poniedziałek, 22 sierpnia 2016

„Spisek założycielski. Historia jednego morderstwa”. Autor: Piotr Wroński

Piotr Wroński „Spisek założycielski. Historia jednego morderstwa”.
Wydawnictwo Editions Spotkania, Warszawa 2015

Autora i jego książki polecił mi … sam pan Minister Obrony Narodowej. Ten aktualny. I oczywiście nie osobiście, bo takich znajomości nie mam. W jakimś telewizyjnym programie informacyjnym wychwyciłem jego b. krótkie spotkanie z dziennikarzami, podczas którego zachęcił do lektury książek konkretnie tego oficera byłej Służby Bezpieczeństwa PRL.

Jest to niezwykła powieść sensacyjna, bo z tzw. kluczem. Ba, powiedziałbym, że z wytrychem. Osoby, które w latach 80. ub. wieku były już dorosłe oraz interesowały się polityką, bez trudu dopasują część fikcyjnych postaci do ich autentycznych pierwowzorów. Morderstwem ks. Jerzego Popiełuszko była wstrząśnięta cała Polska Ludowa jak długa i szeroka, a państwowe media obszernie relacjonowały toruński proces jego czterech zabójców - trzech wykonawców i jednego „zleceniodawcy”.
Natomiast osoby mniej zaawansowane w naszej najnowszej historii powinny sobie zrobić najpierw krótki research w Internecie i wygooglować jakiś tekst na ów temat. Bardzo im to pomoże przypisać nazwiska fikcyjne z powieści do tych rzeczywistych.

W książce fikcja miesza się z rzeczywistością, także w zakresie wielu szczegółów. Przykładowo - autor postarał się o dość dokładne opisanie realiów lat 60., 70. i 80. ub. wieku, a mimo to nieco się „sypnął” - we wskazaniu miast edukacji głównego „bohatera” na poziomie średnim i wyższym. W Radomiu było wówczas pięć kin, a nie jedno, o czym doskonale wiedział każdy młody radomianin (kino w PRL cieszyło się ogromnym zainteresowaniem młodzieży). Natomiast opis otoczenia siedziby MSW na ul. Rakowieckiej w Warszawie nie odpowiada ówczesnej rzeczywistości - ogrodzenie i wejście przez biuro przepustek od strony tej ulicy wykonano dopiero na początku lat 90. Pierwowzór kpt. Grzegorzewskiego nie zrobił więc matury w Radomiu, natomiast studia matematyczne ukończył na uniwersytecie w Łodzi, a nie w Warszawie.

Książka jest pasjonująca i ponura. Gdyby dotyczyła jakiegoś innego państwa, innego totalitarnego ustroju, można by ją uznać za wyłącznie dobrą powieść sensacyjną. W naszym polskim odbiorze pojawia się jednak coś jeszcze, a mianowicie najnowsza Historia (przez duże „H”).

Czy jednak narrator i główny bohater książki z premedytacją nie wiedzie czytelnika na manowce historii? W większości opisywanych wydarzeń - raczej nie. Odnośnie zaś głównego inspiratora morderstwa powieściowego ks. Gałuszko, to osobiście wątpię, aby mógł nim być powieściowy minister Maszczyk. Już prędzej powieściowy były minister i członek Biura Politycznego KC PZPR (odpowiedzialny za bezpieczeństwo) Malicki.