Dziś polecam coś
bardzo, ale to bardzo lekkiego w odbiorze.
Adam Przechrzta
„Demony Leningradu”. Wydawnictwo „Fabryka Słów”, Lublin 2013.
Adam Przechrzta
„Demony wojny”. Część 1 i 2. Wydawnictwo „Fabryka Słów”, Lublin 2013 i 2014.
Adam Przechrzta
„Demony czasu pokoju”. Wydawnictwo „Fabryka Słów”, Lublin 2015.
Gdyby
Karol May żył i tworzył ze sto lat później, a także poznał (też niekoniecznie z
autopsji) radzieckie realia pierwszej połowy XX wieku, napisałby podobne
powieści. Nic jednak straconego - godnie zastąpił go Adam Przechrzta.
Z tym, że zamiast o dobrych Apaczach i złych Komanczach czytamy o „dobrym”
GRU i złym NKWD, a w roli Old Shatterhand’a wystąpił oficer wywiadu
wojskowego Aleksander Razumowski.
Zestaw
tych powieści sensacyjnych znalazł jednak swoje poślednie miejsce w naszej
czytelni. Autor bowiem, oprócz fabuły wojenno-kryminalnej i zbędnego (moim
zdaniem) wątku „nadprzyrodzonego”, przedstawił dość wiernie tło historyczne
akcji. Nolens volens musimy więc uznać, że mamy do czynienia z powieściami
również historycznymi.
Lekturę
„Demonów (…)” zacząłem przez
przypadek i niechronologicznie – od „Demonów
czasu pokoju”, ostatniej (aktualnie) powieści o wyczynach płka
Razumowskiego. Zarazem była to druga
książka Adama Przechrzty, jaką przeczytałem. Pierwsza to „Gambit
Wielopolskiego” - po tamtej lekturze odniosłem wrażenie, iż p. Przechrzta
jest skrytym moskalofilem. Teraz owo wrażenie zdaje mi się potwierdzać. Natomiast
ja, choć jestem skrytym moskalofobem, to jednak krytyki podmiotowej (tj.
ukierunkowanej nie na treść książki, lecz na osobę pisarza) absolutnie nie
uznaję. Tak więc ten wyrażony powyżej i poniżej mój ironiczny subiektywizm nie
wynika z antypatii do poglądów autora.
Akcja
„Demonów czasu pokoju” rozgrywa się
w roku 1947 w stalinowskim ZSRR. Poza epizodem wiedeńskim, gdy główny bohater
reguluje za granicą swoją bardzo ważną sprawę osobistą.
Miłośnik
książki tzw. sensacyjnej znajdzie tu wszystko, wyliczam:
-
walkę z bandytyzmem, przestępczością kryminalną,
-
charakterystykę radzieckiego przestępczego półświatka i jego wzajemne przenikanie
się z organami władzy,
-
zakulisową bezpardonową wojnę pomiędzy radzieckimi służbami specjalnymi, jako
preludium przyszłej walki o władzę w państwie (Stalin jest coraz starszy i już nie
najlepszego zdrowia),
-
super inteligentnego i super sprawnego w walce głównego bohatera; płk
Razumowski to Old Shatterhand, „Święty” i James Bond jednocześnie (powinienem
jeszcze dodać: King Bruce Lee Karate Mistrz),
-
piękne i seksowne kobiety (milicjantki, agentki GRU i KGB), a i tzw. „momentów”
z ich udziałem też jest co nieco (w końcu jednak doszło do wyleczenia się
głównego bohatera z impotencji pourazowej),
-
wielkie okrucieństwo zachowań niektórych powieściowych postaci, przez co lekturę
zalecam tylko dla osób pełnoletnich,
-
osobiste kontakty głównego bohatera ze Stalinem i Berią; Stalin docenia płka
Razumowskiego, choć nie wyklucza spisania go na straty, a Beria go nienawidzi i
wręcz na niego poluje.
Mało?
To
jeszcze dodaję lekkie pióro autora, zapierającą dech narrację i wartką akcję
powieści. W skrócie: pasjonujące czytadło z ambicjami. W sam raz na deszczowy
urlop, dłuższą podróż, czy jak człowieka większa chandra ogarnie i chciałby się
czasowo odizolować psychicznie od otoczenia.
A
dla miłośników powieści sensacyjnych i kryminałów (takich i teraz nie brakuje)
- lektura podstawowa i obowiązkowa.
***
Już
kilka miesięcy po lekturze tej książki sięgnąłem po dwie pierwsze części
przygód płka Razumowskiego, tj. „Demony Leningradu”
i dwa tomy „Demonów wojny”. Do
wojennych perypetii owego wywiadowcy autor niepotrzebnie, moim zdaniem, wplótł
element fantastyki, ale poza tym do ww. powieści jak ulał pasuje większość tego,
co już poprzednio napisałem. Oczywiście z ważnym zastrzeżeniem, że ich akcja
toczy się kilka lat wcześniej – w czasie II wojny światowej, w tym podczas
oblężenia Leningradu. Poznajemy więc realia życia wojennego w ZSRR,
widziane oczami inteligentnego oficera. Autor bowiem, oprócz wyczynów głównego
bohatera, opisuje bardzo ciężkie życie ludności cywilnej na tyłach, poza linią
frontu (głód, chłód, smród i ubóstwo). A tę trudną sytuację materialną
wynikającą z warunków ustrojowych i wojennych dodatkowo jeszcze „urozmaica”
powszechny terror NKWD. Jego bezwzględność i okrucieństwo są wyeksponowane, co uwiarygodnia
i wzmacnia realizm powieści (oczywiście poza jej zbędnym i na szczęście
raczej marginalnym wątkiem fantastycznym).
***
Reasumując
– wszystkie trzy „Demony (…)” to trzymające w napięciu powieści sensacyjne, niekiedy
także z elementami komicznymi (narratorowi – głównemu bohaterowi nieobce
jest poczucie humoru). Owe „czytadła” zawierają też wiele interesujących opisów
realiów ustrojowych i w ogóle życia codziennego w stalinowskim Związku
Radzieckim, co przyciągnie osoby zainteresowane historią. Niektóre z nich z
pewnością będą czekać na kolejny tom przygód komandira Razumowskiego.
Kolejny
tom, to znaczy który? Zawierający kontynuację powojennych losów głównego
bohatera? Można i tak. Choć ja, jeśli mogę coś doradzić autorowi, to
sugerowałbym jednak dużo wcześniejsze perypetie zawodowe i osobiste
Razumowskiego, który w „Demonach Leningradu” (aktualnie będących pierwszą
częścią tego cyklu powieściowego) pojawił się jako już doświadczony oficer w
stopniu majora. A przecież miał jakieś pochodzenie i jakichś rodziców, zaliczył
radziecką edukację, w tym szkołę oficerską, przeżył (za jaką cenę) stalinowską
czystkę w wojsku w latach 1937 i 1938, a i potem jeszcze były: walka z armią
japońską, agresja na Polskę i Finlandię, aneksja trzech państw nadbałtyckich i
kawałka Rumunii, przygotowania do wojny z Niemcami i jej pierwszy, najtrudniejszy
okres. W tym czasie Razumowski już robił karierę wojskową, awansując kolejno od
stopnia młodszego lejtnanta (podporucznika) aż do majora. Czyż ten okres i
zaistniałe w nim wydarzenia polityczne to nie wspaniałe tło historyczne przygód
oficera wywiadu wojskowego, dużo lepsze niż powojenna (choć zimnowojenna)
stabilizacja?