piątek, 19 kwietnia 2024

„W niewoli”. Autor: Borys Nikołajewicz Sokołow

 

Borys Nikołajewicz Sokołow „W niewoli”

Wydawca: Fundacja historia.pl, Gdańsk 2022, wydanie II

Borysa Nikołajewicza Sokołowa proszę nie pomylić ze znanym rosyjskim historykiem i literaturoznawcą, profesorem Borysem Sokołowem, autorem dwu tu wcześniej omówionych książek: Straszliwe zwycięstwo. Prawda i mity o sowieckiej wygranej w drugiej wojnie światowej oraz Polowanie na Stalina. Polowanie na Hitlera. Mity i rzeczywistość. Tajne zmagania służb specjalnych w latach II wojny światowej (zob. wpis poprzedni). Zapewne mając na względzie tę zbieżność imienia i nazwiska wydawca uzupełnił je o otczestwo osoby autora. Borys Nikołajewicz Sokołow (1911-2001) to przeciętny radziecki inteligent techniczny, oficer rezerwy zmobilizowany na Wielką Wojnę Ojczyźnianą. Już w 1941 r. został ranny i trafił do niemieckiej niewoli, w której przebywał aż do wyzwolenia przez armię amerykańską wiosną 1945 r. Książka zawiera jego wojenne i powojenne wspomnienia, poczynając od zgłoszenia się w 1941 r. do Armii Czerwonej, kończąc zaś na demobilizacji w 1946 r. i odesłaniu do cywila. Okres ten obfitował w multum przeżyć i wydarzeń: udział w walkach aż do otrzymania rany i dostania się do niewoli, niepełne tam wyleczenie, pobyt w niemieckich obozach jenieckich na Łotwie i w zachodnich Niemczech, wyzwolenie pod sam koniec wojny i związana z tym euforia, wreszcie dobrowolny powrót do ZSRR, połączony z przejściem przez dwa tzw. obozy filtracyjne. Opisom prawie sześcioletniej epopei (1941-1946) towarzyszy realizm i przyjemnie zadziwiający brak wpływu komunistycznej indoktrynacji (obserwowany w podobnej literaturze). Pozytywnie zaskakuje też duża szczerość autora, której m.in. daje wyraz pisząc o kryminalnych ekscesach radzieckich żołnierzy w powojennych Niemczech, swego czynnego udziału w nich nie pomijając.

Lektura książki pozwala poznać indywidualny los młodszego komandira artylerii na tle wydarzeń historycznych. Najpierw, walcząc na froncie i nie będąc zawodowym wojskowym, a jedynie oficerem rezerwy, dostrzega rażące błędy w organizacji działań militarnych i brak fachowych umiejętności u wielu armijnych przełożonych. Skutkuje to porażkami i niepotrzebnymi stratami w pierwszym okresie wojny. Później, podczas trzyipółletniego pobytu w niewoli Sokołow kilka razy ociera się o śmierć. Przeczytamy o ekstremalnych warunkach panujących w obozach dla jeńców radzieckich. Od głodowej tam śmierci autora najpierw uratowało oddelegowanie do pracy w gospodarstwach rolnych łotewskich bauerów, następnie zaś, już w ostatnim okresie wojny, skierowanie do roboty w niemieckiej kopalni węgla. Trzeba przyznać, iż pracowity i fizycznie silny Sokołow sobie z tym wszystkim poradził, nie będąc z zawodu ani rolnikiem, ani górnikiem, nie mając też przedwojennego doświadczenia w żadnej z tych profesji. Po prostu szybko się uczył. Po wyzwoleniu przez zachodnich aliantów nastąpiło wśród byłych jeńców radzieckich odreagowanie, całkowite poobozowe rozprzężenie i rozpasanie: napady na cywilną ludność niemiecką, rozboje, kradzieże, bezrozumna dewastacja i gwałty na Niemkach. Borys Sokołow szczerze przyznaje, że tylko w tych ostatnich nie uczestniczył, i to bynajmniej nie z powodu wyznawanych zasad moralnych. Narzekał na brak męskiej potencji, spowodowany kilkuletnim, wyniszczającym organizm pobytem w niewoli i ciężką tam katorżniczą pracą. Oswobodzeni jeńcy z Armii Czerwonej, w przeciwieństwie do pojmanych własowców i in. rosyjskich sojuszników III Rzeszy, nie byli po wojnie bezwzględnie zmuszani do powrotu do ZSRR, wielu jednak, w tym autor wspomnień, się na to zdecydowało. Sokołow przyznaje, iż postąpił tak jakby siłą inercji, nie kierując się ani motywami patriotycznymi, ani przesłankami rodzinnymi (był bezdzietnym kawalerem). Decyzja okazała się ryzykowna – wszystkich powracających jeńców poddawano filtracji, wyszukując wśród nich rzeczywistych lub tylko domniemanych zdrajców. Autorowi „się udało”, ale niektórych jego znajomych wyekspediowano na długie lata do syberyjskich łagrów.

Jak już powyżej nadmieniłem, Borys Sokołow jest bardzo szczery. Nie kryje swoich uczynków, w innych niż obozowo-wojenne realia uznawanych za wyraźnie przestępcze. Oprócz tego ma dar obserwacji, krytycznie odnosi się do zachowania w niewoli (i zaraz po wyzwoleniu) wielu swoich rodaków, przeciwstawiając je wzorowemu (wg niego) postępowaniu jeńców francuskich. Snuje wiele osobistych refleksji, przytacza dialogi prowadzone z towarzyszami niedoli. Mając, jak przyznaje, inteligencką i wyrazistą fizjonomię, stale obawiał się o posądzenie go o żydowskie pochodzenie, w obozie hitlerowskim równoznaczne z wyrokiem śmierci. Poloniców w książce prawie nie ma, w zasadzie spostrzegamy tylko dwa. Najpierw, jeszcze w obozie jenieckim na Łotwie, podczas męskiej dyskusji o kobietach, kolega przekonuje Sokołowa, iż Polki bynajmniej nie są takie ładne i zgrabne, jak by to wynikało z wiersza Adama Mickiewicza pt. „Trzech budrysów” (autor cytuje go z pamięci z tłumaczenia dokonanego przez Aleksandra Puszkina). A wręcz przeciwnie, są one, wg owego radzieckiego znawcy kobiet (cyt. str. 86) „nisko zawieszone, grube w kości, dziobate i jakieś koślawe.”. Drugi raz czytamy o naszych rodakach, gdy Sokołow opisuje swój powrót latem 1945 r. do ZSRR przez Poznań. Podczas dłuższego tam postoju żołnierze radzieccy byli wyszydzani, pogardzani i wyraźnie sekowani przez miejscowych Polaków. Od siebie dodam, iż bardzo słusznie – właśnie za tę niepochlebną opinię o naszych paniach. Poza tym autor parę razy nadmienia, iż nosi były polski mundur wyfasowany w niemieckim obozie. Reasumując, zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Miłośnicy literatury faktu i szczerych autobiograficznych wspomnień na pewno się nie rozczarują.

