poniedziałek, 27 grudnia 2021

"Stalingrad". Autor: Theodor Plievier

 

Święta, święta i … już po świętach. Czas upływa szybko. Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę teraz Szczęśliwego Nowego 2022 Roku. Oby był on dla Państwa lepszy niż ten właśnie mijający. A na okołonoworoczne wolne dnie polecam lekturę poniżej opisanej książki (przypuszczam, że dostępnej w bibliotekach publicznych).

Theodor Plievier „Stalingrad”

Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1958

O autorze można poczytać np. tu:

Theodor Plievier – Wikipedia, wolna encyklopedia

Przez chwilę o tym konkretnym egzemplarzu książki. Pochodzi z jej wydania pierwszego (1958), tj. tylko o 7 lat młodszego ode mnie. Ówczesna cena detaliczna 31 zł. Ale na ostatniej stronie widnieje wpisana ołówkiem cena antykwaryczna 200 zł – to dowód, że do mojego prywatnego księgozbioru książka trafiła gdzieś tak pod koniec lat 80. lub na początku lat 90. ub. wieku. I spoczywała tam, zawieruszona i nieprzeczytana, aż do grudnia 2021 r. W dniu, gdy to piszę, jestem świeżo po jej lekturze. W księgarniach proszę książki nie szukać. Raczej w bibliotekach publicznych – w czasach PRL miała kilka wydań. A gdyby ktoś chciał ją nabyć na własność (polecam!), to pomoże mu Internet – spostrzegłem tam kilka ofert sprzedaży po tylko kilkanaście zł za egzemplarz. Tłumaczenie angielskie (wersję elektroniczną) można sobie ściągnąć za darmo.

Do nazwy wydawnictwa i czasów publikacji proszę się nie uprzedzać. Żadnej agitacji proradzieckiej Państwo się nie spodziewajcie. Na 591 stronach (tego wydania) znajdujemy bardzo realistyczną powieść dokumentalną, napisaną dla czytelnika niemieckiego już w 1945 r. Recenzowany tu w poprzednim artykule Erich Stahl nieco przesadził twierdząc, że przeszedł piekło na froncie wschodnim. On bowiem zahaczył tylko o przedsionek piekła. Rzeczywiste inferno Niemców zaistniało pod i w Stalingradzie! Theodor Plievier przedstawił opis bytowania żołnierzy Wehrmachtu w coraz to bardziej kurczącym się kotle stalingradzkim (listopad 1942 – luty 1943). Nie tylko zaciętych walk z okrążającą ich Armią Czerwoną, ale też zakwaterowania, wyżywienia, zaopatrzenia, opieki medycznej. Wszystko to szybko okazało się niedostateczne. Zakwaterowanie frontowych żołnierzy miało miejsce w prowizorycznych bunkrach, w wykopanych i okrytych tylko brezentem dołach, także w ruinach domów – przy zawiejach śnieżnych i temperaturze sięgającej minus 30 st. C. Wyżywienie było skąpe, niekiedy żadne. Zaopatrzenie w broń i amunicję też szwankowało – zwłaszcza gdy przedwcześnie wysadzano w powietrze własne magazyny, aby nie dostały się w ręce wroga. Opieka medyczna nad olbrzymią liczbą żołnierzy (chorych, rannych, z ciężkimi odmrożeniami) była iluzoryczna. Nielicznym lekarzom szybko zabrakło lekarstw, środków znieczulających, z czasem też materiałów opatrunkowych. Nieleczeni pacjenci tłoczyli się i masowo umierali w zimnych piwnicach – także z chłodu, głodu i ostrzału artyleryjskiego. Generalnie wśród oblężonych powstawał coraz większy chaos, zauważalny również w systemie dowodzenia obroną.

