KILKA INFORMACJI O TYM
BLOGU I JEGO AUTORZE
Moje
hobby to lektura książek o tematyce
historycznej. I to o nich traktuje niniejszy blog. Teksty tu
zamieszczane poświęcam (głównie) omawianiu publikacji poświęconych historii -
krótkiemu recenzowaniu książek naukowych i popularnonaukowych, biografii,
esejów historycznych oraz literatury pamiętnikarskiej. Nie gardzę też beletrystycznymi
powieściami historycznymi, pod warunkiem, że należycie oddają realia
opisywanych czasów i miejsc. Moich
tu artykulików proszę jednak nie traktować jako prób recenzji w znaczeniu
krytyki literackiej. Raczej jako zwięzłe omówienie treści książki
(czasem tylko jej zasygnalizowanie), choć oczywiście także z własną, tu
wyrażoną, opinią. Na ogół pozytywną, gdyż „badziewie” – jeśli mi wpadnie w ręce
– odrzucam zaraz po zorientowaniu się, tj. przerywam czytanie. Natomiast
wszystkie książki, o których piszę, są naprawdę godne Państwa uwagi
i ich lekturę polecam – oczywiście z pewnymi zastrzeżeniami, jako że
różne bywają Państwa zainteresowania historią (obszarem, epoką, etc.) i różny
jest stopień jej znajomości. W tekstach,
które tu zamieszczam, bardzo często znajdują odzwierciedlenie moje poglądy,
refleksje i odniesienia do opisanych wydarzeń oraz postaci historycznych. Niekiedy
nawet możecie mieć Państwo wrażenie, iż proponowana Wam lektura stała się dla
mnie tylko pretekstem do napisania konkretnego artykułu, niewiele mającego
wspólnego z recenzją. Jeśli jednak myślicie, iż mnie szybko – na
podstawie wpisów na blogu – „zaszufladkujecie” politycznie
i światopoglądowo, to się raczej mylicie. Moje poglądy są bowiem uniwersalne. Gdyby ktoś z Państwa, przeczytawszy poprzedzające zdanie, pomyślał
sobie, iż ten p. Kazik chyba „robi sobie jaja”, to potwierdzam, iż poczuciu
humoru staram się nadawać w życiu priorytet.
Skąd wziął się pomysł
założenia niniejszego blogu (istniejącego od sierpnia 2016 r.)? W roku 2013
zacząłem - każdorazowo po zakończonej lekturze - pisać krótkie jej omówienie,
które następnie zamieszczałem na internetowym forum dyskusyjnym lub
w formie amatorskiej, niekomercyjnej recenzji (opinii) na stronie
księgarni internetowej. Jeden ze znajomych, który to śledził, poradził mi, abym
wszystkie takie teksty powyciągał z zakamarków pamięci komputera
i utworzył własny niekomercyjny blog tematyczny. Rady tej posłuchałem. Od
sierpnia 2016 r. zamieszczam więc posty tworzące tę naszą CZYTELNIĘ KSIĄŻEK HISTORYCZNYCH, do
której zapraszam wszystkich pasjonatów historii, także tych dopiero
początkujących. Minusem tak przyjętej konwencji jest to, iż nie znajdziecie tu
Państwo omówienia wielu, niekiedy bardzo interesujących pozycji przeczytanych
przeze mnie przed 2013 r., tj. w czasach, gdy jeszcze nie
wieńczyłem każdej lektury artykulikiem w Internecie. Chyba że ponownie
sięgnę po dobrą książkę, co też mi się przydarza. Podkreślam jeszcze raz, iż
niniejszy blog nie był, nie jest i nie będzie blogiem komercyjnym.
Artykuliki tu zamieszczane nie przynoszą mi żadnych profitów, jeno osobistą
satysfakcję. Nie zawierają również żadnej reklamy (ani tzw. kryptoreklamy).
Podając tytuł książki, jej autora i wydawcę mam na względzie tylko pomoc w dotarciu
do konkretnej pozycji. A czy zainteresowany moim tekstem czytelnik tę
książkę kupi, czy pożyczy w bibliotece, to już jego prywatna sprawa. Ja po
prostu pragnę się tylko podzielić moimi własnymi, jak najbardziej subiektywnymi
wrażeniami i refleksjami z lektury. Jak też w skromnej mierze
przyczynić się do rozwoju czytelnictwa książek w naszym kraju, obecnie wg
statystyk dalece niezadowalającego. A także wzmóc zainteresowanie
historią, której znajomość u przeciętnego Polaka pozostawia sporo do
życzenia.