PS. W posiadanym egzemplarzu książki, oprócz sporadycznie występujących drobnych usterek edytorskich (polegających na braku w niektórych wyrazach polskiej czcionki, jest np. „a” zamiast „ą”) zauważyłem jeden błąd ortograficzny. Na str. 268 w wierszu 10 od dołu powinno być: „niekiedy jednak zdarza się wrócić z niczym.”. W oryginalne jest tam „zdaża się”.

wtorek, 9 kwietnia 2024

„Polowanie na Stalina. Polowanie na Hitlera. Mity i rzeczywistość. Tajne zmagania służb specjalnych w latach II wojny światowej”. Autor: Boris Sokołow

 

Boris Sokołow „Polowanie na Stalina. Polowanie na Hitlera. Mity i rzeczywistość. Tajne zmagania służb specjalnych w latach II wojny światowej”

Wydawca: Inicjał Andrzej Palacz. Warszawa 2020

Prof. Boris Sokołow (ur. 1957) to rosyjski historyk i kontrowersyjny publicysta. Za przedstawianie wydarzeń II wojny światowej w sposób odbiegający od kanonu oficjalnej rosyjskiej polityki historycznej został poddany środowiskowemu ostracyzmowi. Wspominam o tym na wstępie choćby i z tego powodu, że pod nazwiskiem Sokołow występują też inni autorzy książek o tematyce historycznej. Czyli nie należy ich pomylić z TYM Profesorem. Jego samego zaś trzeba utożsamić z Borysem Sokołowem (spolszczone brzmienie imienia Boris), autorem już tu wcześniej omówionej książki pt. „Straszliwe zwycięstwo. Prawda i mity o sowieckiej wygranej w drugiej wojnie światowej”, wydanej w 2021 r. przez krakowskie Wydawnictwo Literackie (vide katalog autorski alfabetyczny lub tematyczny 7). O ile jednak tytuł tamtej książki prawidłowo anonsuje jej treść, to nie mogę tego stwierdzić w odniesieniu do tej dziś omawianej. Jakie polowanie na Stalina i jakie na Hitlera???!!!  Autor opisuje tylko jeden rzeczywiście zaplanowany i przeprowadzony zamach: ten na Hitlera z dnia 20 lipca 1944 r. O wybranych kilku innych, zaniechanych zaraz po etapie wstępnych przygotowań, tylko raczej marginalnie nadmienia, słusznie zauważając, iż były bez szans, a nawet bez sensu. Obaj dyktatorzy otoczyli się tak hermetycznym kręgiem ochrony osobistej, że udanego zamachu na ich życie mógłby dokonać jedynie ktoś z tej obstawy albo jakiś najbliższy, bardzo wysoki rangą współpracownik Stalina czy Hitlera. Z nikim takim obce służby specjalne nie nawiązały kontaktu. A zatem czytelnik sugerujący się tytułem książki, głównie spodziewający się opisów wszystkich zamachów (tych faktycznie przeprowadzonych i tych tylko zaplanowanych) na obydwu satrapów, zawiedzie się. Ale się nie rozczaruje!!! Książką zachwycą się miłośnicy historii służb specjalnych. Autor bowiem uszczegóławia wiele faktów z działalności tychże służb oraz życiorysów ich funkcjonariuszy. A zatem po kolei, gwoli zachęty do lektury.

·       Opisując zabójstwo Kirowa w grudniu 1934 r. autor, po dokładnym przedstawieniu przebiegu zamachu, osób ofiary i zamachowca, dochodzi do wniosku, iż przypisywanie Stalinowi kierowniczego sprawstwa pozostaje w sferze „spiskowej teorii dziejów”, a wykonawca - Nikołajew faktycznie był samotnym, niezrównoważonym psychicznie desperatem. Stalin jedynie „skorzystał z okazji”, czyniąc zabójstwo Kirowa katalizatorem intensyfikacji systemu krwawych represji politycznych.

·       Stalinowski Wielki Terror lat 30-tych ub. stulecia nie omijał i jego wykonawców, także i tych na najwyższych stanowiskach w NKWD. Czując pismo nosem jeden z takich zbirów, Henryk Luszkow, w czerwcu 1938 r. dał dyla do Japonii. W książce przeczytamy o jego działalności przed i po ucieczce. A w tle mamy mało znaną historię relacji radziecko-japońskich w tamtych latach.

·       Autor zastanawia się, czy podczas II wojny światowej w radzieckich sztabach wojskowych mogli być ulokowani niemieccy szpiedzy, aż do końca wojny nieuchwytni. Podając konkretne przykłady radzieckich operacji wojskowych, niestanowiących zaskoczenia dla dowództwa Wehrmachtu, dochodzi do wniosku potwierdzającego to podejrzenie. Na str. 91-93 przywołuje powstanie warszawskie (VIII, IX 1944) i tzw. „stop-rozkaz” Stalina, zakazujący Żukowowi i Rokossowskiemu wdrożenia już przez nich przygotowanego planu operacji wyzwolenia Warszawy (z dniem rozpoczęcia 25 sierpnia). Treść owego „stop-rozkazu” dotarła do dowództwa niemieckiego, które – bez obawy o radziecką odsiecz dla powstania – mogło spokojnie kontynuować destrukcję naszej stolicy, jej obrońców i mieszkańców. Autor ma zapewne rację, choć ja spostrzegam tu również możliwość innego operacyjnego działania. Przekazanie Niemcom treści ww. „stop-rozkazu” mogło nastąpić w sposób kontrolowany, aby swobodnie rozprawiali się z Armią Krajową, główną przeszkodą na drodze do podporządkowania Polski Stalinowi.