Bohaterami powieści Plievier uczynił kilkunastu żołnierzy Wehrmachtu, z których większość uśmiercił. Padli w boju lub zmarli z ran i odmrożeń, nie otrzymawszy właściwej (bądź żadnej) pomocy lekarskiej. Postacie te były autentyczne lub autor wprowadził je do powieści na podstawie konkretnych pierwowzorów. Owi bohaterowie książki to żołnierze w stopniach od szeregowca do generała – różnego pochodzenia społecznego i wykształcenia, różnych światopoglądów oraz oczywiście różnych charakterów. Generalnie, z małymi wyjątkami, odważni i dobrze sprawujący się na polu walki. Swojego Führera przestawali szanować na ogół dopiero wtedy, gdy uświadomili sobie nierealność odsieczy i nieuchronność klęski. Autor pokrótce przedstawił też ich wcześniejsze losy, zanim trafili do Stalingradu. Kilku wysłano tam drogą lotniczą już po zamknięciu pierścienia radzieckiego okrążenia. W tym niektórych na własną prośbę – uroili sobie, że uczestnictwo w bitwie stalingradzkiej zapewni im wysokie odznaczenia bojowe i przyspieszy drogę awansową. Oczywiście po odblokowaniu kotła, w co święcie przed odlotem do okrążonej armii, na jeszcze jej funkcjonujące lotnisko, uwierzyli.

Reasumując, książka przedstawia niezwykle realistyczny obraz kilkudziesięciu dni walk w oblężeniu, jak też zawiera opisy różnych żołnierskich zachowań, charakterów i refleksji wywołanych tragiczną sytuacją. Miłośnicy dobrej literatury pola walki na pewno się nie rozczarują.

PS.1. Jak dowiedziałem się z powołanej na wstępie notki w Wikipedii, „Stalingrad” to tylko jedna część wojennej trylogii Plieviera, pozostałe to „Moskwa” i „Berlin”. Tych dwóch innych nie znam, zdaje się, że nie było ich polskich wydań.

PS.2. Kończąc (na razie) omawianie lektur dotyczących frontu wschodniego II wojny światowej, pragnę zachęcić osoby zainteresowane tą tematyką do zajrzenia do katalogu tematycznego 7, poprzez który można dotrzeć do moich opisów innych książek temu poświęconych. M.in. świetnego opracowania pt. „Ostkrieg. Front wschodni: wojna na wyniszczenie”, którego autorem jest amerykański historyk Stephen G. Fritz.

 

czwartek, 16 grudnia 2021

„Przeszedłem piekło z Waffen-SS na froncie wschodnim”. Autor: Erich Stahl

 

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia proszę przyjąć ode mnie najserdeczniejsze życzenia – aby nadchodzące Święta były dla Państwa zdrowe, wesołe, wolne od kłopotów, spędzone przy suto zastawionym rodzinnym stole. I aby pod choinką każdy znalazł prezent dla siebie – najlepiej książkę o tematyce historycznej (niezdecydowani, zanim wejdą na stronę księgarni internetowej, mogą coś wybrać wg katalogów tego bloga).

Poprzedni artykuł dotyczył relacji z frontu wschodniego, tworzonych na gorąco przez radzieckiego korespondenta wojennego. Dziś też będzie o piekle Ostfront, tyle że opisanym już po wojnie, na podstawie zachowanych notatek, przez oddelegowanego na ów front niemieckiego propagandystę.

Erich Stahl „Przeszedłem piekło z Waffen-SS na froncie wschodnim”

Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2019

Jest to kolejna pozycja literatury wspomnieniowej pola walki. Ale takiej bardziej ambitnej, wzbogaconej o osobiste refleksje natury polityczno-ideologicznej. Autor-narrator (nie należy go mylić z generałem Luftwaffe o tym samym imieniu i nazwisku) to młody podoficer SS, awansowany na pierwszy stopień oficerski SS dopiero jesienią 1944 r. Podczas lektury proponuję mieć założoną zakładkę na str. 367, na której zamieszczono wykazy stopni wojskowych Wehrmachtu, Waffen-SS i ich odpowiedników w Wojsku Polskim. Będzie to bardzo pomocne, bo niby skąd polski czytelnik ma wiedzieć, że np. SS-Unterscharführer to plutonowy, a SS-Untersturmführer to podporucznik. Stahl jest esesmanem nietypowym – pełni rolę oddelegowanego na front partyjnego funkcjonariusza pionu propagandy. W czasie służby bywa przenoszony pomiędzy różnymi jednostkami Waffen-SS, jak też wzywa się go do Niemiec na dłuższe, nieraz kilkutygodniowe pobyty, niebędące jednak należnymi urlopami. Podczas jednego z takich powrotów do Rzeszy przyjmuje go sam Goebbels. Wojując na froncie wschodnim Stahl przebywa na pierwszej linii, nieraz cudem unika śmierci, natomiast od radzieckich pocisków padają martwi, znajdujący się tuż obok, jego towarzysze broni.

