych, reprezentatywnych przypadków opisuje:

·       represje wymierzane (nierównomiernie) w działalność Kościołów i związków wyznaniowych,

·       zwalczanie komunistów,

·       tropienie i eliminowanie elementów arbitralnie uznanych za aspołeczne, w tym: osób upośledzonych psychicznie, kryminalistów-recydywistów, nieformalnych grup młodzieżowych, osób siejących defetyzm (np. krytycznie wypowiadających się o polityce Hitlera), Cyganów i  homoseksualistów; ciekawostką jest, że do tej ostatniej grupy zaliczono wyłącznie pederastów, natomiast restrykcje nie dotyczyły lesbijek - cyt., str. 158: …wbrew obiegowej opinii kobiecy homoseksualizm nigdy nie został uznany w Niemczech za niezgodny z prawem,

·       prześladowanie i eksterminację niemieckich Żydów; opisane jest też zróżnicowane podejście władz do dwóch kategorii tzw. mieszańców, z których część zdołała uniknąć deportacji do obozów śmierci.

Wszystko to autor przedstawia w kontekście dłuższej historii Niemiec, tak więc czytelnik dostrzega również postępującą ewolucję polityki państwa. Na obszarze Rzeszy gestapowcy cieszyli się dużym zaufaniem społecznym, wyrażanym m.in. „obywatelskimi” donosami, których tylko niewiele miało za przyczynę porachunki osobiste. W ostatnim rozdziale czytamy o powojennych losach tych gestapowców, którzy nie zginęli podczas wojny. Większość uniknęła kary, albo otrzymała ją w wymiarze niewspółmiernie (wobec winy) niskim. Autor opisuje konkretne przypadki postępowań przed sądami alianckimi, a później Republiki Federalnej Niemiec. Podkreśla, iż denazyfikację na o wiele większą skalę przeprowadzono w b. Niemieckiej Republice Demokratycznej. Bierność zaś po stronie zachodniej uzasadniano zimną wojną i możliwością stania się RFN państwem frontowym. Autor docenia starania nielicznych prawników RFN emocjonalnie zaangażowanych w wytropienie i skazanie przestępców wojennych. M.in. dzięki informacji otrzymanej od jednego z nich wywiad izraelski ujął na terenie Argentyny Adolfa Eichmanna, szefa „sekcji żydowskiej” w centrali Gestapo w Belinie.

PS.1. Książka jest wydana starannie, błędów redakcyjnych (co nieraz na blogu wytykam) nie dostrzegłem. Zauważyłem natomiast brak zasady spójności w nazewnictwie miast III Rzeszy, mających polskie tłumaczenia. W tekście występują Monachium (a nie München), Kolonia (a nie Köln), Lipsk (a nie Leipzig). I prawidłowo. To czemu zatem na str. 50 czytamy o Breslau (a nie o Wrocławiu) oraz o Oppeln (a nie o Opolu)?

PS.2. Wspomnianych Einsatzgruppen SS dotyczyć będzie książka polecana tu już następnym razem. A o funkcjonowaniu hitlerowskich obozów śmierci obszernie traktuje m.in. opracowanie pt. „Holokaust. Nowa historia”, autor Laurence Rees (omówione na blogu, dostęp poprzez katalog L-Ż lub katalog tematyczny 7).

 

niedziela, 9 października 2022

„Himmler. Buchalter śmierci”. Autor: Peter Longerich

 

Peter Longerich „Himmler. Buchalter śmierci”

Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2014

Niemiecki profesor historii bardzo szczegółowo opisał osobowość Heinricha Himmlera (1900-1945) – jego życie osobiste, pedantyczny charakter, wyznawany światopogląd i przekonania polityczne, a przede wszystkim złowrogie (rasistowsko-ludobójcze) dokonania zawodowe. Książkę, nie przestraszywszy się jej encyklopedycznego formatu, czyta się z dużym zainteresowaniem. No, może poza niektórymi rozdziałami traktującymi szczegółowo o tworzeniu i umacnianiu wewnętrznych struktur SS i Policji, ścieraniu się różnych tego koncepcji, przy czym ta Himmlerowska na ogół przeważała. Lekturę zalecałbym osobom już w miarę dobrze znającym historię pierwszej połowy XX wieku, w tym lat II wojny światowej. Wydarzenia polityczne są bowiem tylko tłem dla biografii Himmlera. Autor – przedstawiając działalność Himmlera, determinowaną przebiegiem wojny – wydarzenia militarne jedynie ogólnie wzmiankuje, bez analizowania poszczególnych kampanii i ich skutków. Mimo iż sam Himmler w ostatnich miesiącach wojny pełnił kilka funkcji wysokiego dowódcy wojskowego grup armii, z podporządkowanymi mu jednostkami nie tylko Waffen SS, ale przede wszystkim Wehrmachtu. Autor np. słusznie twierdzi, że Himmler absolutnie się nie sprawdził w 1945 r. jako głównodowodzący grupy armii „Wisła”, lecz przebiegu walk frontowych już nie opisuje. A były to ciężkie zmagania na naszym Pomorzu Zachodnim, podczas których Heini wykazał się jedynie dyletanctwem w zakresie dowodzenia, a po interwencji Guderiana został przez Hitlera tej funkcji pozbawiony.