·       Uśmiejemy się czytając o operacji Berezino, klasycznym przykładzie wywiadowczej gry dezinformacyjnej. Latem 1944 r. po radzieckiej udanej ofensywie na Białorusi, która odepchnęła Wehrmacht daleko na zachód, na wschodzie pozostało okrążone zgrupowanie płk. Scherhorna, liczące 2,5 tys. żołnierzy. Niemcy długo je (prawie aż do końca wojny) zasilali z powietrza, dostarczając broń, amunicję, paliwo, żywność i medykamenty. Wszystko to trafiało w ręce radzieckie, jako że takiego okrążonego zgrupowania w ogóle nie było, a płk Scherhorn siedział w radzieckiej niewoli i w obawie o życie współpracował z NKWD. Nieświadomy tego Hitler nawet odznaczył go Krzyżem Rycerskim.

·       Poznajemy prawdziwy życiorys Nikołaja Kuzniecowa, który do historii przeszedł w roli niemieckiego oficera Paula Sieberta, faktycznie zaś radzieckiego szpiega i dywersanta w szeregach Wehrmachtu. W Rosji do dziś jest uznawany za bohatera narodowego, ale na zachodniej Ukrainie – gdzie zginął z rąk UPA w marcu 1944 r. – jego grób (symboliczny, pochowano go bowiem gdzie indziej) został zdewastowany. W rozdziale poświęconym Kuzniecowowi przeczytamy również o działalności Ericha Kocha, Komisarza III Rzeszy na okupowanej Ukrainie. Ciekawostką dla mnie było, że już wówczas (tzn. w maju 1943 r.) Koch znał język polski, „którym władał doskonale” (cyt., str. 170). Napisałem „już wówczas”, ponieważ później, długo, długo po wojnie, aż do 1986 r., Erich Koch przebywał w naszym kraju i żył na koszt polskiego podatnika. Wtedy znajomość języka polskiego na pewno była mu przydatna.

·       Za bzdurną teorię spiskową autor uważa planowanie przez wywiad niemiecki zamachu na Wielką Trójkę (Churchilla, Roosevelta i Stalina) podczas konferencji w Teheranie na przełomie listopada i grudnia 1943 r. Natomiast ciekawie przedstawia stronę organizacyjną owej konferencji, w tym kwestię zamieszkiwania prezydenta USA w ambasadzie radzieckiej, czego nie mogły nie wykorzystać służby podsłuchowe NKWD.

·       Analizując działalność rozpracowanej przez Gestapo radzieckiej wywiadowczej Czerwonej Orkiestry (Rote Kapelle) i jej pojmanego szefa, Leopolda Treppera, autor dochodzi do sprzecznych wniosków, co sam spostrzega i staje bezradny wobec nieodtajnienia odpowiednich radzieckich dokumentów. Czy Hitler rzeczywiście starał się o zawarcie pokoju separatystycznego z ZSRR, czy tylko grał na spowodowanie rozłamu w alianckiej koalicji? A może w ogóle nie był poinformowany o tej operacji Gestapo? Autor odwołuje się do wydanych po wojnie wspomnień Treppera, również i tu przeze mnie opisanych. Vide: Leopold Trepper „Wielka gra” – do odszukania na blogu w katalogu autorskim alfabetycznym lub tematycznym 5.

To nie wszystko, niektóre ważne historyczne postacie oraz ich wojenne, wywiadowcze i kontrwywiadowcze akcje pominąłem, nie chcąc się za bardzo rozpisywać. Co nie znaczy, że nie są równie frapujące. Autor wszystkie je interesująco przedstawia, sięgając do powojennych wspomnień m.in. takich tuzów wywiadu, jak Paweł Sudopłatow, Reinhard Gehlen, Walter Schellenberg i oczywiście wspomniany Leopold Trepper. Obszernie je cytuje i bierze na naukowy warsztat historyka, wytykając uboczne faktograficzne nieścisłości oraz polityczne przekłamania. Reasumując, życzę pasjonującej lektury. Choć, jak zauważyłem na wstępie, pierwsza, główna część tytułu książki niezbyt pasuje do jej treści.

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

„Niewinna Inka”. Autorka: Monika Sławecka

 

Monika Sławecka „Niewinna Inka”

Wydawca Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2024

W inny dzień niż pierwszego kwietnia nie poważyłbym się zaproponować Państwu tej lektury. Absolutnie bowiem nie pasuje do ambitnego formatu blogu.

Autorka już na wstępie zastrzega (cyt.): „Wszelkie podobieństwo do prawdziwych zdarzeń i osób jest przypadkowe”. Trochę jednak przesadza z cywilnoprawną asekuracją. Tytułowa bohaterka była bowiem autentycznym, ważnym elementem modus operandi zamordowania w 2001 r. byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Ona oraz fikcyjna sławna dziennikarka telewizyjna są przemiennie narratorkami opowieści na poły paradokumentalnej, na poły zaś całkowicie wyssanej z palca, stanowiącej treść książki. Jej akcja toczy się w 2003 r. Inka w więzieniu oczekuje na apelacyjne rozpatrzenie swojej sprawy przez sąd drugiej instancji. Słynna Anna Poniatowska podpisała ze znanym wydawnictwem umowę na napisanie książki „wywiadu-rzeki”. Inka wyraziła zgodę na szereg spotkań i dłuższych rozmów (w więzieniu) z tą panią redaktor. Opowiada jej o sobie, o swoim życiu, szczegółów intymnych nie zatajając. O przeszłości, ale także i o teraźniejszości, m.in. opisując drastyczne realia egzystencji osadzonych w pudle kobiet. Anna też ma swoje osobiste problemy, związane z niewiernym mężem. W końcu obie panie się w sobie wzajemnie zakochują, i to bynajmniej nie platonicznie. Anna pomaga Ince uciec, we Włoszech przeżywają krótki i namiętny romans. Ale wkrótce się też w sensacyjnych okolicznościach rozstają. I o tym jest to proponowane w prima Aprilis czytadło. Przeczytać dla pikantnej rozrywki można. Choć niekoniecznie.

