Tatiana
Czernawina „Żona szkodnika. Wspomnienia z życia i ucieczki z ZSRS”
Ośrodek KARTA,
Warszawa 2024
Oddajmy
teraz głos żonie głównego bohatera, zarazem autora książki poprzednio tu
omówionej. Tatiana Czernawina (1887-1971) wspomina dzieje ich rodziny od czasu
rewolucji i wojny domowej w Rosji, które z mężem tylko
obserwowali nie angażując się. To również wykształcona kobieta, absolwentka
paryskiej Sorbony, rówieśnica Władimira (ten sam rok urodzenia). Do czasu
aresztowania w 1931 r. była zatrudniona w leningradzkim
muzealnictwie jako pracownica naukowa słynnego Ermitażu. Małżeństwu W. i T. Czernawinów
z jednym dzieckiem wiodło się różnie, w okresie tzw. NEP-u nawet
znośnie. Kryzys nastąpił dopiero pod koniec lat 20. ub. wieku, o czym
szczegółowo napisałem w poprzednim tu artykule. Żonę „szkodnika” oskarżono
o „sprzyjanie ekonomicznej kontrrewolucji” i też uwięziono. Śledczy GPU
chcieli w ten sposób m.in. wywrzeć wpływ na aresztowanego wcześniej Władimira,
aby „przyznał się do winy”, czyli swoim podpisem potwierdził sfabrykowane
zarzuty. Jednak oboje małżonkowie w śledztwach trzymali się dzielnie.
Tatiana również nie dała się zwieść zwodniczym obietnicom funkcjonariuszy GPU.
Ostatecznie po upływie pół roku jej śledztwo umorzono i została zwolniona.
Tu
konieczna dygresja. Państwo Czernawinowie w spisanych za granicą w 1933 r.
wspomnieniach oskarżają radziecki system i oczywiście mają po temu
bezdyskusyjne powody. Ale to były jeszcze czasy OGPU, a nie NKWD Nikołaja
Jeżowa. Apogeum terroru politycznego miało dopiero nastąpić za kilka lat. W roku 1937
Władimir już nie otrzymałby kary „tylko” 5 lat pobytu w łagrze, a Tatiany
na pewno by nie wypuszczono z więzienia bez wyroku.
Po
zwolnieniu z aresztu autorce nie pozwolono powrócić do pracy naukowej. Absolwentkę
Sorbony, poliglotkę, zatrudniono jako zwykłą miejską bibliotekarkę. Poświęciła
się ciężkiej walce o byt swój i syna, przez co należy głównie rozumieć
zdobywanie żywności w głodującym w tamtych latach radzieckim „raju”.
Część nabytych z ogromnym trudem artykułów żywnościowych wysyłała w paczkach
uwięzionemu mężowi. Udała się też do niego do łagru z synem w odwiedziny,
podczas których wyjawił jej plan wspólnej ucieczki za granicę. Ostatnie
kilkanaście rozdziałów książki to właśnie epicki opis końcowych przygotowań
oraz samego przebiegu ich ucieczki w sierpniu 1932 r. do Finlandii. Wiedzieli,
ile ryzykują. W razie złapania na pewno by ich rozstrzelano, a syna
oddano do radzieckiego domu dziecka. Najpierw łódką przepłynęli zatokę, potem przez
kilkanaście dni przedzierali się przez nadgraniczne gęste, dzikie lasy. Trochę
prześladował ich pech – już na samym wstępie zapomnieli zabrać środek
dezynfekujący oraz niechcący utopili kompas i mapę. Ale ostatecznie wyprawa
się powiodła, oczywiście dzięki sprawnemu pokierowania nią przez Władimira. Czytając
te strony odnosi się wrażenie pasjonującej lektury sensacyjnej i przygodowej.
Już w Finlandii ich trzynastoletni syn zdumiał się powszechną dostępnością
zakupów żywności oraz jej dużego asortymentu – jak dotąd biedak nie poznał
innego rynku niż radziecki.
No
i na zakończenie o ich dalszych losach - z krótkich notek na
obwolutach dwóch książek. Państwo Czernawinowie długo w Finlandii nie
pobyli. W 1933 r. przenieśli się do Wielkiej Brytanii, gdzie Władimir
pracował m.in. w British Museum, a Tatiana jako
tłumaczka. On zmarł w 1949 r. w wieku 62 lat, ona w 1971 r.
mając lat 84. W ojczyźnie na pewno nie dane byłoby im „aż tyle”
pożyć.