O czym zatem głównie przeczytamy? W odniesieniu do okresu przed II wojną światową – o dobrym, inteligencko-mieszczańskim pochodzeniu Himmlera, jego wyższym wykształceniu rolniczym, specyficznej osobowości, ukrytych kompleksach i zahamowaniach względem kobiet (bardzo późno przeszedł inicjację seksualną), relacjach rodzinnych, drodze do wysokich funkcji w SS i w strukturach państwowych III Rzeszy. Zaś mając już w tle wojnę (której historię, jak powyżej napisałem, trzeba mieć w tyle głowy) poznamy:

·       dokładnie przebieg Holokaustu, z rozróżnieniem faz, skali, miejsc i metod ludobójstwa,

·       los, jaki był przygotowywany słowiańskim „podludziom” po wygraniu przez III Rzeszę wojny,

·       wizję przyszłego wielkiego imperium germańsko-teutońskiego,

·       obłędny germański rasizm, stosowany w codziennej praktyce, podparty badaniami pseudonaukowymi, ingerujący nawet w pożycie intymne Niemców oraz ludności okupowanych terenów,

·       metody wyszukiwania wśród podbitej ludności „elementów wartościowych rasowo”, przy czym nieraz temu towarzyszyło odbieranie rodzicom małych dzieci i przekazywanie ich niemieckim rodzinom w celu germanizacji,

·       paternalizm Himmlera w odniesieniu do nawet niższej rangi esesmanów i policjantów, zawarowanie sobie uprawnień do wpływu na ich życie osobiste,

·       pełne hipokryzji zachowanie Himmlera w ostatnich tygodniach wojny, przez co utracił on twarz także u najbardziej zatwardziałych nazistów.

Polonica w książce również często odnajdujemy – autor bardzo dokładnie opisuje całokształt zbrodniczej działalności Niemców na ziemiach polskich w latach 1939-1945. Holokaust był wprawdzie największym, ale przecież nie jedynym niemieckim przedsięwzięciem ludobójczym. O licznych polskich ofiarach autor także pisze – ze współczuciem i z pewną sympatią do nas. Prof. Peter Longerich przedstawia też przemiany osobowości Himmlera, dokonujące się na przestrzeni lat. W dorosłe życie wkroczył jako głęboko wierzący i praktykujący katolik, by następnie nie tylko całkowicie odejść od wiary chrześcijańskiej, ale wręcz ją dezawuować, a księży i pastorów represjonować. Czynił to w ograniczonej i wybiórczej skali, definitywną rozprawę z Kościołami odkładając na okres powojenny. W ostatnich tygodniach wojny Himmler podejmował próby nawiązania kontaktów z zachodnimi aliantami, łudząc się, iż uznają go za partnera do negocjacji. Ostatecznie mógłby się dla nich nawet takim stać, ale chyba tylko wtedy, gdyby rokowania miały dotyczyć długości i grubości sznura szubienicznego, na którym zawiśnie. Rasizm Himmlera, aczkolwiek niewzruszony jako dogmat, przybierał różne formy natężenia w latach wojny, z czasem stawał się bardziej tolerancyjny. W miarę jak na froncie wschodnim (głównie tam) masowo ginęli młodzi przedstawiciele „rasy panów” (co zapowiadało katastrofę demograficzną Niemiec), zaczęto bardziej elastycznie podchodzić do kontaktów seksualnych Niemek z robotnikami cudzoziemskimi. W pierwszych latach wojny groziło to kobiecie publicznym napiętnowaniem, a mężczyźnie śmiercią. Później już takich wyroków nie wydawano – jeśli tylko cudzoziemski partner kobiety niemieckiej przeszedł z pozytywnym wynikiem odpowiednie badania rasowe. Ostatecznie zaś, jak się wydaje, powojennej katastrofie demograficznej Niemiec zapobiegli dopiero zwycięscy żołnierze radzieccy, nawiązujący w 1945 r. bardzo liczne relacje seksualne z Niemkami (na ogół bez ich przyzwolenia).

