Agnieszka
Kublik, Wojciech Czuchnowski „Kret w Watykanie. Prawda Turowskiego”
Wydawca Agora S.A.,
Warszawa 2013
Książkę
polecam wszystkim osobom zainteresowanym służbami specjalnymi PRL - działającymi
zagranicą w ostatnim już dwudziestoleciu Polski Ludowej. Poznajemy bardzo specyficzny
odcinek służby wywiadu MSW - przygotowanie i funkcjonowanie kadrowych
oficerów wywiadu, kierowanych do innych państw pod tzw. operacyjnym
przykryciem, niemającym nic wspólnego z ich rzeczywistym statusem. To
„nielegałowie”, których w razie wpadki nie ochroni immunitet
dyplomatyczny. Trafią na długie lata do więzienia i ewentualnie mogą tylko
liczyć na uwolnienie w ramach późniejszej wymiany szpiegów.
Tomasz
Turowski (ur. 1948) został właśnie takim nielegałem. Zwierzchnicy określili
jego predyspozycje (intelektualne, psychiczne i fizyczne) jako pasujące do
podjęcia działalności w zakonie Jezuitów. Wstąpił do zakonu, złożył trzy
śluby zakonne, jednak bez tego najważniejszego, czwartego, bez przyjęcia
święceń kapłańskich. Uczył się i pracował tam, gdzie go skierował zakon -
najpierw w Watykanie, później we Francji. Równolegle utrzymywał
łączność i wykonywał polecenia służbowe przekazywane mu z Departamentu I MSW
(czyli wywiadu tzw. cywilnego, w odróżnieniu od wywiadu wojskowego, usytuowanego
w strukturze MON).
Intelektualista,
ze zdolnościami lingwistycznymi. Jeszcze w kraju, przed podjęciem
służby operacyjnej, ukończył Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Krakowie,
uzyskując z wynikiem bardzo dobrym tytuł magistra filologii rosyjskiej.
Studia zagraniczne, na które został skierowany przez Jezuitów, dodatkowo go
wzbogaciły intelektualnie, wręcz uduchowiły. I o ile wstąpił do
zakonu jako osoba niewierząca, to po latach wystąpił z niego już jako
wierzący katolik.
W 1985 r.
nagle przerywa obydwa nurty swojej działalności. Występuje z zakonu Jezuitów
oraz bez wiedzy przełożonych (!!!) porzuca służbę operacyjną we Francji
i powraca do kraju.
Agnieszka
Kublik i Wojciech Czuchnowski dali książce celny podtytuł „Prawda
Turowskiego”. Zweryfikować tę „prawdę” mogłyby, a i to zapewne nie do
końca, tylko wyjaśnienia jego przełożonych – tych z zakonu Jezuitów,
i tych z ul. Rakowieckiej w Warszawie. Także bowiem tę swoją
ostatnią „operacyjną” decyzję z 1985 r. bohater książki tłumaczy bardzo
subiektywnie - rozterkami duchowymi i obiekcjami moralnymi. A ja po
prostu przypuszczam, że we Francji zaczął mu się palić grunt pod nogami -
faktycznie, albo takiego błędnego przekonania nabierał. Zainteresował się nim
kontrwywiad francuski, o czym p. Turowski parokrotnie wspomina. Obawiając
się aresztowania oraz przypuszczając, że przełożeni z MSW nie wyrażą zgody
na wystąpienie z zakonu i opuszczenie Francji, postawił ich przed
faktem dokonanym.
Książkę
czyta się jednym tchem, bo jest to powieść szpiegowska, aczkolwiek w specyficznej
formie dziennikarskiego wywiadu - rzeki. Agnieszka Kublik i Wojciech
Czuchnowski ciągną Tomasza Turowskiego za język, nie pozwalając mu na
przemilczenia niewygodnych faktów. Zarazem jednak pan oficer wywiadu zna
granice swojej wylewności i niekiedy odmawia odpowiedzi interlokutorom. Postępuje
tak również jako dżentelmen, nie wypowiada się bowiem publicznie na temat wątków
damsko-męskich, obecnych przecież w życiu tego młodego wówczas mężczyzny.
Książkę
przeczytać warto, zwłaszcza że w przekazie publicznym funkcjonowało sporo
mitów nt. Tomasza Turowskiego. Główną przyczyną powstania owych mitów jest
okoliczność, iż Tomasz Turowski był w 2010 r. polskim dyplomatą w Rosji
i pamiętnego dnia 10 kwietnia 2010 r. oczekiwał na lotnisku w Smoleńsku
na Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Wierzący w owe mity mają więc
teraz okazję dowiedzieć się (z ostatniego rozdziału książki), że i sam
Tomasz Turowski był pierwotnie na projektowanej liście pasażerów prezydenckiego
tupolewa - miał w czasie lotu do Smoleńska przedstawić Prezydentowi RP
najbardziej aktualną, zwięzłą informację nt. sytuacji w Rosji. Ale
ponieważ chętnych na ów lot było więcej, więc dla pana Turowskiego ostatecznie
zabrakło miejsca na pokładzie samolotu.