sobota, 28 grudnia 2024

Trylogia „Pogranicze” („Rącze konie”, „Przeprawa”, „Sodoma i Gomora”). Autor: Cormac McCarthy

 

W Nowy Rok z przygodą! W tym celu przenosimy się w miejscu i czasie. Przebywamy na niebezpiecznych terenach po obu stronach granicy USA i Meksyku w połowie XX wieku. Proszę również zwrócić uwagę na akapity końcowe dzisiejszego tekstu - zawarte w PS.1., a zwłaszcza w PS.2.

Nawiązując zaś do teraźniejszości – Wszystkim Państwu życzę szczęśliwego Nowego 2025 Roku! Oby przyniósł Wam wiele radości oraz sukcesów w życiu zawodowym i osobistym! No i dużo zdrowia życzę – jak go nie zabraknie, to i reszta pomyślności sama przyjdzie.

Cormac McCarthy – Trylogia „Pogranicze” („Rącze konie”, „Przeprawa”, „Sodoma i Gomora”)

Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2023

Trochę się zawahałem, czy o tych trzech powieściach napisać na blogu poświęconym książkom o tematyce historycznej. Ich bohaterami nie są bowiem postacie historyczne, powieści nie odnoszą się do ważnych wydarzeń dziejowych. Historyczne są tylko miejsce i czas akcji: pogranicze USA i Meksyku, rok 1949 (cz. 1), rok 1941 (cz. 2) i rok 1952 (cz. 3) – naruszenie chronologii akcji wynika z kolejności napisania książek. Autor wspaniale w nich przedstawia przygraniczne, wiejskie i małomiasteczkowe realia, charakteryzuje je przyrodniczo i etnologicznie. Wprowadza całą galerię ludzkich typów po obu stronach granicy, zarówno charakterów dobrych, jak i całkowicie nikczemnych. Ukazuje potęgę miłości do kobiety oraz męskiej przyjaźni. Wszystko to jest tłem powieści kowbojskich, sensacyjnych. Czyli książek wartkiej akcji. Trylogii streszczać nie zamierzam – niechże czytelnik sam pozna losy jej głównych bohaterów. Jest ich dwóch: John Grady Cole (ur. 1933) i Billy Parham (ur. 1924). Szesnastoletni John jest pierwszoplanową postacią części pierwszej (pt. Rącze konie), siedemnastoletni Billy natomiast przewodzi części drugiej (pt. Przeprawa). Obaj, już w wieku odpowiednio 19 i 28 lat, spotykają się i zaprzyjaźniają dopiero w części trzeciej (pt. Sodoma i Gomora). Są to chłopaki uczciwe, wrażliwe, prostolinijne, inteligentne choć słabo wykształcone. Kowboje diablo odważni i sprawni fizycznie. Kochają zwierzęta, nienawidzą ludzi, którzy je sadystycznie krzywdzą. John doskonale radzi sobie z końmi, Billy jest znawcą hodowli bydła. Biedni jak myszy, zatrudniają się u zamożnych farmerów po obu stronach granicy amerykańsko-meksykańskiej. Po kolei wpadają w wielkie tarapaty. Nie ze swojej winy, ale kto to obiektywnie osądzi, kto im pomoże? Czasem mają szczęście, czasem nie. No i zwróćmy uwagę na ich młodziutki wiek. „Do zakochania jeden krok” – jak śpiewał Andrzej Dąbrowski. John, Billy oraz ich powieściowi koledzy kilkakrotnie ten krok wykonują. W realiach Dzikiego Zachodu, na tym pograniczu naprawdę dzikim jeszcze w połowie XX wieku. Nawet jeśli początkowo mają szczęście w miłości, to wkrótce okrutny los dmuchnie biedakom wiatrem w oczy. Spotyka ich rozczarowanie, a nawet … Proszę sobie samemu przeczytać. Dla wzmożenia zainteresowania podpowiem tylko, że miłość Johna do młodej, biednej dziewczyny zmuszonej do uprawiania prostytucji, stała się powodem pojedynku na noże, szczegółowo opisanego w trzeciej powieści. Dramaturgia narracji nie ustępuje tu Sienkiewiczowskim opisom pojedynków Wołodyjowskiego z Bohunem w „Ogniem i mieczem” i z Kmicicem w „Potopie”. Ale proszę nie traktować książek trylogii McCarthy’ego jako tylko sensacyjnych. Są to przede wszystkim powieści obyczajowe i psychologiczne. Mocne, ukazujące trudy, brudy i okrucieństwo życia. A przez pryzmat losów ich bohaterów poznajemy, dziś już historyczne, środowisko pogranicza USA i Meksyku połowy XX wieku. Autor przy okazji przytacza również ówczesne przypowieści ludowe, wspomnienia i legendy, ukazując logikę i sposób rozumowania prostych ludzi.

Oryginalne wersje książek powstały oczywiście w języku angielskim. Dla podkreślenia autentyzmu opisywanych realiów autor niektóre rozmowy swoich bohaterów z Meksykanami zamieścił w języku hiszpańskim. Tamtejsze tereny przygraniczne USA, w związku z uwarunkowaniami etniczno-historycznymi (m.in. następstwami zwycięskich, inkorporacyjnych wojen z Meksykiem ok. sto lat wcześniej), zamieszkiwała ludność „mieszana” pod względem językowym i rasowo-narodowościowym. Znajomość obydwu języków na poziomie podstawowym występowała (i występuje tam do dziś) nawet u ludzi słabo wykształconych. Czytając Trylogię Pogranicze ze zdziwieniem stwierdziłem, że w części 1 (pt. Rącze konie) częste dialogi po hiszpańsku w ogóle nie zostały przetłumaczone na język polski! Czasem się można (z kontekstu) domyśleć ich treści, ale czasem nie. Na szczęście w dwóch kolejnych częściach trylogii tłumacze się zreflektowali i umieścili w przypisach także polską treść rozmów prowadzonych po hiszpańsku. Druga ważna uwaga pod adresem Szanownego Wydawnictwa, nomen omen Literackiego, dotyczy sposobu edycji wszystkich dialogów (również tych przetłumaczonych z angielskiego), częstych w trzech „powieściach akcji”. Są one, moim zdaniem, niewłaściwie wprowadzone do polskiego tekstu książek. Ani nie są w nim poprzedzane myślnikami, ani nie oznaczono ich innym rodzajem druku (np. kursywą). Także nie zawsze zostały ujęte w odrębnych wierszach tekstu, bywa że je wtrącono do narracji ogólnej. Sprawia to przykre wrażenie naruszenia zasad pisowni, niekiedy wręcz pomieszania z poplątaniem. Przyznaję, że po raz pierwszy spotkałem się z takim niestarannym (chaotycznym) sposobem umieszczania dialogów w edycji tekstu książki.

PS.1. Dla osób, które powyższy artykuł doczytały do końca, mam niespodziankę. Mianowicie propozycję lektury kolejnej (i znacznie lepszej!!!) książki Cormaca McCarthy’ego – mocnej powieści sensacyjnej, trzymającej cały czas w napięciu i powodującej odkładanie na później innych zaplanowanych czynności dziennych (a może i nocnych). Jakiś czas temu miała swoją ekranizację pod niezmienionym tytułem; nb. film również jest świetny, można go znaleźć w Internecie, polecam. Oczywiście chodzi o powieść pt. „To nie jest kraj dla starych ludzi”, wydaną w 2023 r. przez krakowskie Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o. Nie jest to dla mnie książka o tematyce historycznej – jej bohaterami nie są znane persony, nie dotyczy ważnych wydarzeń politycznych, a poza tym jej fikcyjna akcja toczy się w 1980 r., gdy miałem już 29 lat. Zatem jakaż to dla mnie „historia”, dłuższej recenzji tu nie będzie. Ale miłośnikom ambitnych powieści sensacyjnych, z tłem psychologicznym i socjologicznym, gorąco ją rekomenduję. Sposób edycji narracji, w tym licznych dialogów, identyczny jak w polskich tłumaczeniach tamtych trzech książek. Trochę irytuje, ale cóż zrobić. Pretensje pod adresem Wydawnictwa.

PS.2. I kolejna niespodzianka, choć ta to już bardzo nieprzyjemna. Ale moim zdaniem konieczna. Poniżej kilka zdań o „książce niehistorycznej”, nienapisanej nawet w konwencji historii alternatywnej. Gdyby przedstawione w niej hipotetyczne przyszłe wydarzenia stały się historią, to nie odniesie się do nich żaden historyk, ponieważ ani jednego już na świecie nie będzie. Co najwyżej za kilkadziesiąt tysięcy lat jakiś nowy Erich von Däniken zacznie coś na ów temat domniemywać. Ale do rzeczy. Amerykańska znana dziennikarka śledcza Annie Jacobsen napisała katastroficzny, hipotetyczny reportaż z przyszłości, być może nieodległej. Książkę przygotowywała przez kilka lat. W tym celu przeczytała mnóstwo specjalistycznych publikacji, odbyła szereg konsultacji z wojskowymi i cywilnymi ekspertami, wreszcie sama stała się ekspertką. Tytuł jej pracy to „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz”. Czyli książka przedstawiająca przyczynę, przebieg (minuta po minucie!) III wojny światowej, trwającej 1 godzinę i 12 minut. Oraz oczywiście nieodwracalne jej następstwa. Aktualnie to hit czytelniczy w Stanach Zjednoczonych. Polski wydawca: Insignis Media, Kraków 2024. Nie przeczytać nie można. Swego czasu niezapomniany Bułat Okudżawa śpiewał (cytuję z pamięci polskie wolne tłumaczenie): Pierwsza wojna – pal ją sześć, to już tyle lat / Druga wojna – jeszcze dziś winnych szuka świat / A tej trzeciej, co chce przerwać nasze dni / winien będziesz ty, winien będziesz ty …

 

sobota, 21 grudnia 2024

„Historia erotyczna Kremla. Od Iwana Groźnego do Raisy Gorbaczowej”. Autorka: Magali Delaloye

 

Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę wesołych, spokojnych, zdrowych Świąt Bożego Narodzenia! Proszę odpocząć od trudów i stresów dnia codziennego. A także od polityki: irytującej krajowej i niebezpiecznej zagranicznej. Zamiennie proponuję skupić się wyłącznie na tym, co na stole świątecznym, oraz tym, co pod choinką. Może znajdziecie tam prezent z listy zaproponowanej tydzień temu? Dziś ją uzupełniam o dwie książki: opisaną tuż poniżej, oraz o wspomnianą w post scriptum.

