I znów o tym
samym, ale myśląc nie po polsku.
Marco Patricelli
„Umierać za Gdańsk!”.
Wydawnictwo
Bellona, Warszawa 2013.
Autor,
włoski historyk, przedstawia genezę i przebieg konfliktu niemiecko-polskiego w
1939 r., który doprowadził do wybuchu II wojny światowej. Osobiście
jest Polakom b. przychylny i w prezentowanej narracji wydarzeń nie kryje
do nas sporej sympatii. Tym niemniej jako nie-Polak może sobie pozwolić na dużo sceptycyzmu
w ocenie II Rzeczypospolitej – jej polityki, armii i przebiegu wojny
obronnej w 1939 r.
Osobiście
lubię sięgać do zagranicznych opracowań nt. historii Polski – dobrze jest
bowiem wiedzieć „jak nas widzą i piszą”.
Marco
Patricelli b. szczegółowo charakteryzuje europejską dyplomację w latach
1938 i 1939, która:
-
dopuściła do zniszczenia państwa czechosłowackiego,
-
uczyniła konflikt niemiecko-polski konfliktem ogólnoeuropejskim,
-
nie zapobiegła wybuchowi wojny.
Przedstawiając
wydarzenia chronologicznie, autor bazuje na dokumentacji źródłowej – głównie raportach
i wspomnieniach przedwojennych włoskich dyplomatów, w tym ambasadorów i
konsulów Italii w państwach europejskich. Interpretuje fakty już skądinąd znane,
a mianowicie:
-
przywódcy Polski, których określa mianem „Pułkowników”, bardzo przeceniali
zdolności militarne Polski i bardzo nie doceniali potęgi armii niemieckiej,
-
ci sami przywódcy bezpodstawnie oparli plan wojny z Niemcami na założeniu
szybkiej, odciążającej nasze wojsko ofensywy armii francuskiej,
-
politycy i dowódcy wojskowi Francji i Anglii już na kilka miesięcy przed Wrześniem’39
podjęli decyzję o nieudzieleniu mam wymiernej pomocy militarnej w pierwszym
roku wojny, co oczywiście stanowiło ich wielką tajemnicę, której nasi dyplomaci
i wojskowi nie odkryli,
-
latem 1939 r. Hitler nie był już zainteresowany ew. ustępstwami Polski w
sprawie Gdańska i eksterytorialnej komunikacji przez polski pomorski
„korytarz”, postawił bowiem na wojnę,
-
jedynie Hermann Goering szczerze i dosłownie do ostatnich dni sierpnia usiłował
zapobiec wybuchowi wojny, w tym celu stworzył własne dyplomatyczne kanały
informacyjne, z pominięciem niemieckiego MSZ,
-
pakt Ribbentrop – Mołotow stał się największym „zaskoczeniem” tylko dla
Warszawy; w innych stolicach europejskich z ewentualnością porozumienia się
Hitlera ze Stalinem (i z następstwami tego) liczono się już od lipca.
Książka
jest oczywiście przeznaczona głównie dla czytelnika włoskiego. Dobrze więc, że
autor – poza tytułową tematyką genezy wybuchu wojny – przybliża temuż
czytelnikowi także inne wydarzenia z najnowszej historii Polski, czyniąc to z
wielką dla nas sympatią. I tak:
-
opisuje i uwypukla wielki polski wkład w zwycięstwo aliantów, jakim było
rozpracowanie przez polskich kryptologów Enigmy (genialny Alan Turing otrzymał
od nich bezcenny „zaczyn”, bez którego nie rozwinąłby swojego geniuszu),
-
przedstawia (dość szczegółowo) przebieg wojny obronnej Polski w 1939 r.
oraz (już tylko pobieżnie) udział Polaków w innych kampaniach II wojny
światowej,
-
ukazuje martyrologię polskiej ludności cywilnej i jeńców wojennych, w tym
zbrodnię katyńską oraz historię wieloletniego kłamstwa katyńskiego (nie tylko w
ZSRR i państwach Europy wschodniej).
Minusy
książki:
-
miejscami dość chropawe tłumaczenie,
-
irytujące drobne błędy edytorskie, tzw. literówki.
