Robert Spałek
„Komuniści przeciwko komunistom. Poszukiwanie wroga wewnętrznego w
kierownictwie partii komunistycznej w Polsce w latach 1948-1956”. Wydawnictwo
Zysk i S-ka, Poznań 2015. Publikacja Biura Edukacji Publicznej IPN.
Książka
dla wytrwałych (aż 1074 str. tekstu
merytorycznego) miłośników historii, niekoniecznie zawodowych. Napisana
dość przystępnie, mimo iż to monografia naukowa.
Dowiadujemy
się z niej, jak dalece satelicki reżim Bieruta wzorował się na rozwiązaniach
radzieckich, stalinowskich. Nie dotyczyło to tylko sposobu opanowania
administracji, gospodarki i masowej propagandy. Towarzysz Stalin ukuł teorię
istnienia i zwalczania wroga wewnętrznego w partii komunistycznej, więc jego
podległym wykonawcom (zarówno w ZSRR, jak i w państwach tzw. demokracji
ludowej) nie pozostawało nic innego, jak tylko tę teorię przekuwać w praktykę.
A jeśli fakty jej nie potwierdzały – to tym gorzej dla faktów. Należało wytworzyć
nowe fakty, którymi stawały się spreparowane zeznania, wymuszone torturami
fizycznymi i psychicznymi.
Owi
„wewnętrzni męczennicy” komunizmu to tylko niecałe pół procenta liczby
wszystkich ofiar polskiej odmiany stalinizmu w latach 1944-1956. Kropla w
morzu. Wydawałoby się więc, że nie warto się tym zajmować, skoro zbrodniarze z
UB i z Informacji Wojskowej mieli na celowniku głównie rzeczywistych a nie
wyimaginowanych przeciwników politycznych.
A
jednak - moim i oczywiście nie tylko moim zdaniem - trzeba poznać również i ten
podrozdział naszej powojennej historii. Nie rozczarują się także i ci, którzy właśnie
wyrażają powyższą wątpliwość. W trakcie lektury odczuwa się bowiem niekiedy
tzw. Schadenfreude. Oto agenci KPP i radzieckiego wywiadu, którzy przed wojną i
podczas okupacji skutecznie (powtarzam: skutecznie) penetrowali polskie tajne
służby, nagle – poczynając od 1948 r. – stają się byłymi „dwójkarzami” czy informatorami
„defy”. Trafiają do katowni UB i Informacji Wojskowej, gdzie poddawani są
sadystycznym torturom, tracąc zdrowie a niekiedy i życie.
W
tym kontekście pracę dr. Roberta Spałka czyta się prawie jak sensacyjną powieść
szpiegowską. Autor najpierw szczegółowo przedstawia agenturalną działalność
Włodzimierza Lechowicza, Alfreda Jaroszewicza (i in.) przed wojną, podczas
okupacji i tuż po wojnie, a następnie – również b. szczegółowo – opisuje ich
kilkuletnie tragiczne losy podczas uwięzienia. A wszystko to na tle bieżącej
sytuacji społeczno-politycznej, co przydaje książce dużo dodatkowych walorów
poznawczych.
Represje
nie ominęły także i późniejszych czołowych przywódców PRL. Poznajemy przyczynę
i warunki uwięzienia m.in. Władysława Gomułki i Mariana Spychalskiego. Z nimi
oprawcy UB obchodzili się dużo łagodniej – przede wszystkim nie bito ich, choć Marian
Spychalski poddawany był torturze kilkudziesięciogodzinnego, nieprzerwanego
przesłuchania, tzw. konwejera. Warunki uwięzienia Władysława Gomułki nieco
przypominały areszt domowy, z tym że ubikację i łazienkę miał zamkniętą na
klucz. Chcąc z tych pomieszczeń skorzystać, musiał każdorazowo zgłaszać taką
potrzebę strażnikowi, który mu je otwierał i następnie nie spuszczał więźnia z
oczu.
Z
lektury dowiemy się też, jak niebezpieczne w tamtych czasach mogło okazać się
bycie … międzynarodowym sympatykiem komunizmu. Wywiad radziecki widział w tym
tzw. drugie dno – agenturę imperializmu. Świadczą o tym losy obywateli
amerykańskich, braci Fieldów, również opisane w książce.
Poznamy
z niej także postacie z drugiej strony barykady - sylwetki oprawców z UB i
Informacji Wojskowej, ze słynnymi Romkowskim, Różańskim, Fejginem i Światło na
czele. Autor przedstawia ich życiorysy, organizację i metody zbrodniczej
działalności, oraz losy po przesileniu październikowym w 1956 r. Ten ostatni,
umykając na Zachód, uniknął kary. Pierwsi trzej zostali wprawdzie skazani na
długoletnie wyroki, ale faktycznie (w wyniku amnestii i przedterminowych
zwolnień za dobre sprawowanie) nie odsiedzieli więcej niż po kilka, maksymalnie
10 lat. Natomiast ich główni polityczni mocodawcy – Bolesław Bierut i Jakub Berman
nie ponieśli praktycznie żadnej kary. Bierut nie zdążył (umarł jeszcze przed
tzw. odwilżą październikową w 1956 r.), a Bermana jedynie ukarano usunięciem z
zajmowanych stanowisk i … dyscyplinarnym pozbawieniem członkostwa w PZPR.