piątek, 27 czerwca 2025

„Zapomniany żołnierz”. Autor: Guy Sajer

 

Poprzedni tu artykuł dotyczył omówienia książki przedstawiającej obraz klęski Francji w 1940 r. Dziś proponuję lekturę wspomnień durnego Francuzika, który ubzdurał sobie wtedy, że jest Niemcem.

Guy Sajer „Zapomniany żołnierz”

Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2022

Bardzo dobra książka o drugiej wojnie światowej głównie na froncie wschodnim. Literatura pamiętnikarska pola walki, ale taka ambitna – z ciekawym podtekstem psychologicznym. Autorem jest młody żołnierz Wehrmachtu, pół-Niemiec (po matce), pół-Francuz (po ojcu, francuskim patriocie, kombatancie pierwszej wojny światowej). Urodzony wg notki na okładce oraz wg Wikipedii w roku 1927. Natomiast z treści tych jego wojennych wspomnień wyraźnie wynika, że jednak już w roku 1926. Niewielka różnica ma tu znaczenie, zważywszy młodziutki wiek i sposób rozpoczęcia służby w wojsku niemieckim. W 1940 r. po klęsce Francji Guy Sajer, oczarowany zwycięską Trzecią Rzeszą, odkrył w sobie przewagę genów przodków po kądzieli. Latem 1942 r., jeszcze kiepsko mówiąc po niemiecku, wstąpił na ochotnika do Wehrmachtu. Nie mogło być chyba inaczej, chociaż sam pisze, że został do niemieckiego wojska zmobilizowany. Ale przecież w połowie 1942 r. Wehrmacht nie odczuwał jeszcze tak wielkich braków kadrowych, żeby przymusowo powoływać pod broń szesnastolatków (piętnastolatków?), w dodatku nie w pełni niemieckiego pochodzenia. Volksturm powstał przecież dopiero jesienią 1944 r. Niezakwalifikowanego do służby w Luftwaffe (tam początkowo aplikował), Sajera skierowano do piechoty, do konwojenckich oddziałów transportowych. Trafił na front wschodni, na którym pozostawał aż do końca marca 1945 r., gdy drogą morską jego pododdział dyslokowano z Helu do Danii. Ostatnie jego walki to już front zachodni w północnych Niemczech, gdzie trafił do alianckiej niewoli. Na str. 28 znajdujemy mapkę pt. „Szlak bojowy Guya Sajera”, do której radzę powracać w toku dalszej lektury.

Początkowo, służąc w pomocniczych oddziałach transportowych, Guy Sajer taszczył do pierwszej linii okopów zaopatrzenie (amunicję, żywność, medykamenty itp.), w drodze powrotnej pomagając zabierać na tyły rannych oraz grzebać zabitych. Wiosną 1943 r. na własną prośbę został przeniesiony do elitarnej Division Grossdeutschland, w której to formacji (należącej do Wehrmachtu, proszę nie pomylić z Waffen SS) pozostawał prawie do końca wojny. W 1944 r. otrzymał awans na kaprala. We wspomnieniach spisanych po francusku w latach 1952-1957 bardzo dokładnie przedstawił swoje wojenne przeżycia i towarzyszące im refleksje. Ukazał koszarową musztrę, brutalny realizm życia w okopach, walki w natarciu i w odwrocie, bohaterstwo i tchórzostwo żołnierzy, pogarszające się w miarę upływu lat zaopatrzenie wojenne, polowych dowódców dobrych i złych. Poznał co to latem na Ukrainie i w Rosji wielki upał, a zimą silny mróz. Nieuniknione stały się mu brud, smród i wszy. Niejednokrotnie Sajer odczuwał też głód i pragnienie. Bywał ranny i chory. Z kilkoma kolegami scementowała go okopowa, żołnierska męska, prawdziwa przyjaźń, w sytuacji krytycznej ratująca życie. Wielokrotnie napatrzył się na ciężkie rany i śmierć towarzyszy broni, niektórych bardzo mu bliskich. Bohatera nie zgrywał, szczerze pisał o nurtujących go obawach, o strachu przeżywanym pod ostrzałem, przyznał też, że nie sprawdził się w roli dowódcy drużyny. Pierwszej miłości zaznał w 1943 r. podczas 15-dniowego urlopu w Berlinie. Potem korespondencja z ukochaną Paulą stała się dlań jedyną odskocznią od przeżywanego na co dzień wojennego brutalizmu. Drugi urlop w 1944 r. anulowano mu w Lublinie, gdy był już w drodze do Niemiec i dziewczyny. Na przełomie lat 1944 i 1945 doświadczył agonii Prus Wschodnich.

