poniedziałek, 22 sierpnia 2016

„Emigrancka spółka >>Szmugiel<< (...)". Autor: Marian Kaleta

Marian Kaleta „Emigrancka spółka >>Szmugiel<<. Wspomnienia dostawcy sprzętu poligraficznego przemycanego do Polski dla opozycji antykomunistycznej w latach 1978-1989”.
Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2015.

Są to wydane przez IPN wspomnienia Mariana Kalety (ur. 1945), zawodowego rewolucjonisty, jak sam siebie określa. A czym się jako ów rewolucjonista zajmował – o tym od razu informuje tytuł książki. Czyli otrzymujemy pamiętnik nie tylko świadka epoki, lecz zarazem aktywnego uczestnika wydarzeń, które doprowadziły do polskiej transformacji ustrojowej. A choć pana Kalety nie można zaliczyć do pierwszej ligi tych, którzy obalili komunizm, to jednak daleko od nich nie odstaje - zna się z nimi osobiście, z większością jest „na ty”. I krótkie swoje opinie o nich (nie zawsze pozytywne) w książce też szczerze prezentuje.

Podczas lektury możemy wyodrębnić trzy jej aspekty.

Pierwszym i najbardziej wyeksponowanym jest zarys dziejów emigracji solidarnościowej – losów polskich emigrantów politycznych i ich wkładu w walkę z rządem PRL. Na tym tle mamy bardzo szczegółowo przedstawioną działalność autora, prawdziwego potentata (do czasu wielkiej wpadki!) w dziedzinie szmuglu sprzętu poligraficznego (i nie tylko poligraficznego) do Polski.

Za drugi aspekt książki możemy uznać osobiste dzieje autora i jego rodziny. Oraz jego poglądy polityczne, także na współczesność (wspomnienia spisał w 2014 r.). Przebijają przez nie rozgoryczenie i frustracja, co nawet autor dość akcentuje. Podsumowując swe życiowe dokonania na niwie zawodowej i politycznej, uważa się za człowieka niespełnionego i niedocenionego. A może raczej docenionego poniewczasie, gdy już najlepsze i niewykorzystane lata miał za sobą. Natomiast pominiętego w latach 90-tych ub. wieku podczas obejmowania stanowisk państwowych przez byłych opozycjonistów.
W tym miejscu pozwolę sobie potwierdzić subiektywny pogląd autora, że nadawałby się do służb specjalnych III RP. Dlaczego jednak ostatecznie tam nie trafił (pomimo kilku politycznych „zmian warty” jeszcze w latach 90-tych), to pozostaje tajemnicą, choć z treści książki można by wysnuć pewne wnioski i w tym zakresie.

Trzecim aspektem staje się wątek rozliczeniowy, i to w sferze materialnej. Autor stara się porównać środki finansowe formalnie przekazane przez Zachód - z tymi faktycznie skierowanymi na działalność opozycyjną w kraju i na emigracji, przy czym ów bilans jest bardzo daleki od wyjścia na zero. To w skali, nazwijmy ją, makro. A w mikroskali - autor pofatygował się prześledzić wyrywkowo dalsze losy sprzętu przerzuconego przez siebie do Polski (tego nieprzejętego przez Służbę Bezpieczeństwa PRL). I dochodził do wniosku, iż ów sprzęt poligraficzny nie zawsze docierał do najbardziej potrzebujących, za to niekiedy mógł się pojawiać się w obrocie na krajowym czarnym rynku.

Lektura jest więc ciekawa, chwilami wręcz pasjonująca. Uważam tylko, że po tę książkę powinny sięgnąć osoby już „wyrobione” historycznie i politologicznie. Niezależnie od wyznawanych przez siebie poglądów. Uzupełnią swoją wiedzę o bardzo ciekawe i szerzej dotąd nieznane szczegóły działalności opozycyjnej w czasach PRL.

Natomiast gdyby ktoś chciał się z niej dopiero zacząć uczyć naszej najnowszej historii, to otrzyma obraz tej historii - będący tłem dla tytułowych wspomnień - zdecydowanie i emocjonalnie jednostronny oraz pełen przemilczeń.