Magali Delaloye „Historia erotyczna Kremla. Od Iwana Groźnego do Raisy Gorbaczowej”

Wydawnictwo Bellona Sp. z o.o., Warszawa 2018

Na wstępie uprzedzam: czytelnik nastawiony na opowieści o rozpustnym, rozwiązłym życiu władców Rosji na pewno się rozczaruje. Pikantnych szczegółów tego dotyczących najwięcej się bowiem zachowało z okresu, gdy stolicą Rosji i siedzibą carów był Petersburg, tj. lat 1712-1917. W czasie I wojny światowej przemianowano go na Piotrogród. A zatem francuska autorka pisząc o „erotycznym” moskiewskim Kremlu z konieczności musiała pominąć takich wielkich rozpustników, jak np. Piotr III, jego żona Katarzyna II Wielka, ich wnuk Aleksander I, czy wreszcie już dwudziestowieczny Rasputin. Ci bowiem prowadzili swe bujne życie erotyczne nie w Moskwie, lecz w pałacach petersburskich (oraz gdzie się dało). Jest to więc książka głównie o kobietach z rodzin już radzieckich VIP-ów. Carskim żonom i matkom poświęcony został tylko rozdział 1. Przeczytamy w nim, że pierwsi rosyjscy carowie, mając poważne zamiary wobec kolejnych narzeczonych, doprowadzali do unieważnienia swoich małżeństw, po czym pozbywali się dotychczasowych połowic, zsyłając je na resztę życia do klasztoru. Czyli postępowali nadzwyczaj humanitarnie, zwłaszcza w porównaniu ze sposobem rozwiązywania podobnych problemów przez angielskiego króla Henryka VIII. Ów rozdział 1 autorka kończy na roku 1712, gdy car Piotr I przenosi się ze swoją drugą żoną do nowej, wybudowanej przez siebie stolicy.

Kolejne rozdziały 2-16 to już wiek XX, ale z zastrzeżeniem, że od roku 1918. Dopiero bowiem po rewolucji październikowej, a wg kalendarza gregoriańskiego: listopadowej, w lutym 1918 r. stolicą Rosji stała się na powrót Moskwa, a siedzibą bolszewickich władców - Kreml. Autorka wprowadza nas w ich życie rodzinne, ze szczególnym uwzględnieniem relacji damsko-męskich. Czytamy o kobietach (żonie i stałej kochance) Lenina, drugiej żonie i szwagierkach Stalina, o małżeńskich problemach i pozamałżeńskich romansach stalinowskich komisarzy, marszałków i in. znaczących notabli. W miarę upływu lat na kremlowskim dworze czerwonego cara daje się zauważyć powrót do obyczajowego konserwatyzmu. Głosicielkę wolnej miłości Aleksandrę Kołłontaj pozbawiono znaczących stanowisk partyjno-państwowych i wysłano do Norwegii (później do Szwecji) w charakterze ambasadora ZSRR. Obyczajowy konserwatyzm, aczkolwiek nadal podkreślający równouprawnienie kobiet, w następnych latach długo utrzymywał się na Kremlu. Z domieszką jednakże Stalinowskiej patologii. Wódz upodobał sobie sprawdzanie lojalności najbliższych współpracowników, każąc aresztować ich lube, m.in. żonę wiernego Poskriebyszewa (osobistego sekretarza), żonę Budionnego i żonę Mołotowa (dwóch ostatnich tu chyba przedstawiać nie trzeba). Należy podkreślić, iż akurat owi trzej bardzo kochali swe małżonki i ich utratę ciężko przeżyli. Ale przeżyli, również w znaczeniu dosłownym, co w tamtych czasach w ZSRR było bardziej wątpliwe niż pewne! Poskriebyszew posłuchał „dobrej rady” Berii i szybko ponownie się ożenił. Mołotow odzyskał żonę dopiero w 1953 r. po śmierci Stalina. O więzionej przez długie lata żonie Budionnego (za kontakty i romanse z polskimi dyplomatami) autorka nie wspomina, informację o jej aresztowaniu zaczerpnąłem z książki poniżej wskazanej w post scriptum. Warto przy tym zauważyć, iż Stalin był „symetrystą” – własnej rodziny również nie oszczędzał. Do łagrów trafiły jego liczne szwagierki. Liczne, ponieważ wywodzące się z dwóch kolejnych związków małżeńskich Stalina.

Po śmierci Stalina i wykończeniu jego niektórych współpracowników (głównie Berii), Kreml się nieco ucywilizował – w tym sensie, że pozbawianych władzy następnych radzieckich przywódców, ani tym bardziej członków ich rodzin, już nie uśmiercano ani nie represjonowano. Chruszczowa trzymano w areszcie domowym, gdzie prowadził dość spokojne życie osobiste. A propos Chruszczowa – autorka poświęca kilka stron jego żonie, Ninie z domu Kucharczuk, której rodzicami byli obywatele II Rzeczypospolitej. Przypominam sobie, że już w okresie głębokiego PRL-u krążyły o niej u nas niewybredne żarty, przedstawiające ją jako wsiowego garkotłuka, czyli kobietę absolutnie niepasującą do roli pierwszej damy światowego mocarstwa. Faktycznie, swoją urodą, figurą i ubiorem nie mogła się równać z żonami innych przywódców państw, zwłaszcza zachodnich. Ale wiejskim prymitywem to ona jednak nie była. Urodziła się w 1900 r. w ukraińskiej chłopskiej rodzinie w Wasylowie na Lubelszczyźnie, do szkół uczęszczała tam oraz w Chełmie, na czym bynajmniej edukacji nie zaprzestała. Tako rzecze o niej Wikipedia:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Nina_Chruszczowa

Do autorki książki można mieć pretensję o to, że pisząc o eskapadzie Niny z bronią w ręku we wrześniu 1939 r. do Polski w celu zapewnienia opieki rodzicom, nie wspomniała, iż miało to miejsce podczas wspólnego najazdu Niemiec i ZSRR na nasz kraj. Poznając życiorys Niny Chruszczowej zacząłem rozumieć, dlaczego jej małżonek tak gorąco orędował u Stalina o nieoddanie Polsce po wojnie Lwowa. Bo np. zagarnięte w 1939 r. Białystok, Łomżę i Przemyśl jednak nam Stalin zwrócił. Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz w opracowaniu pt. „Sowiety. Historia ZSRS” (opis na blogu; do odnalezienia poprzez katalog autorski alfabetyczny albo katalog tematyczny 6) uznaje Chruszczowa za największego polonofoba spośród radzieckich władców. Czyżby tak męża ukształtowała pochodząca z ziem polskich Ukrainka Nina?

Kończąc i polecając Państwu tę książkę nadmieniam, iż autorka starała się uwiarygodniać swoje informacje przypisami (zamieszczanymi po każdym rozdziale), wskazując tam ich źródła: dokumenty, pamiętniki, opracowania historyków. Czytając, natknąłem się też na tekst mocno kontrowersyjny. Na stronach 118 i 119 autorka pisze, że porucznik artylerii Jakow Dżugaszwili, syn Stalina z pierwszego małżeństwa, zginął podczas walk na froncie już w 1941 r. W poświęconym temu przypisie (nr 47 na str. 122) czytamy, iż Jakow bynajmniej nie trafił do niemieckiej niewoli, jak błędnie (?) podaje wiele publikacji historycznych. Treść przypisu autorka oparła na wydanej w Moskwie w 2007 r. powieści biograficznej Galiny Dżugaszwili, córki Jakowa. Zatem między wierszami jakby sugeruje, że niemiecka oferta (przez Stalina odrzucona) wymiany Jakowa za feldmarszałka von Paulusa była wytworem wyobraźni historyków. Sugestia ta jest jednak bezpodstawna, zachowana przecież została m.in. dokumentacja III Rzeszy, potwierdzająca szczegóły pobytu i śmierci syna Stalina w niemieckiej niewoli.

PS. Osoby zainteresowane życiem osobistym Stalina, członków jego rodziny oraz najbliższych współpracowników, dużo więcej ekscytujących informacji o tym znajdą w naprawdę doskonałej książce pt. „Stalin. Dwór czerwonego cara”, której autorem jest Simon Sebag Montefiore (w katalogach bloga proszę jej nie szukać, przeczytałem ją zanim zacząłem się w Internecie „chwalić” lekturami). Relacje damsko-męskie (w tle z Wielkim Terrorem lat 1937 i 1938) też są w niej wyeksponowane.

sobota, 14 grudnia 2024

„Lenin. Wynalazca totalitaryzmu”. Autor: Stephane Courtois

 

Święta za pasem. Święty Mikołaj właśnie kończy przyjmowanie zamówień na podarki podchoinkowe. Radzę się więc pospieszyć, zwłaszcza tym, którzy wyślą go do księgarni internetowej. W przedświątecznym natłoku zamówień czas ich realizacji może się wydłużyć. Niezdecydowanym w zakresie wyboru sugeruję skorzystanie z katalogów bloga. A na gorąco proponuję pięć tytułów wymienionych w zakończeniu dzisiejszego artykułu, w tym pasjonującą, ciekawie zbeletryzowaną biografię Lenina autorstwa A. F. Ossendowskiego.

Stephane Courtois „Lenin. Wynalazca totalitaryzmu”

Wydawnictwo Dębogóra Sp. z o.o., Dębogóra 2020

Natomiast z poleceniem na prezent książki dziś tu opisywanej wstrzymuję się, bo to jednak dość specyficzna literatura biograficzna - mnóstwo w niej obszernych odniesień historiograficznych (politycznych, filozoficznych, socjologicznych, psychologicznych etc.). Chyba że osobą nią obdarowaną miałby zostać sowietolog i historyk myśli politycznej zarazem (z akcentem na to drugie). Proszę zwrócić uwagę na dwa ostatnie wyrazy tytułu książki – dają one przekaz, iż nie jest to zwykła biografia. Autor, francuski profesor historii, niezależnie od przedstawienia prywatnego i politycznego CV Włodzimierza Lenina (1870-1924), wkroczył do jego mózgu, gdzie … zeskanował wszystkie pliki z biologicznego dysku - szarych komórek. Zaczął od plików najstarszych, zapisanych jeszcze w latach młodości. Dowiódł ogromnego wpływu dziewiętnastowiecznej literatury socjologicznej, ekonomicznej i społeczno-rewolucyjnej na ukształtowanie się osobowości Lenina. Zarówno rosyjskiej (krajowej i emigracyjnej), jak i zachodnioeuropejskiej. Przytoczył pozycje dużej liczby lektur zaliczonych przez młodego Uljanowa, zacytował ich fragmenty (nieraz obszerne). Wiele z tych publikacji Uljanow poddawał bardzo emocjonalnej krytyce, o czym też przeczytamy. Ukoronowaniem jego ideologicznego samokształcenia stała się dobra znajomość dzieł Marksa, Engelsa i Plechanowa. Następnie prof. Courtois skupił się nad działalnością polityczną Lenina socjaldemokraty – organizacyjną, publicystyczną i prowadzoną z emigracji. Szczegółowo wymienił jego kolejne publikacje, przytoczył ideologiczne dyskursy rosyjskich socjalistów, w tym podkreślił bezkompromisowe stanowisko ambitnego Lenina, sukcesywnie wybijającego się na przywódcę ruchu. Z zachowaniem chronologii przedstawił i skomentował podobne spory, które – tym razem już w gronie zwycięskich bolszewików i lewicowych eserowców – trwały po przejęciu przez nich władzy w październiku 1917 r. Dotyczyły pryncypiów ideologicznych, ale też konkretnej strategii i taktyki, jakie należało przyjąć dla obrony i utrwalenia władzy radzieckiej. I tu znów przywódca Lenin grał pierwsze skrzypce, podporządkowując sobie oponentów (albo ich eliminując, także fizycznie). Do czasu, gdy go już zmogła nieuleczalna choroba neurologiczna. Autor dokonał pełnej charakterystyki osobowości Włodzimierza Lenina, prześledził też całą jego „ścieżkę wynalazczą” totalitaryzmu (zgodnie z tytułem!). Przedstawił fanatyzm ideologiczny Wodza Rewolucji, kierowanie się przezeń zasadą, że szczytny (jego zdaniem) cel uświęca nawet najbardziej nikczemne środki. Cyt., str. 443: W ten sposób położono podwaliny tego, co bardzo szybko przerodziło się w ludobójstwo klasowe: eksterminację przeprowadzoną przez władze według społecznej kategorii tych, którzy uznani zostali za wrogów. Reasumując, jest to książka tyleż o samym Leninie, co o leninizmie. Dowodzi, iż następujący po nim stalinizm nie był żadnym wynaturzeniem (jak by to chcieli widzieć europejscy marksiści), lecz stał się rozwiniętą kontynuacją leninizmu.

