Ciągle nie daje mi
spokoju ów pamiętny 1939 rok.
Lech Wyszczelski
„Tajna gra mocarstw. Wiosna – lato 1939”.
Wydawnictwo
Bellona, Warszawa 2014.
To
już 3-cia książka Lecha Wyszczelskiego omawiana na tym blogu. Pierwsze dwie
opisałem w sierpniu br., z których szczególnie polecam biografię marszałka
Edwarda Śmigłego-Rydza.
Dziś
tenże marszałek jest znów bohaterem proponowanej lektury. Bohaterem jednak zdecydowanie
negatywnym, jako że dał się oszukać łże-sojusznikom.
Towarzyszem jego naiwności okazał się również minister Józef Beck.
Autor,
korzystając ze szczerych powojennych wspomnień polityków francuskich i
brytyjskich, a także z odtajnionych dokumentów dyplomatycznych, dowodzi – krok
po kroku – naszej polskiej naiwności AD
1939.
Bezspornie
wykazuje, iż:
-
Wielka Brytania i Francja wciągnęły Polskę do wojny z Hitlerem, pragnąc odwrócić
od siebie pierwszy impet uderzenia armii niemieckiej,
-
owszem, oba te państwa też nastawiły się na wojnę z Niemcami, ale wg ich
założeń miała to być długa, około trzyletnia wojna na wyczerpanie,
-
Polskę już od samego początku spisano na straty w 1-szej fazie wojny, widząc
jej odrodzenie dopiero po ostatecznym zwycięstwie nad Niemcami,
-
już w maju 1939 r. najwyżsi dowódcy
sił zbrojnych Francji i Wielkiej Brytanii na tajnej naradzie zdecydowali, że
Polska nie otrzyma natychmiastowego wsparcia wojskowego w wymiarze odciążającym
jej wysiłek wojenny,
-
przez całą wiosnę i lato 1939 r. polscy politycy i wojskowi byli z premedytacją oszukiwani przez ich
francuskich i brytyjskich partnerów, obiecujących realną pomoc militarną w
razie napaści ze strony Niemiec,
-
przez cały ten czas Polacy byli mamieni pomocą militarną tylko w jednym celu:
abyśmy nie ugięli się przed żądaniami Hitlera i nie stali się państwem
satelickim Niemiec,
-
jakkolwiek owa tytułowa tajna gra mocarstw była rzeczywiście ściśle tajna, to
jednak symptomy rzeczywistych zamiarów
Francji i Anglii można było dostrzec podczas rokowań (żenujące spory o
jednoznaczną redakcję porozumień politycznych i wojskowych, niechęć udzielenia
pomocy materialnej, koncentrowanie się na problemach ubocznych),
-
także już podczas kampanii wrześniowej obiecywano Polsce, że ofensywa francuska
nastąpi lada chwila, jedynie po to, aby strona polska przypadkiem nie poddała
się i nie poprosiła Niemców o zawieszenie broni.
Zatem
z lektury tej (dokumentowanej źródłowo) jednoznacznie wynika, iż polscy sanacyjni przywódcy byli cały czas wodzeni
za nos przez Francuzów i Anglików i faktycznie realizowali obce interesy.
Skończyło się to dla nas nie tylko przegraną wojną, ale wręcz narodową katastrofą - na miarę upadku
Rzeczypospolitej po nieudanym powstaniu kościuszkowskim. Chyba tylko
niezłomności Churchilla i jego (oraz Roosevelta) awersji do nazizmu
zawdzięczamy, że wojna nie skończyła się już w 1940 r. zaraz po klęsce Francji.
W
książce dostrzegłem kilka błędów edytorskich, o czym powiadomiłem wydawnictwo
e-mailem. Trzy najbardziej rażące podaję poniżej i proponuję poprawić
długopisem w trzymanym egzemplarzu książki.
Str.
56, wiersz 12 od góry, rażący błąd dot. daty zajęcia czeskiej Pragi przez
Hitlera:
jest
„1936 r.”, a powinno być „1939 r.”
Str.
108, wiersz 9 od góry, błąd w pisowni:
Jest
„polska”, a powinno być „Polska” (wyraz występuje jako rzeczownik).
Str.
110, wiersz 5 od góry, rażący błąd w brzmieniu nazwiska:
Jest
„Świński”, a powinno być „Świrski”.
Na
zakończenie osobista refleksja. O tym wszystkim, co w tej książce, choć nie tak
szczegółowo i bez źródłowego udokumentowania, to już uczono mnie na lekcjach
historii w okresie PRL. Podchodziłem do tej wiedzy jednak z pewną rezerwą,
wietrząc propagandę mającą na celu wywołanie niechęci do „imperialistów” -
Francji i Wielkiej Brytanii. No bo przecież oba te państwa jednak przystąpiły
do wojny już dn. 3 września 1939 r.
Ale
nie głównie w obronie Polski. Wykorzystano ją tylko jako pretekst, by – dopiero
przygotowując się do wojny – czekać na jak największe wykrwawienie się Niemców
w wojnie z Polską.
A
więc to była prawda.