poniedziałek, 30 października 2017

„Niemcy. Opowieści niepoprawne politycznie III”. Autor: Piotr Zychowicz

Piotr Zychowicz „Niemcy. Opowieści niepoprawne politycznie III”.
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2017.

Na okładce książki pod nazwiskiem autora wydawca dopisał (ale nie jako podtytuł), cyt.: Kontynuacja bestsellerowych „Żydów” i „Sowietów”. A ja dodaję, że to kolejny bestseller Piotra Zychowicza. „Pochłonąłem” go w dwa dni weekendowe, do minimum ograniczając inne czynności codzienne.
Podobnie jak dwa poprzednie zbiory „opowieści niepoprawnych politycznie”, także i ten trzeci składa się z wywiadów Piotra Zychowicza ze znanymi historykami oraz z jego własnych esejów historycznych. Autorskie teksty można z kolei podzielić na te już wcześniej opublikowane w periodykach, i na te napisane ostatnio, bądź wyciągnięte z szuflady (a raczej: z zakamarków dysku komputera). Autor również poinformował, iż w niektórych artykułach wcześniej opublikowanych dokonał teraz pewnych korekt i uzupełnień.
Zastrzegam, że rozdziałów książki nie można podzielić na lepsze i gorsze, na bardziej i mniej interesujące. Wszystkie one są bowiem arcyciekawe. Nawet jeśli (jak w moim przypadku) czytelnik często napotyka na już znane sobie zagadnienia, to jednak także z przyjemnością zapoznaje się z ich wersją zapisaną na kartach tej książki.
Wielkim jej plusem jest także wskazanie publikacji, z których autorami rozmawiał Piotr Zychowicz, i z których sam, pisząc tę książkę, korzystał. Już sobie co nieco odnotowałem, do niektórych tytułów będę starał się dotrzeć via „ .bonito.pl ”.

Dobrze, dobrze, teraz już będzie o meritum. Ale tak trochę na chybił trafił, gdyż – jeszcze raz podkreślam - cała treść książki jest niezmiernie interesująca i nie dokonuję wyboru kierując się jakąś gradacją (lecz raczej kontrowersyjną treścią). Czytelnik dowie się, albo z satysfakcją poszerzy już posiadaną wiedzę, o czym poniżej.

§  Hitler zupełnie serio myślał o sojuszu z Polską i wspólnej wyprawie wojennej przeciwko ZSRR. Niechętnie dopuszczał także neutralność Polski, ale potrzebny był mu (m.in. w celach logistyki wojennej) Gdańsk. Uderzenie niemieckie na ZSRR planowano wówczas (tj. przy założeniu neutralności Polski) dwoma korytarzami: północnym (przez Prusy Wschodnie i państwa nadbałtyckie) i południowym (przez Czechosłowację i Rumunię). Na przeszkodzie temu stanęły: upór Polski w sprawie Gdańska i polityka brytyjska skutecznie wciągająca Polskę do koalicji antyniemieckiej.

§  Ani Rudolf Hess w 1987 r., ani Heinrich Himmler w 1945 r., nie popełnili samobójstw. Obaj najprawdopodobniej zostali zamordowani przez Anglików.

§  Podczas II wojny światowej w Wehrmachcie służyło ok. 450 tysięcy Polaków, z czego ok. 90 tysięcy zdezerterowało i przeszło na stronę Aliantów. Ani podający tę pierwszą liczbę prof. Ryszard Kaczmarek, ani Piotr Zychowicz, nie przytoczyli (już chyba tylko z litości) dla porównania łącznej liczby żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, walczących zbrojnie polskich partyzantów, oraz żołnierzy dwóch armii ludowego Wojska Polskiego. Porównanie takie wypadłoby bowiem, niestety, na korzyść Wehrmachtu. Z ostrożności zastrzegam tu datę graniczną: 9 maja 1945 r.

§  David Irving jest rzeczywiście bardzo dobrym, choć niezmiernie kontrowersyjnym historykiem, ale niepotrzebnie zabrnął w tzw. kłamstwo oświęcimskie. Odpokutował je finansowo i fizycznie (w więzieniu), przegrywając procesy cywilny i karny.