Wypada podkreślić, iż wojenne wspomnienia Guya Sajera czyta się jednym tchem, głównie ze względu na wartką narrację i wspomniany realizm opisów toczonych walk. Od lektury naprawdę trudno jest się oderwać. Do osoby autora należy jednakże podejść z dużym dystansem – jest to w końcu chłopak nieposiadający szerszej wiedzy historycznej i geograficznej, politycznie bardzo naiwny, ślepo zapatrzony w przybraną ojczyznę i jej Führera, unikający też tematów niewygodnych. Czytając wplecione do wojennych wspomnień jego dygresje i refleksje już powojenne można odnieść wrażenie, iż będąc starszym wiele nie zmądrzał. O masowym ludobójstwie radzieckich Żydów, o którym Guy Sajer, przebywając w latach 1942-1944 na okupowanych terenach ZSRR nie mógł nie wiedzieć, nie przeczytamy nic – jakby takie zjawisko w ogóle nie zaistniało. Trochę tylko bąka o tym, że czasem jego oddział nie brał jeńców, ale zaraz dodaje, że również czerwonoarmiści zabijali, a przed śmiercią torturowali poddających się żołnierzy niemieckich. Represje wobec ludności cywilnej tłumaczy jej współpracą (dobrowolną albo wymuszoną) z partyzantami. Poloniców mamy w książce kilka, Sajer parę razy przemierzył nasz kraj (vide mapka na str. 28, o której wspomniałem wcześniej). O Polsce pisze, jakby nie była pod okupacją, termin Generalne Gubernatorstwo nigdzie się nie pojawia. O naszych rodakach wyraża się raczej z sympatią. Zapewne to wpływ akurat tej francuskiej połowy jego genów. Ze strachem wspomina tylko pewną otyłą, niechlujną, chutliwą Polkę, która mało go nie zgwałciła, gdy samotnie udał się na wieś w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

Wojna dla Guya Sajera osobiście skończyła się happy endem. Uznano jego francuskie (po ojcu) pochodzenie oraz przedwojenne obywatelstwo francuskie. Potraktowano go analogicznie jak w tamtym czasie niejednokrotnie postępowano np. z wziętymi do alianckiej niewoli naszymi rodakami zmobilizowanymi uprzednio do Wehrmachtu, którym dawano możność wstąpienia do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Guya Sajera szybko zatem uwolniono i wcielono do armii francuskiej. Zapewne pomogło mu w tym również kłamstwo o zmobilizowaniu do Wehrmachtu, w co powątpiewałem na wstępie. Miał w ten sposób olbrzymie szczęście uniknąć niewoli … radzieckiej. Na mocy bowiem międzyalianckich porozumień do ZSRR kierowano tych pojmanych na Zachodzie niemieckich żołnierzy, których wcześniejszy szlak bojowy wiódł przez tereny radzieckie. Niewykluczone, że tak właśnie postąpiono z frontowym przyjacielem, z którym Guy Sajer nie rozstawał się aż do ostatnich dni walk.

piątek, 20 czerwca 2025

„Fall Rot. Upadek Francji 1940”. Autor: Robert Forczyk

 

Dziś również o lekturze okolicznościowej – za dwa dni smutna rocznica. 85 lat temu (22 czerwca 1940 r.) skapitulowała Francja. Naszym przodkom pod dwiema okupacjami zamarły serca. Znikąd nadziei, wszystko wydawało się już stracone. Hitler nadal sprzymierzony ze Stalinem. Wielka Brytania chwilowo niepokonana tylko dzięki wyspiarskiemu położeniu, niewykluczone też, że przyjmie pokojową, niewygórowaną ofertę Niemiec. Stany Zjednoczone tkwią w izolacjonizmie i neutralności. Proszę sobie odwzorować ówczesny stan ducha naszych rodaków, pamiętających iż jeszcze 10 miesięcy wcześniej byli obywatelami dużego niepodległego państwa z ambicjami mocarstwowymi. Zaś w końcu czerwca 1940 r. nie tylko byt naszego państwa wydawał się na zawsze pogrzebany, ale również dalsze istnienie narodu polskiego okazało się realnie zagrożone.

