Dokładnie 84 lata temu, dnia 5 grudnia 1941 r. na
wymęczonych, zmarzniętych, niedoposażonych w odpowiednie mundury, materiały
i sprzęt, żołnierzy Wehrmachtu, którzy w końcu dotarli pod Moskwę,
runęła radziecka kontrofensywa. Skończył się Blitzkrieg, za to na dobre rozgorzała
wojna na wyczerpanie i wyniszczenie. A sześć dni później niemiecki Führer,
wypowiadając wojnę Stanom Zjednoczonym Ameryki, podpisał sam na siebie wyrok
śmierci (jak celnie to skomentował prof. Andrzej Paczkowski w jednej
z audycji TV).
Rodric
Braithwaite „Moskwa 1941. Największa bitwa II wojny światowej”
Społeczny
Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2011
Autorem
jest brytyjski dyplomata i publicysta historyczny. W newralgicznych
dla ZSRR/Rosji latach 1988-1992 pełnił funkcję ambasadora Wielkiej Brytanii w Moskwie.
Tam też zgromadził znakomitą większość materiałów źródłowych do książki. Tytułową
bitwę terytorialnie zdefiniował jako toczącą się na środkowoeuropejskim obszarze
Rosji, odpowiadającym mniej więcej powierzchni Francji. Terminowo datował ją od
września 1941 r. (początek operacji Tajfun) aż do kwietnia 1942 r.,
tj. do czasu gdy już Hitler „odłożył na później” zdobycie Moskwy, zaprzestał
jej lotniczych bombardowań, koncentrując się na południowo-wschodniej
europejskiej części Związku Radzieckiego (Kaukaz i Stalingrad). Bezpośredni
atak na stolicę ZSRR zakończył się zresztą wcześniej, a mianowicie dnia 5 grudnia
1941 r., kiedy to ruszyło radzieckie przeciwnatarcie odrzucające Wehrmacht
ok. 200 km na zachód. Autor przedstawił zaangażowane jednostki
wojskowe (po obu stronach frontu), ich potencjał militarny i dowódców,
przebieg oraz rezultat kolejnych operacji składających się na całość wyodrębnionej
kampanii drugiej wojny światowej, umownie przez historyków nazwanej później bitwą
pod Moskwą. W przeciwieństwie jednak do większości z nich nie zasypał
czytelników lawiną informacji z zakresu strategii i taktyki
militarnej, odnosząc się do nich tylko w zakresie niezbędnym dla poznania
i zrozumienia całości zmagań na tym odcinku frontu wschodniego. Pozostaje to
w zgodności z oryginalnym tytułem książki Rodrica Braithwaite’a,
brzmiącym Moscow 1941. A City and its People at War,
jak widać dość odbiegającym od polskiego tłumaczenia. Przede wszystkim bowiem czytamy
o mieście i jego mieszkańcach. W skrócie poznajemy historię
Moskwy, jej państwowej stołeczności do 1712 r., potem wznowionej w roku 1918.
Śledzimy dzieje cywilizacyjnego rozwoju miasta, historię jego rozbudowy, losy zamieszkującej
je ludności. Gościmy w nim w latach wojen i pokoju, również pod
rządami bolszewickimi w okresie międzywojennym, w tym podczas tzw.
Wielkiego Terroru lat 1937 i 1938. I tak autor doprowadza nas aż
do pamiętnego dnia 22 czerwca 1941 r.
Po
nieco przydługim (ale niezwykle interesującym) wstępie nadszedł czas na
poznanie miasta w okresie pierwszych sześciu miesięcy wojny
niemiecko-radzieckiej. Czytamy o organizacji służb komunalnych i ich
wpływie na codzienne życie mieszkańców, o racjonowaniu żywności i opału,
o usuwaniu skutków samolotowych bombardowań i zapobieganiu
rozprzestrzeniania się wywołanych nimi pożarów. Autor przeprowadza przy tym ciekawe
(głównie dla czytelnika brytyjskiego) porównanie przebiegów i następstw
niemieckich nalotów na Moskwę i o rok wcześniejszych, mniej więcej tyle
samo czasu trwających, nalotów na Londyn. Wojenna Moskwa cały czas funkcjonuje,
mają w niej miejsce imprezy kulturalne, działają kina i teatry,
odbywają się zawody sportowe. Oczywiście wszystko to pod wnikliwym nadzorem ze
strony partii bolszewickiej oraz NKWD (przede wszystkim). Ludność niedojada, haruje
na rzecz frontu, na apel władz samorzutnie zgłasza się do budowy umocnień polowych,
organizowane są odrębne oddziały złożone z ochotników. Nieraz ów zapał bywa
źle wykorzystany, autor wskazuje liczne przykłady uchybień i braku
koordynacji logistyki wojskowej. Panice dnia 16 października 1941 r.
autor poświęca odrębny rozdział, dość szczegółowo opisując nerwową reakcję
moskwian w czasie zarządzonej ewakuacji większości instytucji państwowych
na wschód. Potem władze, m.in. stosując terror, zdołały opanować sytuację.
Olbrzymi pozytywny wpływ propagandowy miało odbycie w Moskwie uroczystości
obchodów 24-tej rocznicy rewolucji październikowej, w tym dnia 7 listopada
1941 r. przeprowadzenie defilady wojsk. Dużą część książki autor poświęca indywidualnym
losom wybranych moskwian. I tak przemiennie z ogólną narracją
historyczną przewijają się dzieje osób wywodzących się z elit (zarówno
komunistycznych, jak i jeszcze przedrewolucyjnych) oraz ludzi prostych. Autor
przedstawia ich pochodzenie, stan rodzinny, życie przed dniem 22 czerwca
1941 r., głównie jednak skupia się nad opisem ich losów podczas pierwszych
wojennych miesięcy. Część tych osób poległa (wtedy albo później), części udało
się wojnę przeżyć. Niektórzy awansowali w wojsku lub w administracji,
inni odnieśli osiągnięcia w nauce, literaturze, sztuce, etc. Ale byli też
tacy, co za rzeczywiste lub wyimaginowane przewiny wylądowali w syberyjskich
łagrach. W ostatnim rozdziale pt. Pokłosie autor omawia m.in.
ocenę bitwy pod Moskwą w radzieckiej, rosyjskiej i zagranicznej
historiografii. Informuje też o powojennych losach dwóch głównych
architektów radzieckiego zwycięstwa: marszałków Gieorgija Żukowa i Konstantego
Rokossowskiego, podkreślając częściowo polskie korzenie drugiego. Przy tym się
zresztą myli. Nieodżałowany śp. profesor Paweł Wieczorkiewicz dowiódł bowiem
etnicznej polskości nie tylko ojca, ale również matki przyszłego marszałka.