§  Hitlerowskie „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w początkowym założeniu nie miało polegać na Zagładzie (Holokauście). Pierwotnie Niemcy planowali przymusową emigrację Żydów, wprzódy ich do cna ograbiwszy. Kolejną wersją było wypędzenie ich wszystkich - wywiezienie na Madagaskar lub za Ural (po zwycięstwie nad ZSRR). Dopiero trzecią „opcją” (gdy dwie pierwsze okazały się nierealne) stało się ludobójstwo na skalę masową i przemysłową. Jest to pogląd wyrażany przez tzw. funkcjonalistów, pozostający w sprzeczności z opinią tzw. intencjonalistów, uważających, iż Hitler już „od zarania” miał wobec Żydów mordercze zamiary i plany. Pan Piotr Zychowicz skłania się ku temu pierwszemu poglądowi (tj. funkcjonalistów). Ja bym to nieco bardziej „wypośrodkował”. Herr Adolf Hitler od początku żywił wobec Żydów zwierzęcą nienawiść i marzył o ich fizycznej eksterminacji, lecz dopiero z czasem zdobył się na podjęcie realizacji tego szaleńczo zbrodniczego zamiaru. Mianowicie wtedy, gdy ów psychopata doszedł do wniosku, że zmuszają go do tego logistyczne uwarunkowania prowadzonej polityki (przesiedlenia i wysiedlenia ludności oraz przedłużająca się wojna).

§  Z powyższym ściśle się wiąże osobista odpowiedzialność Hitlera za Holokaust. Od razu zaznaczam, iż nikt jej nie kwestionuje, nawet pan David Irving, który - twierdząc, iż Hitler nie wydał rozkazu fizycznej eksterminacji Żydów - nie zwalnia jednak dyktatora z odpowiedzialności. Spór współczesnych historyków polega na tym, czy Hitler wydał ex ante rozkaz fizycznej eksterminacji populacji żydowskiej w okupowanej Europie, czy tylko ex post zaaprobował poczynania Himmlera i jego esesmanów - poczynania początkowo mające charakter inicjatywy „oddolnej” i dopiero z czasem występujące w coraz bardziej masowej skali. Osobiście z dużą rezerwą podchodzę do tej drugiej opinii, której wyrazicielem jest m.in. David Irving, powołujący się na brak jakiegokolwiek dokumentu wskazującego na wydanie przez Hitlera owego zbrodniczego, ludobójczego polecenia. Brak dokumentu, nie jest tu, moim zdaniem, dobrym argumentem. W państwie totalitarnym żadna większa akcja policyjno-represyjna nie ma prawa być przeprowadzona bez uprzedniej zgody dyktatora. Tenże dyktator zaś lubi czasem przybierać pozę hipokryty – liberała, tj. najpierw w sposób zawoalowany daje podkomendnym znać, czego od nich oczekuje, a następnie – gdy już przyjdą do niego z gotowym do zatwierdzenia projektem – wyraża swoje rzekome zastrzeżenia i wątpliwości, przyjmuje do wiadomości, ale nie do odpowiedzialności. Tak np. nieraz postępował Stalin podczas Wielkiego Terroru – najpierw arbitralnie i imiennie wskazywał „winnych”, by potem udawać zaskoczonego wynikami „śledztw” NKWD.

W tym miejscu odbiegnijmy od treści książki i puśćmy wodze wyobraźni. Być może w końcu 1941 r., już po porażce pod Moskwą, doszło między Himmlerem a Hitlerem do następującej wymiany zdań.

- Mój Wodzu, teraz już praktycznie nie mamy innego wyjścia. Musimy ich wszystkich zlikwidować. Nie mamy gdzie ich wywieźć. Pozostawienie ich w przeludnionych do granic możliwości gettach grozi wybuchem epidemii na wielką skalę, co może dotknąć nie tylko Polaków (pal ich sześć), ale także nasz wielki i wspaniały naród niemiecki. Nie ma też czym ich karmić, już teraz zdychają z głodu.

- Hm, Heini, czy ty naprawdę mi proponujesz, żebyśmy ich wszystkich …?  - Tu Herr Hitler wykonał złowieszczy gest przeciągnięcia palcem po gardle.

- Tak, Mój Wodzu, zgodnie z Pańskim życzeniem.

- Moooim życzeniem ???!!!

- No przecież niedawno polecił mi Pan zastanowić się nad …

Herr Hitler nie daje mu dokończyć.
- Jaaa ??? Oj, Heini, Heini, jakiś ty nadgorliwy ! Ja tylko tak wtedy „gdybałem”, teoretyzowałem, głośno myślałem. Ale dobrze, skoro już do mnie z tym przyszedłeś, to proszę, mów dalej, referuj.

- Już to wstępnie zaprojektowaliśmy, teraz tylko proszę o zgodę. Zastosujemy podobne rozwiązanie, jak w przypadku eutanazji psychicznie chorych w Rzeszy. Czyli zagazowanie na śmierć i zaraz potem spalenie trupów w krematoriach. Tyle że oczywiście na o wiele większą skalę. Raz dwa wybudujemy komory gazowe i krematoria. Da się to zrobić.