Robert Forczyk „Fall Rot. Upadek Francji 1940”

Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2021

To już czwarta „militarna” książka tego autora, którą mam przyjemność zaanonsować. Poprzednie trzy to Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939 oraz dwutomowa Wojna pancerna na froncie wschodnim: Schwerpunkt 1941-1942Czerwony walec 1943-1945 (ich recenzje, z uwzględnieniem przedstawienia sylwetki autora, można odszukać za pośrednictwem katalogów bloga). Tytułowy teraz Fall Rot to kryptonim niemieckiej operacji wojskowej dobicia Francji po tym, gdy się już powiódł poprzedni Fall Gelb - atak na Belgię, Holandię i północną Francję. Ów wcześniejszy Plan Żółty został zrealizowany w dniach 10 maja – 4 czerwca 1940 r. Pozwoliło to Wehrmachtowi rozpocząć 5 czerwca tytułowy Plan Czerwony, którego końcowym rezultatem stała się kapitulacja Francji – podpisanie dn. 22 czerwca upokarzającego rozejmu. Robert Forczyk bardzo dokładnie przeanalizował działania wojenne w ciągu tych łącznie 43 dni. Czytelnikowi podczas lektury pomocne będą załączone mapki wraz z opisami. Przykładowo: przesądzający o porażce Belgii, Holandii i Francji pierwszy okres wojny, tj. główny atak Wehrmachtu przez Ardeny, okrążenie sił alianckich w Belgii, ewakuacja Pierwszego Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego z plaż Dunkierki – wszystko to zostało graficznie przedstawione na str. 180 i szczegółowo objaśnione na stronach 181 i 182. Nie ukrywam jednak, iż nadmiar militariów w książce może czytelnika nieco nużyć – autor zajmuje się niemieckimi i alianckimi jednostkami wojskowymi, przedstawia ich składy, uzbrojenie, szlaki bojowe, bardzo dużo uwagi poświęca logistyce wojennej. W tym aspekcie książka zainteresuje przede wszystkim historyków militariów, oczywiście na pewno przydatna będzie w akademiach wojskowych (wykłady ze strategii, taktyki i logistyki). Autor nie omieszkał też napisać o wcześniejszych, bardzo ograniczonych walkach na froncie francusko-niemieckim we wrześniu 1939 r., o późniejszym tam kilkumiesięcznym zastoju („dziwna wojna”), oraz o kampanii w Norwegii (IV-VI 1940). Frontowi francusko-włoskiemu także poświęcił nieco uwagi (podrozdział pt. Wojna na południu, 10-21 czerwca, str. 375-382).

