A teraz o wojnie
niemiecko-radzieckiej już głównie politycznie, z militariami tylko w tle.
Ernst Topitsch
„Wojna Stalina”. Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 1996.
Ernst
Topitsch (1919-2003), niemiecki profesor pochodzenia austriackiego, autor
książek z dziedziny historii idei i filozofii, stworzył to opracowanie z
zakresu historii politycznej, być może zainspirowany własnym uczestnictwem w
walkach na froncie wschodnim II wojny światowej. Przedstawia szczegółową
charakterystykę dwóch imperializmów: czerwonego i brunatnego, od zarania
skazanych na wzajemny konflikt i wojnę na wyniszczenie.
Adolf
Hitler swoich zamysłów odnośnie przeciwnika bynajmniej nie ukrywał – od
początku wyłożył je explicite w „Mein Kampf”. Później, w miarę rozwoju wydarzeń
międzynarodowych, taktycznie je tylko moderował – ale do czasu. A mianowicie do
historycznej wizyty Wiaczesława Mołotowa w Berlinie w dniach 12-14 listopada
1940 r. Około miesiąca później, gdy już ujawniło się całkowite fiasko tej
wizyty, Hitler wydał (dn. 18 grudnia 1940 r.) rozkaz przygotowania i wdrożenia operacji
„Barbarossa” jeszcze przed zakończeniem wojny z Anglią.
Wizycie
Mołotowa w Berlinie w listopadzie 1940 r. Ernst Topitsch poświęca cały rozdział książki
(rozdział VIII pt. „Szantaż i prowokacja”) - opisując przygotowania do niej
obydwu stron, sam przebieg owej wizyty (bardzo dokładnie) oraz wnioski z niej
płynące. Uznaje tę wizytę za jedno z (cyt., str. 140) „najważniejszych wydarzeń
politycznych drugiej wojny światowej”.
Józef
Stalin, w przeciwieństwie do swego politycznego partnera (a wkrótce przeciwnika)
był introwertykiem ukrywającym radzieckie dalekosiężne zamierzenia, których
realizację usiłował rozpocząć jeszcze Włodzimierz Lenin. Były to plany
zbrojnego opanowania całej Europy i zainstalowania w niej radzieckiego systemu
społeczno-ekonomicznego. Czyli komunizmu w najlepszym radzieckim wydaniu – nacjonalizacja
przemysłu, drobnej wytwórczości i usług, kolektywizacja rolnictwa, wynikające
stąd powszechne niedobory wszystkiego oraz poddanie społeczeństwa totalnej indoktrynacji
ideologicznej i absolutnemu terrorowi.
Należało
tylko intensywnie (bardzo intensywnie!) się zbroić i cierpliwie czekać na
dogodny moment – najlepiej wtedy, gdy ci wredni kapitaliści sami się wezmą za
łby.
No
i Józef Stalin doczekał się. W kancelarii Rzeszy pojawił się nieobliczalny
hazardzista, który bezwiednie wszedł w narzuconą mu rolę „lodołamacza rewolucji”
(wg określenia autorstwa Wiktora Suworowa). Książka Ernsta Topitscha ukazuje,
jak Stalin – krok po kroku – systematycznie i konsekwentnie realizuje swoje
plany, w czym pomaga mu najpierw Hitler (pakt Ribbentrop-Mołotow z dn.
23.08.1939 r.), a później infantylny (w dziedzinie sowietologii) Roosevelt i
mądry ale bezsilny (wobec polityki upartego Roosevelta) Churchill.
