piątek, 20 grudnia 2019

„Beria. Oprawca bez skazy”. Autorka: Francoise Thom


Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia, udanego Sylwestra oraz Szczęśliwego Nowego 2020 Roku. I znalezienia po choinką prezentu – najlepiej jakiejś dobrej książki historycznej.
Podczas świąt i następującego po nich dłuższego weekendu proponuję też wygospodarować czas na ciekawą lekturę oraz sport i turystykę, oczywiście tę pieszą. Jeśli ktoś już się natomiast uprze siedzieć przy komputerze, to zachęcam do poczytania tego, co już od ponad trzech lat tu wypisuję (w wyborze niech będą pomocne katalogi czytelni - alfabetyczny i tematyczne).
Dziś zachęcam do lektury o Laurentym Berii, postaci złowrogiej lecz niejednoznacznej.
A następnego wpisu na blogu proszę się spodziewać zaraz na początku przyszłego roku.

Francoise Thom „Beria. Oprawca bez skazy”
Wydawca Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2016

Książka naprawdę bardzo ciekawa, dość przystępnie napisana (oraz przetłumaczona), ale przesadziłbym polecając ją szerokiemu gronu czytelników. Jest to bowiem opracowanie stricte naukowe o formacie i grubości (999 stron) encyklopedii. Zatem do sięgnięcia po nią zachęcam przede wszystkim entuzjastów historii, niekoniecznie z formalnym wykształceniem historycznym (sam zresztą takiego nie mam).

Francuska pani profesor napisała polityczną biografię Ławrientija Berii (1899-1953) z historią Rosji i Związku Radzieckiego w tle. Tytułowy bohater-oprawca żył w niezwykle burzliwych czasach (dwie wojny światowe, dwie rewolucje rosyjskie) i miał pewien wpływ na bieg historii. Na zachodzie w politycznych kuluarach zwano go Himmlerem Stalina. Było to określenie jak najbardziej słuszne.
Wśród wszystkich najbliższych „przybocznych” Stalina, Beria wyróżniał się inteligencją, sprytem, ambicją i samodzielnością działania, niekiedy nawet nie zgadzając się z Wodzem, ale skrzętnie to skrywając i robiąc swoje. Wódz rozpracował go dopiero w ostatnich kilkunastu miesiącach swojego życia. Powziął zamiar politycznego (i fizycznego, w stalinowskim ZSRR było to normą) zniszczenia Berii, ale cóż – był już na to za stary i zbyt „schematyczny”. Zaczął działać wg scenariusza pozbycia się Jeżowa w roku 1938, co Beria szybko rozszyfrował. Ostatecznie więc to nie Stalin pozbył się Berii, ale Beria – Stalina. I na sto kilkanaście dni przejął, wraz z Malenkowem i Chruszczowem, stery rządu ZSRR.

Autorka bardzo ciekawie opisuje kilkudziesięcioletnie kremlowskie zapasy, w których uczestniczył Beria, zadając politycznym rywalom śmierć zarówno z polecenia Stalina, jak i z własnej inicjatywy. Stalinowski Kreml można by nazwać gniazdem żmij, gdyby to nie uwłaczało żmijom. Kłębowisko żmij jest bowiem bardzo niebezpieczne tylko dla nieostrożnego turysty. Kremlowskie żmije zaś kąsały się śmiertelnie w swoim gnieździe nawzajem. I był to żywioł Berii. Najpierw sam uniknął likwidacji przez Jeżowa, a następnie przez prawie 15 lat, poprzez misterne intrygi, współdecydował z Wodzem (albo wręcz decydował osobiście), który ze stalinowskich „wydwiżeńców” posiada prawo do dalszego życia.
Jak już nadmieniłem, w tle toczyła się wielka historia. Francoise Thom przedstawia dzieje republik kaukaskich, w tym rodzinnej dla Berii (i Stalina) Gruzji. O ile jednak Wódz okazał się Gruzinem całkowicie w Rosji zasymilowanym, to tego o Berii już powiedzieć nie można. Był bowiem skrytym patriotą gruzińskim, utrzymującym niejawne kontakty z gruzińskimi emigrantami politycznymi, nieraz ich po cichu wspierając.

