sobota, 14 grudnia 2024

„Lenin. Wynalazca totalitaryzmu”. Autor: Stephane Courtois

 

Święta za pasem. Święty Mikołaj właśnie kończy przyjmowanie zamówień na podarki podchoinkowe. Radzę się więc pospieszyć, zwłaszcza tym, którzy wyślą go do księgarni internetowej. W przedświątecznym natłoku zamówień czas ich realizacji może się wydłużyć. Niezdecydowanym w zakresie wyboru sugeruję skorzystanie z katalogów bloga. A na gorąco proponuję pięć tytułów wymienionych w zakończeniu dzisiejszego artykułu, w tym pasjonującą, ciekawie zbeletryzowaną biografię Lenina autorstwa A. F. Ossendowskiego.

Stephane Courtois „Lenin. Wynalazca totalitaryzmu”

Wydawnictwo Dębogóra Sp. z o.o., Dębogóra 2020

Natomiast z poleceniem na prezent książki dziś tu opisywanej wstrzymuję się, bo to jednak dość specyficzna literatura biograficzna - mnóstwo w niej obszernych odniesień historiograficznych (politycznych, filozoficznych, socjologicznych, psychologicznych etc.). Chyba że osobą nią obdarowaną miałby zostać sowietolog i historyk myśli politycznej zarazem (z akcentem na to drugie). Proszę zwrócić uwagę na dwa ostatnie wyrazy tytułu książki – dają one przekaz, iż nie jest to zwykła biografia. Autor, francuski profesor historii, niezależnie od przedstawienia prywatnego i politycznego CV Włodzimierza Lenina (1870-1924), wkroczył do jego mózgu, gdzie … zeskanował wszystkie pliki z biologicznego dysku - szarych komórek. Zaczął od plików najstarszych, zapisanych jeszcze w latach młodości. Dowiódł ogromnego wpływu dziewiętnastowiecznej literatury socjologicznej, ekonomicznej i społeczno-rewolucyjnej na ukształtowanie się osobowości Lenina. Zarówno rosyjskiej (krajowej i emigracyjnej), jak i zachodnioeuropejskiej. Przytoczył pozycje dużej liczby lektur zaliczonych przez młodego Uljanowa, zacytował ich fragmenty (nieraz obszerne). Wiele z tych publikacji Uljanow poddawał bardzo emocjonalnej krytyce, o czym też przeczytamy. Ukoronowaniem jego ideologicznego samokształcenia stała się dobra znajomość dzieł Marksa, Engelsa i Plechanowa. Następnie prof. Courtois skupił się nad działalnością polityczną Lenina socjaldemokraty – organizacyjną, publicystyczną i prowadzoną z emigracji. Szczegółowo wymienił jego kolejne publikacje, przytoczył ideologiczne dyskursy rosyjskich socjalistów, w tym podkreślił bezkompromisowe stanowisko ambitnego Lenina, sukcesywnie wybijającego się na przywódcę ruchu. Z zachowaniem chronologii przedstawił i skomentował podobne spory, które – tym razem już w gronie zwycięskich bolszewików i lewicowych eserowców – trwały po przejęciu przez nich władzy w październiku 1917 r. Dotyczyły pryncypiów ideologicznych, ale też konkretnej strategii i taktyki, jakie należało przyjąć dla obrony i utrwalenia władzy radzieckiej. I tu znów przywódca Lenin grał pierwsze skrzypce, podporządkowując sobie oponentów (albo ich eliminując, także fizycznie). Do czasu, gdy go już zmogła nieuleczalna choroba neurologiczna. Autor dokonał pełnej charakterystyki osobowości Włodzimierza Lenina, prześledził też całą jego „ścieżkę wynalazczą” totalitaryzmu (zgodnie z tytułem!). Przedstawił fanatyzm ideologiczny Wodza Rewolucji, kierowanie się przezeń zasadą, że szczytny (jego zdaniem) cel uświęca nawet najbardziej nikczemne środki. Cyt., str. 443: W ten sposób położono podwaliny tego, co bardzo szybko przerodziło się w ludobójstwo klasowe: eksterminację przeprowadzoną przez władze według społecznej kategorii tych, którzy uznani zostali za wrogów. Reasumując, jest to książka tyleż o samym Leninie, co o leninizmie. Dowodzi, iż następujący po nim stalinizm nie był żadnym wynaturzeniem (jak by to chcieli widzieć europejscy marksiści), lecz stał się rozwiniętą kontynuacją leninizmu.

