Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę wesołych,
spokojnych, zdrowych Świąt Bożego Narodzenia! Proszę odpocząć od trudów i stresów
dnia codziennego. A także od polityki: irytującej krajowej i niebezpiecznej
zagranicznej. Zamiennie proponuję skupić się wyłącznie na tym, co na stole
świątecznym, oraz tym, co pod choinką. Może znajdziecie tam prezent
z listy zaproponowanej tydzień temu? Dziś ją uzupełniam o dwie
książki: opisaną tuż poniżej, oraz o wspomnianą w post scriptum.
Magali
Delaloye „Historia erotyczna Kremla. Od Iwana Groźnego do Raisy Gorbaczowej”
Wydawnictwo
Bellona Sp. z o.o., Warszawa 2018
Na
wstępie uprzedzam: czytelnik nastawiony na opowieści o rozpustnym,
rozwiązłym życiu władców Rosji na pewno się rozczaruje. Pikantnych szczegółów
tego dotyczących najwięcej się bowiem zachowało z okresu, gdy stolicą
Rosji i siedzibą carów był Petersburg, tj. lat 1712-1917. W czasie
I wojny światowej przemianowano go na Piotrogród. A zatem francuska
autorka pisząc o „erotycznym” moskiewskim Kremlu z konieczności musiała
pominąć takich wielkich rozpustników, jak np. Piotr III, jego żona
Katarzyna II Wielka, ich wnuk Aleksander I, czy wreszcie już
dwudziestowieczny Rasputin. Ci bowiem prowadzili swe bujne życie erotyczne nie
w Moskwie, lecz w pałacach petersburskich (oraz gdzie się dało). Jest
to więc książka głównie o kobietach z rodzin już radzieckich VIP-ów. Carskim
żonom i matkom poświęcony został tylko rozdział 1. Przeczytamy
w nim, że pierwsi rosyjscy carowie, mając poważne zamiary wobec kolejnych narzeczonych,
doprowadzali do unieważnienia swoich małżeństw, po czym pozbywali się dotychczasowych
połowic, zsyłając je na resztę życia do klasztoru. Czyli postępowali nadzwyczaj
humanitarnie, zwłaszcza w porównaniu ze sposobem rozwiązywania podobnych
problemów przez angielskiego króla Henryka VIII. Ów rozdział 1
autorka kończy na roku 1712, gdy car Piotr I przenosi się ze swoją
drugą żoną do nowej, wybudowanej przez siebie stolicy.
Kolejne
rozdziały 2-16 to już wiek XX, ale z zastrzeżeniem, że od roku 1918.
Dopiero bowiem po rewolucji październikowej, a wg kalendarza
gregoriańskiego: listopadowej, w lutym 1918 r. stolicą Rosji stała
się na powrót Moskwa, a siedzibą bolszewickich władców - Kreml. Autorka
wprowadza nas w ich życie rodzinne, ze szczególnym uwzględnieniem relacji
damsko-męskich. Czytamy o kobietach (żonie i stałej kochance) Lenina,
drugiej żonie i szwagierkach Stalina, o małżeńskich problemach i pozamałżeńskich
romansach stalinowskich komisarzy, marszałków i in. znaczących
notabli. W miarę upływu lat na kremlowskim dworze czerwonego cara daje się
zauważyć powrót do obyczajowego konserwatyzmu. Głosicielkę wolnej miłości
Aleksandrę Kołłontaj pozbawiono znaczących stanowisk partyjno-państwowych i wysłano
do Norwegii (później do Szwecji) w charakterze ambasadora ZSRR. Obyczajowy
konserwatyzm, aczkolwiek nadal podkreślający równouprawnienie kobiet, w następnych
latach długo utrzymywał się na Kremlu. Z domieszką jednakże Stalinowskiej
patologii. Wódz upodobał sobie sprawdzanie lojalności najbliższych
współpracowników, każąc aresztować ich lube, m.in. żonę wiernego Poskriebyszewa
(osobistego sekretarza), żonę Budionnego i żonę Mołotowa (dwóch ostatnich tu
chyba przedstawiać nie trzeba). Należy podkreślić, iż akurat owi trzej bardzo kochali
swe małżonki i ich utratę ciężko przeżyli. Ale przeżyli, również w znaczeniu
dosłownym, co w tamtych czasach w ZSRR było bardziej wątpliwe niż
pewne! Poskriebyszew posłuchał „dobrej rady” Berii i szybko ponownie się ożenił.