Autorka bardzo obszernie, jak na dysertację naukową przystało, przedstawia też działalność Berii podczas II wojny światowej i w pierwszych latach powojennych. Opisuje, jak Beria – wykonując i twórczo rozwijając rozkazy Stalina – walnie przyczynił się do zwycięstwa nad Niemcami, podporządkowania państw środkowoeuropejskich oraz wejścia ZSRR w posiadanie broni atomowej.

I o tym wszystkim, co powyżej, przeciętni miłośnicy historii już raczej wiedzą, oczywiście nie w takich detalach jak jest to w książce prof. Thom. Dla historyków najbardziej jednak pasjonujące okazuje się owe sto kilkanaście dni Ławrientija Berii po śmierci Stalina – od marca do czerwca 1953 r. Autorka opisuje (i dokumentuje w przypisach) działalność Berii w tym okresie.
W najbardziej telegraficznym skrócie: Beria to w tamtym czasie prekursor Gorbaczowa, zamierzający wprowadzić kilkadziesiąt lat wcześniej pieriestrojkę i głasnost (autorka nawet kilkakrotnie używa tych terminów w odniesieniu do działań jej „bohatera”). Szedł nawet dalej. Zamierzał rozmontować centralistycznie zarządzany Związek Radziecki, czyniąc z niego dobrowolną federację niezależnych republik, i w ogóle … wyeliminować komunizm. Poszedł jednak za daleko, a przede wszystkim za szybko. Nie docenił też sprytu, odwagi i determinacji innych kremlowskich sierot po Stalinie, głównie Chruszczowa. Pierwsze sygnały o ich spisku dotarły do Berii zbyt późno. Został przez swoich partyjnych kompanów fizycznie zlikwidowany. Autorka, bazując na odtajnionej dokumentacji oraz wspomnieniach (w tym syna Berii), przedstawia trzy najbardziej prawdopodobne wersje śmierci Ławrientija Berii.

Poloniców jest w książce co niemiara. Niektóre całe jej rozdziały i podrozdziały są poświęcone sprawom Polski i Polaków w ZSRR. Trudno zresztą, aby było inaczej. Już od wojny w latach 1919 i 1920 oba państwa miały fragmenty wspólnej historii, a po dniu 17 września 1939 r. ich historia splotła się już nierozerwalnie. Zaciekawionych odsyłam do lektury.


poniedziałek, 9 grudnia 2019

„Sowiety. Historia ZSRS”. Autor: Paweł Piotr Wieczorkiewicz


Paweł Piotr Wieczorkiewicz „Sowiety. Historia ZSRS”
Wydawnictwo LTW, Łomianki 2017

O Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich absolutnie wszystko. Oczywiście wszystko to, co najważniejsze, oraz tyle, ile da się opisać na 354 stronach książki. Za to opisać w sposób bardzo interesujący, przyciągający uwagę czytelnika. W formie ciekawego wykładu monograficznego dla studentów, niekoniecznie tych najzdolniejszych. Książka naprawdę stanowi swoiste kompendium wiedzy historycznej o byłym ZSRR i proponuję ją uwzględnić podczas planowania tegorocznych zakupów prezentów pod choinkę. Jak również inne publikacje śp. Autora. W tym celu proszę zerknąć do katalogu alfabetycznego naszej czytelni.

Poznajemy (przypominamy sobie) historię Związku Radzieckiego – od przełomowej daty 7 listopada 1917 r. (bolszewickiego zamachu stanu, nazwanego później Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową) aż do 26 grudnia 1991 r., w którym to dniu Michaił Gorbaczow złożył dymisję z funkcji prezydenta ZSRR.
Tak gwoli formalności dodać należy, iż ZSRR formalnie powstał dopiero 30 grudnia 1922 r., przedtem istniała rosyjska i inne republiki radzieckie (czy „sowieckie”, jak wolał to określać śp. Profesor). Termin „rewolucja” wydaje się być zaś właściwy ze względu na olbrzymie przemiany społeczno-ekonomiczne, jakie przyniósł już w najbliższej przyszłości ów dzień 7 listopada (25 października wg kalendarza juliańskiego) 1917 roku.