Ogólnopolitycznego tła wojny Robert Forczyk bynajmniej nie pominął. Już w pierwszym, obszernym rozdziale pt. Droga do klęski, 1918-1939 przedstawił sytuację, w jakiej znajdowały się w owych latach Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Omówił panujące w tych państwach warunki społeczne i ekonomiczne, zaprezentował sylwetki czołowych polityków i dowódców wojskowych. Opisał również ich politykę zagraniczną. Francuską i brytyjską – długo ukierunkowaną też poza Europą, skupioną na posiadłościach zamorskich obu państw oraz ich obronie (głównie przed irredentą wewnętrzną). Niemiecką – inną politykę zagraniczną prowadzoną przez kolejne rządy Republiki Weimarskiej, a inną przez Trzecią Rzeszę. Bardzo ciekawie autor również przedstawił ewoluującą politykę wewnętrzną Francji i Wielkiej Brytanii, personalne roszady na szczytach władzy, różne tam opinie co do konieczności i rodzaju zbrojeń. Niezmiernie interesujące są też relacje z sukcesywnych narad premierów i dowódców wojskowych Francji i Wielkiej Brytanii już podczas wojny, gdy m.in. artykułowano wzajemne pretensje, co z czasem musiało doprowadzić do rozerwania sojuszu militarnego. Cyt., str. 337: Francja nie była w stanie samotnie walczyć z Trzecią Rzeszą, a faktyczny wkład wojskowy Wielkiej Brytanii w tę walkę był zdecydowanie niewystarczający. Weygand i Petain zdołali zaszczepić przekonanie, że skoro Francja nie może uzyskać od Wielkiej Brytanii użytecznej pomocy, nie ma sensu brać pod uwagę sugestii Churchilla co do tego, w jaki sposób powinna kontynuować wojnę. Premier Paul Reynaud, będący zdecydowanym przeciwnikiem kapitulacji Francji i zdeterminowany kontynuować wojnę z terenu jej afrykańskich posiadłości, został dn. 16 czerwca przez swoich ministrów (będących pod sytuacyjną presją marszałka Petaina i generała Weyganda) zmuszony do złożenia dymisji. Poddaniu się Francji nie zdołał też zapobiec premier Winston Churchill, który dn. 12 czerwca skierował na kontynent Drugi Brytyjski Korpus Ekspedycyjny. Jego oddziały ewakuowały się drogą morską już po kilku dniach, a wraz z nimi m.in. 24,4 tys. żołnierzy polskich. Dopełnieniem wojennej klęski Francji było zatopienie jej silnej floty (i śmierć 1,3 tys. francuskich marynarzy) przez okręty brytyjskie, co słusznie motywowano obawą przed jej przejęciem przez Kriegsmarine. W ostatnim rozdziale czytamy o najważniejszych - operacyjnych, technicznych i kadrowych - przyczynach porażki armii francuskiej, o alternatywnie możliwych wariantach przebiegu wojny w 1940 r., a także o upokarzającej Francuzów okupacji niemieckiej – najpierw części, a od listopada 1942 r. już całego kraju. Do książki dołączono kilkadziesiąt interesujących fotografii, głównie przedstawiających sylwetki dowódców i żołnierzy (z obu stron frontu) oraz obrazy z pola walki.

 

piątek, 13 czerwca 2025

„Żołnierze Hitlera. Armia niemiecka w Trzeciej Rzeszy”. Autor: Ben H. Shepherd

 

Ben H. Shepherd „Żołnierze Hitlera. Armia niemiecka w Trzeciej Rzeszy”

Wydawnictwo Napoleon V, Oświęcim 2017

Brytyjski historyk stworzył kompleksową monografię wojsk lądowych (Heer) Trzeciej Rzeszy. Przeanalizował i przedstawił nw. tematy:

¾    dokonane przez Hitlera przekształcenie słabej Reichswehry w potężny Wehrmacht – z uwzględnieniem głównie wojsk lądowych (Heer), w dalszym tle pozostawiając równoległy rozwój LuftwaffeKriegsmarine,

¾    struktury organizacyjne Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu (OKW) i Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH); wpływ niemieckiego Führera na obsadę w nich stanowisk w okresie pokoju i następnie w latach wojny,

¾    wyszkolenie bojowe żołnierzy oraz postępującą ich indoktrynację ideologią narodowosocjalistyczną,

¾    zmieniający się w latach skład socjalny kadr wyższych oficerów niemieckich, początkowo wywodzących się głównie z warstw szlacheckich,

¾    współdziałanie HeerSS i policją, dopuszczanie się licznych zbrodni wojennych; autor imiennie wskazuje odpowiedzialnych wyższych dowódców, wymienia również tych, którzy się udziałowi w zbrodniach sprzeciwiali,

¾    uczestniczenie Heer w administracji i okupacji podbitych terenów oraz w zwalczaniu partyzantów,

¾    osobiste refleksje i źródła motywacji niemieckich frontowych żołnierzy; autor postarał się je przedstawić na przykładzie wybranych postaci, uznanych za reprezentatywne,

¾    zaopatrzenie materiałowo-techniczne oraz stan jakościowy kadr żołnierskich – bardzo zmienne w kolejnych latach wojny; także rywalizację w tym zakresie pomiędzy HeerWaffen SS,

¾    przebieg działań militarnych na wszystkich frontach lądowych II wojny światowej w Europie i Afryce (dość dokładne opisy),

¾    przyczyny porażek i klęsk Heer, a w rezultacie przegranie wojny przez Niemcy.