- Heini, jak ty to pomyślnie zakończysz, to masz u mnie najlepszego szampana z podbitej Francji. I wtedy nawet ja, ścisły abstynent, całą butelkę z tobą wypiję. Wiesz, ja zawsze o czymś takim marzyłem. Już w młodości wyobrażałem sobie, że im ścinam łby, ćwiartuję ciała, rozstrzeliwuję, palę żywcem, itd. … - Ostatnie zdanie Herr Hitler histerycznie wywrzeszczał, doznając przy tym erekcji.

- Dziękuję, Mój Wodzu. Nie zawiodę !!!

- Ale, ale … - Tu Herr Hitler już się opamiętał. – Ja o niczym oficjalnie nie wiem !!! Ja jestem przywódcą Europy walczącej z bolszewizmem. Ciągle mam też nadzieję, że ci głupi Anglicy się wreszcie opamiętają i przestaną piłować gałąź, na której siedzą. I poproszą o pokój, który chętnie z nimi zawrę. Ale u nich, jak wiesz, jest ta, tfu, tfu, demokracja, parlament, wolna prasa, tfu, tfu. Jakieś pozory musimy więc zachowywać, zwłaszcza na najwyższym szczeblu rządowym.

- Doskonale to rozumiem, Mój Wodzu.

- Tak więc, Heini, masz moją zgodę i rób swoje, w miarę możności w jak największej tajemnicy. Osobiście dopilnuję, abyś otrzymał wszelkie dostępne środki. Wszystko zorganizuj tak po naszemu, po niemiecku, tj. dopnij na ostatni guzik. Zwołaj w tym celu po cichu jakąś konferencję, np. w Wannsee, o tak, to dobre miejsce. Trzeba to będzie przecież jakoś międzyresortowo skoordynować.

- Tak jest !!!

- Tylko jeszcze raz ci przypominam – ja o niczym nie wiem, a tej dzisiejszej naszej rozmowy w ogóle nie było !!! W przypadku niepowodzenia twojej akcji, albo w razie tzw. wyższej konieczności (gdybyśmy nie mieli wygrać tej wojny, czego zresztą nie biorę poważnie pod uwagę), uczynię cię kozłem ofiarnym !!! Jak Stalin – Jeżowa, trzy lata temu ! Zrozumiałeś ?

- Tak jest !!!

Na tym tę rozmowę zakończono. Była prowadzona w cztery oczy, nikt jej nie protokołował. Himmler, zgodnie z otrzymanym poleceniem, nigdy formalnie nie wskazał Hitlera jako inspiratora Holokaustu i naczelnego decydenta w tej sprawie. Oczywiste jest jednak, że wszyscy podkomendni Himmlera, jak również inni niemieccy wtajemniczeni, nie mieli cienia wątpliwości co do pochodzenia zbrodniczego rozkazu. Skąd się zatem owa wątpliwość wzięła u pana Davida Irvinga, podzielana również przez niektórych historyków ?

Po tym puszczeniu wodzów fantazji powróćmy do treści książki. Przeczytamy w niej między innymi (znów tylko wybiórczo wskazuję niektóre tematy), co następuje.

§  Nonsensem jest sytuowanie hitlerowskiej ideologii na prawicy politycznej. Narodowy socjalizm był nurtem lewicowym, czego pan Piotr Zychowicz dowodzi analizując ustrój III Rzeszy, założenia programowe NSDAP i wreszcie zamiary samego Hitlera, te odłożone do realizacji na „po wojnie” (zwycięskiej). Zgadzam się z tą opinią, przy pewnym jednak jej uszczegółowieniu. O ile bowiem hitleryzm w dziedzinie ekonomiczno-socjalnej był lewicowy tylko dość umiarkowanie, to w sferze światopoglądowej zakrawał już na nurt lewacki.

§  Książka zawiera m.in. przegląd zbrodni niemieckich, głównie na ludności żydowskiej i polskiej. Na cywilach, jeńcach wojennych, więźniach obozów koncentracyjnych, małych dzieciach, kobietach w ciąży. Zbrodni dokonywanych i zza biurka, i osobiście. W mundurze, ubraniu cywilnym i w kitlu lekarskim. Aż włos się jeży na głowie. Ale przeczytać trzeba. Aby nie zapomnieć. Szczególnie przygnębiające wrażenie robi na czytelniku lektura rozdziału pt. „Niemieckie polowanie na zebry”, z której dowiadujemy się o ochotniczym (!!!) udziale niemieckich cywilów w ściganiu i zabijaniu tych więźniów obozów koncentracyjnych, którym w ostatnich już tygodniach wojny (!!!) udawało się uciec z transportów na zachód Rzeszy (po ewakuacji z terenów, na które wkraczała Armia Radziecka i ludowe Wojsko Polskie).

