wtorek, 1 listopada 2016

„Pamiętniki 1939-1945”. Autor: Adam Ronikier

I znów literatura wspomnieniowa. Ale tym razem to już nie pamiętniki szarych ludzi.
Autor to jedna ze znaczących postaci polskiej polityki w pierwszej połowie XX w., mających realny wpływ na losy naszych przodków.

Adam Ronikier „Pamiętniki 1939-1945”.
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.

Książka napisana w 1945 r., polszczyzną inteligenta żyjącego w latach 1881-1952, która dzisiejszego czytelnika już nieco dziwi. Np. luksusowy samochód osobowy to „limusina” a nie limuzyna. Ale przecież jeszcze w latach 70-tych ub. wieku pisano u nas „computer” (wymawiając to słowo z angielska), a nie po prostu: komputer (fonetycznie tak jak literalnie).

Do rzeczy.
Autor pamiętników to prezes dwóch różnych instytucji, choć działających pod tą samą nazwą „Rada Główna Opiekuńcza”. RGO istniała na okupowanych ziemiach polskich w okresie pierwszej, a następnie drugiej wojny światowej. Adam hrabia Ronikier pełnił funkcję prezesa również owej drugiej RGO - do października 1943 r., gdy został zdymisjonowany przez Generalnego Gubernatora Hansa Franka. Później był przez Gestapo szykanowany, nawet więziony przez ok. 2 miesiące, ale potem jednak wypuszczony.

Pamiętniki rzucają b. ciekawe światło na szczegóły polityki Niemców w okupowanej Polsce. Ukazują ich indywidualne sylwetki, niektórzy Niemcy byli Polakom dość przychylni. Z czasem owych „niektórych” nawet przybywało - wprost proporcjonalnie do przybliżania się frontu wschodniego.

Treść wspomnień wkracza za kulisy historii, odsłania fakty znane dotychczas tylko zawodowym historykom, a i to zapewne nie wszystkim. Autor nie szczędzi np. słów krytyki delegaturze rządu londyńskiego w kraju i osobiście delegatowi - wicepremierowi Jankowskiemu. Obwinia ich m.in. o zaniechania, które doprowadziły do eskalacji rzezi wołyńskiej.

Jak już tu, na blogu, wspomniałem, niedawno obejrzałem film pt. „Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Jest tam taka krótka scenka: główna bohaterka czyni zarzut miejscowemu AK-owcowi, iż nasza konspiracja tylko zbroi się i przygotowuje do walki z Niemcami, a nie potrafi obronić miejscowej, polskiej, wiejskiej ludności przed ukraińską hołotą uzbrojoną głównie w siekiery i widły. Ów fragment scenariusza filmu zdaje się więc tylko potwierdzać to, z czego już w pełni zdawał sobie sprawę świadek epoki, wtajemniczony w arkana polityki polskiego państwa podziemnego.
Adam hr. Ronikier nie był bowiem kolaborantem. Piastując oficjalne stanowisko prezesa Rady Głównej Opiekuńczej utrzymywał jednocześnie stałe, nieformalne kontakty z czołowymi przedstawicielami dowództwa Armii Krajowej i Delegatury Rządu na Kraj. Opisy tych kontaktów również znajdziemy w książce.