Mołotow odzyskał żonę dopiero w 1953 r. po śmierci Stalina. O więzionej
przez długie lata żonie Budionnego (za kontakty i romanse z polskimi
dyplomatami) autorka nie wspomina, informację o jej aresztowaniu
zaczerpnąłem z książki poniżej wskazanej w post scriptum. Warto
przy tym zauważyć, iż Stalin był „symetrystą” – własnej rodziny również nie
oszczędzał. Do łagrów trafiły jego liczne szwagierki. Liczne, ponieważ wywodzące
się z dwóch kolejnych związków małżeńskich Stalina.
Po
śmierci Stalina i wykończeniu jego niektórych współpracowników (głównie Berii),
Kreml się nieco ucywilizował – w tym sensie, że pozbawianych władzy następnych
radzieckich przywódców, ani tym bardziej członków ich rodzin, już nie
uśmiercano ani nie represjonowano. Chruszczowa trzymano w areszcie
domowym, gdzie prowadził dość spokojne życie osobiste. A propos
Chruszczowa – autorka poświęca kilka stron jego żonie, Ninie z domu
Kucharczuk, której rodzicami byli obywatele II Rzeczypospolitej. Przypominam
sobie, że już w okresie głębokiego PRL-u krążyły o niej u nas niewybredne
żarty, przedstawiające ją jako wsiowego garkotłuka, czyli kobietę absolutnie
niepasującą do roli pierwszej damy światowego mocarstwa. Faktycznie, swoją
urodą, figurą i ubiorem nie mogła się równać z żonami innych przywódców
państw, zwłaszcza zachodnich. Ale wiejskim prymitywem to ona jednak nie była.
Urodziła się w 1900 r. w ukraińskiej chłopskiej rodzinie w Wasylowie
na Lubelszczyźnie, do szkół uczęszczała tam oraz w Chełmie, na czym bynajmniej
edukacji nie zaprzestała. Tako rzecze o niej Wikipedia:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Nina_Chruszczowa
Do
autorki książki można mieć pretensję o to, że pisząc o eskapadzie
Niny z bronią w ręku we wrześniu 1939 r. do Polski w celu zapewnienia
opieki rodzicom, nie wspomniała, iż miało to miejsce podczas wspólnego najazdu Niemiec
i ZSRR na nasz kraj. Poznając życiorys Niny Chruszczowej zacząłem
rozumieć, dlaczego jej małżonek tak gorąco orędował u Stalina
o nieoddanie Polsce po wojnie Lwowa. Bo np. zagarnięte
w 1939 r. Białystok, Łomżę i Przemyśl jednak nam Stalin zwrócił.
Prof. Paweł Piotr Wieczorkiewicz w opracowaniu
pt. „Sowiety. Historia ZSRS” (opis na blogu; do odnalezienia poprzez katalog
autorski alfabetyczny albo katalog tematyczny 6) uznaje Chruszczowa za
największego polonofoba spośród radzieckich władców. Czyżby tak męża
ukształtowała pochodząca z ziem polskich Ukrainka Nina?
Kończąc
i polecając Państwu tę książkę nadmieniam, iż autorka starała się
uwiarygodniać swoje informacje przypisami (zamieszczanymi po każdym rozdziale),
wskazując tam ich źródła: dokumenty, pamiętniki, opracowania historyków. Czytając,
natknąłem się też na tekst mocno kontrowersyjny. Na stronach 118 i 119 autorka
pisze, że porucznik artylerii Jakow Dżugaszwili, syn Stalina z pierwszego
małżeństwa, zginął podczas walk na froncie już w 1941 r. W poświęconym
temu przypisie (nr 47 na str. 122) czytamy, iż Jakow bynajmniej nie
trafił do niemieckiej niewoli, jak błędnie (?) podaje wiele publikacji
historycznych. Treść przypisu autorka oparła na wydanej w Moskwie w 2007 r.
powieści biograficznej Galiny Dżugaszwili, córki Jakowa. Zatem między wierszami
jakby sugeruje, że niemiecka oferta (przez Stalina odrzucona) wymiany Jakowa za
feldmarszałka von Paulusa była wytworem wyobraźni historyków. Sugestia ta
jest jednak bezpodstawna, zachowana przecież została m.in. dokumentacja
III Rzeszy, potwierdzająca szczegóły pobytu i śmierci syna Stalina
w niemieckiej niewoli.
PS.
Osoby zainteresowane życiem osobistym Stalina, członków jego rodziny oraz
najbliższych współpracowników, dużo więcej ekscytujących informacji o tym
znajdą w naprawdę doskonałej książce pt. „Stalin. Dwór czerwonego
cara”, której autorem jest Simon Sebag Montefiore (w katalogach
bloga proszę jej nie szukać, przeczytałem ją zanim zacząłem się w Internecie
„chwalić” lekturami). Relacje damsko-męskie (w tle z Wielkim Terrorem
lat 1937 i 1938) też są w niej wyeksponowane.