Książka została napisana już po wojnie, na pewno z dużą dozą autocenzury. Duża jej szczegółowość świadczy o zachowanych notatkach sporządzanych na gorąco podczas wojny. Jednak o zbrodniach niemieckich autor tylko ogólnie nadmienia, iż takowe były, nawet bardzo poważne, ale już ich nie precyzuje. W przeciwieństwie do opisów zachowywania się czerwonoarmistów, niepatyczkujących się z jeńcami niemieckimi czy ludnością cywilną Niemiec i Węgier. Stahl rzeczywiście przedstawia tytułowe piekło frontu wschodniego, równolegle jednak snuje własne refleksje polityczne, przyjaźnie odnosi się do ludności cywilnej na obszarze okupowanym. Sam jawi się jako prawdziwy narodowy socjalista, pozostający wierny ideałom z okresu genezy tego ruchu w latach dwudziestych XX wieku. Antysemitą rzekomo nie jest. Podczas pobytu na wschodzie ma krótko kochankę, której córeczka jest pół-Żydówką i ani mu przez myśl nie przechodzi, aby ją zadenuncjować. Matka dziecka bardziej się o to obawia ze strony sąsiadów niż tego esesmana. Stahl praktycznie od razu, już w 1941 r., spostrzega olbrzymią szansę na wygranie wojny, gdyby tylko Hitler ogłosił ją jako wojnę wyzwoleńczą ludności ZSRR, skasował na podbitym obszarze kołchozy, rozdał chłopom ziemię oraz dał broń do ręki narodom ciemiężonym i skrwawionym przez komunizm – utworzył z nich bitne dywizje żołnierzy żywiących zrozumiałą nienawiść do systemu radzieckiego. To, że tak się nie dzieje, mocno go frustruje, czemu daje wyraz podczas pobytów w Niemczech. Nie przysparza mu to sympatii, partyjni przełożeni go upominają i krytykują, a koledzy z pionu propagandy „na wszelki wypadek” się wobec niego dystansują. Prześladowany wprawdzie nie jest, ale jego droga awansowa zostaje mocno spowolniona. Odsyła się go z powrotem na front wschodni, gdzie naprawdę walczy na pierwszej linii.

Poloniców w tej książce brak. Polska a nawet Generalne Gubernatorstwo jakby w ogóle nie istniały, mimo że autor także i przedwojenne ziemie polskie przemierzał wraz z frontem. To jakby temat tabu, być może ze względu na wydanie tej książki w 2009 r. w … USA. I tu dochodzimy do sedna – polecana dziś Państwu książka to tłumaczenie z jej amerykańskiego wydania w języku angielskim, a nie z oryginału niemieckiego. Ale dodam, że to polskie tłumaczenie jest doskonałe, wzbogacone w przypisach przez tłumacza p. Sławomira Kędzierskiego cennymi objaśnieniami historycznymi, nieraz prostującego niewiedzę bądź niepamięć autora. Choć swoją drogą – szkoda, że to tylko tłumaczenie z tłumaczenia. Oryginał wydania niemieckiego być może jest bardziej szczery i dosadny, przez co zapewne mocno kontrowersyjny, ale też wiarygodniej ukazujący osobowość autora. Niewykluczone bowiem, iż amerykańskie wydanie książki zostało przeredagowane i skrócone. Aby m.in. nie drażnić naszej Polonii.

PS. Pan Sławomir Kędzierski również doskonale się spisał tłumacząc z języka angielskiego książkę pt. Od własnej kuli. Tajna wojna między aliantami, wydaną w 2007 r. przez wydawnictwo Bellona. Autorzy: Lynn Picknett, Clice Prince, Stephen Prior. Wyszedł poza rolę tłumacza zamieszczając niezbędne przypisy historyczne. Książka została już omówiona na tym blogu.

 

czwartek, 9 grudnia 2021

„Pisarz na wojnie. Na szlaku bojowym Armii Czerwonej 1941-1945”. Autor: Wasilij Grossman

 

Dwa poprzednie wpisy dotyczyły książek o froncie wschodnim, autorstwa historyków rosyjskich. Dziś o tym froncie również oczami rosyjskimi, ale nie historyka lecz bezpośredniego obserwatora, radzieckiego korespondenta wojennego.