Okres lat 1917-1991 mamy w książce opisany chronologicznie. Czytamy więc:
-    o przyczynach i sposobie dojścia bolszewików do władzy,
-    o wojnie domowej oraz z sąsiadami (w tym z Polską),
-    o praktyce komunizmu wojennego,
-    o tzw. nowej polityce ekonomicznej (NEP) Lenina, jako o chwilowym „jednym kroku w tył”, koniecznym, aby później zrobić „dwa kroki do przodu”,
-    o masowej kolektywizacji rolnictwa i wywołanym nią wielkim głodzie, jak też o wielkiej industrializacji państwa radzieckiego,
-    o wielkim terrorze i wielkiej czystce lat 1937 i 1938,
-    o zmiennej polityce zagranicznej Stalina w latach 1939-1945,
-    o przebiegu wojny niemiecko-radzieckiej w latach 1941-1945,
-    o powojennych represjach wobec własnych obywateli oraz o przygotowaniach do kolejnej wojny z „imperialistycznym Zachodem”,
-    o niewyjaśnionych do końca okolicznościach śmierci Stalina i walce o sukcesję po nim, zakończonej zwycięsko przez Chruszczowa,
-    o woluntarystycznej polityce zagranicznej i wewnętrznej Chruszczowa, co nie spodobało się jego współpracownikom a zarazem konkurentom do władzy (więc go niej pozbawili),
-    o tzw. latach zastoju za rządów Breżniewa, w których jednak doszło do interwencji w Czechosłowacji i Afganistanie, oraz o mało co nie doszło do interwencji w Polsce,
-    o krótkotrwałych epizodach rządów Andropowa i Czernienki,
-    o procesach „przebudowy” i „jawności” systemu radzieckiego, zainicjowanych przez Gorbaczowa, co skończyło się tak, jak się skończyć musiało, gdyż każdy system dyktatorski upada po pozbawieniu go narzędzi terroru i cenzury,
-    o nieudanej próbie restytucji ancien regime (pucz Janajewa), kompromitacji Gorbaczowa i triumfie Jelcyna.

Autor nie poprzestawał na opisach wydarzeń społecznych, dyplomatycznych i militarnych. Odrębnie dla każdego z wymienionych okresów istnienia ZSRR przedstawiał trudną sytuację gospodarczą tego państwa, codzienne życie ludności oraz rozwój (albo zastój, czasem wręcz regres) w dziedzinie nauki, kultury i sztuki. Autor niekiedy nie stronił przy tym od ironii i humoru, co też dodatkowo absorbuje uwagę czytelnika.
A w zakończeniu książki mamy zwięzłe biogramy wszystkich przywódców ZSRR, od Lenina do Gorbaczowa, z uwypukleniem ich podejścia do naszego kraju. Największym z nich polonofilem był, wg Autora, Leonid Breżniew, zaś największym polonofobem bynajmniej nie Stalin, lecz Nikita Chruszczow.

Czego mi w tej książce zabrakło? Chyba już tylko opisu (choćby i najbardziej zwięzłego) radzieckiego eksperymentu z dwoma polskimi autonomicznymi rejonami narodowościowymi w przedwojennym ZSRR. Cóż, śp. Pan Profesor nie zdążył o tym napisać – stanowczo za wcześnie od nas odszedł. A zresztą - może i zdążył, lecz pośmiertni zbieracze Jego tekstów do takich opracowań nie dotarli.
Zainteresowanych tą tematyką odsyłam do lektury książki Nikołaja Iwanowa pt. „Zapomniane ludobójstwo. Polacy w państwie Stalina. Operacja polska 1937-1938” (proszę odszukać w katalogu tej czytelni).

No i jeszcze jeden drobiażdżek natury edytorskiej. Na str. 214, w wierszu 2 od dołu, wyraz „utratą” należy zamienić na „utartą” (mowa tam bowiem „o utartej już tradycji”).