No
i błąd merytoryczny samego pana profesora (włoskiego). Autor, słusznie
podejrzewając, że śmierć gen. Władysława Sikorskiego mogła nastąpić w wyniku
zamachu, pisze, iż tego pamiętnego dnia na Gibraltarze miał międzylądowanie
samolot radziecki z wiceministrem Andriejem Wyszynskim na pokładzie. W istocie samolotem
tym leciał radziecki ambasador w Londynie, Iwan Majski, a nie ludowy
wicekomisarz Andriej Wyszynski.
Poza
tym Marco Patricelli – skrótowo przedstawiając obecność naszych żołnierzy na
frontach II wojny światowej – zupełnie pomija I i II Armię
Wojska Polskiego, po polskiej stronie „wschodniej” wymieniając tylko marginalną
Armię Ludową. A przecież obydwie ww. formacje liczyły dobrze ponad sto tysięcy
frontowych żołnierzy. I na pewno wniosły swój wkład w zaangażowanie (w
ostatnich miesiącach wojny) sporych sił niemieckich. Uważam, iż nie mniejszy
niż Polskie Siły Zbrojne na zachodzie. Kontekst polityczny (podległość
Stalinowi, wyżsi oficerowie oddelegowani z Armii Czerwonej) nie powinien być w
tym przypadku, tj. w ocenie polskiego wkładu w zwycięstwo nad Niemcami, brany
pod uwagę.
Panu
profesowi z Włoch się to po prostu „zapomniało”. Nie tylko jemu.
Kilka
lat temu śledziłem w TV jakąś dyskusję historyków na podobny temat, z udziałem
Normana Daviesa. Brytyjski historyk stwierdził, że w końcowej fazie II wojny
światowej do walki z Niemcami wystawiliśmy regularne siły zbrojne 5-te co do liczebności
(po ZSRR, USA, Wielkiej Brytanii i Francji). Któryś z polskich historyków
poprawił go, mówiąc iż byliśmy na 4-tym miejscu, przed Francją, wskazując
właśnie dwie polskie armie bijące się na froncie wschodnim. Norman Davies
zastanowił się, przeliczył to w myślach i z zażenowaniem odparł: „A
rzeczywiście, tak, tak.”.
PS
Oprócz
dwóch powyżej wymienionych błędów merytorycznych autora, oraz wspomnianych „literówek”,
zauważyłem następujące niedociągnięcia redakcyjne (autora, tłumacza bądź
wydawcy), konieczne do natychmiastowego poprawienia (długopisem w posiadanym
egzemplarzu książki):
str.
9 wiersz 8 od dołu:
jest
„rządną odwetu”, a powinno być „żądną odwetu”; błąd ortograficzny, którego
edytor tekstów nie poprawił, gdyż wyraz ten, w zależności od znaczenia, pisze
się albo przez „rz” (rządny czyli gospodarny) albo przez „ż” (żądny czyli
pragnący);
str.
296 wiersz 2 od góry:
jest
„wyżynają”, a powinno być „wyrzynają”; błąd ortograficzny, którego edytor
tekstów nie zauważył, ponieważ wyraz ten pisze się, w zależności od znaczenia,
przez „ż” (wyżynać kosą, sierpem) lub „rz” (wyrzynka w leśnictwie, wyrzynać
las, itd.); proszę sobie sprawdzić w słowniku ortograficznym; zatem
bezwzględnie powinno być: „… polscy i niemieccy cywile dosłownie się wyrzynają”;
str.
313 wiersz 14 od góry:
jest
„Władysław Sosnkowski”, a powinno być „Kazimierz Sosnkowski”;
str.
367 wiersz 8 od dołu:
jest
„do czerwca 1940 roku”, a powinno być „do czerwca 1941 r.”; deportacje polskiej
ludności na Syberię i do Kazachstanu z terenów zajętych przez ZSRR trwały aż do
napaści Niemiec na ZSRR dn. 22 czerwca 1941 r.;
str.
371 wiersz 10 i 11 od góry:
jest
„Moskwa wznawia przerwane stosunki polityczne z pozycji siły”; to bzdura –
stosunki dyplomatyczne pomiędzy polskim rządem emigracyjnym a rządem radzieckim
nie zostały wznowione;
str.
436, wiersze 8-13 od dołu:
Zajęcie
Zaolzia przez Polskę miało miejsce w już w październiku 1938 r., czyli
ewidentnym błędem jest zapis, iż Polska (cyt.) „uregulowała stosunki z Pragą
odnośnie Śląska Cieszyńskiego” w następstwie (cyt.) „rozbioru Czechosłowacji w
marcu 1939 r.”.