Poznajemy dokładną, przedstawioną chronologicznie historię II wojny światowej na lądzie – w aspekcie przede wszystkim działań militarnych, ekonomiki wojennej, głównie z punktu odniesienia do strony niemieckiej. Polityka i dyplomacja pozostają w dalszym tle. Autor ogólnie i skrótowo nadmienia o nich tylko wtedy, gdy uznaje to za konieczne celem wprowadzenia w tematykę organizacji, dyslokacji i kierunków działań sił zbrojnych Trzeciej Rzeszy. Również niedużo miejsca poświęca opozycji wojskowej i nieskutecznemu zamachowi na Hitlera dnia 20 lipca 1944 r. Prof. Shepherd wielokrotnie przy tym polemizuje z wyższymi dowódcami Wehrmachtu, którzy w spisanych po wojnie wspomnieniach przedstawiali własne subiektywne opinie dot. sposobu dowodzenia wojskami niemieckimi, zazwyczaj zwalając winę na Hitlera za większość militarnych niepowodzeń. Dowodzi, że ich alternatywne koncepcje bynajmniej nie zapobiegłyby finalnej klęsce Trzeciej Rzeszy. Polonica w książce oczywiście także napotykamy, jej rozdział III przedstawia przebieg agresji na Polskę w 1939 r. Powstaniu warszawskiemu autor poświęca trzy strony w rozdziale XXIII. Generalnie autor pisze o nas z sympatią, podkreśla też martyrologię polskiej ludności cywilnej, datującą się już od września 1939 r.

piątek, 6 czerwca 2025

„Zapiski oficera z niewoli”. Autor: Piotr Nikołajewicz Palij

 

Piotr Nikołajewicz Palij „Zapiski oficera z niewoli”

