Borys
Nikołajewicz Sokołow „W niewoli”
Wydawca:
Fundacja historia.pl, Gdańsk 2022, wydanie II
Borysa
Nikołajewicza Sokołowa proszę nie pomylić ze znanym rosyjskim historykiem
i literaturoznawcą, profesorem Borysem Sokołowem, autorem dwu tu wcześniej
omówionych książek: Straszliwe zwycięstwo. Prawda i mity
o sowieckiej wygranej w drugiej wojnie światowej oraz Polowanie
na Stalina. Polowanie na Hitlera. Mity i rzeczywistość. Tajne zmagania
służb specjalnych w latach II wojny światowej (zob. wpis
poprzedni). Zapewne mając na względzie tę zbieżność imienia i nazwiska
wydawca uzupełnił je o otczestwo osoby autora. Borys Nikołajewicz
Sokołow (1911-2001) to przeciętny radziecki inteligent techniczny, oficer
rezerwy zmobilizowany na Wielką Wojnę Ojczyźnianą. Już w 1941 r.
został ranny i trafił do niemieckiej niewoli, w której przebywał aż
do wyzwolenia przez armię amerykańską wiosną 1945 r. Książka zawiera jego wojenne
i powojenne wspomnienia, poczynając od zgłoszenia się w 1941 r. do
Armii Czerwonej, kończąc zaś na demobilizacji w 1946 r. i odesłaniu
do cywila. Okres ten obfitował w multum przeżyć i wydarzeń: udział w walkach
aż do otrzymania rany i dostania się do niewoli, niepełne tam wyleczenie, pobyt
w niemieckich obozach jenieckich na Łotwie i w zachodnich
Niemczech, wyzwolenie pod sam koniec wojny i związana z tym euforia,
wreszcie dobrowolny powrót do ZSRR, połączony z przejściem przez dwa tzw.
obozy filtracyjne. Opisom prawie sześcioletniej epopei (1941-1946) towarzyszy
realizm i przyjemnie zadziwiający brak wpływu komunistycznej indoktrynacji
(obserwowany w podobnej literaturze). Pozytywnie zaskakuje też duża
szczerość autora, której m.in. daje wyraz pisząc o kryminalnych ekscesach
radzieckich żołnierzy w powojennych Niemczech, swego czynnego udziału w nich
nie pomijając.
Lektura
książki pozwala poznać indywidualny los młodszego komandira artylerii na
tle wydarzeń historycznych. Najpierw, walcząc na froncie i nie będąc
zawodowym wojskowym, a jedynie oficerem rezerwy, dostrzega rażące błędy w organizacji
działań militarnych i brak fachowych umiejętności u wielu armijnych przełożonych.
Skutkuje to porażkami i niepotrzebnymi stratami w pierwszym okresie
wojny. Później, podczas trzyipółletniego pobytu w niewoli Sokołow kilka
razy ociera się o śmierć. Przeczytamy o ekstremalnych warunkach
panujących w obozach dla jeńców radzieckich. Od głodowej tam śmierci
autora najpierw uratowało oddelegowanie do pracy w gospodarstwach rolnych
łotewskich bauerów, następnie zaś, już w ostatnim okresie wojny, skierowanie
do roboty w niemieckiej kopalni węgla. Trzeba przyznać, iż pracowity i fizycznie
silny Sokołow sobie z tym wszystkim poradził, nie będąc z zawodu ani
rolnikiem, ani górnikiem, nie mając też przedwojennego doświadczenia w żadnej
z tych profesji. Po prostu szybko się uczył. Po wyzwoleniu przez
zachodnich aliantów nastąpiło wśród byłych jeńców radzieckich odreagowanie, całkowite
poobozowe rozprzężenie i rozpasanie: napady na cywilną ludność niemiecką,
rozboje, kradzieże, bezrozumna dewastacja i gwałty na Niemkach. Borys
Sokołow szczerze przyznaje, że tylko w tych ostatnich nie uczestniczył, i to bynajmniej
nie z powodu wyznawanych zasad moralnych. Narzekał na brak męskiej
potencji, spowodowany kilkuletnim, wyniszczającym organizm pobytem w niewoli
i ciężką tam katorżniczą pracą. Oswobodzeni jeńcy z Armii Czerwonej,
w przeciwieństwie do pojmanych własowców i in. rosyjskich
sojuszników III Rzeszy, nie byli po wojnie bezwzględnie zmuszani do
powrotu do ZSRR, wielu jednak, w tym autor wspomnień, się na to
zdecydowało. Sokołow przyznaje, iż postąpił tak jakby siłą inercji, nie
kierując się ani motywami patriotycznymi, ani przesłankami rodzinnymi (był
bezdzietnym kawalerem). Decyzja okazała się ryzykowna – wszystkich
powracających jeńców poddawano filtracji, wyszukując wśród nich rzeczywistych
lub tylko domniemanych zdrajców. Autorowi „się udało”, ale niektórych jego
znajomych wyekspediowano na długie lata do syberyjskich łagrów.
Jak
już powyżej nadmieniłem, Borys Sokołow jest bardzo szczery. Nie kryje swoich
uczynków, w innych niż obozowo-wojenne realia uznawanych za wyraźnie przestępcze.
Oprócz tego ma dar obserwacji, krytycznie odnosi się do zachowania w niewoli
(i zaraz po wyzwoleniu) wielu swoich rodaków, przeciwstawiając je
wzorowemu (wg niego) postępowaniu jeńców francuskich. Snuje wiele osobistych
refleksji, przytacza dialogi prowadzone z towarzyszami niedoli. Mając, jak
przyznaje, inteligencką i wyrazistą fizjonomię, stale obawiał się o posądzenie
go o żydowskie pochodzenie, w obozie hitlerowskim równoznaczne z wyrokiem
śmierci. Poloniców w książce prawie nie ma, w zasadzie spostrzegamy
tylko dwa. Najpierw, jeszcze w obozie jenieckim na Łotwie, podczas męskiej
dyskusji o kobietach, kolega przekonuje Sokołowa, iż Polki bynajmniej nie
są takie ładne i zgrabne, jak by to wynikało z wiersza Adama
Mickiewicza pt. „Trzech budrysów” (autor cytuje go z pamięci z tłumaczenia
dokonanego przez Aleksandra Puszkina). A wręcz przeciwnie, są one, wg
owego radzieckiego znawcy kobiet (cyt. str. 86) „nisko zawieszone,
grube w kości, dziobate i jakieś koślawe.”. Drugi raz czytamy o naszych
rodakach, gdy Sokołow opisuje swój powrót latem 1945 r. do ZSRR przez
Poznań. Podczas dłuższego tam postoju żołnierze radzieccy byli wyszydzani,
pogardzani i wyraźnie sekowani przez miejscowych Polaków. Od siebie dodam,
iż bardzo słusznie – właśnie za tę niepochlebną opinię o naszych paniach.
Poza tym autor parę razy nadmienia, iż nosi były polski mundur wyfasowany w niemieckim
obozie. Reasumując, zachęcam do sięgnięcia po tę książkę. Miłośnicy literatury
faktu i szczerych autobiograficznych wspomnień na pewno się nie
rozczarują.
PS.
W posiadanym egzemplarzu książki, oprócz sporadycznie występujących
drobnych usterek edytorskich (polegających na braku w niektórych wyrazach
polskiej czcionki, jest np. „a” zamiast „ą”) zauważyłem jeden błąd
ortograficzny. Na str. 268 w wierszu 10 od dołu powinno być:
„niekiedy jednak zdarza się wrócić z niczym.”. W oryginalne jest
tam „zdaża się”.