Historia polityczna Europy i życie prywatne Lenina pozostają w nieco dalszym tle. Ale autor ich nie pominął – przeczytamy o sytuacji polityczno-społeczno-ekonomicznej w Rosji carskiej (przedwojennej i podczas pierwszej wojny światowej), w krótkotrwałej republice demokratycznej (luty - październik 1917), wreszcie w państwie bolszewików (do 1924 r.). Czasem towarzyszą temu krótkie dygresje dotyczące późniejszej historii ZSRR. Opis przygotowań i przebiegu samego październikowego zamachu stanu autor oczywiście również zamieścił. Poznamy też pochodzenie i prywatny życiorys Lenina, jego warunki życiowe (materialne, socjalno-bytowe) w Rosji, w tym na karnym zesłaniu, oraz na emigracji. Ale najważniejsze przesłanie książki to jednak Leninowska idea – skąd się wzięła, jak się rozwijała i jaką ostatecznie przyjęła treść. Dzieło profesora Courtois należy więc przede wszystkim sklasyfikować jako pozycję z historii myśli politycznej. Historyk francuski nie mógł oczywiście pominąć paraleli pomiędzy ideami i działaniami osiemnastowiecznych rewolucjonistów francuskich, a analogicznymi czynami przywódców bolszewickich. Podkreślił też bardzo dobrą znajomość historii Wielkiej Rewolucji Francuskiej u Lenina i jego towarzyszy.

Czytelnikom bardziej zainteresowanym historią polityczną niż ideologią (tą drugą również ważną, ale jednak nieprzesłaniającą pierwszej) polecam pięć innych, doskonałych opracowań o Leninie, dostępnych w ofertach księgarń internetowych. Omówionych na blogu: Lenin. Dyktator (autor: Victor Sebestyen), Jak bankierzy Zachodu finansowali Lenina (autorka: Elisabeth Heresch) i Lenin w pociągu. Podróż, która unicestwiła carską Rosję (autorka: Catherine Merridale). Do ich recenzji można dotrzeć za pośrednictwem katalogów bloga (autorskiego alfabetycznego lub tematycznego 6). Zachęcam też do lektury książek równie pasjonujących, choć tu nieopisanych: Lenin. Prorok raju. Apostoł piekła (autor: Dmitrij Wołkogonow) oraz Lenin (autor: Antoni Ferdynand Ossendowski). O tej ostatniej, przeze mnie nabytej i przeczytanej w 2008 r., usłyszałem już w latach 60. ub. wieku (moich nastoletnich), gdy babcia złościła się, że ktoś od niej pożyczył przedwojenny egzemplarz książki i oczywiście „zapomniał” zwrócić. A ona zapomniała (nie była pewna, a nikt się nie przyznał), komu go z biblioteki domowej wypożyczyła. Niezorientowanym wyjaśniam, że w czasach peerelowskich był to istny „biały kruk”, zarazem czytelniczy prohibit !!! Antoni Ferdynand Ossendowski miał „szczęście”, że w 1945 r. zdążył umrzeć tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Autor „Lenina” znajdował się bowiem na liście proskrypcyjnej NKWD. Został pochowany w Milanówku, jego grób na tamtejszym cmentarzu rzymsko-katolickim jest usytuowany niedaleko od wejścia, z głównej alejki należy zaraz skręcić w prawo. Zapalam na nim znicz ilekroć odwiedzam grób rodzinny – pochowanych w Milanówku rodziców mojej babci po kądzieli, jej siostry i jej kuzynki.

PS. Skoro przypomniały mi się czasy peerelowskie, to jeszcze przytoczę takie ówczesne dwa „radzieckie” dowcipy.

1.      W latach 70. ub. wieku w rocznicę rewolucji można było w miastach dostrzec wielki propagandowy afisz przedstawiający sylwetkę Lenina oraz napis: „Lenin w październiku”. Nasza młodzież dopisywała pod nim: „A koty w marcu”.

2.      Październik był także „miesiącem filmu radzieckiego”, niecieszącego się jednak powodzeniem (obiektywnie przyznaję, że zdarzały się nieliczne wyjątki, potwierdzające regułę). Aby więc zapełnić widownię, chwytano się przeróżnych sposobów. W koszarach wojskowych np. dowódca jednostki rozkazał wywiesić plakat, na którym widniało, że w ramach tzw. seansu zamkniętego zostanie wyświetlony film szwedzki, pornograficzny, pt. „Baba na żołnierzu”. Nie trzeba uzasadniać, jak mocno to zobligowało skoszarowanych dwudziestolatków do pójścia na tak zaanonsowany film (niektórzy nawet zrezygnowali z przepustki, którą mieli w tym czasie). Gdy sala była już po brzegi zapełniona, drzwi zamknięto na klucz, a odpowiedzialny oficer przeprosił widzów za błędy edytorskie, jakie się wkradły do treści plakatu. Film, na który przyszli, miał być bowiem nie szwedzki, a radziecki, nie pornograficzny, a panoramiczny, i nie „Baba na żołnierzu”, ale „Ballada o żołnierzu”.

 

sobota, 7 grudnia 2024

„Na Zachód po trupie Polski”. Autor: Bogdan Musiał

 

Jak poinformowałem we wprowadzeniu do bloga, nie zajmuję się tu komentowaniem wydarzeń bieżących. Konsekwentnie odnoszę to do milczenia w sprawach polityki krajowej i zagranicznej. Zastrzeżenie nie dotyczy jednakże sportu, więc co nieco teraz, pod wpływem emocji, wygarnę. Od dzieciństwa, podobnie jak prawie wszyscy rodacy, jestem kibicem naszej narodowej reprezentacji w piłce nożnej. I zła krew mnie zalewa gdy w TV oglądam, jak te patałachy ostatnimi laty grają. Natomiast „gwiazdorzyć” poza boiskiem, pchać się do komercyjnych reklam, to już oni potrafią! Mam więc teraz nadzieję, że nasze piękne panie, których reprezentacja właśnie awansowała do turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Kobiet w Szwajcarii w przyszłym roku w lipcu (zagra 16 najlepszych europejskich drużyn), zawstydzą i utrą nosa Lewandowskiemu i kolesiom, a ich występ tam nie ograniczy się do triady: mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Już niedługo, bo 16 grudnia br. odbędzie się losowanie decydujące z kim nasze boginie zagrają pierwsze grupowe mecze eliminacyjne. Trzymajmy kciuki.

Ad rem. Wracamy do tytułowego meritum bloga.

Bogdan Musiał „Na Zachód po trupie Polski”

Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2021

Polsko-niemiecki historyk przedstawił agresywne zamierzenia Rosji bolszewickiej (formalnie ZSRR od 1 stycznia 1923 r.) względem państw Europy zachodniej, przede wszystkim Niemiec. Tytuł oryginału (proponowana dziś książka jest polskim tłumaczeniem) brzmi: Kampfplatz Deutschland: Stalins Kriegspläne gegen den Westen. Czyli dosłownie: Plac walki – Niemcy. Plany wojenne Stalina przeciwko Zachodowi. Z planu zaatakowania Zachodu, motywowanego koniecznością wywołania tam rewolucji komunistycznej, bolszewicy nigdy nie zrezygnowali. W 1920 r. wszedł on nawet w fazę realizacji – nieudanej z powodu przegranej wojny z Polską. Oprócz tego przywódcy bolszewiccy byli bliscy wzniecenia wojny europejskiej już w styczniu 1919 r., potem w październiku 1923 r., inspirując plany komunistycznych powstań w Niemczech, zakończonych niepowodzeniem wskutek braku poparcia w środowiskach robotniczych. Później także w roku 1930 - licząc na wybuch tam rewolucji z powodu dużego bezrobocia i pogorszenia się warunków życiowych, zjawiska wywołanego światowym kryzysem gospodarczym. Kolejną interwencję – bezpośredni atak na Niemcy, tym razem już hitlerowskie, Stalin, wg autora, zaplanował na rok 1942. Od 22 czerwca 1941 r. Związek Radziecki musiał się już jednak sam przed nimi rozpaczliwie bronić.

Autor omawia bolszewickie zamiary wzniecenia rewolucji światowej (a przynajmniej europejskiej), w tle szczegółowo przedstawiając ściśle ukierunkowaną na ten cel politykę wewnętrzną i zagraniczną Rosji/ZSRR w latach 1918-1941. Dowodzi, że wszystkie podejmowane działania, w tym brutalna kolektywizacja rolnictwa i gwałtownie przyspieszona industrializacja, miały głównie na celu przygotowanie państwa do agresywnej wojny. Swoje ustalenia prof. Bogdan Musiał oparł na lekturze licznych odtajnionych partyjnych i państwowych dokumentów, do których dotarł (wskazuje je w przypisach). M.in. dowodzą one, iż Lenin, Trocki i Stalin bardzo liczyli na komunistów niemieckich, chcąc ich widzieć w roli przywódców licznej, wielkoprzemysłowej klasy robotniczej w Republice Weimarskiej. Pojawienie się na scenie politycznej Hitlera i NSDAP Stalin początkowo potraktował jako dodatkową okazję do dezorganizacji sytuacji wewnętrznej w Niemczech, zresztą już wcześniej uprawianej przez Komunistyczną Partię Niemiec. Poprzez Komintern zabronił KPD współpracy parlamentarnej z socjaldemokratami, co ułatwiło Hitlerowi stopniowe dochodzenie do władzy. Później, po kilkuletnim okresie z nim wrogości, Stalin postanowił wykorzystać agresywne nazistowskie Niemcy w roli „lodołamacza rewolucji” (znakomicie to uzasadnił i rozwinął w swych poczytnych publikacjach Wiktor Suworow). Radziecki dyktator marzył o wzajemnym wykrwawieniu się państw zachodnich w „niesprawiedliwej wojnie imperialistycznej”, a następnie o marszu tam Armii Czerwonej z „bratnią pomocą internacjonalistyczną”. W tym kontekście polski wolny przekład tytułu książki uważam za bardzo trafny – ZSRR od Trzeciej Rzeszy do września 1939 r. oddzielało terytorium naszego państwa, bez którego przekroczenia niemożliwa była bezpośrednia interwencja zbrojna w Niemczech. Zdanie wyartykułowane w tytule stało się głównym celem przywódców radzieckich w latach 1918-1941, wręcz głoszonym oficjalnie, choć raczej tylko na zamkniętych posiedzeniach Biura Politycznego i Komitetu Centralnego WKP(b). Wydawało się, iż cel ten stanie się możliwy do realizacji dzięki następstwom paktu Ribbentrop-Mołotow, w końcu Stalin doczekał się już swego „upragnionego trupa Polski”. Teraz tylko należało runąć potężną Armią Czerwoną na dotychczasowego sojusznika. Autor dość obszernie przedstawia „politykę polską” władz bolszewickich, nie pomijając wojny 1919-1920 oraz ludobójstwa radzieckich Polaków w ramach Wielkiego Terroru lat 1937 i 1938. Reasumując, polecam tę interesującą monografię historii „miłującego pokój Kraju Rad”, jego polityki zagranicznej oraz wewnętrznej (społecznej i gospodarczej), napisaną z myślą dowiedzenia tezy przedstawionej w tytule – w brzmieniu zarówno oryginału, jak i polskiego wolnego przekładu.