Fundacja historia.pl, Gdańsk 2022

Jak bardzo pogmatwane mogą być ludzkie losy! A zwłaszcza losy żołnierskie, w tym konkretnym przypadku oficera Armii Czerwonej. Autor (ur. 1910, zm.?) snuje wspomnienia z okresu swego życia od stycznia 1941 r. do listopada 1944 r., niekiedy wybiegając też retrospektywnie w dalszą przeszłość. Pieszczoszkiem władzy radzieckiej to on nie był – zdążył już mieć za sobą dziewięć miesięcy więziennej odsiadki (bez wyroku) za wyimaginowany ukraiński nacjonalizm. Do partii bolszewickiej nie należał. Będąc z wykształcenia inżynierem elektrykiem, na początku 1941 r. został zmobilizowany do Armii Czerwonej w stopniu kapitana i skierowany do robót techniczno-fortyfikacyjnych na zachodniej granicy ZSRR. Czyli na naszych ziemiach zagrabionych jesienią 1939 r. Spotykał się tam z ludnością polską, której wyraźnie współczuł. Ale nie z powodu utraty przez nasz kraj niepodległości, lecz obserwując terror ją dotykający. Obszernie i barwnie opisał swoje ówczesne inżynierskie zadania, toksyczną atmosferę panującą w dowództwie oraz warunki służby wojskowej na granicy, także te socjalne i materialne. Równolegle na skutek rozłąki zaczęło mu się rozpadać małżeństwo. Wybuch wojny całkowicie kpt. inż. Piotra Palija zaskoczył (podobnie jak zresztą samego Stalina). Od 22 czerwca 1941 r. dzielnie walczył w odwrocie (awansując na stopień majora) – aż do 26 lipca, gdy ranny i nieprzytomny trafił do niemieckiej niewoli. I właśnie pobytowi w niej głównie jest poświęcona treść książki – jej części druga i trzecia. Autor przeżył niemiecką niewolę, ponieważ jako majora kierowano go do obozów oficerskich, gdzie warunki pobytu były lepsze niż w miejscach przetrzymywania (nieraz pod gołym niebem) jeńców niższych stopniem. „Lepsze” w tym wypadku nie znaczyło jednak dobre czy nawet dostateczne. Mjr inż. Piotr Palij cierpiał tam chroniczny głód. Narażony był też na represje ze strony niemieckich strażników oraz zorganizowanej grupy współwięźniów, terroryzujących kolegów. Początkowo trzymano go w obozach jenieckich na terenie okupowanej Polski i właśnie tam miał najcięższe warunki pobytu. Przy okazji nadmieniam: autor-narrator był wyraźnie na bakier z geografią Polski – Góry Świętokrzyskie pomyliły mu się z Karpatami. W 1942 r. przewieziono go do Niemiec, gdzie już mu się znacznie poprawiło, a to za sprawą posiadania odpowiedniego wykształcenia technicznego. Pomyślnie przeszedł test z wiedzy i umiejętności, jakiemu go poddano. Wraz z innymi jeńcami uznanymi za specjalistów został skierowany do obozu w miejscowości Wolgast, w którym wykonywano prace techniczne na rzecz pobliskiego ośrodka w Peenemünde, gdzie pod kierunkiem profesora Wernera von Brauna wytwarzano i testowano niemiecką broń rakietową. Tam już głodu, chłodu ani innych fizycznych dolegliwości autor nie zaznał. Załatwiono mu nawet wizytę u dentysty i protetyczne uzupełnienie braków w uzębieniu (wcześniej, jeszcze w obozie w Polsce, stracił trzy zęby w bójce ze współwięźniami).

Obozowe wspomnienia Piotra Palija są niezwykle interesujące. Chronologicznie i detalicznie opisuje trudy jenieckiego życia, często przeistaczające się w codzienną walkę o byt. Wspomina i ciekawie charakteryzuje sylwetki nadzorujących go Niemców, jeńców-współwięźniów oraz rosyjskich przedwojennych emigrantów – z którymi los go zetknął i którzy wywarli wpływ na jego dalsze życie. Snuje swoje ówczesne refleksje polityczne wynikające z przebiegu wojny i przybliżającej się klęski Trzeciej Rzeszy. I właśnie owe przemyślenia skłoniły go oraz niektórych kolegów z obozu w Wolgaście do zgłoszenia akcesu do Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej, pod dowództwem gen. Własowa walczącej u boku Wehrmachtu. Po pewnych perypetiach trafił do niej w listopadzie 1944 r. Był przekonany, że przynależność do dużej, zorganizowanej jednostki wojskowej uchroni go po wojnie od wydania w ręce władz radzieckich. Natomiast pozostając do końca wojny w niemieckiej niewoli nie widział dla siebie później żadnych szans. Po zajęciu ośrodka w Peenemünde przez Armię Czerwoną zostałby deportowany do ZSRR, gdzie – dobrze znając radzieckie realia – mógł się domyślać, jak zostaną potraktowani byli jeńcy. I na tym swoje oficerskie zapiski z niewoli mjr inż. Piotr Palij zakończył. Jak wiemy z historii, jego polityczne kalkulacje okazały się naiwne. Nie docenił siły wpływu Stalina na zachodnich aliantów. Własowcy wraz z dowódcą zostali gremialnie przekazani do ZSRR, gdzie ich skazano na śmierć lub na długoletnie pobyty w łagrach. Samemu autorowi udało się jednak tego uniknąć. Jak? Nie wiadomo, to już amerykańska tajemnica wojskowa! O jego dalszych wojennych i powojennych losach mamy jedynie zwięzłą notkę na okładce książki. Więcej możemy się dowiedzieć z Wikipedii:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Palij

A propos. Na wstępie podałem rok 1910 jako właściwy dla narodzin Piotra Palija vel Drozdowa. Wikipedia natomiast (wgląd w dniu dzisiejszym) wskazuje rok 1908. Na str. 19 książki w górnych czterech wierszach możemy przeczytać (cyt.): …mieszkałem do dnia, gdy w połowie 1915 roku (…). Miałem wtedy pięć i pół roku. Proste obliczenie arytmetyczne umożliwia tu określenie początku roku 1910 jako czasokresu przyjścia autora na świat: r.1910+r.1911+r.1912+r.1913+r.1914+1/2 r.1915 = pięć i pół roku.

