czwartek, 17 listopada 2016

„Tajna gra mocarstw. Wiosna – lato 1939”. Autor: Lech Wyszczelski

Ciągle nie daje mi spokoju ów pamiętny 1939 rok.

Lech Wyszczelski „Tajna gra mocarstw. Wiosna – lato 1939”.
Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2014.

To już 3-cia książka Lecha Wyszczelskiego omawiana na tym blogu. Pierwsze dwie opisałem w sierpniu br., z których szczególnie polecam biografię marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza.
Dziś tenże marszałek jest znów bohaterem proponowanej lektury. Bohaterem jednak zdecydowanie negatywnym, jako że dał się oszukać łże-sojusznikom. Towarzyszem jego naiwności okazał się również minister Józef Beck.

Autor, korzystając ze szczerych powojennych wspomnień polityków francuskich i brytyjskich, a także z odtajnionych dokumentów dyplomatycznych, dowodzi – krok po kroku – naszej polskiej naiwności AD 1939.
Bezspornie wykazuje, iż:

- Wielka Brytania i Francja wciągnęły Polskę do wojny z Hitlerem, pragnąc odwrócić od siebie pierwszy impet uderzenia armii niemieckiej,

- owszem, oba te państwa też nastawiły się na wojnę z Niemcami, ale wg ich założeń miała to być długa, około trzyletnia wojna na wyczerpanie,

- Polskę już od samego początku spisano na straty w 1-szej fazie wojny, widząc jej odrodzenie dopiero po ostatecznym zwycięstwie nad Niemcami,

- już w maju 1939 r. najwyżsi dowódcy sił zbrojnych Francji i Wielkiej Brytanii na tajnej naradzie zdecydowali, że Polska nie otrzyma natychmiastowego wsparcia wojskowego w wymiarze odciążającym jej wysiłek wojenny,

- przez całą wiosnę i lato 1939 r. polscy politycy i wojskowi byli z premedytacją oszukiwani przez ich francuskich i brytyjskich partnerów, obiecujących realną pomoc militarną w razie napaści ze strony Niemiec,

- przez cały ten czas Polacy byli mamieni pomocą militarną tylko w jednym celu: abyśmy nie ugięli się przed żądaniami Hitlera i nie stali się państwem satelickim Niemiec,

- jakkolwiek owa tytułowa tajna gra mocarstw była rzeczywiście ściśle tajna, to jednak symptomy rzeczywistych zamiarów Francji i Anglii można było dostrzec podczas rokowań (żenujące spory o jednoznaczną redakcję porozumień politycznych i wojskowych, niechęć udzielenia pomocy materialnej, koncentrowanie się na problemach ubocznych),

- także już podczas kampanii wrześniowej obiecywano Polsce, że ofensywa francuska nastąpi lada chwila, jedynie po to, aby strona polska przypadkiem nie poddała się i nie poprosiła Niemców o zawieszenie broni.

Zatem z lektury tej (dokumentowanej źródłowo) jednoznacznie wynika, iż polscy sanacyjni przywódcy byli cały czas wodzeni za nos przez Francuzów i Anglików i faktycznie realizowali obce interesy. Skończyło się to dla nas nie tylko przegraną wojną, ale wręcz narodową katastrofą - na miarę upadku Rzeczypospolitej po nieudanym powstaniu kościuszkowskim. Chyba tylko niezłomności Churchilla i jego (oraz Roosevelta) awersji do nazizmu zawdzięczamy, że wojna nie skończyła się już w 1940 r. zaraz po klęsce Francji.

W książce dostrzegłem kilka błędów edytorskich, o czym powiadomiłem wydawnictwo e-mailem. Trzy najbardziej rażące podaję poniżej i proponuję poprawić długopisem w trzymanym egzemplarzu książki.

Str. 56, wiersz 12 od góry, rażący błąd dot. daty zajęcia czeskiej Pragi przez Hitlera:
jest „1936 r.”, a powinno być „1939 r.”

Str. 108, wiersz 9 od góry, błąd w pisowni:
Jest „polska”, a powinno być „Polska” (wyraz występuje jako rzeczownik).

Str. 110, wiersz 5 od góry, rażący błąd w brzmieniu nazwiska:
Jest „Świński”, a powinno być „Świrski”.

Na zakończenie osobista refleksja. O tym wszystkim, co w tej książce, choć nie tak szczegółowo i bez źródłowego udokumentowania, to już uczono mnie na lekcjach historii w okresie PRL. Podchodziłem do tej wiedzy jednak z pewną rezerwą, wietrząc propagandę mającą na celu wywołanie niechęci do „imperialistów” - Francji i Wielkiej Brytanii. No bo przecież oba te państwa jednak przystąpiły do wojny już dn. 3 września 1939 r.
Ale nie głównie w obronie Polski. Wykorzystano ją tylko jako pretekst, by – dopiero przygotowując się do wojny – czekać na jak największe wykrwawienie się Niemców w wojnie z Polską.
A więc to była prawda.