Oczywiście
to Niemcy hitlerowskie napadły na stalinowski ZSRR, a nie odwrotnie. Topitsch przedstawia
jednak także bardzo zaawansowane przygotowania ZSRR do wojny, i to do wojny
ofensywnej – na terytorium przeciwnika. Miłujący pokój Kraj Rad już od początku
lat 30-tych przestawił swoją gospodarkę na tory intensywnych zbrojeń i stworzył
najpotężniejszą armię świata. Armia ta została zaskoczona nagłym wyprzedzającym
atakiem niemieckim akurat w czasie, gdy kończyła dyslokować na zachodniej
granicy swoje siły pierwszego uderzenia. Autor wyjaśnia również, dlaczego te
okoliczności wybuchu wojny radziecko-niemieckiej są przez zachodnią (także i
niemiecką) historiografię najczęściej przemilczane, jeśli nie wręcz negowane.
Dzieje się tak, wg niego, w imię politycznej poprawności i pedagogicznego
oddziaływania nauki historii.
Polonica
w tej książce też oczywiście są – w końcu to niemiecki atak na nasz kraj
zapoczątkował II wojnę światową. Zacytuję ze str. 74: „Pokładając zaufanie w angielskich gwarancjach oraz stanowczo nie
doceniając siły uderzeniowej Wehrmachtu, rząd warszawski zdecydował się zatem
na nieustępliwość wobec nacisków niemieckich, a w ostatecznym wypadku na
zbrojną na nie odpowiedź.”. Pogrub.
tekstu moje; K.R.
Nic
dodać, nic ująć. Kancelaria Rzeszy miała hazardzistę, który liczył, że Anglia i
Francja nie wypowiedzą Niemcom wojny po napaści na Polskę. I się przeliczył.
Warszawa
też miała swojego hazardzistę w osobie marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, który
decydując się na wojnę z Niemcami:
-
nie przewidział faktycznego przebiegu działań militarnych z zastosowaniem dużej
ilości sił pancernych i lotnictwa (w tym akurat nie był odosobniony, podobnie
zostali „zaskoczeni” Francuzi w maju i czerwcu 1940 r.),
-
bezpodstawnie liczył na natychmiastową, odciążającą ofensywę całej armii
francuskiej, pomimo przekazywanych mu informacji o pacyfistycznych nastrojach panujących
wówczas we Francji (także w jej kołach rządzących) oraz wybitnie defensywnej
doktrynie wojennej (linia Maginota),
-
równie bezpodstawnie założył neutralność ZSRR, pomimo szalejącego w tym
państwie antypolonizmu (zob. omówienie na
tym blogu książki Nikołaja Iwanowa
pt. „Zapomniane ludobójstwo”), o
czym – jako Generalny Inspektor Sił Zbrojnych nadzorujący również wywiad
wojskowy – po prostu nie mógł nie wiedzieć.
Powyższy
fragment dot. marszałka Śmigłego-Rydza to oczywiście już mój własny komentarz. Ale
zgodny z zarysem polskiej polityki zagranicznej w 1939 r., przedstawionym w
omawianej książce.
Wielu
publicystów historycznych (polskich i zagranicznych) błędami tej polityki
obciąża ministra Józefa Becka. Nie negując tego (bo to w końcu minister Józef Beck
swoim stanowiskiem i nazwiskiem firmował polską politykę zagraniczną w 1939
r.), za bardzo przekonujące uważam również ustalenia dokonane przez m.in. śp. prof.
Pawła Wieczorkiewicza i Roberta Michulca, że głównymi rozgrywającymi w polskiej
dyplomacji byli w 1939 r. marszałek Śmigły-Rydz i powolny mu prezydent Mościcki,
którzy sprowadzili (w marcu 1939 r.) ministra Becka do roli wykonawcy ich
poleceń. W tym kontekście jeszcze raz gorąco polecam książkę Roberta Michulca pt. „Ku Wrześniowi 1939”, o której już
pisałem na blogu.
A
do lektury ambitnej pracy śp. Ernsta
Topitscha naprawdę gorąco zachęcam. Tę jego książkę udało mi się kupić w
warszawskim antykwariacie, po uprzednich bezskutecznych jej poszukiwaniach w
księgarniach internetowych. Wydawnictwo Ossolineum mogłoby się pokusić o jej
kolejne wydanie. Nie przypuszczam, aby było deficytowe.