Autor, nawiązując do wielkiej dbałości Himmlera o prawidłowość dokonywanych selekcji rasowych, wyboru odpowiednich kryteriów, m.in. na podstawie oglądu ciała, tak pisze o samym pomysłodawcy i wnioskodawcy kryteriów (cyt., str. 733): Trzeźwy ogląd mógłby sprowadzić samego Himmlera do całkiem przeciętnego poziomu rasowego, a nawet poniżej. Twarz miał raczej okrągłą niż pociągłą, nos raczej szeroki niż wąski, a chodził raczej zgarbiony niż wyprostowany. Jego szczęka zaś – co dla sędziów rasowych było cechą szczególnie negatywną – podpadała wyraźnie pod kategorię „cofnięta”. Tak zatem, słusznie i „naukowo” zaliczywszy Himmlera do kategorii Untermensch (podczłowiek), gorąco Państwu polecam lekturę książki prof. Petera Longericha.

Na zakończenie pozwolę sobie też wyjątkowo na pewną własną, aktualną refleksję polityczną. Co pewien czas dowiadujemy się z mediów o zachowaniu polskich młodych narodowców, którzy gdzieś tam po lasach drą się heil Hitler, adorują pamięć Führera i znak swastyki, przy czym są podstępnie filmowani, a następnie tych biednych młodzieńców ciąga się po urzędach i sądach. Po co?! Szkoda na to pieniędzy budżetowych, kosztownej i czasochłonnej fatygi wymiaru sprawiedliwości. Nie ma też potrzeby psuć ich kartotek życiorysu, bo to przecież jeszcze młodzi ludzie z przyszłością. A więc rada prosta. Zamknąć ich (na mocy tylko ustnej decyzji komendanta straży miejskiej) w jakimś budynku, zapewnić przeciętne warunki zakwaterowania i wyżywienia, każdemu też wręczyć egzemplarz dziś tu omówionej książki niemieckiego profesora. I żadnego nie wypuścić, dopóki jej nie przeczyta dokładnie i ze zrozumieniem, co potwierdzi pisemny test zaliczeniowy (test tzw. wielokrotnego wyboru, aby było trudniej). Ze szczególnym uwzględnieniem części V pt. Wielka Rzesza Germańska: przestrzeń życiowa i mordy etniczne. Gwarantuję, że po takiej reedukacji nikt z nich już nie tylko nigdy nie zahajluje, ale wręcz da w mordę komuś hajlującemu. Bo to, chłopaki, o was też tu chodzi! Gdyby Hitler wygrał wojnę, to już Himmler postarałby się, aby większości z was w ogóle dziś nie było na świecie, a mniejszość stałaby się niewykształconymi podludźmi służącymi rasie panów. Jedynie jakieś pozostałe 15-20% waszych pradziadków i prababć, wg szacunków Himmlera, nadawałoby się do tzw. regermanizacji. Powyższą refleksję również odnoszę do osób narzekających na zastąpienie w latach 1944 i 1945 jednej okupacji przez drugą.

PS.1. Na str. 458 w wierszu 3-cim od dołu zauważyłem drobny lapsus edytorski, zapewne wynikający z pospiesznego tłumaczenia książki. Wyrazy „żonatymi matkami” należy zastąpić słowami „zamężnymi matkami”. To nie ta epoka, Niemki wówczas jeszcze nie miewały żon, co najwyżej tylko kochanki. I, co gwoli ścisłości można przy okazji wspomnieć, obowiązująca w III Rzeszy prawna definicja homoseksualizmu (karanego skazaniem na pobyt w obozie koncentracyjnym) obejmowała wyłącznie męsko-męskie kontakty seksualne, natomiast nie dotyczyła miłości lesbijskiej.

PS.2. Podczas lektury proponuję mieć założoną zakładkę na str. 944, na której rozpoczyna się Słownik terminów. W tekście książki często pojawia się specyficzne nazewnictwo oraz skróty. Gdy np. napotkamy przy konkretnym nazwisku skrót HSSPF, to trzeba wiedzieć, iż to jakiś regionalny Wyższy Dowódca SS i Policji.