§  Służących Hitlerowi oddziałów rosyjskich nie należy wrzucać do jednego worka. ROA Andrieja Własowa to byli antykomunistyczni straceńcy, nieraz prawdziwi rosyjscy patrioci. Natomiast RONA Bronisława Kamińskiego (z pochodzenia pół-Polaka) to brygada zbirów i wykolejeńców, których chyba największym sukcesem militarnym była masakra ludności cywilnej na warszawskiej Ochocie podczas powstania warszawskiego. Samego Kamińskiego spotkała za to słuszna kara śmierci, którą wymierzyli mu po cichu jeszcze w 1944 r. … Niemcy.

§  W maju 1944 r. Armia Krajowa polowała (nieskutecznie, sama ponosząc straty) na płk. Smysłowskiego, Rosjanina w szeregach Abwehry. Rozkaz likwidacji przyszedł z polskiego Londynu. Sam płk Smysłowski niczym się w Warszawie nie naraził Polakom. Jeden z niedoszłych egzekutorów, a w ślad za nim pan Piotr Zychowicz, wysuwają hipotezę, że zamach był inspirowany przez radzieckich agentów usytuowanych w angielskim wywiadzie. Niewykluczone, że tak właśnie było. Nie przeczę. Ale mam też i inne prawdopodobne wyjaśnienie. Może to jednak była w 100% nasza własna, polska inicjatywa. Czy pan płk Smysłowski przypadkiem nie za dużo wiedział o naszych polskich „wstydliwych” sprawach, nie za dużo znał ich szczegółów ? Np. o kulisach i celu wyprawy por. Szadkowskiego, emisariusza marszałka Śmigłego-Rydza do generała Andersa, jesienią 1941 r.  Ostatecznie płk Smysłowski nie zginął z rąk dywersantów AK, nie padł na frontach II wojny światowej, nie trafił też do alianckiej niewoli. Zmarł w Ameryce w 1988 r. Być może gdyby pozostawił pamiętniki (i gdyby je opublikowano), to niektóre karty historii Polski trzeba by napisać od nowa.

***
Omawiając na tym blogu wszystkie poprzednie książki Piotra Zychowicza (też świetne) nieco z Nim polemizowałem, czasem miałem inne zdanie w odniesieniu do Jego niektórych hipotez i wniosków. Można to sprawdzić poprzez autorski katalog tej czytelni. Tym razem nie dostrzegam żadnej zasadniczej sprzeczności naszych poglądów na historię.
Chociaż ? Coś jakbym znalazł ! Proszę to jednak potraktować jako szukanie dziury w całym, w żadnym wypadku nie jako zniechęcenie do lektury.

Na str. 367 książki rozpoczyna się rozdział pt. „Ostateczne rozwiązanie kwestii chrześcijańskiej”. Pozwolę sobie zacytować w całości akapit weń wprowadzający.
„Na pewno nieraz zetknęli się Państwo z tezą, że Holokaust stanowił ostateczne studium prześladowań, jakich Żydzi doznawali przez stulecia od chrześcijan. Że rasistowski antysemityzm NSDAP był wulgarną kontynuacją starego kościelnego antyjudaizmu. Zgodnie z tą teorią Adolf Hitler był „prawicowym ekstremistą”, który dokończył dzieło Świętej Inkwizycji i wypraw krzyżowych”.

W 100% zgadzam się z panem Piotrem Zychowiczem, że (cyt.) „Wszystko to oczywiście wierutna bzdura”. Natomiast absolutnie nie zgadzam się z Jego poglądem o powszechności ww. tezy.
Na pewno nieraz zetknęli się Państwo z tezą, że (…).
Jakie znów „na pewno” i jakie „nieraz”? Ja o istnieniu takiej, pożal się Boże, „tezy”, dopiero teraz się dowiedziałem, z tej właśnie książki ! A już sporo latek stąpam po tym świecie, dużo przy tym czytając i słuchając. Przypuszczam, że Szanownemu Autorowi wpadł w ręce jakiś bardzo, bardzo stary materiał szkoleniowy PZPR (taki najpóźniej z czasów Gomułki) i teraz sam go, niechcący, odkurza i powiela do publicznej wiadomości.