PS. Dzisiejszy artykuł nietypowo zacząłem od krytyki naszych piłkarzy, to i tak go zakończę. Dowcipem. Grzegorza Lato zapytano, czy polska słynna jedenastka z lat 70. i 80. ubiegłego wieku wygrałaby mecz z dzisiejszą reprezentacją narodową.

- Oczywiście, że tak. Zwyciężylibyśmy 1:0, może 2:1.

- Czemu tak nisko? Różnicą tylko jednej bramki?

- No tak. Proszę bowiem mieć na względzie, że większość z nas jest już po 70-tce.

sobota, 30 listopada 2024

„Trocki. Demon czerwonego terroru”. Autor: Robert Service

 

Robert Service „Trocki. Demon czerwonego terroru”

Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2024

Drugą część tytułu książki warto uznać za ostrzeżenie pod adresem tych pasjonatów historii, którzy – słusznie widząc w Lwie Trockim ofiarę zbrodni z rozkazu Stalina – pochopnie mogliby też chcieć w nim ujrzeć potencjalnie dobrego reformatora radzieckiego komunizmu, któremu jednak nie było dane zrealizować swoich planów. Otóż nie. Trocki, gdyby ponownie doszedł do władzy (w ZSRR czy gdziekolwiek indziej), byłby tyranem równie okrutnym jak Stalin. Zapewne tylko bardziej przewidywalnym – nie likwidowałby na skalę masową również własnych towarzyszy, radzieckich i polskich komunistów (starych bolszewików, partyjnych weteranów), jak to czynił tamten krwawy psychopata, sprawując dyktatorskie rządy w Związku Radzieckim. Brytyjski historyk Robert Service, uznany sowietolog, wielokrotnie wskazuje na współodpowiedzialność Trockiego za miliony ofiar wojny domowej w Rosji. Także za próby dokonania przewrotów komunistycznych w Niemczech i na Węgrzech, oraz za usiłowanie zainstalowania radzieckiego ustroju w Polsce w 1920 r. – aczkolwiek Trocki czasem wyrażał w tych kwestiach odrębne opinie co do szczegółów taktycznych. Mimo wielkiej i szczerej awersji do Stalina, Trocki oględnie pochwalił Związek Radziecki za aneksję połowy naszego kraju we wrześniu 1939 r., jakkolwiek już do samego paktu z hitlerowską III Rzeszą odniósł się negatywnie. Należy również zauważyć, że dużo ekonomiczno-społecznych postulatów wysuwanych przez Trockiego w ZSRR w latach 20. ub. wieku, gdy przewodził tam partyjnej opozycji, Stalin później zrealizował w latach 30, m.in. przymusową kolektywizację rolnictwa. Zatem obaj znowuż tak bardzo ideologicznie się nie różnili! Mieli jednak całkowicie odmienne charaktery. Ponadto od samego początku ich jeszcze przedrewolucyjnej znajomości nie było między nimi tzw. dobrej chemii, co spowodowało późniejszy, wzajemny i ogromny antagonizm. Nawiasem mówiąc, Lenin również wcześniej toczył polityczne spory z Trockim, który do bolszewików przystał dopiero latem 1917 r., a przedtem nieraz ich publicznie krytykował. Autor podkreśla, iż Trocki bez wątpienia był wielkim erudytą, ale i Stalin absolutnie nie zasłużył na nazwanie go przez tytułowego adwersarza mianem intelektualnej miernoty.

Oczywiście nie tylko o ideowo-politycznym pojedynku ich obydwu przeczytamy w książce. Profesor Robert Service przedstawił naukową biografię Lwa Dawidowicza Trockiego (1879-1940), urodzonego na wschodniej Ukrainie komunisty pochodzenia żydowskiego, bez udziału którego (oraz Lenina!) przewrót bolszewicki w październiku 1917 r. nie tylko by się nie udał, ale w ogóle by się nie rozpoczął. A później by się nie utrwalił zwycięstwem w wojnie domowej. Pomimo to Trockiego wygnano z „Ojczyzny Światowego Proletariatu” już w 1929 r., w 1936 r. zaocznie skazano na śmierć, a w 1940 r., hen za Atlantykiem, tajny agent NKWD utłukł go jak psa (w przenośni i dosłownie). Radzieckiej sprawiedliwości (oksymoron!) Trocki nie doczekał pośmiertnie nawet w okresie tzw. Chruszczowowskiej odwilży (1956-1964). Dopiero w drugiej połowie lat 80. ub. wieku (cyt., str. 763) sowiecki przywódca polityczny Michaił Gorbaczow przywrócił Trockiemu dobre imię w Moskwie. Przyznano, że kara śmierci z 1936 r. była nieuzasadniona. Trocki został oczyszczony z zarzutów i uhonorowany jako bolszewik, który padł ofiarą potwora Stalina.

Jest to biografia pełna, oprócz działalności politycznej Trockiego obejmująca jego pochodzenie, dzieciństwo, młodość i wykształcenie, życie prywatne, wielkiej erotycznej intymności nie wyłączając (zob. str. 692). Pisząc tę biografię autor wykorzystał dużo wcześniej niezbadanych źródeł, m.in. dotarł do zachowanych brudnopisów autobiografii Trockiego, w których ów dokonał sporo wykreśleń przed oddaniem do druku. Sięgając po obszerne (799 stron) opracowanie proszę się nie przejmować jego naukowym charakterem. Książka (i jej polskie tłumaczenie) została zredagowana przystępnie, czyta się ją łatwo i raczej szybko, bez konieczności częstego sięgania po słownik wyrazów obcych, czy dokonywania „rozbioru logicznego” przemądrzałych sformułowań. No, ale co najmniej parę, paręnaście dni trzeba będzie na nią przeznaczyć. Dzięki lekturze dokładnie poznamy osobisty i zawodowo-polityczny bieg życia tytułowego bohatera: w latach przedrewolucyjnych, podczas rewolucji i wojny domowej, późniejszej aktywności opozycyjnej w ZSRR i następnie na przymusowej emigracji, w tym na czele powstałej w 1938 r. IV Międzynarodówki – w ruchu lewicowym konkurencyjnej względem Kominternu. Przeczytamy o życiu i działalności politycznej Trockiego na wygnaniu – od 1929 r. w Turcji, następnie we Francji (od 1933 r.), w Norwegii (1936 r.), wreszcie w Meksyku (od stycznia 1937 r.). Także o zamachach na jego życie, z których ostatni był udany. Autor szczegółowo przeanalizował wybitną osobowość Trockiego. Z jednej strony wskazał jego bez mała genialne cechy charakteru (m.in. zdolności organizatorskie, oratorskie, literackie i lingwistyczne), z drugiej zaś podkreślił kompleks wyższości, przejawiający się apodyktycznością, egocentryzmem, nadmiernym krytycyzmem, co raziło i odsuwało od niego potencjalnych zwolenników i współpracowników. Opisał też nienajlepszy stan zdrowia Trockiego, w tym powtarzające się omdlenia epileptyczne. Kobietom obecnym w życiu zawodowym i prywatnym Lwa Dawidowicza, skrupulatnie wymienianym na kolejnych stronach biografii, autor poświęcił też cały odrębny, kilkunastostronicowy rozdział XLVII (czyli 47). Pań tych nie można jednoznacznie sklasyfikować jako tylko zawodowych (politycznych), bądź tylko osobistych znajomości. Sfery te nawzajem się przenikały, czego głównym dowodem stała się rewolucjonistka Natalia Siedowa, późniejsza długoletnia nieformalna żona Trockiego i matka jego dwóch synów (tragicznie zmarłych, najprawdopodobniej zamordowanych z rozkazu Stalina). Tytułowy bohater, któremu natura oprócz wielkiej inteligencji nie odmówiła również męskiej urody, miał duże powodzenie u płci pięknej – jedna z zafascynowanych nim czołowych bolszewiczek poprosiła go nawet za pośrednictwem Karola Radka (który nb. w tamtym czasie był jej kochankiem), aby nawiązał z nią romans w celu spłodzenia ładnego i genialnego dziecka. I pomimo iż towarzyszkę Łarisę Rejsner uznawano za niewiastę powabną, wyjątkowej urody, a Karol Radek faktycznie pośredniczył w przekazaniu Trockiemu jej oryginalnej, intymnej prośby, odpowiedź Lwa Dawidowicza była grzecznie odmowna (szczegóły str. 528 i 529). Bardzo mu się dziwię. Przy okazji spostrzegamy, że Karol Radek musiał pozostawać z Lwem Trockim w dobrej komitywie, skoro zgodził się podzielić z nim swoją kochanką (do czego jednak nie doszło), i nawet w tym celu „rajfurzył”. Po latach owa przyjaźń wyszła mu bokiem, Stalin bowiem konsekwentnie polikwidował wszystkich (w ZSRR) i wielu (za granicą) rzeczywistych lub tylko domniemanych trockistów.