Wasilij Grossman „Pisarz na wojnie. Na szlaku bojowym Armii Czerwonej 1941-1945”

Opracowanie: Antony Beevor i Luba Winogradowa

Wydawnictwo Magnum Ltd., Warszawa 2018

Angielski profesor Antony Beevor i współpracująca z nim (głównie w zakresie tłumaczenia z języka rosyjskiego) Luba Winogradowa dokonali wyboru korespondencji wojennej – służbowej i prywatnej Wasilija Grossmana, nadając zebranym opisom walk na froncie wschodnim charakter usystematyzowanego reportażu wojennego. Uzupełnili go o informacje biograficzne dotyczące tego radzieckiego pisarza i zarazem korespondenta wojennego (żyjącego w latach 1905-1964). Obszerne teksty Grossmana są w książce przeplatane niezbędnymi objaśnieniami i komentarzem prof. Beevora, niekiedy też prostującego zauważone nieścisłości historyczne.

Spisane obserwacje wojenne Grossmana są niewątpliwie bardzo interesujące, ukazują obraz walk na pierwszej linii różnych odcinków frontu. Tym niemniej ani na chwilę nie należy zapominać, iż są to teksty w zamyśle propagandowe, mające podnieść morale ich czytelników – zarówno żołnierzy, jak i cywilów wspomagających ciężką pracą radziecki wysiłek wojenny. O ciemnych stronach walk frontowych – terrorze zagraditielnych otdiełowSmiersza, czy o traktowaniu niemieckich jeńców i ludności cywilnej – autor ledwie przebąkuje. Za najbardziej interesujące należy uznać opisy walk pod i w Stalingradzie, oraz na łuku kurskim. Ten pierwszy opis jest niekompletny, ponieważ Grossmana odwołano stamtąd jeszcze przed kapitulacją von Paulusa (mającą miejsce na początku lutego 1943 r.), natomiast drugi – wraz z załączoną mapką – przystępnie i dokładnie obrazuje pancerną batalię mas czołgowych z lipca 1943 roku, po której Niemcy byli już tylko spychani na zachód i nie odzyskali inicjatywy strategicznej.

Pozafrontowe okropności wojny Wasilij Grossman również obszernie relacjonuje piórem korespondenta wojennego. Oczywiście głównie te dotykające ludność pod okupacją niemiecką. Polskiego czytelnika najbardziej zainteresuje i zaszokuje realistyczny reportaż pt. „Treblinka” (rozdział 24, str. 288-315), w którym autor przedstawia organizację i funkcjonowanie tego obozu śmierci, łącznie z sylwetkami i działaniami zbrodniczych funkcjonariuszy. Czyni to w szczegółach, m.in. drobiazgowo opisuje ostatnią drogę osób skazanych na śmierć (nie zawsze tego świadomych), wiodącą od rampy kolejowej do komory gazowej. Jest to lektura doprawdy wstrząsająca i nie dziwię się, że radzieccy żołnierze – poznawszy ją z Krasnoj Zwiezdy – nieraz wyzbywali się resztek litości wobec pokonanych Niemców. I nie ma się co po latach wymądrzać i moralizować. Proszę się postawić w ich sytuacji. Ty, Drogi Czytelniku, gdybyś w 1944 r. miał 20 lat, taką porażającą wiedzę i automat w ręku, też zapewne nie miałbyś skrupułów. Ja – będąc w podobnej sytuacji i trzymając pod lufą dopiero co schwytanych wojennych zbrodniarzy z SS-Einsatzgruppe – wątpliwości raczej bym nie miał. Innych poloniców w książce prawie brak, co należy złożyć na karb cenzury wojennej, podporządkowanej politycznym planom Stalina wobec naszego kraju.

PS. Tym z Państwa, którym przywołany powyżej termin SS-Einsatzgruppe nie mówi nic, lub niewiele, polecam książkę pt. Mistrzowie śmierci. Einsatzgruppen. Tytuł angielskiego oryginału: Masters of Death. The SS-Einsatzgruppen and the Invention of the Holocaust. Autor: Richard Rhodes. Egzemplarz przeze mnie posiadany został wydany w 2007 r. przez warszawski Dom Wydawniczy Bellona. Na tym blogu książka nie była jeszcze opisywana (niewykluczone, że uczynię to w przyszłości).