Adam Zamoyski
„Warszawa 1920. Nieudany podbój Europy. Klęska Lenina”.
Wydawnictwo
Literackie, Kraków 2009
Autor,
niewątpliwie pochodzenia polsko-arystokratycznego, jest jednak historykiem
brytyjskim, a omawiana książka stanowi tłumaczenie z jęz. angielskiego. I
napisana została z myślą o czytelniku anglosaskim, który o tematyce określonej
w tytule nie wie prawie nic lub zupełnie nic. Mamy więc b. skrótowo nakreślone
tło historyczne tytułowych wydarzeń (głównie na początku i końcu książki), ale już
sam opis owych wydarzeń – to maestria. W narastającym napięciu czytamy o
przebiegu walk, towarzyszymy naszym żołnierzom podczas ich ofensywy, defensywy
i znów ofensywy. Zaciskamy pięści, gdy poznajemy okrucieństwo i niekonwencjonalny
sposób prowadzenia wojny przez przeciwnika. Ze zrozumieniem odnosimy się do
informacji, że i my potrafiliśmy odpłacać „pięknym za nadobne”.
Książka w zasadzie stanowi chronologiczny opis stoczonych batalii, ale jakże odmienny od często spotykanych w tzw. literaturze przedmiotu. Lekki styl, niezbędne dane liczbowe i techniczne podawane w sposób przejrzysty także dla czytelnika bez zainteresowań militarystycznych – wszystko to powinno zachęcić osoby pragnące dokładnie poznać przebieg wojny polsko-bolszewickiej lat 1919 i 1920 (czyli dość szczegółowo, ale nie jak na studiach w akademii wojskowej).
W drugim tle Adam Zamoyski prezentuje uczestników wydarzeń – zarówno ich indywidualne sylwetki, jak i w opisie socjologicznym (masy żołnierskie). I to po obu stronach frontów. Tak – frontów, a nie frontu. Działania wojenne toczyły się bowiem na dwóch frontach. Wg optyki rosyjskiej: na froncie zachodnim i południowo-zachodnim.
Autor
skrótowo przedstawia również dalsze, powojenne losy polskich i rosyjskich
dowódców (dla czytelnika zachodniego raczej nieznane). Polscy oficerowie
zginęli w 1940 r. w Katyniu i in. miejscach kaźni, a radzieccy – w latach 1937
i 1938 również w ZSRR, rozstrzelani w ten sam sposób, być może niekiedy nawet przez tych samych oprawców. Ze wszystkich ważniejszych komandirów wojujących z Polską,
stalinowski Wielki Terror przeżyli tylko Budionny i Woroszyłow.
Książka jest bogato ilustrowana fotografiami, wprawdzie w większości małymi, ale za to dość ostrymi. Wystarczy więc wziąć do ręki lupę i możemy spojrzeć w twarze naszych dziadków i pradziadków, a także ich śmiertelnych wrogów. Śmiertelnych – gdyż jeńców to oni raczej nie brali, a jeśli już, to tylko po to, aby bezbronnych wyrżnąć.