Na zakończenie dodaję, iż książkę profesora Roberta Service’a wzbogacają fotografie Lwa Trockiego i Natalii Siedowej w różnych latach życia, ich osobistych i politycznych przyjaciół, oraz wrogów Trockiego (w tym zdjęcie jego zabójcy). Reasumując, lekturę gorąco polecam. Bez znajomości biografii Trockiego wiedza o powstaniu i międzywojennej historii Związku Radzieckiego będzie na pewno niepełna. Osobiście przypominam sobie, jak dawno temu – jeszcze nie wchodząc na wyżyny znajomości historii ZSRR – zastanawiałem się, dlaczego Stalin w latach 30. ub. wieku tak strasznie nienawidził i objął śmiertelnym terrorem „jakichś tam trockistów”, mimo że już w 1929 r. przymusowo deportował Trockiego za granicę Związku Radzieckiego. Dopiero później, po lekturze kilku biografii Stalina oraz wznowionej u nas w 1990 r. autobiografii Lwa Trockiego (Moje życie. Próba autobiografii), a także wydanej w 2008 r. biografii Trockiego autorstwa Dmitrija Wołkogonowa (Trocki. Niewolnik idei. Ideolog zbrodni) uzyskałem wiedzę na ten temat. Opracowanie dokonane przez prof. Roberta Service’a pozwoliło mi teraz na jej przypomnienie, powiększenie, usystematyzowanie, a nawet skorygowanie (to ostatnie odnoszę do mocno subiektywnej autobiografii Trockiego).

piątek, 22 listopada 2024

„Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej”. Autorka: Barbara Demick

 

Barbara Demick „Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej”

Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023

Tytułowe losy autorka, znana amerykańska dziennikarka-reportażystka, przedstawiła na podstawie relacji sześciu osób, mieszkańców Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (Korei Północnej), którzy wybrali wolność i nielegalnie wyjechali do Republiki Korei (Korei Południowej). Odbyli ryzykowne eskapady przez dwie, a niektórzy nawet przez trzy zielone granice (najpierw musieli się nielegalnie przedostać do Chin i Mongolii). Uciekinierzy ci, będący w różnym wieku, od starszego nastolatka po panią 50+, opowiedzieli autorce o ekstremalnie trudnych warunkach życia w KRLD w latach 90. ub. wieku. Z każdym z nich Barbara Demick odbyła w Seulu kilka spotkań, przeprowadziła wiele ciekawych rozmów, wysłuchała obszernych, nieraz też intymnych zwierzeń, obserwowała ich adaptację do nowego życia w Korei Południowej. Osoby te opowiedziały jej szczegółowo o swoich losach oraz przedstawiły obraz egzystencji kilku reprezentatywnych środowisk społecznych Korei Płn., w których zmuszone były tkwić, dopóki się stamtąd nie wyrwały. Autorka uzupełniła ich opowieści o własne spostrzeżenia z reporterskich wizyt w Korei Płn., oraz o krótki rys historii obu państw koreańskich. Czytając relacje uciekinierów z KRLD odnosiłem wrażenie, iż opisywane warunki tamtejszego życia to „stalinizm stosowany”, i to taki najbardziej ekstremalny, z drugiej połowy lat 30. ub. wieku. Niekiedy „północnokoreańskie standardy” nawet go w ekstremizmie przewyższały – w końcu stalinowski ZSRR nie był państwem purytańskim obyczajowo, podczas gdy w KRLD jeszcze w latach 90. ub. wieku pozamałżeński seks był zabroniony. Poza tym w byłym Kraju Rad przynajmniej formalnie obowiązywała zasada równości wszystkich obywateli (wyjąwszy porewolucyjny okres dyskryminacji tzw. liszeńców), natomiast mieszkańców Korei Północnej urzędowo podzielono na 3 kategorie (i 51 podkategorii), co przez trzy kolejne pokolenia miało determinować możliwości ich wykształcenia, pracy i miejsca zamieszkania. Również kult północnokoreańskiego wodza przewyższył analogiczny Stalina. Mieszkańcy KRLD zobowiązani byli trzymać w mieszkaniach portrety Kim Ir Sena oraz Kim Dzongila. Niezapowiedziane kontrole dokonywane przez funkcjonariuszy bezpieki sprawdzały, czy fotografie wodzów usytuowano w miejscu odpowiednio wyeksponowanym, oraz czy są należycie konserwowane. Obywateli poddawano nachalnej, partyjno-państwowej propagandzie głoszącej, że żyje im się najlepiej na świecie, a w Korei Płd. i Stanach Zjednoczonych panuje imperialistyczny ucisk, kapitalistyczny wyzysk, niesprawiedliwość społeczna i w ogóle same najgorsze plagi świata. Wobec całkowitego informacyjnego odcięcia od zagranicy mieszkańcy KRLD nie byli w stanie tego zweryfikować. Stale i uporczywie indoktrynowani ideologicznie, musieli nieustannie wykazywać polityczny entuzjazm, m.in. wyśpiewując prawomyślne pieśni (akurat tytuł jednej z nich autorka zamieściła w tytule książki). Brak entuzjazmu bądź wykazywanie go tylko w stopniu niewystarczającym natychmiast budziło podejrzenie władz i mogło zaprowadzić do wyniszczającego zdrowie obozu pracy przymusowej.

Tymczasem w kraju nastąpił całkowity krach gospodarczy i zapanował powszechny głód, odczuwany nawet przez niższe kadry urzędnicze, partyjne i wojskowe. Na przełomie lat 80. i 90. ub. wieku KRLD została bowiem odcięta od ekonomicznej, dożywiającej „kroplówki” płynącej dotychczas z Chin i ZSRR/Rosji. Państwa te właśnie odstąpiły od systemu gospodarki komunistycznej, nawiązały też polityczne i ekonomiczne kontakty z Koreą Płd. Odtąd Korea Płn. zmuszona była im płacić ceny światowe za wszystkie niezbędne jej importowane urządzenia, materiały i surowce, na co oczywiście twardej waluty nie posiadała, bo niby skąd. Zadłużony kraj cofnął się w rozwoju gospodarczym o całe dziesięciolecia, pogrążył się w kryzysie, zapanowały w nim ciemności – powszechnie wyłączano dostawy energii elektrycznej. Nie stało węgla na ogrzewanie mieszkań i lokali publicznych, nie wypłacano pensji, zabrakło ubrań, ludzie głodowali, dzieci umierały z wychłodzenia i niedożywienia. W szpitalach odczuwano powszechny brak podstawowego wyposażenia medycznego (jedna z rozmówczyń autorki to północnokoreańska lekarka). Panujący polityczny terror dusił w zarodku wszelkie formy protestu, w czym pomocny był powszechny system inwigilacji i donosicielstwa.

Końcowe partie książki zawierają opisy niełatwego przystosowania się uciekinierów z KRLD do życia w Republice Korei. Autorka postarała się też ogólnie przedstawić przemiany, do jakich doszło w Korei Płn. w pierwszych kilkunastu latach XXI wieku. W porównaniu z opisanymi latami 90. ubiegłego stulecia, sytuacja tam się trochę poprawiła, trochę pogorszyła. Nieco zelżał terror i ucisk, podjęto ograniczone inwestycje, kraj zaczął odnotowywać nieduży wzrost gospodarczy. Za to wzrosły korupcja i pospolita przestępczość. Trudno jednak bliżej określić zakres i efekty owych zmian, zważywszy nadal brak możliwości swobodnego podróżowania zagranicznych dziennikarzy po kraju. Po śmierci Kim Dzongila rządy objął jego najmłodszy syn, wykształcony w Szwajcarii Kim Dzong Un. Przeprowadził iście stalinowską czystkę w aparacie władzy, ale ograniczenia systemu dyktatury nie dokonał. W Korei Płn. nie doszło do żadnej „odwilży”, „odnowy” czy „przebudowy” (pierestrojki), zjawisk tak charakterystycznych dla niegdyś postępującej skokowo liberalizacji systemu komunistycznego w Europie środkowej i wschodniej. Od siebie też dodam (amerykańska autorka o tym nie pisze), że podobne ewolucyjne, pozytywne przemiany w Korei Płn. raczej nie nastąpią, a do żadnego „okrągłego stołu” tam nie dojdzie. Reżim KRLD zapewne bowiem śledził tego następstwa w państwach, które wkroczyły na drogę pokojowej transformacji ustrojowej. Dokonywane nawet po wielu latach od zmiany ustroju personalne lustracje i dekomunizacje, ciąganie byłych przywódców państwowych po sądach, emerytalne „dezubekizacje” na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej, skutecznie zniechęcą do rzeczywistych, prodemokratycznych reform ustrojowych zarówno obecny, jak i przyszły aparat władzy Korei Północnej (w tym, co najbardziej istotne, również jego liczne kadry średniego i niższego szczebla, głównie na których komunistyczny reżim się opiera).

PS.1. Polską pisownię nazwisk trzech kolejnych Kimów władających KRLD przytaczam wg książki.

PS.2. Podczas lektury proszę zwracać uwagę na bardzo interesujące przypisy odredakcyjne. Zawierają wiele uzupełniających informacji nt. historii oraz ustroju obydwu państw koreańskich. 

PS.3. Dopisuję dn. 27.12.2024. Korea Północna pojawia się jako siła sprawcza III wojny światowej w hipotetycznym i katastroficznym reportażu z przyszłości pt. „Wojna nuklearna. Możliwy scenariusz” autorstwa Annie Jacobsen, znanej amerykańskiej dziennikarki. Aktualnie to największy hit czytelniczy w Stanach Zjednoczonych. Polski wydawca: Insignis Media, Kraków 2024. Nie przeczytać nie można.


sobota, 16 listopada 2024

„Biała Armia”. Autor: Anton Denikin

 

Anton Denikin „Biała Armia”

Wydawnictwo DeReggio Sp. z o.o., Warszawa 2024

Jest to „książka historyczna” w podwójnym znaczeniu tego terminu. Traktuje bowiem o historii (o bardzo ważnych wydarzeniach dziejowych), ale zarazem „sama przez się” jest historyczna – została napisana ok. 1930 r., a jej autor to ważny uczestnik, inicjator i kreator relacjonowanych wydarzeń. Teraz do polskich księgarń trafiło jej tłumaczenie z języka angielskiego. Wydawca poprzedził je (na str. 7-9) przedstawieniem życiorysu autora.

Były carski generał Anton Denikin (1872-1947) po przejęciu władzy w Rosji przez bolszewików został współtwórcą ochotniczej Białej Armii (powstałej na początku 1918 r.), która podjęła walkę z czerwonym reżimem. W strukturach sił Białych wysoko awansował. W styczniu 1919 r. został Głównodowodzącym Siłami Zbrojnymi Południa Rosji, w lutym 1920 r. objął po admirale Kołczaku naczelne dowództwo wszystkich wojsk Białych. W książce podejmuje następujące tematy:

§  walki z Armią Czerwoną w latach 1918-1920; ich opisy są dość szczegółowe, a zatem aby podczas lektury nie pogubić się terytorialnie, za wskazane uważam korzystanie z atlasu historycznego,

§  brutalny i okrutny charakter wojny domowej, co obciążało obie strony konfliktu,

§  czerwony terror, postępującą destrukcję ładu społecznego i ekonomicznego na terenach opanowanych przez bolszewików,

§  wewnętrzne niesnaski, brak jedności i koordynacji sił Białych,

§  istnienie różnych innych formacji zbrojnych, walczących oddzielnie oraz okazjonalnie (sytuacyjnie) przechodzących to na stronę Białych, to Czerwonych,

§  bardzo irytujące autora dążenia niepodległościowe mniejszości narodowych Rosji; Anton Denikin pozostawał orędownikiem istnienia jednej i niepodzielnej Rosji, co najmniej w granicach sprzed I wojny światowej (z apetytem na nienależące do Rosji tereny Galicji wschodniej),

§  nieuznawanie niepodległości Ukrainy; Biała Armia walczyła również z wojskami Ukraińskiej Republiki Ludowej, dowodzonymi przez S. Petlurę,

§  uznanie prawa Polski do niepodległości, ale tylko w granicach etnograficznych,

§  wpływ sytuacji międzynarodowej na przebieg wojny domowej w Rosji, m.in. obciążenie Polski winą za porażkę Białej Armii jesienią 1919 r.,

§  niewystarczającą oraz źle zorganizowaną interwencję Wielkiej Brytanii i Francji,

§  tragiczną ewakuację drogą morską żołnierzy Białej Armii i ludności cywilnej po przegraniu wojny domowej.