Jestem również winien Państwu wyjaśnienie, dlaczego wyłączyłem w blogu opcję komentarza i w ogóle kontaktu ze mną. Z dwóch powodów. Po pierwsze – na pewno pojawiłyby się tu ze strony Państwa poważne komentarze merytoryczne i zapytania, w tym np. wyrażające różne wątpliwości i wymagające podjęcia przeze mnie dyskusji. Na to najzwyczajniej w świecie nie mam czasu, a pozostawianie ich bez odpowiedzi byłoby z mojej strony niegrzeczne. Po drugie – zamieszczam tu teksty dotyczące historii, w tym historii Polski, co na pewno wzbudza emocje czytelników. Nie wszyscy są jednak mentalnie do takiej lektury przygotowani, a ja nie chciałbym „łopatologicznie” wyjaśniać spraw oczywistych. Przy okazji pragnę też uniknąć tzw. hejterstwa pod adresem autorów książek, czy nawet pod moim własnym. Po co się denerwować. Proszę zatem o wyrozumiałość. No dobrze, ale ktoś mógłby zapytać, czy – wobec takiej komunikacji „tylko w jedną stronę” – wiem cokolwiek o zainteresowaniu moimi tekstami. Zapewniam, że wiem, a nawet takie zainteresowanie śledzę na bieżąco. Jako autor blogu mam bowiem dostęp do jego „wnętrza” internetowego, w tym do statystyki czytelniczej. Widzę tam zainteresowanie „terytorialne”– największe oczywiście w Polsce, ale dużą liczbę czytelników obserwuję też w USA, Rosji, Francji, Niemczech, Argentynie, Portugalii, Irlandii, Wielkiej Brytanii (państwa te wymieniłem w kolejności aktualnej na dzień 22.06.2025 r.). W statystyce terytorialnej figuruje również „Nieznany region”, pod którym to pojęciem kryją się zapewne statek, okręt lub samolot, znajdujące się – podczas czyjejś lektury blogu – w przestrzeni międzynarodowej. Owa statystyka czytelnicza jest zresztą bardziej rozbudowana, m.in. dzielona na okresy czasu, a nawet na wykorzystywane przeglądarki internetowe. Dzięki niej mogę też obserwować zainteresowanie Państwa konkretnymi tytułami, tj. które moje artykuły są przez Was najczęściej czytane. Mam nadzieję, że w ślad za zainteresowaniem konkretnymi wpisami na blogu idzie lektura omówionych tam książek historycznych.
Na
zakończenie jeszcze raz podkreślam, iż historia to tylko moje hobby, a z
wykształcenia nie jestem ani historykiem, ani politologiem. Obowiązkową naukę
historii zakończyłem na etapie szkoły średniej – renomowanego, humanistycznego
II Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Konopnickiej w Radomiu.
Później ukończyłem studia ekonomiczne na Uniwersytecie Warszawskim (dzienne, magisterskie; dyplom
z 1976 r. z wynikiem dobrym). Mieszkam w Warszawie. Zawodowo
interesuję się nieruchomościami (jestem rzeczoznawcą majątkowym), ale
o tym nie zamierzam tu nic pisać. Zainteresowani
mogą sobie co nieco o mnie „wygooglować”. Przy okazji wyjaśniam, że
wtedy w Internecie pojawi się również noszący to samo imię i nazwisko
pewien przedsiębiorca z Polski południowo-wschodniej, z którym proszę
mnie nie utożsamiać, nie jest to nawet nikt z mojej rodziny (choć nie mogę
wykluczyć, iż w odległych stuleciach nasi prapra…pradziadkowie w linii
męskiej mogli być spokrewnieni). Do mnie odnoszą się tylko te wyniki
ww. wygooglowania, które dotyczą wyceny nieruchomości, rzeczoznawstwa
majątkowego, no i oczywiście recenzji książek historycznych.
Tyle
gwoli wprowadzenia. Z poważaniem. Kazimierz Rygiel