Historia polityczna Europy i życie prywatne Lenina pozostają w nieco dalszym tle. Ale autor ich nie pominął – przeczytamy o sytuacji polityczno-społeczno-ekonomicznej w Rosji carskiej (przedwojennej i podczas pierwszej wojny światowej), w krótkotrwałej republice demokratycznej (luty - październik 1917), wreszcie w państwie bolszewików (do 1924 r.). Czasem towarzyszą temu krótkie dygresje dotyczące późniejszej historii ZSRR. Opis przygotowań i przebiegu samego październikowego zamachu stanu autor oczywiście również zamieścił. Poznamy też pochodzenie i prywatny życiorys Lenina, jego warunki życiowe (materialne, socjalno-bytowe) w Rosji, w tym na karnym zesłaniu, oraz na emigracji. Ale najważniejsze przesłanie książki to jednak Leninowska idea – skąd się wzięła, jak się rozwijała i jaką ostatecznie przyjęła treść. Dzieło profesora Courtois należy więc przede wszystkim sklasyfikować jako pozycję z historii myśli politycznej. Historyk francuski nie mógł oczywiście pominąć paraleli pomiędzy ideami i działaniami osiemnastowiecznych rewolucjonistów francuskich, a analogicznymi czynami przywódców bolszewickich. Podkreślił też bardzo dobrą znajomość historii Wielkiej Rewolucji Francuskiej u Lenina i jego towarzyszy.

Czytelnikom bardziej zainteresowanym historią polityczną niż ideologią (tą drugą również ważną, ale jednak nieprzesłaniającą pierwszej) polecam pięć innych, doskonałych opracowań o Leninie, dostępnych w ofertach księgarń internetowych. Omówionych na blogu: Lenin. Dyktator (autor: Victor Sebestyen), Jak bankierzy Zachodu finansowali Lenina (autorka: Elisabeth Heresch) i Lenin w pociągu. Podróż, która unicestwiła carską Rosję (autorka: Catherine Merridale). Do ich recenzji można dotrzeć za pośrednictwem katalogów bloga (autorskiego alfabetycznego lub tematycznego 6). Zachęcam też do lektury książek równie pasjonujących, choć tu nieopisanych: Lenin. Prorok raju. Apostoł piekła (autor: Dmitrij Wołkogonow) oraz Lenin (autor: Antoni Ferdynand Ossendowski). O tej ostatniej, przeze mnie nabytej i przeczytanej w 2008 r., usłyszałem już w latach 60. ub. wieku (moich nastoletnich), gdy babcia złościła się, że ktoś od niej pożyczył przedwojenny egzemplarz książki i oczywiście „zapomniał” zwrócić. A ona zapomniała (nie była pewna, a nikt się nie przyznał), komu go z biblioteki domowej wypożyczyła. Niezorientowanym wyjaśniam, że w czasach peerelowskich był to istny „biały kruk”, zarazem czytelniczy prohibit !!! Antoni Ferdynand Ossendowski miał „szczęście”, że w 1945 r. zdążył umrzeć tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Autor „Lenina” znajdował się bowiem na liście proskrypcyjnej NKWD. Został pochowany w Milanówku, jego grób na tamtejszym cmentarzu rzymsko-katolickim jest usytuowany niedaleko od wejścia, z głównej alejki należy zaraz skręcić w prawo. Zapalam na nim znicz ilekroć odwiedzam grób rodzinny – pochowanych w Milanówku rodziców mojej babci po kądzieli, jej siostry i jej kuzynki.

PS. Skoro przypomniały mi się czasy peerelowskie, to jeszcze przytoczę takie ówczesne dwa „radzieckie” dowcipy.

1.      W latach 70. ub. wieku w rocznicę rewolucji można było w miastach dostrzec wielki propagandowy afisz przedstawiający sylwetkę Lenina oraz napis: „Lenin w październiku”. Nasza młodzież dopisywała pod nim: „A koty w marcu”.

2.      Październik był także „miesiącem filmu radzieckiego”, niecieszącego się jednak powodzeniem (obiektywnie przyznaję, że zdarzały się nieliczne wyjątki, potwierdzające regułę). Aby więc zapełnić widownię, chwytano się przeróżnych sposobów. W koszarach wojskowych np. dowódca jednostki rozkazał wywiesić plakat, na którym widniało, że w ramach tzw. seansu zamkniętego zostanie wyświetlony film szwedzki, pornograficzny, pt. „Baba na żołnierzu”. Nie trzeba uzasadniać, jak mocno to zobligowało skoszarowanych dwudziestolatków do pójścia na tak zaanonsowany film (niektórzy nawet zrezygnowali z przepustki, którą mieli w tym czasie). Gdy sala była już po brzegi zapełniona, drzwi zamknięto na klucz, a odpowiedzialny oficer przeprosił widzów za błędy edytorskie, jakie się wkradły do treści plakatu. Film, na który przyszli, miał być bowiem nie szwedzki, a radziecki, nie pornograficzny, a panoramiczny, i nie „Baba na żołnierzu”, ale „Ballada o żołnierzu”.