Dziś już
o czwartej, czyli fabularnie ostatniej części tetralogii, choć napisanej
jako druga z kolei - w formie sequela powieści pt. „Na
południe od Brazos” (poprzednio tu omówionej).
Larry
McMurtry „Ulice Laredo”
Wydawnictwo
Vesper, Czerwonak 2021
Od
wydarzeń opisanych w Na południe od Brazos upłynęło mniej więcej 20 lat.
Autor prezentuje kolejną demitologizację Dzikiego Zachodu. Akcja powieści fabularnie
kończącej tetralogię toczy się w ostatnim pięcioleciu XIX wieku. Na
wstępie dowiadujemy się, że Woodraw Call, choć już w wieku około siedemdziesiątki,
to teraz zawodowy łowca nagród, czyli ścigający i likwidujący (za odpowiednią
zapłatą) przeróżnych złoczyńców. Pomaga mu w tym Ślepki, tj. dobrze znany
z poprzedniej powieści P.E. Parker, noszący to nowe przezwisko z racji
charakterystycznych oczu. Od prezesa zarządu linii kolejowej Call otrzymuje
zlecenie likwidacji młodego meksykańskiego bandyty wyspecjalizowanego w napadach
na pociągi. Kontrakt m.in. zakłada stałe towarzystwo pracownika zarządu kolei,
mającego nadzorować i finansować bieżące wydatki operacyjne. Jest nim wydelegowany
specjalnie w tym celu nowojorski biuralista, niemający bladego pojęcia
o realiach Dzikiego Zachodu. Na pierwszych stronach książki otrzymujemy również
zwięzłą informację o późniejszych losach bohaterów Na południe od
Brazos oraz o fiasku ich hodowlanego biznesu w Montanie. M.in. dowiadujemy
się, jak śmiertelnie niebezpieczne dla jednego z nich okazało się
ujeżdżanie koni.
No
i dzieje się! Woodraw Call, P.E. czyli Ślepki, pechowy nowojorski
buchalter oraz naprędce dokooptowany zastępca szeryfa teksaskiego miasteczka
Laredo wyruszają w pościg za bardzo niebezpiecznym meksykańskim bandytą. Ale
najpierw muszą go zlokalizować, co bynajmniej nie okazuje się łatwe. Ów, dowiedziawszy
się, że go ścigają, podejmuje rękawicę i pierwszy ich odnajduje! Wcześniej
poszukują go po obu stronach granicznej rzeki Rio Grande, w stanach Teksas
i Nowy Meksyk, oraz w Meksyku. Sprawa niezwykle się komplikuje, gdy na
scenie pojawia się kolejny typ spod ciemnej gwiazdy. Jest nim niejaki Mox Mox,
bandzior zwyrodnialec porywający dzieci i palący je żywcem. Też wypadałoby
go zlikwidować, koniecznie w pierwszej kolejności! To się jeszcze jakoś Callowi
udaje. Znacznie gorzej przebiega realizacja kontraktu. Niestety Woodraw to już
nie ów dziarski pięćdziesięciolatek, którym był dowodząc kowbojską wyprawą do
Montany. Dokucza mu artretyzm, a i wzrok się pogorszył. Widząc daleko
na prerii samotne konie nie dostrzegł, że są spętane. Okazało się to kluczowe
dla dalszego losu samego Calla (wyjaśnienie w książce), a w konsekwencji
również dla członków jego ekipy.