Z pewną sympatią autor wspomina o Polskiej Misji Gospodarczej i Wojskowej, kierowanej przez generała Karnickiego, której uczestników powitał serdecznie i uroczyście (str. 359). Z czasem jednak doszedł do wniosku, iż Polacy prowadzili z nim negocjacje tylko fikcyjne, podjęte pod naciskiem Ententy. Nieufność, nb. uzasadniona, była zresztą wzajemna. Działalność ww. misji przedstawił p. Michał Olton w opracowaniu pt. „Czerwień kontra biel. Ostatnia szansa Denikina” (omówionej na tym blogu; zob. katalog autorski alfabetyczny lub katalog tematyczny 6). Reasumując, uważny czytelnik wspomnień generała Antona Denikina zapewne dozna uczucia ambiwalentnego. Z jednej strony będzie sympatyzował z autorem, nb. półkrwi Polakiem (miał matkę Polkę), walczącym przecież o zachowanie europejskiej cywilizacji w Rosji. Z drugiej strony, gdyby pomyśleć o politycznych następstwach ew. zwycięstwa Białych, mających poparcie mocarstw Ententy, to trzeba dojść do wniosku, iż wynik rosyjskiej wojny domowej był jednak dla Polski korzystny.

poniedziałek, 11 listopada 2024

Życzenia z okazji Święta Niepodległości

 

Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę wszystkiego najlepszego z okazji naszego ŚWIĘTA NIEPODLEGŁOŚCI. Dalszego pogłębiania wiedzy o historii i wyciągania z niej przydatnych na przyszłość wniosków! Pamiętajmy bowiem, iż polityka międzynarodowa to w zasadzie nic innego jak tylko historia stosowana.

Kolejny wpis merytoryczny ujrzycie tu Państwo 16 listopada. Oczywiście będzie on, jak zawsze, o książce o tematyce historycznej, zarazem też jednak o książce historycznej „samej przez się”. Czasy, których ona dotyczy, to m.in. też newralgicznie ważny dla odrodzenia się Rzeczypospolitej rok 1918.

czwartek, 7 listopada 2024

„Rosja. Rewolucja i wojna domowa 1917-1921”. Autor: Antony Beevor

 

Chyba tylko niepoprawni marksiści leniniści oraz pasjonaci historii mają świadomość przypadającej dziś 107. rocznicy epokowego wydarzenia. Bo to 7 listopada (a 25 października wg obowiązującego tam i wtedy kalendarza juliańskiego) Rosja gwałtownie skręciła w lewo, zapoczątkowując nową erę w polityce europejskiej a nawet światowej. Dużo następnych konfliktów zaistniałych w XX wieku w przestrzeni międzynarodowej było tego w większym lub mniejszym stopniu pochodną.

Antony Beevor „Rosja. Rewolucja i wojna domowa 1917-1921”

Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2023

Od lektury trudno się będzie Państwu oderwać. Autor stworzył pasjonujący, epicki opis wydarzeń zachodzących w Rosji w tytułowych latach 1917-1921. Szczegółowo poznamy historię:

·       ostatnich dwóch lat uczestnictwa Rosji w I wojnie światowej, zakończonego upokarzającym pokojem w Brześciu Litewskim (marzec 1918),

·       przyczyn i przebiegu rewolucji lutowej 1917 r.,

·       kilkumiesięcznego okresu Rosji demokratycznej i chaosu temu towarzyszącego,

·       przyczyn i przebiegu zamachu stanu – przewrotu bolszewickiego w październiku 1917 r., szumnie nazwanego później Wielką Socjalistyczną Rewolucją Październikową; skądinąd jednak słusznie, gdyż w Rosji już niebawem doszło do ekstremalnie rewolucyjnych przemian społeczno-ekonomicznych,

·       przebiegu wojny domowej w latach 1918-1921 na wszystkich jej frontach,

·       ograniczonego udziału państw Ententy w wojnie domowej po stronie „Białych”,

·       wojny bolszewickiej Rosji również z jej sąsiadami, którzy właśnie wybili się na niepodległość (Finlandia, Estonia, Ukraina i Polska).

Brytyjski historyk przedstawił historyczne fakty oraz okoliczności ich zaistnienia. Zaprezentował najważniejsze zaangażowane dramatis personae wszystkich stron konfliktu, naszego Józefa Piłsudskiego nie pomijając. Opisał zbrodniczy, z obu stron wojny domowej, charakter walk i towarzyszących im represji, przywołując źródła, którymi m.in. były wiarygodne wspomnienia świadków wydarzeń. Przeanalizował i określił przyczyny porażki „Białych” oraz zwycięstwa „Czerwonych”. Wszystkiego tego dokonał z zastosowaniem narracji bardzo szczegółowej, śledząc krok po kroku wydarzenia militarne i dyplomatyczne. Przedstawił również politykę wewnętrzną realizowaną zarówno przez bolszewików, jak też przez ich przeciwników w wojnie domowej (tych drugich często pomiędzy sobą skłóconych). Opisom działań zbrojnych towarzyszą mapki przydatne do zorientowania się w przebiegu walk na różnych frontach. Czytamy też o niezwykle tragicznej sytuacji ludności cywilnej oraz o olbrzymich stratach materialnych, spowodowanych działaniami wojennymi, nieracjonalną polityką ekonomiczną „Czerwonych” oraz aferami gospodarczymi „Białych”. W Zakończeniu (str. 591-593) autor podaje, iż rosyjska wojna domowa pochłonęła ok. 12 mln ofiar ludzkich. Reasumując, czytelnik książki bardzo dokładnie pozna - zgodnie z jej tytułem - przebieg rewolucji i wojny domowej w Rosji w latach 1917-1921. Z zastrzeżeniem, jak słusznie zauważył profesor Antoni Dudek w programie TVP Historia (audycja Ex Libris), że tło ideologiczne i społeczno-ekonomiczne zostało w niej jednak przedstawione dość pobieżnie. Zgodnie z jego radą osoby zainteresowane szerszym aspektem przyczyn i wszystkich uwarunkowań wybuchu oraz przebiegu rewolucji powinny sięgnąć po opracowania naukowe autorstwa profesora Richarda Pipesa, a książkę profesora Antony’ego Beevora potraktować jako tylko ogólne, polityczno-militarne (jakkolwiek niezwykle obszerne!) przedstawienie historii obydwu rewolucji i wojny domowej w Rosji.

W mojej sytuacji kolejność lektur była akurat odwrotna – wydane w latach 2005 i 2006 przez warszawskie wydawnictwo Magnum książki prof. Richarda Pipesa pt. „Rewolucja rosyjska” i „Rosja bolszewików” dość dawno przeczytałem, jeszcze w czasach, gdy nie chwaliłem się tym w Internecie, a zatem w katalogach bloga proszę ich nie szukać. Natomiast znajdziecie tam Państwo (już teraz) tegoż autora „Rosję carów” oraz (w dalszej przyszłości) „Czerwone imperium. Powstanie Związku Sowieckiego”, czekające na swoją kolej w bibliotece domowej.

PS. I tak od prof. Antony’ego Beevora przeszedłem do zmarłego 6 lat temu słynnego amerykańskiego sowietologa, polskiego Żyda z rodziny zasymilowanej w polskości (jego ojciec walczył w Legionach), prof. Richarda Pipesa (1923-2018). Osobom, którym to nazwisko nic lub niewiele mówi, proponuję zajrzenie np. do Wikipedii. Koneserów zaś zachęcam do przeczytania jego pasjonującej autobiograficznej książki pt. „Żyłem. Wspomnienia niezależnego”, u nas wydanej przez warszawską oficynę „Magnum”. Naprawdę pasjonującej – autor m.in. opisuje, jak po tym, gdy wybuch wojny zastał go, szesnastolatka, wraz z rodzicami w Polsce, zdołali uniknąć Holokaustu, a nawet wyjechać do USA.

sobota, 26 października 2024

„Adolf Hitler 1945. Koniec Legendy”. Autor: Peter Raina

 

Peter Raina „Adolf Hitler 1945. Koniec Legendy”

Wydawnictwo Capital sp. z o.o., Warszawa 2020

Gdyby nie nazwisko autora, zapewne po tę książkę bym nie sięgnął. Przeczytałem już bowiem większość popularnonaukowych publikacji biograficznych poświęconych niemieckiemu Führerowi. Niektóre z nich omówiłem na tym blogu, a mianowicie autorstwa Petera Longericha, Franka McDonougha, Johna Tolanda i Volkera Ullricha (vide katalog autorski alfabetyczny lub katalog tematyczny 7). No i nie rozczarowałem się. Zgodnie z tytułem książki autor skupił się na wydarzeniach ostatniego roku wojny, przedstawił wiele nieznanych szczegółów obrazujących ówczesną codzienną egzystencję Hitlera oraz jego najbliższego otoczenia, łącznie z autodestrukcyjnym zakończeniem tejże egzystencji. We wcześniejszych rozdziałach tylko pobieżnie opisał drogę Hitlera do władzy, przebieg pierwszych lat wojny, zbrodnie wojenne i ludobójcze. Autor zaprezentował też charakter niemieckiego Wodza, jego silną osobowość i światopogląd polityczno-ideologiczny. Ukazał styl pracy i sposób podejmowania ważnych decyzji. Przedstawił warunki socjalno-bytowe, w których Führer żył i pracował, oraz postacie jego stałych współpracowników, w tym osobistych lekarzy. Nie pominął przy tym wskazania kobiet, z którymi łączyło Hitlera coś więcej niż tylko towarzyska znajomość. Hitler okazał się być naturalnym ojcem przynajmniej jednego z dzieci Magdy Goebbels (zob. str. 48 i 84), żony swojego przyjaciela, ministra i najwierniejszego akolity, Josepha Goebbelsa. Kazał mu ją poślubić, aby móc się z nią spotykać w ich domu w warunkach niedających powodów do podejrzeń i plotek. Cyt., str. 47/48: Magda przyznała się prywatnie, że wyszła za mąż za Goebbelsa tylko dlatego, że bardzo kochała Führera i chciała być blisko niego. Hitler był stałym gościem u Goebbelsów.