piątek, 29 marca 2024

„Pani na Puławach. Opowieść o Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej”. Autorka: Gabriela Pauszer-Klonowska

 

Szanownym Czytelniczkom i Czytelnikom moich tu tekstów, jak również Waszym Najbliższym, życzę Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkiejnocy. Przy okazji proponuję dziś lekturę lżejszą, niemogącą zepsuć świątecznego, pogodnego nastroju. Choć jednakże zmuszającą do refleksji nad meandrami biegu historii Polski.

Jak już zapewne Państwo spostrzegliście, dziś omawiana książka jest trzecią z kolei o sławnej kobiecie. Co łączyło Różę Luksemburg, Wandę Wasilewską i Izabelę Czartoryską? Pozornie nic, ale tylko pozornie. Wszystkie te trzy panie – każda żyjąca i działająca w innej epoce i innym środowisku – posiadały dużą wiedzę, były bardzo inteligentne, wrażliwe na ludzką krzywdę i niedolę, cechowało je też wielkie zaangażowanie społeczno-polityczne. No i żadna z nich nie wykazywała się nadmierną pruderyjnością w swym życiu prywatnym. Szczególnie zaś ta dziś omawiana.

Gabriela Pauszer-Klonowska „Pani na Puławach. Opowieść o Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej”

Wydawca: Inicjał Andrzej Palacz. Warszawa 2011

Artykuł rozpocznę nieco humorystycznie, stwierdzając, że trochę pasuje do zbliżającego się drugiego dnia Świąt Wielkiejnocy, w tym roku przypadającego 1 kwietnia, czyli prima Aprilis, kiedy to żartobliwie oszukujemy się wśród bliskich i znajomych. Tytułowa bohaterka bowiem kilkakrotnie „oszukała” swojego męża, na co on tylko pozornie dawał się nabrać. Izabela, żona księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego, wydała na świat siedmioro dzieci, z których tylko pierwsze (córka Teresa) było biologicznym dzieckiem jej małżonka. Kolejnych pięcioro (Marię, Adama, Konstantego, Zofię i Gabrielę) książę też jednak uznał za swoje, oczywiście z zachowaniem pozorów. Konstantemu w tym celu wpisano do dokumentów wcześniejszy rok urodzenia, jako że w czasie, gdy faktycznie doszło do jego poczęcia, małżonkowie przez dłuższy czas nie przebywali razem. Siódme dziecko księżnej już takiego szczęścia wejścia do rodziny Czartoryskich nie miało. Urodzona w Paryżu córka Cecylia została oddana obcej kobiecie, a po rewolucji francuskiej zabrana do Puław, gdzie pod innym nazwiskiem wychowywała się i dorastała pod opieką Izabeli, długo nie zdając sobie sprawy z przyczyny jej wielkiej troskliwości. Prawda po latach wyszła na jaw (oczywiście nie dla wszystkich), gdy Konstanty z wzajemnością zakochał się w Cecylii, a młodzi zapragnęli się pobrać. W wielkiej tajemnicy dowiedzieli się wówczas, że mają tę samą matkę, czyli są przyrodnim rodzeństwem, co ich związek małżeński wykluczało. Autorka książki ustaliła daty urodzin i naturalne ojcostwo wszystkich dzieci Izabeli, jak również opisała dalsze ich życiowe losy. Dwie córki księżnej nie dożyły dorosłości – Teresa zginęła tragicznie w wieku 15 lat, a Gabriela zmarła kilka dni po urodzeniu. Dwa te zgony nastąpiły mniej więcej w tym samym czasie, co potwierdza smutne przysłowie, iż niekiedy nieszczęścia chadzają parami. Przy okazji należy też nadmienić, że – pomijając ich małżeństwo „otwarte” (jak to się dziś określa) – Izabela i Adam Kazimierz tworzyli dobry, udany związek, a oprócz interesów rodzinnych połączyła ich przyjaźń, z czasem też miłość.

Powyżej wspomniana liberalna „nieobyczajność” nie była wówczas w najwyższych, arystokratycznych sferach czymś szokującym. W drugiej połowie XVIII wieku na europejskich dworach królewskich i magnackich niemalże ostentacyjnie nie przestrzegano szóstego przykazania. Niedochowanie wierności małżeńskiej tolerowano, niewiernych mężów i niewiernych żon nie poddawano surowej krytyce środowiskowej. Co najwyżej o nich plotkowano, zwłaszcza w sytuacji, gdy niewiasta z czasem okazywała się brzemienna. Także bycia zdradzanym mężem czy zdradzaną żoną nie traktowano jako ujmy na ich honorze. Przebywający po trzecim rozbiorze Polski na dworze petersburskim starszy syn Izabeli, Adam Jerzy Czartoryski, miał romans z wielką księżną Elżbietą, żoną późniejszego cara Aleksandra I, nb. za wiedzą i przyzwoleniem jej męża, który zresztą był wtedy jego przyjacielem.