Podczas
lektury śledzimy też losy innych bohaterów, z którymi krzyżują się drogi
Woodrawa Calla. Głównie jest to zapamiętana z poprzedniej powieści była
prostytutka Lorena, teraz atrakcyjna kobieta w średnim wieku. W międzyczasie
ukończyła zaocznie college, została prowincjonalną nauczycielką, wyszła
za Ślepkiego i urodziła mu kilkoro dzieci. Gospodarują na farmie nabytej
za pieniądze, jakie pozostawił jej w spadku Augustus McCrae. Na prerii Lorena
wykazuje się też ad hoc zdolnościami chirurgicznymi. Oprócz niej
poznajemy ładną i dobrą Meksykankę Marię, niemającą szczęścia ani do
czterech kolejnych mężów, ani do dzieci. Córkę ma niewidomą, młodszy syn jest
upośledzony umysłowo. A jej starszy syn to niebezpieczny psychopata
i właśnie ów kolejowy bandyta, na którego poluje Call. Niezwykle tragiczny
los spotyka młodziutką, brzemienną małżonkę zastępcy szeryfa Laredo, który dołączył
do ekipy Calla. Ryzykowne okazuje się bowiem pozostawienie samotnej żony pod
opieką szefa, nawet jeśli jest nim szeryf. Życiowe szczęście opuszcza również
Klarę, niegdysiejszą wielką i niespełnioną miłość Augustusa. Ma identycznego
pecha do koni, jakiego doznał jej mąż Bob około dwadzieścia lat wcześniej. Zamykając
przeczytaną książkę pozostawiamy głównego bohatera, czyli Woodrawa Calla,
żywego, ozdrowiałego, aczkolwiek mocno i nieodwracalnie poturbowanego.
Natomiast antybohater powieści, obiekt kontraktu, ostatecznie zginął, ale
zarząd kolei nagrody zań nie wypłacił. Chociaż bowiem Ślepki ciężko go poranił,
to jednak bandytę dobiły osoby nienależące do ekipy Calla. Pasjonujące tego
szczegóły, jak również wielu, wielu innych akcji, także powyżej
niewspomnianych, poznamy podczas lektury.
Podobnie
jak w fabularnie wcześniejszych powieściach tetralogii, zostajemy
wprowadzeni w realia miejsc i czasu opisywanych wydarzeń. Pod koniec
XIX wieku w Ameryce istnieją jeszcze bardzo niebezpieczne kowbojskie
osady w rodzaju Miasta Wron w Nowym Meksyku, gdzie trafiają różni straceńcy
i wykolejeńcy życiowi. Żaden szeryf nie odważy się tam za nimi zapuścić
w pogoń! Przemierzamy bezludną prerię, spotykamy jej nielicznych stałych bywalców.
Jednym z nich jest stary indiański tropiciel Sławne Buty, z którym
zaprzyjaźniliśmy się już wcześniej. W tle obserwujemy też ówczesny antagonizm
amerykańsko-meksykański, w tym jego niezwykle brutalne przejawy na
pograniczu. Tak jak w poprzednich książkach, powieść zamyka Posłowie
autorstwa p. Michała Stanka, tym razem zatytułowane Western jako pieśń
śmierci. Przeczytać trzeba koniecznie, ale dopiero po skończeniu lektury powieści.
Dowiemy się o kulisach jej powstawania, powiązaniach fikcji literackiej z rzeczywistymi
wydarzeniami, oraz o życiu i twórczości Larry’ego McMurtry’ego. Ciekawe
są też załączone na końcu książki mapa i zdjęcia z epoki, których
wyboru i opracowania również dokonał p. Michał Stanek. Szczególnie
owa pochodząca z 1882 r. mapa pozwoli nam dokładnie umiejscowić treść
powieści. Natomiast wśród fotografii ujrzymy m.in. zdjęcia dwóch historycznych
postaci wprowadzonych do książki, tj. rewolwerowca Johna Wesleya Hardina
i hodowcy bydła Charlesa Goodnighta.
PS. Po wpisaniu w internetowe okienko YouTube
amerykańskiego tytułu powieści „Streets of Laredo” odnajdziemy
ponadczterogodzinną jej ekranizację w wersji oryginalnej. Na dolnym pasku opcji
tryb kinowy uaktywnijmy napisy – angielskojęzyczne, generowane
przez AI (nie zawsze dokładnie i trochę za szybko znikające
z ekranu). To plus podbudowa przeczytaną książką powoduje, iż nawet osoba nieznająca
biegle języka angielskiego (ale mająca w życiorysie kilka szkolnych lat
jego nauki) może oglądać film z pełnym zrozumieniem.