I tak nadszedł styczeń roku 1945. Niemiecka kontrofensywa w Ardenach zakończyła się klęską. Za to udanie zaczęła się rozwijać ofensywa radziecka, już wkrótce dochodząc do Odry. Autor przytacza wiele szczegółów dotyczących ostatnich miesięcy życia Hitlera – informacji pochodzących z zachowanych notatek jego osobistego lekarza, Theodora Morella, prywatnych listów Martina Bormanna oraz wspomnień wysokich państwowych i wojskowych współpracowników (m.in. Alberta Speera), a także z powojennych zeznań adiutantów i sekretarek. 56-letni Adolf Hitler był już w owym czasie ludzkim wrakiem uzależnionym od preparatów farmakologicznych, które musiały mieć wpływ na jego decyzje oraz nierealistyczne oczekiwania i plany. Autor dokładnie przedstawia sytuację panującą w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy, zachowanie Hitlera i innych stałych lokatorów bunkra, także współpracowników przybywających tam z meldunkami i po rozkazy. Opisuje ślub Adolfa Hitlera i Ewy Braun, przygotowania i przebieg samobójstw ich oraz małżeństwa Goebbelsów, jak również morderstw sześciorga dzieci tych ostatnich. Cyt., str. 258: Takiego wydarzenia chyba w tragicznej historii ludzkości jeszcze nie było, żeby rodzice z taką premedytacją i tak okrutnie zamordowali własne dzieci. O możliwej, dotąd przez historyków przemilczanej przyczynie samobójstwa Ewy Hitler autor nie pisze – albo jej nie poznał, albo uznał za niewiarygodną. Wyjaśniam o co chodzi. Na stronie str. 334 opracowania pt. „Teczka Hitlera” pod redakcją Henrika Eberle’go  i Matthiasa Uhla (zob. katalog tematyczny 7) znajduje się informacja, jakoby Ewa Hitler, popełniając samobójstwo, była w ciąży. To by w jakimś sensie mogło tłumaczyć jej decyzję. Długoletnie przebywanie Ewy u boku Hitlera, intymny charakter ich relacji, nie były przecież żadną tajemnicą. Matce trudno było sobie wyobrazić dalszą, po bezwarunkowej kapitulacji Niemiec, jawną publicznie egzystencję wraz z dzieckiem człowieka, którego świat uznał za zbrodniarza wszechczasów.

Jeden z końcowych rozdziałów książki zawiera pełną treść testamentów Hitlera: osobistego i politycznego. W osobistym tłumaczy, dlaczego dopiero tuż przed śmiercią postanowił poślubić Ewę Braun. Daje ogólne dyspozycje dotyczące rozporządzenia swoim majątkiem, wyraża troskę o krewnych i teściową. W testamencie politycznym twierdzi, iż jeszcze trzy dni przed wybuchem wojny niemiecko-polskiej wskazał brytyjskiemu ambasadorowi sposób jej uniknięcia. Oskarża Anglię i międzynarodowe żydostwo o rozpętanie wojny światowej. Ogromne niemieckie zbrodnie ludobójcze oczywiście przemilcza. Żołnierzom oraz cywilom dziękuje za okazywane mu długoletnie posłuszeństwo i wsparcie, tłumaczy też decyzję odebrania sobie życia. W drugiej części testamentu politycznego Hitler powołuje skład nowego rządu Rzeszy, z prezydentem admirałem Karlem Dönitzem na czele. Równocześnie wydala z partii narodowosocjalistycznej oraz pozbawia wszystkich stanowisk państwowych Hermanna Göringa i Heinricha Himmlera za to, że ci dwaj rozpoczęli (niezależnie od siebie) tajne oraz bez jego wiedzy i woli pertraktacje pokojowe z wrogiem. Napisanie powyższych słów, podjęcie już tylko teoretycznie ważnych decyzji o dymisji Göringa i Himmlera dnia 29 kwietnia 1945 r., gdy Niemcy były praktycznie pokonane (fronty wschodni i zachodni dzieliło kilkadziesiąt kilometrów), potwierdza tezę, iż znerwicowany środkami farmakologicznymi Adolf Hitler naprawdę miał już nie po kolei w głowie.

Tuż po śmierci Hitlera Bormann, za zgodą Dönitza, podjął próbę rokowań z dowództwem wojsk radzieckich (wtedy walczących na ulicach Berlina kilkaset metrów od ruin Kancelarii Rzeszy) w sprawie zawarcia czasowego zawieszenia broni, aby nowy rząd Rzeszy mógł się zebrać i rozpocząć negocjacje kapitulacyjne. Rokowania te, pomiędzy wysłanym w nocy z 30 kwietnia na 1 maja przez linię frontu generałem Krebsem (znającym język rosyjski) a generałem Czujkowem (pozostającym w stałym kontakcie telefonicznym z marszałkiem Żukowem), są w książce przytoczone in extenso. Ostatecznie jednak spełzły na niczym, gen. Krebs powrócił 1 maja po południu do bunkra, wkrótce przy nim poległ, a dowodzący obroną Berlina gen. Weidling następnego dnia rano bezwarunkowo poddał miasto Armii Czerwonej. W ostatnim rozdziale książki autor usiłuje wytłumaczyć, jak to się stało, że Adolf Hitler już za życia stał się Legendą. Cyt., str. 263: Syn skromnego urzędnika, biedaczysko, wędrujący od miasta do miasta, żyjący z dnia na dzień, co prawda samouk, ale naprawdę bez wykształcenia, staje się wszechwładny w państwie, którego nie jest nawet obywatelem. A przed nim cały świat trzęsie się ze strachu. Reasumując gorąco polecam książkę p. Petera Rainy – także osobom, które (podobnie jak ja) już wcześniej sporo wiedziały o życiu i zbrodniczej działalności tytułowego jeźdźca Apokalipsy XX wieku. Lektura uzupełni tę wiedzę o wiele nieznanych dotąd szczegółów i ciekawostek.

PS. W posiadanym egzemplarzu książki zauważyłem dwa błędy edytorskie. Na stronach 38 i 82 datę zamachu na życie Hitlera należy zmienić z 22 na 20 lipca 1944 r. No i jeden błąd merytoryczny: na str. 14 przeczytałem, że 3 sierpnia 1914 r. Francja wypowiedziała wojnę Niemcom. Wg mojej wiedzy było akurat odwrotnie – formalnie to Niemcy wypowiedziały wtedy (w pierwszych dniach I wojny światowej) wojnę Francji.

piątek, 18 października 2024

„Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś”. Autor: Howard Zinn

 

Howard Zinn „Ludowa historia Stanów Zjednoczonych. Od roku 1492 do dziś”

Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2016

Jest to ambitne opracowanie popularnonaukowe autorstwa profesora amerykańskiego. Do tej lektury jednak nie będę Państwa „gorąco zachęcał”, jak to wielokrotnie czynię w odniesieniu do innych książek o tematyce historycznej. Z przyczyny prozaicznej – polski czytelnik może mieć problemy z prawidłowym zrozumieniem „rewersu” historii USA, nie znając dokładnie jej „awersu”. Moim zdaniem po książkę powinna sięgnąć osoba już w miarę dobrze obeznana z kilkusetletnią historią polityczną Stanów Zjednoczonych. Osobiście tę lekturę poprzedziłem przeczytaniem odpowiednich (tj. północnoamerykańskich) rozdziałów podręczników akademickich do historii powszechnej XVI-XVII, XVIII, XIX i XX wieku. Profesor Howard Zinn (1922-2010) skierował swoje opracowanie głównie do czytelnika amerykańskiego, pragnąc mu ukazać wszystkie wstydliwe okoliczności towarzyszące znanym wydarzeniom historycznym. Były nimi zjawiska i problemy w nauce szkolnej w Stanach Zjednoczonych przemilczane lub jedynie skrótowo napomykane. Autor, dobrze znając „blaski i cienie” historii swojego państwa, oraz zakładając, że „blaski” są jego czytelnikowi już wiadome, w książce skupił się prawie wyłącznie na licznych „cieniach”, które zaprezentował i wnikliwie przeanalizował. Szczegółowo przedstawił problemy i konflikty narodowościowe, rasowe, religijne i społeczno-ekonomiczne towarzyszące dziejom politycznym USA. Opisał postępującą kolonizację terenów Ameryki, metody sukcesywnej eksterminacji ludności indiańskiej, niewolnictwo Murzynów, ciężką i źle opłacaną pracę przybywających imigrantów, nierównouprawnienie kobiet. Ukazał wszystkie przyczyny i mniej znane okoliczności wojny o niepodległość (1775-1782), a także późniejszych decyzji podejmowanych przez prezydentów USA, sławnych Jerzego Waszyngtona i Abrahama Lincolna nie pomijając. Ujawnił kulisy rozwoju terytorialnego Stanów Zjednoczonych dokonywanego w wyniku wojen i transakcji handlowych, oraz reperkusje społeczne temu towarzyszące. Chwilami odnosiłem wrażenie, że książka została napisana z marksistowskiego punktu widzenia – tyle jest w niej bowiem o interesie klas posiadających, bezwzględnym wyzysku kapitalistycznym, imperializmie, antagonizmach społecznych i walce klas. Nie dziwię się zatem, że w Stanach wywołała bardzo dużo kontrowersji! Całkowicie obaliła też pokutujący latami mit, jakoby w USA wytrwałością i ciężką pracą można było dojść „od pucybuta do milionera”. Reasumując, książkę prof. Zinna uważam za przydatną głównie dla historyków i amerykanistów – publicystów i naukowców w tych dziedzinach. Inni czytelnicy, jeśli trafi w ich ręce, postąpią wg swego uznania. Ale decyzję proponuję podjąć dopiero po lekturze wprowadzenia (str. 5-25) autorstwa p. Artura Domosławskiego, przybliżającego życiorys i poglądy polityczne prof. Howarda Zinna. Osobiście będę wobec Państwa szczery: z 25-ciu rozdziałów dokładnie przeczytałem tylko pierwszych 10, tj. do lat wojny secesyjnej (1861-1865) włącznie, pozostałe zaś jedynie przekartkowałem.

