Nadchodzą Święta
Bożego Narodzenia. A i Nowy Rok już tuż-tuż. Trzeba więc powoli zacząć się wprowadzać
w nastrój świąteczny i sylwestrowy. Odejdźmy zatem na owe paręnaście dni od historycznej
literatury naukowej czy popularnonaukowej, od kontrowersyjnych nieraz esejów
historycznych, od często drastycznej literatury wspomnieniowej. Sięgnijmy natomiast
po dobrą beletrystykę i pozwólmy jej przenieść nas w drugą połowę XVII wieku.
Jak napisałem we
wprowadzeniu do blogu, interesują mnie książki historyczne w najbardziej
ogólnym znaczeniu tego określenia. Zatem dobre powieści historyczne również.
Dziś zachęcam do sięgnięcia po taką, o której Gustaw Herling-Grudziński wyraził się (cyt. z tekstu na obwolucie) „Przeczytałem tę książkę z ogromnym
zainteresowaniem i w wielkim napięciu, tak jak się zawsze czytało
Sienkiewicza.”.
Ja, wychowany na
Sienkiewiczu, którego „Trylogię” przeczytałem już w życiu dobre kilka (a może i
kilkanaście) razy, też dokładnie takie wrażenie odniosłem.
Poniższy tekst kieruję
zatem głównie do pasjonatów powieści Henryka Sienkiewicza. Ktoś, kto dotąd w
ogóle nie poznał „Trylogii”, albo go owa lektura nie zauroczyła, niech sobie
dalsze czytanie niniejszego wpisu odpuści. Może sobie poszukać czegoś innego w
mojej „Czytelni książek historycznych” - ma w czym wybierać. A tu – niech od
razu przewinie ten tekst do końca, do życzeń świątecznych i noworocznych.
Andrzej
Stojowski „W ręku Boga. Trylogii ciąg dalszy”.
Wyd. Bertelsmann
Media Sp. z o.o., Klub Świat Książki, Warszawa 1999.
Powieść,
której akcja jest doskonale osadzona w realiach Rzeczypospolitej drugiej połowy
XVII w., ma dla miłośników twórczości Henryka Sienkiewicza, dwa wielkie walory.
Po
pierwsze – Andrzej Stojowski „pisze Sienkiewiczem”, doskonale
odwzorowując styl zapamiętany przez nas z lektury „Trylogii”. Nie znając osoby autora
można by nawet pomyśleć, że to jakaś cudem odnaleziona, zachowana tylko w
rękopisie czwarta część znakomitej epopei.
Stojowski
jest jednak – w opisach siedemnastowiecznej prozy życia – bardziej realistyczny
niż Sienkiewicz. Jego bohaterowie mają (i rozwiązują) przyziemne problemy finansowe
i bytowe. Tchnął w nich również nieco erotyzmu, którego brakowało w
platonicznych romansach bohaterów „Ogniem i mieczem”, „Potopu” czy „Pana
Wołodyjowskiego” (cóż, inna po prostu była epoka, w której tworzył Sienkiewicz,
inne były oczekiwania czytelników).
Po
drugie – poznajemy dalsze dzieje głównych bohaterów „Trylogii” (oraz ich
dzieci). Jak pamiętamy, Mistrz „uśmiercił” z nich tylko płka Michała
Wołodyjowskiego, pozostałych zachowując przy życiu.
Czyż
więc nie ciekawe są dalsze losy imć pana Onufrego Zagłoby herbu Wczele, Jana
Skrzetuskiego i Andrzeja Kmicica oraz ich pięknych (niegdyś) żon: Halszki i
Oleńki? A także Basi Wołodyjowskiej i Krysi Ketlingowej, wdów po bohaterach,
ale nadal atrakcyjnych i ponętnych kobiet?
Pytania
retoryczne. Już widzę oczami wyobraźni, jak Państwo teraz nerwowo wpisujecie
tytuł książki do przeglądarki internetowej, aby dopaść ją w jakimś
antykwariacie może jeszcze przed Świętami. Jak nie znajdziecie, to radzę
zajrzeć do dobrej biblioteki. Było niejedno wydanie tej książki.
Nie
pożałujecie.
Ryczeliście,
czytając zakończenie „Potopu”, gdy odczytywano list królewski o Kmicicowych
zasługach dla Ojczyzny, a Oleńka łkała „Jędruś, ran twoich nie godnam całować!”.
Ryczeliście,
czytając zakończenie „Pana Wołodyjowskiego” – „Panie pułkowniku Wołodyjowski, Ojczyzna
w niebezpieczeństwie, larum grają, a ty na koń nie siadasz, szabli nie chwytasz…”.
To
i teraz się popłaczecie podczas czytania krótkiego fragmentu z opisu szarży polskiej
husarii pod Wiedniem. Gwarantuję Wam to, bo wiem z autopsji.
Andrzej
Stojowski, bazując na treści „Trylogii”, wykreował również własnych bohaterów.
M.in. dwóch synów (z nieprawego łoża) tego łotra - arcyzdrajcy z „Potopu”,
czyli księcia Bogusława Radziwiłła. Jeden z nich pozostaje w służbach
specjalnych (wg dzisiejszej terminologii) Pierwszej Rzeczypospolitej, drugi zaś
należy do stanu duchownego, choć przede wszystkim zajmuje się polityką i
intrygą polityczną (reprezentuje interesy papiestwa, nie zawsze zgodne z siedemnastowieczną
polską racją stanu).
Reasumując:
wartka akcja, perypetie miłosne, historyczne bitwy, uniesienie patriotyczne,
wielka polityka, bohaterowie fikcyjni w służbie postaci historycznych. Zupełnie jak u Henryka Sienkiewicza. Gdyż
jest to dokończenie cyklu powieściowego jego słynnej „Trylogii”. Dokładnie. Tylko tyle i aż tyle.
Jeśli
po tej lekturze, lub nawet już w jej toku, podzielicie Państwo moją opinię, to
proszę nie dusić tego w sobie (nie ma się czego wstydzić), lecz przekazać ją
dalej swoim znajomym o podobnych zainteresowaniach historycznych i literackich.
Albo przekonując ich osobiście, albo kopiując i mejlując im link do tego blogu.
Albo tylko informując, że wystarczy do okienka przeglądarki internetowej (najlepiej
Google) wpisać 3 wyrazy „Czytelnia książek historycznych”.
Naprawdę
dziwi mnie, iż książka pozostaje dotąd szerzej nieznana. Poza tym nadaje się, Szanowny
Panie Jerzy Hoffman, na świetny scenariusz filmowy.
A
tymczasem – życzę wszystkim Moim Czytelnikom oraz Ich Najbliższym wesołych,
zdrowych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, obfitych w dobre jadło i trunki. I
oczywiście znalezienia pod choinką dobrej książki historycznej w prezencie gwiazdkowym.
A
następnie - życzę szampańskiego Sylwestra i wszelkiej pomyślności w Nowym 2017
Roku.
Niechaj
sobie każdy w tej chwili pomyśli jakieś życzenie na nadchodzący 2017 rok. Już?
A więc ja teraz Ci życzę, aby się ono w 100% spełniło.
Następny wpis dokonam już w przyszłym roku, na początku stycznia.