Oczywiście nie wyłącznie o romansach księżnej Izabeli Czartoryskiej i ich późniejszych, nie tylko biologicznych konsekwencjach, jest ta książka, jakkolwiek zajmują one sporo kart. Autorka przedstawiła kompleksową biografię swej bohaterki, opisała też jej wygląd, charakter, usposobienie, zainteresowania, działalność społeczną i charytatywną, a przede wszystkim patriotyczne poglądy polityczne. Czytamy zatem o możnej pani inteligentnej, bardzo towarzyskiej, postępowej na miarę epoki, o jej dokonaniach przyrodniczych, architektoniczno-budowlanych, muzealno-kolekcjonerskich, artystycznych, wreszcie literackich i pedagogicznych. Z wielkim zaangażowaniem oddającej się obronie dzieła Sejmu Czteroletniego – Konstytucji 3 Maja (1791; wojna z Rosją 1792), a później wspierającej powstanie kościuszkowskie (1794). Następnie, jak wielu rodaków, zbawcę ojczyzny widziała już tylko w carze Aleksandrze I, przyszłym (od 1815 r.) królu Polski, dawnym przyjacielu jej starszego syna. Natomiast liczna rodzina Izabeli była w tamtych, tragicznych dla Polski czasach, bardzo podzielona politycznie – od zdrajców popierających targowiczan i Rosję, do patriotów walczących w obronie Ojczyzny w latach 1792 i 1794, potem u boku Napoleona, a następnie w powstaniu listopadowym.

Oprócz tej wieloaspektowej prezentacji osoby Izabeli Czartoryskiej i dziejów członków jej rodziny, interesującym elementem treści książki jest opisane społeczno-polityczne tło lat życia bohaterki (1746-1835). Czytamy o politycznych intrygach, dworskich balach, wystawnych przyjęciach, uniżonych hołdach składanych zaborcom. A wszystko to działo się w czasach, gdy Rzeczpospolita dogorywała, czemu bardzo nieudolnie usiłowano zapobiec. Daty rozbiorów Polski to przecież lata 1772, 1793 i 1795. Już więc sam kalendarz wskazuje głównych odpowiedzialnych za upadek Ojczyzny. Byli nimi nasi kochani rodacy – ich pokolenia z czasów życia Izabeli i Adama Kazimierza Czartoryskich. Jeśli ktoś się w tym momencie żachnął i wskazuje na „siły zewnętrzne”, to mu pragnę przypomnieć, że pierwsze dwa rozbiory formalnie zatwierdził sejm Rzeczypospolitej, a trzeci zalegalizował swym podpisem król Polski. Krewni i powinowaci Izabeli, jak wspomniałem, bynajmniej w tym kontekście nie zawsze przedstawiali się kryształowo. Opisom także ich kolaboracyjnego zachowania autorka poświęciła sporo miejsca. Reasumując, polecam Państwu tę biograficzną opowieść osnutą na tle tragicznych wydarzeń historycznych. Przeczytacie m.in. o życiu codziennym oraz mentalności naszych elit z tamtej epoki. Epoki smutnej politycznie, ale dość wesołej, gdy weźmiemy pod uwagę życie powszednie ówczesnej polskiej i litewskiej arystokracji. Pewnym skojarzeniem może tu być późniejszy o ponad sto lat bal na Titanicu. No i dowiecie się, kim byli naturalni ojcowie dzieci księżnej Izabeli Czartoryskiej, gdyż przypuszczam, że większość z Państwa kojarzy tylko jednego z nich – Nikołaja Repnina, ambasadora Rosji w Rzeczypospolitej w latach 1764-1769, a w 1794 r. dowódcę wojsk rosyjskich zwalczających powstanie kościuszkowskie na Litwie. Czyli postaci bardzo źle zapisanej w naszej historii (niektórzy inni tatusiowie dzieci Izabeli też zresztą nie przedstawiają się w niej najlepiej). Chichotem historii jest, że to grabarz Rzeczypospolitej, Nikołaj Repnin, był biologicznym ojcem sławnego księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, wielkiego polskiego patrioty, a po upadku powstania listopadowego przywódcy emigracyjnego obozu politycznego we Francji, znanego pod nazwą Hotelu Lambert. Przyjrzycie się też malarskim wizerunkom tytułowej bohaterki (już na okładce widzimy, że była naprawdę uroczą kobietą) oraz innych postaci historycznych opisanych w książce.

PS.1. W posiadanym egzemplarzu książki zauważyłem dwa istotne błędy. Na str. 21 w wierszu 4 od góry rok 1755 należy zmienić na rok 1765. A na str. 73 w wierszu 7 od góry rok 1704 powinien być poprawiony na rok 1784. Powyższe wyraźnie wynika z kontekstów.

PS.2. Wspomnianemu carowi Aleksandrowi I jest poświęcona bardzo interesująca książka Andrzeja Andrusiewicza pt. „Aleksander I. Wielki gracz car Rosji – król Polski”, wcześniej omówiona na blogu (opis do odszukania poprzez katalog autorski alfabetyczny lub katalog tematyczny 6).

wtorek, 19 marca 2024

„Wasilewska. Czarno-biała”. Autor: Piotr Lipiński

 

Piotr Lipiński „Wasilewska. Czarno-biała”

Wydawnictwo Czarne sp. z o.o., Wołowiec 2023

Dziennikarz i autor ciekawych książek, m.in. popularnych esejów biograficzno-historycznych, postanowił nam przypomnieć postać Wandy Wasilewskiej (1905-1964), młodszemu pokoleniu zapewne znanej jedynie z niepochlebnych wzmianek w podręcznikach historii. Pan Piotr nie zamierzał ich korygować. Wręcz przeciwnie – z różnych materiałów źródłowych wydobył dużo informacji świadczących o niepatriotycznej (w naszym rozumieniu) postawie Wandy Wasilewskiej, niektórych dotąd wiadomych tylko wąskiemu gronu historyków. To ta tytułowa Czarna. Ale oprócz tego ukazał też Wasilewską jako postać Białą – przed wojną działaczkę polityczną i pisarkę niezmiernie wrażliwą na nierówności społeczne, na niedolę, krzywdę znacznej części proletariatu miejskiego i wiejskiego. Podczas wojny ułatwiającą, nieraz wręcz ratującą życie wielu Polakom w ZSRR (nie tylko komunistom i socjalistom), a po wojnie pomagającą im wrócić do Polski. Zatem książka p. Piotra Lipińskiego to ani postpeerelowska „hagiografia”, ani prawicowy pamflet. Autor w sposób wyważony przedstawia prywatny oraz polityczno-zawodowy życiorys Wandy Wasilewskiej – z wplecionym komentarzem przypominającym bieg historii Polski w latach jej życia. Wprowadza także obszerne dygresje dotyczące szeregu osób, z którymi Wanda Wasilewska miewała w życiu do czynienia. Poczynając od rodziców, dwóch sióstr i jedynej córki, poprzez trzech mężów, licznych aktywistów PPS, KPP, PPR, znanych literatów, kończąc zaś na Chruszczowie i Stalinie. Przeczytamy też o jej przedwojennej działalności politycznej w PPS oraz twórczości literackiej (ta druga była finansowo wspomagana przez ambasadę radziecką). O zakochaniu się już w tamtym czasie w Kraju Rad – widzianym przez nią jako miłującą pokój ostoję sprawiedliwości społecznej, jedyną siłę zdolną rozprawić się z faszyzmem. Związek Radziecki wyjątkowo (!) tę miłość odwzajemnił – Wasilewska podczas pierwszej okupacji radzieckiej połowy Polski (17.09.1939-22.06.1941) zrobiła karierę polityczną w skali nie tylko Ukraińskiej SRR, gdzie we Lwowie zamieszkiwała, lecz całego ZSRR. Od 1940 r. dysponowała numerem telefonu do osobistego sekretarza Stalina, a na przełomie lat 1943 i 1944 uzyskała nawet bezpośredni numer telefoniczny dyktatora. Cały czas wiernie oddana Stalinowi pomagała mu w tworzeniu nowej, komunistycznej Polski i jej armii. A po wojnie ponownie określiła się jako obywatelka radziecka i do końca życia zamieszkiwała w Kijowie.

