I jeszcze
pozostańmy przy tematyce frontu wschodniego II wojny światowej. Poczytajmy, co
o tym pisze znany publicysta rosyjski.
Mark Sołonin
„Nic dobrego na wojnie”.
Dom Wydawniczy
REBIS Sp. z o.o., Poznań 2015.
Książka
zawiera 5 niepowiązanych ze sobą tematycznie rozdziałów – esejów historycznych,
dla których wspólnym mianownikiem jest II wojna światowa. A rozdział 6 to
wywiad autora z 2009 r. dla Radia Swoboda.
W
rozdziale 1 pt. „Trzy plany towarzysza Stalina” Mark Sołonin po raz
kolejny przekonywująco dowodzi, że dn. 22 czerwca 1941 r. Hitler tylko ubiegł
Stalina w rozpoczęciu wojny, atakując wojska radzieckie szykujące się do
ofensywnego skoku. Pogląd ten, w historiografii początkowo prezentowany tylko
przez Davida Irvinga, Ernsta Topitscha i Wiktora Suworowa, nie jest już
potępiany w czambuł przez historyków, także tych polskich i rosyjskich. Wielu z
nich, jeśli nawet wprost go nie potwierdza, to jednak dostrzega i wskazuje liczne
poszlaki wskazujące na istnienie takiej ewentualności, asekurując się tylko
brakiem dostępu do stosownej dokumentacji.
Rozdział
2 pt. „Pożar w magazynie” zawiera korektę liczby strat ludzkich (wojskowych i
cywilnych) ZSRR w latach II wojny światowej. Tytuł stanowi aluzję do złodziejskiego
ukrycia manka w magazynie poprzez jego podpalenie. Mankiem są tu demograficzne
skutki masowych zbrodni stalinowskich. Autor drobiazgowo analizuje rzeczywistą
strukturę i liczbę strat ludnościowych ZSRR podczas „wielkiej wojny
ojczyźnianej”.
Rozdział
3 pt. „Dwie blokady”
porównuje blokadę Leningradu (1941-1943), która przyniosła zagładę (śmierć z
głodu i mrozu) kilkuset tysiącom mieszkańców miasta, z powojenną blokadą
Berlina Zachodniego w latach 1948 i 1949.
W
rozdziale 4 pt. „Nasza władza będzie okrutna…” Mark Sołonin rozprawia się z ukraińskimi
nacjonalistami. Wątpię, aby ukraińskie wydanie książki - jeśli w ogóle nastąpiło
lub nastąpi - było dostępne w księgarniach zachodniej Ukrainy (chyba że pod ryzykiem
wybijania szyb). Wątek polski w tym rozdziale też jest oczywiście obecny. Warto
poznać poglądy tego współczesnego, inteligentnego Rosjanina (bynajmniej nie
polonofoba ani zresztą polonofila) w kwestii genezy i przebiegu krwawych
wydarzeń na Wołyniu i w Galicji wschodniej w latach II wojny światowej oraz
paru latach po niej. Dobrze jest wiedzieć, jak o bardzo bolesnych dla nas
sprawach pisze przedstawiciel innej nacji.
Poza
tym chyba każdy polski miłośnik historii znajdzie tu dla siebie coś nowego. Ja
np. nie wiedziałem, że przedwojenna Litwa sponsorowała OUN, a stojący na czele
OUN (do śmierci w zamachu w 1938 r.) Jewhen Konowalec posiadał obywatelstwo
litewskie, dzięki któremu mógł sobie z paszportem litewskim legalnie i „służbowo”
podróżować po Europie.
Rozdział
5 pt. „Wiosna zwycięstwa. Zapomniana zbrodnia Stalina” dotyczy zbrodni
czerwonoarmistów na cywilnej ludności niemieckiej w ostatnich miesiącach wojny,
a także już po kapitulacji Niemiec. Autor dość dokładnie opisuje te bestialstwa
– tak, że chwilami aż się włos jeży na głowie ze zgrozy. A następnie stawia
tezę, iż nie były to spontaniczne występki zdziczałych, prymitywnych i pijanych
krasnoarmiejców, lecz zaplanowana tajna operacja, mająca zmusić cywilną ludność
niemiecką do masowej ucieczki za Odrę i Nysę Łużycką. Miały ją wykonywać
specjalne pododdziały enkawudzistów przebranych w zwykłe mundury wojskowe.
Dowodem na to było m.in. bezkarne zabijanie przez nich także tych nielicznych oficerów
radzieckich, którzy – będąc przypadkowymi świadkami popełnianych zbrodni –
usiłowali im przeciwdziałać.
Stalin,
wg Marka Sołonina, chciał w ten sposób postawić aliantów zachodnich wobec
faktów dokonanych oraz uniknąć choć części problemów logistycznych związanych z
przyszłym „zorganizowanym” wysiedleniem milionów Niemców na zachód, z terenów anektowanych
przez Polskę, Czechosłowację i ZSRR.
Reasumując,
książkę gorąco polecam. Przyjemnej lektury. Oczywiście „przyjemnej” tylko w
znaczeniu interesującej i łatwej w odbiorze, ponieważ tematyka książki (o czym
już informuje sam jej tytuł) do przyjemności na pewno nie należy.