PS. Posłużę się następującą analogią dotyczącą odbioru czytelniczego książki prof. Zinna w Polsce. Swego czasu odniosłem się na tym blogu do bardzo interesującego opracowania prof. Adama Leszczyńskiego pt. „Ludowa historia Polski. Historia wyzysku i oporu. Mitologia panowania” (opis można odnaleźć za pośrednictwem katalogu autorskiego alfabetycznego albo katalogu tematycznego 8). Przeciętny inteligent amerykański, gdyby zostało mu ono przetłumaczone na jęz. angielski, miałby poważne problemy z poznaniem i zrozumieniem kontekstu historycznego, tak oczywistego dla znającego nasze dzieje czytelnika polskiego.

sobota, 12 października 2024

„Podwójne życie Mildred. Historia kobiety, którą kazał zabić Hitler”. Autorka: Rebecca Donner

 

Rebecca Donner „Podwójne życie Mildred. Historia kobiety, którą kazał zabić Hitler”

Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2024

Rebecca Donner zaliczyła swoją książkę do literatury faktu (str. 11). Słusznie, ale z uzupełnieniem, iż jest to również opowieść biograficzna, ponieważ opisy znanych faktów z historii politycznej autorka uzupełniła o curriculum vitae tytułowej Mildred Harnack z domu Fish (1902-1943), będącej siostrą jej praprababki. Bardzo interesująco przedstawiła sytuację polityczną oraz społeczno-ekonomiczną w Niemczech przed i po dojściu Hitlera do władzy. Skoncentrowała się na rachitycznej działalności opozycji antyhitlerowskiej, której część aktywistów – tych o proweniencji lewicowej – zasiliła kierowaną z Moskwy organizację szpiegowską Rote Kapelle. I do nich właśnie należy zaliczyć Amerykankę Mildred Harnack. Skąd się wzięła w Niemczech, początkowo jeszcze niehitlerowskich? Ano stąd, że podczas studiów w USA poznała i poślubiła przybysza z Niemiec, Arvida Harnacka, który – po powrocie do kraju – ściągnął ją tam w 1929 r. jako swoją żonę. Arvid już wówczas „komunizował” – był zafascynowany radziecką gospodarką planową (skuteczną w okresie szalejącego kryzysu ekonomicznego lat 1929-1933), jeździł do ZSRR na przeróżne konferencje naukowe (i zapewne nie tylko takie, pod ich płaszczykiem przechodził bowiem instruktaże szpiegowskie). Żona w pełni podzielała jego poglądy polityczne, nie dostrzegając, albo nie chcąc dostrzec, drugiej strony medalu, czyli radzieckiego wielkiego terroru i totalnego zniewolenia społeczeństwa. W hitlerowskich Niemczech Mildred kontynuowała, z pewnymi perturbacjami, pracę naukowo-dydaktyczną. Arvid, który dla kamuflażu nawet wstąpił do NSDAP, był prawnikiem zatrudnionym w administracji rządowej. Obydwoje – aż do aresztowania we wrześniu1942 r. – bardzo angażowali się w konspiracyjno-szpiegowską działalność Czerwonej Orkiestry, dość wybiórczo przedstawionej tu przez Rebeccę Donner. M.in. rekrutowali, także spośród oficerów Wehrmachtu, nowych członków organizacji, przy czym jedną z metod użytych w tym celu przez Mildred należy uznać za bardzo niekonwencjonalną, nawet jak na „standardy” służb specjalnych. Mianowicie prowadziła „nieobyczajne praktyki seksualne” (str. 440) z werbowanym, osobiście nią zafascynowanym oficerem Abwehry (str. 376 i 377). Fizycznie dominowany przez Mildred zdradzał jej tajemnice wojskowe. Wyszło to na jaw w toku postępowania sądowego, autorka nie dementuje zachowanej treści jego zeznania. Tytułowa bohaterka to w końcu fizycznie atrakcyjna, energiczna i wyemancypowana kobieta, mieszkająca w bardzo bezpruderyjnym, wręcz rozwiązłym (do czasu dojścia Hitlera do władzy) Berlinie. W książce w ogóle napotkamy wiele opisów działalności agentów radzieckich i stosowanych przez nich metod rekrutacji szpiegów. Wywiadowi NKWD udało się nawet zwerbować Marthę Dodd, córkę ambasadora USA w Niemczech (str. 220). Wszystko to powoduje, iż lektura jest pasjonująca, niektóre fragmenty są godne dobrej powieści sensacyjnej. A podtytuł książki wziął się stąd, iż Hitler – dowiedziawszy się o łagodnym wyroku sądowym skazującym Mildred Harnack na 6 lat pobytu w obozie koncentracyjnym – wściekł się i nakazał rewizję oraz orzeczenie kary najwyższej. W lutym 1943 r. Mildred poniosła śmierć poprzez ścięcie na gilotynie w berlińskim więzieniu. Wcześniej, w grudniu 1942 r. stracono tam jej męża, Arvida.

PS. Osoby zainteresowane działalnością radzieckiej siatki agenturalnej Rote Kapelle pozwolę sobie skierować do lektury „Wielkiej gry” Leopolda Treppera, już tu wcześniej omówionej (dostęp poprzez katalog autorski alfabetyczny lub katalog tematyczny 5). Rebecca Donner umieściła w bibliografii (str. 556) amerykańskie wydanie tej książki z roku 1977.

sobota, 5 października 2024

"Chołod". Autor: Szczepan Twardoch

 

To już czwarta przeczytana przeze mnie powieść przyszłego noblisty w dziedzinie literatury. Wspomnicie moje słowa.

Szczepan Twardoch „Chołod”

Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2022

Obywatel radziecki pochodzenia górnośląskiego, Konrad Wilhelmowicz Widuch (ur. 1895), w 1946 roku mając dużo wolnego czasu opisuje fragmentarycznie swoje burzliwe dzieje od dnia, gdy w wieku 14 lat uciekł z rodzinnego domu, aż do okresu, w którym prowadzi tę pisemną narrację. Czyni to dość nieskładnie, z wulgaryzmami, często przerywając chronologię wprowadzaniem wielu wspomnień i refleksji, co jednak nie zmniejsza czytelniczego zainteresowania, a wręcz przeciwnie – moim zdaniem nieraz je nawet wzmaga. Przez pozornie prostacki tekst przeziera wrodzona inteligencja i wisielcze poczucie humoru narratora, który mimo tylko podstawowego wykształcenia jest dość oczytany (to przede wszystkim zasługa jego żony) oraz włada czterema językami: górnośląskim, polskim, niemieckim i rosyjskim. Naleciałości głównie tego ostatniego, oraz trochę pierwszego i trzeciego, są zauważalne w treści dziennika pisanego jednak po polsku. Początkowo to mnie, przyzwyczajonego do lektury tekstów choćby i najbardziej niecenzuralnych, ale jednak redagowanych z zachowaniem reguł gramatyki, dosyć raziło. Wkrótce przestało, tak mnie wciągnęła fabuła. Fabuła, dodajmy, fikcyjna. Autor książki dochował jednak wierności realiom epoki, wydarzenia podobne opisywanym zapewne mogły mieć miejsce. Za wyjątkiem, oczywiście, niektórych specyficznych incydentów oraz istnienia tytułowej osady Chołod. Wprowadzenie jej do powieści, wraz z wierzeniami i obyczajami jej mieszkańców, potwierdza artyzm i maestrię literacką p. Szczepana Twardocha, odczuwane zresztą podczas lektury całej książki.

Bohater powieści, początkowo obywatel Cesarstwa Niemiec, pierwszą wojnę światową spędził na morzach jako podoficer floty. Pod koniec wojny uczestniczył w buncie marynarzy i nieudanej rewolucji niemieckiej. Następnie udał się do Rosji, gdzie wziął, już jako dość zasłużony rewolucjonista-bolszewik i komisarz polityczny, udział w wojnie z Polską. W 1920 r. walczył w szeregach mającej złą sławę Armii Konnej Budionnego, naszych rodaków przy tym nie oszczędzając, a wręcz przeciwnie (w książce mamy tego przykłady). Tam poznał swoją przyszłą żonę (w Konarmii służyło sporo kobiet), z którą stworzył udane, kochające się radzieckie małżeństwo. Jego Sofie również była zagraniczną, ideową komunistką-rewolucjonistką pochodzenia norweskiego. Także miała na sumieniu wiele ludzkich istnień. Nowa władza radziecka nie patyczkowała się bowiem z zewnętrznymi i wewnętrznymi wrogami, ofiary wojny domowej szły w miliony osób. Rewolucyjna przeszłość obojga nie zapewniła im jednak bezpiecznej egzystencji w Ojczyźnie Światowego Proletariatu. Byli protegowanymi Karola Radka, który swego czasu miał nieszczęście wyrazić trochę odmienne poglądy niż Wielki Stalin. W latach 30. ub. wieku, gdy stalinowski terror objął najpierw wszystkich trockistów (rzeczywistych i domniemanych), a z czasem już prawie wszystkich starych bolszewików, Konrad i Sofie wyjechali z Moskwy do dalekiego Murmańska, mając nadzieję pozostania tam niezauważonymi. Słusznie potem jednak przewidując swe aresztowanie, postanowili uciec za granicę. Najpierw spróbowała tego Sofie zabierając ze sobą ich dwie córki. Konrad długo nie wiedział, czy im się powiodło, sam już udać się za nimi nie zdążył. Tak jak miliony innych represjonowanych podczas Wielkiego Terroru zaliczył aresztowanie, ciężkie, połączone z torturami śledztwo NKWD, wreszcie pobyt w syberyjskim łagrze z etykietą wroga ludu, co dawało mizerne szanse na przeżycie. Z obozu udało mu się jednak po niesamowitych perypetiach i w niesamowitym towarzystwie zbiec i trafić do zapomnianej przez Boga i ludzi społeczności plemiennej, nieodnalezionej jeszcze przez władzę radziecką. Byli to Ljaudis, mieszkańcy podarktycznej, nieuwidocznionej na żadnej mapie osady Chołod (stąd tytuł książki). Stamtąd po kilkuletnim pobycie też musiał uciekać. Ostatecznie uratował się, dotarł do wybrzeży Alaski, choć o tym dowiadujemy się już nie z kart jego dziennika.

Tyle w suchym skrócie telegraficznym. Z książki dowiecie się Państwo o codziennych realiach, w których przyszło żyć i mierzyć się z nimi Konradowi Widuchowi. Poznacie ludzkie typy spod ciemnej gwiazdy, płci obojga. Z kart powieści często przebija groza. Przeczytacie bowiem o dużym okrucieństwie czynów opisywanych postaci, samego głównego bohatera nie wyłączając, choć on do takich posuwał się rzadko i raczej tylko z zemsty. Napotkacie również kilka śmiałych opisów scen erotycznych, w tym też takich typu hardcore w warunkach łagrowych (a zresztą nie tylko tam). O tym, że to wszystko, z zastrzeżeniem jak na wstępie, mieściło się jednak w realiach czasów i miejsc, nie ma wątpliwości. Potwierdza to liczna literatura popularnonaukowa i rzeczywista wspomnieniowa, z których autor zapewne czerpał wiedzę i natchnienie. Reasumując, życzę pasjonującej lektury. Ale osobom nadwrażliwym jej nie polecam. Przy okazji: czytelnicy mający wiedzę i doświadczenie żeglarskie zapewne z przyjemnością natkną się w książce na sporo terminów oraz procedur marynistycznych.

PS.1. Na str. 273 autor czyni dygresję do osoby Aloisa Pokory, tytułowego bohatera swojej innej książki (opisanej na blogu - proszę zerknąć do katalogu autorskiego alfabetycznego albo katalogu tematycznego 9). Poza nią, przypomnę, zrecenzowałem tu również dwie inne powieści Szczepana Twardocha: „Król” i „Królestwo” (vide katalog autorski alfabetyczny lub katalog tematyczny 1).

PS.2. Mamy dziś sobotę 5 października. Jeśli ktoś z Państwa tu jeszcze przed wieczorem zajrzy, to Go/Ją informuję, że na kanale TVP Historia o godz. 20:35 będzie można obejrzeć 1-szy odcinek ekranizacji ww. „Króla”. Osobom, które powieści nie przeczytały, proponuję – celem wprowadzenia w tematykę scenariusza – zapoznanie się z tekstem mojej recenzji.