Życia osobistego Wandy Wasilewskiej autor nie pominął. Przedstawił sylwetki jej kolejnych trzech mężów. Dwa razy zostawała wdową – drugi raz w tragicznych, okupacyjnych okolicznościach, w jakimś sensie groteskowych (autor poświęcił temu rozdział pt. „Śmierć”, str. 195-203). Odnośnie wielu kochanków, których podobno miewała, autor jedynie nadmienił, że o istnieniu takowych prywatnie wówczas plotkowano, wymieniając wysoko postawionych „plotkarzy” lecz będąc ostrożnym w dawaniu im wiary. Autor obalił też kilka nieprawdziwych mitów dotyczących życiorysu Wandy Wasilewskiej, m.in. ten, jakoby jej chrzestnym był Józef Piłsudski, z którym swego czasu blisko współpracował jej ojciec, Leon Wasilewski. Wierna niepodległościowej postawie ojca pozostała tylko starsza siostra Wandy, Halina, w czasie okupacji żołnierz ZWZ/AK, więźniarka obozu koncentracyjnego, po wojnie awansowana do stopnia majora WP. Zmarła na emigracji w Wielkiej Brytanii w 1961 r. w wieku 62 lat. Krótkim życiorysom jej oraz siostry młodszej, Aldony, autor poświęcił jeden z końcowych podrozdziałów.

Reasumując, polecam ten łatwiutki w odbiorze czytelniczym esej historyczny, pozwalający przenieść się w czasie w lata dla naszych dziejów newralgiczne, poznać panujące wówczas realia społeczno-polityczne, równolegle śledząc życiorys nietuzinkowej postaci, która – czy nam się to podoba, czy nie – ma swoje hasło w encyklopedii. Pan Piotr Lipiński słusznie przedstawił jej wizerunek dwiema skrajnymi barwami – czarną i białą. Ale to, że czerni jest więcej, absolutnie nie oznacza, iż tylko ją należy wyeksponować, biel zaś z premedytacją pomniejszyć lub zgoła pominąć. Autor po raz kolejny dowiódł, że w historii nie powinno być miejsca dla propagandy. W zakończeniu książki przedstawił obszerną bibliografię, mogącą być przydatną osobom pragnącym zgłębić dzieje wykluwania się Polski Ludowej, np. studentom piszącym na ten temat prace dyplomowe z historii czy nauk politycznych.

sobota, 9 marca 2024

„Róża Luksemburg”. Autorka: Katarzyna Gelles

 

Katarzyna Gelles „Róża Luksemburg”

Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2023

Uzyskując informację o wydaniu książki biograficznej zawsze zastanawiam się, czy i co dotychczas wiem o postaci w niej opisywanej. Nawet jeśli wiem dużo, to zazwyczaj i tak po tę książkę sięgam (oczywiście tylko wtedy, gdy jestem jej bohaterem nadal zainteresowany). Ciekawi mnie bowiem podejście autora – na ile jest zgodne z moim dotychczasowym wyobrażeniem i opinią dotyczącymi osoby, której życie i działalność stały się tematem nowej, mniej lub bardziej naukowej publikacji. Pochwalę się więc, iż historyczna postać Róży Luksemburg (1871-1919) była mi już wcześniej znana, choć dalece nie tak dokładnie, jak pani Katarzynie Gelles. Autorka stworzyła popularnonaukową monografię dotyczącą Róży Luksemburg, scharakteryzowała jej postać, opisała życie prywatne i zawodowe, przedstawiła oraz skomentowała jej poglądy polityczne (wyrażane w licznych publikacjach i wystąpieniach na partyjnych konferencjach, mityngach, wiecach itp.). Mimo niezaprzeczalnie naukowego charakteru książka nie jest trudna w odbiorze czytelniczym. Ze względu na bardzo nietypową osobowość i życiorys bohaterki, a przede wszystkim mając na uwadze historyczne czasy, w których żyła i prowadziła działalność polityczną, książkę czyta się z rosnącym zainteresowaniem. Trudno też nie podkreślić lekkiego pióra (czy raczej miękkiej klawiatury) pani Katarzyny, sprawiającego, iż zredagowany przez nią tekst, mimo licznie wprowadzanych, uwiarygodniających cytatów, absorbuje uwagę i od książki trudno jest się oderwać. Aby jednak nie wyglądało to zbyt laurkowo, pozwalam sobie też zwrócić uwagę na dwie sprawy, które mi się (subiektywnie) nie spodobały. Pierwsza, to nieukrywane zaangażowanie emocjonalne autorki książki, wyraźnie sympatyzującej z Różą Luksemburg, także idealizującej ją i usprawiedliwiającej jej kontrowersyjne poglądy w kwestii narodowościowej. Uważam, iż autorka opracowania o charakterze popularnonaukowym powinna zachować większy dystans osobisty wobec prezentowanej postaci historycznej. Druga sprawa to tylko jednostronne wskazanie przyczyn załamania się rewolucji niemieckiej w styczniu 1919 r. Pani Katarzyna Gelles nie podkreśliła tu znaczenia okoliczności, iż na postawę niemieckich socjaldemokratów (sprawujących rządy w nowopowstałej republice) bardzo musiała wpłynąć realna obawa przed ewentualnością powtórzenia się wydarzeń, jakie zaszły w roku 1917 i 1918 w Rosji i nadal tam eskalowały. Zduszenie w zarodku berlińskiego powstania Związku Spartakusa w styczniu 1919 r. najprawdopodobniej zapobiegło krwawej rewolucji i wojnie domowej w Niemczech na skalę porównywalną z obserwowanymi w Rosji.

A teraz powrót do pozytywów – do lektury bowiem naprawdę gorąco zachęcam. Dzięki niej poznamy:

·       żydowskie i polskie środowisko (Zamość, Warszawa), w którym Róża Luksemburg się urodziła (rok 1871), wyrosła, zdobyła średnie wykształcenie i rozpoczęła działalność socjalistki,

·       warunki fizyczne i wygląd Róży Luksemburg; od dzieciństwa była osobą lekko kulejącą, bardzo niskiego wzrostu (1,47 m), dość chorowitą, kobiecej urody i figury raczej przeciętnej (w książce są jej fotografie), a mimo to nienarzekającą na brak powodzenia u płci brzydkiej, o czym dalej,

·       jej duże zdolności i tzw. zacięcie naukowe, potwierdzone doktoratem z ekonomii na studiach w Szwajcarii; zauważyć jednakże wypada, iż doktoratu w ówczesnym, zachodnioeuropejskim systemie nauki nie należy utożsamiać z naszym dzisiejszym, wówczas doktorat był po prostu potwierdzeniem ukończenia studiów uniwersyteckich określonego stopnia,

·       długoletnią działalność społeczno-polityczną Róży Luksemburg w niemieckiej partii socjaldemokratycznej, bliską znajomość i współpracę ze znanymi postaciami historycznymi, okres życia spędzony w więzieniu i tzw. areszcie prewencyjnym, a także bardzo krótką (tragicznie zakończoną) aktywność w nowopowstałej partii komunistycznej,

·       jej życie prywatne, z uwzględnieniem też spraw damsko-męskich: długoletniego „partnerskiego” związku z działaczem rewolucyjnym Leonem Jogichesem-Tyszką, fikcyjnego małżeństwa z innym mężczyzną w celu uzyskania obywatelstwa niemieckiego, także trzech romansów z panami młodszymi o kilkanaście lat, co powodowało wściekłe ataki zazdrości u Leona,

·       niezwykle tragiczne okoliczności śmierci Róży Luksemburg w styczniu 1919 r. i pośmiertnych losów jej ciała – przedstawiane w różnych wersjach, ale autorka wydobyła i ukazała także tę rzeczywistą (tu karty książki zawierają dobry reportaż historyczny),

·       istnienie także i dzisiaj osoby Róży Luksemburg w przestrzeni publicznej, przede wszystkim w Niemczech; autorka przywołuje liczne przykłady jej upamiętnienia.

Reasumując, gorąco Państwu polecam lekturę tej pasjonującej biografii. A na zakończenie puszczam wodze wyobraźni i piszę historię tzw. alternatywną. Róży Luksemburg nie zamordowano w styczniu 1919 r. Załóżmy, że przeżyła i dalej prowadziła w Republice Weimarskiej aktywną działalność w kierownictwie Komunistycznej Partii Niemiec. Zginęłaby wtedy w latach 30-tych, wg dwóch, pewnych w 100% alternatywnych wariantów. Gdyby pozostała w Niemczech, zamordowaliby ją hitlerowcy – jako Żydówkę i słynną komunistkę. Gdyby natomiast po dojściu Hitlera do władzy (1933) z Niemiec wyjechała i udała się, jak wielu niemieckich komunistów, do ZSRR, zlikwidowaliby ją tam staliniści – jako „wroga ludu”: niemieckiego lub polskiego szpiega, trockistkę itp. Wg tego drugiego wariantu, z uwagi na znane nazwisko, zapewne by w Moskwie zmontowano jej proces publiczny, podczas którego wyraziłaby skruchę i przyznałaby się do wszystkich przypisanych jej win – poznawszy wcześniej z autopsji śledcze instrumentarium Nikołaja Jeżowa.

PS. Na str. 143 i 144 autorka, pisząc o przebiegu berlińskiej rewolty w listopadzie 1918 r., przywołuje książkę Szczepana Twardocha pt. „Pokora”. Swego czasu została omówiona na tym blogu, opis można odnaleźć za pośrednictwem katalogu alfabetycznego autorskiego lub tematycznego 9.

środa, 28 lutego 2024

„Czas Hitlera. Triumf 1933-1939. Klęska 1940-1945”. Autor: Frank McDonough

 

Frank McDonough „Czas Hitlera. Triumf 1933-1939”. Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2022 (dodruk)

Frank McDonough „Czas Hitlera. Klęska 1940-1945”. Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2021

Brytyjski profesor stworzył dwutomowe, interesujące opracowanie z zakresu historii politycznej lat 1933-1945, skupiając się na wydarzeniach bezpośrednio lub pośrednio związanych z osobą Adolfa Hitlera. Zastosował przy tym ścisłą chronologię narracji – każdy kolejny rozdział odpowiada kolejnemu rokowi i nosi tytuł adekwatny do najważniejszych wydarzeń zachodzących w tamtym czasie. Sukcesywnie czytamy o sytuacji wewnętrznej w Niemczech i międzynarodowych reperkusjach awanturniczej polityki Führera. W pierwszym tomie autor przedstawił legalny, demokratyczny sposób dojścia Hitlera do władzy, oraz - również zgodne z prawem - uzyskanie przez niego nadzwyczajnych, dyktatorskich uprawnień. Dysponując takim instrumentarium rządów niemiecki Führer bezlitośnie rozprawił się ze wszystkimi partiami i siłami opozycyjnymi, tych z własnych szeregów (Ernsta Röhma i czołówki SA) nie wyłączając. Następnie, szermując hasłami o olbrzymiej krzywdzie Niemiec doznanej Traktatem Wersalskim (1919) oraz o swoich, oczywiście wybitnie pokojowych zamiarach, Hitler skutecznie mamił rządy i opinię publiczną demokracji zachodnich, grając im na nosie. W polityce zagranicznej posuwał się przy tym do posunięć hazardowych, ryzykując oraz wprawiając świat w osłupienie swoją nieprzewidywalnością. W polityce wewnętrznej wprowadził szereg rozwiązań właściwych socjalizmowi, ale równocześnie wdrażał obłędny antysemityzm oraz realizował wielki, obciążający gospodarkę program zbrojeń. Pierwszy tom kończy się zrzuceniem maski przez Hitlera – rozpętaniem przez niego wojny rasowej, jak ją słusznie określił autor tytułując rozdział dotyczący roku 1939.

Drugi tom to już przede wszystkim historia polityczna drugiej wojny światowej. Napisana pasjonująco, od lektury trudno jest się oderwać. Czytamy o działaniach zbrojnych na wszystkich frontach i towarzyszących im przedsięwzięciach dyplomatycznych (jawnych i tajnych). Śledzimy też rozwój sytuacji wewnętrznej w Niemczech oraz rozgrywki pomiędzy niemiecką generalicją a Hitlerem. Führer zawsze wychodził z nich zwycięsko – oponentów wobec swojego sposobu prowadzenia wojny podporządkowywał, dymisjonował ze stanowisk lub w ogóle zwalniał ze służby wojskowej. W miarę postępującego, niekorzystnego dla Niemiec rozwoju sytuacji militarnej, partyjni i wojskowi doradcy sugerowali Hitlerowi rozwiązanie dyplomatyczne, tj. zawarcie separatystycznego pokoju z ZSRR albo z państwami zachodnimi. Wódz te propozycje odrzucał, zdając sobie sprawę z ich iluzoryczności. Cały czas, w zasadzie aż do samego końca wojny, realizowany był zbrodniczy Holokaust, którego mechanizm, lokalizacje i rozmiary autor dokładnie opisuje. Czytamy również o zamachach na życie Hitlera, w tym o dwóch takich, o których on się nie dowiedział (nie doszły do skutku, a przygotowane bomby udało się spiskowcom później rozbroić). Oczywiście najciekawszy jest opis słynnego zamachu z dn. 20 lipca 1944 r. i towarzyszącego mu nieudanego puczu wojskowego. Rachityczny, incydentalny, niemający prawie żadnego wsparcia społecznego, antyhitlerowski ruch oporu w Niemczech też jest w książce przedstawiony. Autor zaznajamia nas również z problemami życia prywatnego Hitlera, w tym z jego stanem zdrowia, postępującym uzależnieniem od farmakologicznych środków pobudzających, oraz relacją z Evą Braun. Z mściwą ale zrozumiałą satysfakcją czytamy o zasłużonym końcu Führera w berlińskim bunkrze 30 kwietnia 1945 r., a dzień później o pójściu w jego ślady Goebbelsa wraz z małżonką, fanatyczną hitlerówką. Wielki żal tylko ogarnia, gdy ci ostatni równocześnie mordują sześcioro własnych dzieci (najstarsze miało 12 lat, najmłodsze 4 lata). Goebbels odrzucił realną propozycję przekazania ich pod opiekę Czerwonego Krzyża. Evy Hitler z domu Braun też mi trochę szkoda – ta fizycznie atrakcyjna kobieta nie musiała w wieku 33 lat umrzeć samobójczo zaraz po ślubie. Miała szanse przeżyć w radzieckiej niewoli i doczekać tam politycznej „odwilży” po śmierci Stalina, gdy Chruszczow zwolnił ostatnich niemieckich jeńców, pozwalając im na powrót do RFN lub NRD. Jako osobiście niesplamiona zbrodniami, a przede wszystkim mająca olbrzymią wiedzę o swoim mężu, Frau Hitler na pewno zostałaby oszczędzona (może za wyjątkiem pierwszych godzin w niewoli, gdy „nacieszyliby się” nią radzieccy żołnierze, zdobywcy bunkra pod kancelarią Rzeszy).

Reasumując, polecam to przystępnie napisane, dwutomowe opracowanie popularnonaukowe, szczególnie przydatne dla osób pragnących pogłębić wiedzę o III Rzeszy i jej Führerze, oraz o militarnym i dyplomatycznym przebiegu II wojny światowej. Obydwa tomy książki, jak na dzieło naukowe przystało, zawierają liczne ponumerowane przypisy, którymi autor uwiarygodnia podawane, mogące budzić wątpliwości, informacje. Ze swej strony pragnę zwrócić uwagę również na przypisy odredakcyjne, oznaczone gwiazdkami, stanowiące wtręty tłumacza lub redaktora merytorycznego, prof. Jakuba Wojtkowiaka. Są one konieczne z uwagi na pewne nieścisłości i uproszczenia, jakie wkradły się do książki, zwłaszcza do rozdziału pt. „Wojna na wyniszczenie”, dotyczącego roku 1941. Autor m.in. powiela tam stare, błędne tezy zachodniej historiografii, jakoby ZSRR nie był do wojny przygotowany, dysponował niemal wyłącznie przestarzałym uzbrojeniem, a wyprzedzający, prewencyjny atak radziecki w ogóle nie był przez Stalina planowany.

PS. Dość już macie Państwo poważnych, naukowych lektur o Hitlerze i hitleryzmie, nieprawdaż? Zatem „dla odtrutki” proponuję satyryczną książkę o byłym niemieckim Führerze, pt. On wrócił”, autor: Timur Vermes (była omówiona na blogu; opis do odszukania w katalogu alfabetycznym autorskim lub tematycznym 9).