 

piątek, 30 maja 2025

„Kto sieje wiatr… Opowieść żołnierza Dywizji SS Totenkopf”. Autor: Herbert Brunnegger

 

Herbert Brunnegger „Kto sieje wiatr… Opowieść żołnierza Dywizji SS Totenkopf

Wydawca Bellona, Warszawa 2023

Jest to przede wszystkim tzw. literatura pola walki, oparta o zarys wojennej (oraz tużprzedwojennej i tużpowojennej) autobiografii Herberta Brunneggera (1923-2002). Autorowi nie dane było zaznać dobrego dzieciństwa. Aby wyrwać się z nie całkiem przyjaznego i nie całkiem rodzinnego domu, w wieku 15 lat na własną prośbę wstąpił do formacji wartowniczych SS-Totenkopfverbände, mimo iż dolną granicę wieku dla ochotników ustalono tam na lat 17. O dużych problemach osobistych autora świadczy m.in. fakt wcześniejszego posługiwania się przezeń nazwiskiem Mölzer, czyli panieńskim nazwiskiem matki. O tym, że formalnie jest Brunneggerem, dowiedział się dopiero w 1941 r. podczas walk na froncie wschodnim, gdy funkcjonariusze pionu kadr SS już dokładnie sprawdzili „aryjskość” jego oraz jego biologicznego ojca. Autorowi, mimo iż pisał wspomnienia w wieku dojrzałym, udało się (z pamięci i notatek) odwzorować poglądy, refleksje i reakcje bardzo młodego człowieka, którym był w rozpamiętywanych latach 1938-1945.

Po okresie pilnowania więźniów obozu koncentracyjnego w Niemczech, Brunnegger nieprzerwanie pełnił żołnierską służbę w kolejnych dywizjach Waffen-SS, dochodząc w nich do rangi odpowiadającej wojskowemu stopniowi starszego sierżanta (zob. tabela porównawcza stopni na str. 33 i 34). Walczył kolejno w Polsce, we Francji, w Związku Radzieckim (najdłużej), we Włoszech i w Niemczech (na froncie zachodnim). Poginęli tam wszyscy jego bliscy koledzy, z którymi rozpoczynał służbę, jak też ci, z którymi się później zaprzyjaźnił w okopach. Cały czas był żołnierzem pierwszej linii frontu – poza okresami reorganizacji dywizji i przeniesienia do służby logistycznej (powrócił z niej ochotniczo na front), czy leczenia szpitalnego. Powierzano mu funkcje łącznościowca, kierowcy-zaopatrzeniowca (pod nieprzyjacielskim ostrzałem dowoził amunicję), walczył też jako zwiadowca, oraz – sytuacyjnie, w miarę frontowej potrzeby – potrafił zadziałać jako dywersant. W ostatnich tygodniach wojny faktycznie pełnił funkcję oficerską, dowodząc kompanią. Żołnierskie szczęście nie opuściło go nawet w niewoli, z której w ostatniej chwili zdołał umknąć, żeby nie zostać powleczonym na Syberię. Groziło mu to, ponieważ Stalin wymógł na aliantach zachodnich, aby niemieckich jeńców mających za sobą również kampanię na froncie wschodnim wydawali ZSRR. Za to w miłości Brunnegger nie miał szczęścia za grosz. Dwie kolejne wojenne narzeczone, które młodzieńczo pokochał, a których fotografie i listy bardzo mu pomagały przetrwać ciężką, frontowo-okopową rzeczywistość, z czasem puściły go kantem. Pierwsza, gdy się nią zainteresował inny żołnierz, starszy stopniem, niebędący aż tak daleko na froncie. Druga, gdy w 1945 r. Herbert ukradkiem powrócił do niej zbiegłszy z niewoli, obawiała się już związać z podoficerem mających złą sławę Waffen-SS. Reasumując, książką na pewno nie rozczaruje się czytelnik lubiący poznawać ciężką prozę żołnierskiego życia:

Ø  kwaterowanie w koszarach, musztry i ćwiczenia w czasie pokoju,

Ø  później długotrwałe boje na pierwszej linii frontu, także w nieprzyjacielskim okrążeniu,

Ø  ekstremalne warunki pogodowe i terenowe podczas walk; w zależności od pory roku upał bądź wielki mróz, gęste lasy i nieprzejezdne drogi,

Ø  niedojadanie, uciążliwe choroby układu pokarmowego, smród, brud i wszy w okopach,

Ø  ginący bądź ciężko ranni towarzysze broni, obserwowane przy tym okrucieństwo przeciwnika,

Ø  duże kłopoty osobiste związane z traktowaniem przez wojskowego przełożonego,

Ø  leczenie odniesionych ran, rzadkie i krótkie urlopy, także rozterki miłosne nieodłączne przecież młodemu wiekowi.

Duży niedosyt natomiast powstaje gdy autor sięga po tło historyczne – jego wspomnienia są pełne przemilczeń i przekłamań. Waffen-SS to wg Brunneggera zwykła formacja wojskowa, w zasadzie taka jak Wehrmacht. Himmlera rzekomo nikt w niej nie lubił. Wojenne zbrodnie i przestępstwa owszem, zdarzały się, ale miały charakter tylko incydentalny, często wywołany okrucieństwem przeciwnika, a poza tym głównie popełniali je renegaci rosyjscy wcieleni do Waffen-SS. O działalności na wschodzie Einsatzgruppen, Holokauście, masowych mordach ludności cywilnej, ludobójczych obozach koncentracyjnych, autor nic nie wspomina! Za to bardzo nie podobała mu się wojenna propaganda radziecka wzywająca czerwonoarmistów do zemsty na Niemcach. Rzekomo nie rozumiał, za co mieli się mścić. Osobiście Brunnegger prezentuje się jako niezwykle honorowy żołnierzyk, upominający nawet swego przełożonego, spostrzegłszy jak ten popełnił zbrodnię. O kampanii w 1939 r. w Polsce wspomina tylko enigmatycznie (cyt. str. 89): Naszym zadaniem było jedynie oczyszczanie zaplecza po przejściu jednostek frontowych. W każdym dobrym opracowaniu historycznym odnoszącym się do wojny obronnej Polski w 1939 r. przeczytamy jak owo „oczyszczanie zaplecza” przez formacje SS wyglądało. Zob. np. „Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce” – autor Jochen Böhler (do opisu książki można dotrzeć poprzez katalog alfabetyczny autorski lub katalog tematyczny 1). W pierwszej połowie 1944 r. Brunnegger przebywał przez pewien czas w Warszawie, którą zapamiętał jako miasto wyjątkowo nieprzyjazne dla Niemców, gdzie strzelaniny uliczne, napady na żołnierzy Wehrmachtu były na porządku dziennym. Na szczęście polski wydawca znalazł sposób na tę „historyczną wstrzemięźliwość” autora. W tekście książki zamieścił objaśniające przypisy, których nie radzę pomijać. A przede wszystkim na str. 11-34 znajdujemy obszerną „Przedmowę do drugiego wydania polskiego” autorstwa dr. Łukasza Przybyło, przedstawiającą rys historyczny (organizację, sylwetki dowódców, szlak bojowy, zbrodnie wojenne) jednostek Waffen-SS, w tym również tych macierzystych Herberta Brunneggera. Na obwolucie oraz kilkunastu ostatnich kartach mamy liczne fotografie przedstawiające autora, jego kolegów, także inne postacie wspomniane w książce. Widzimy tam też urzędowe poświadczenie przebiegu służby wojskowej autora.

wtorek, 20 maja 2025

„Druga wojna światowa. Inna historia”. Autor: Marco Pizzuti

 

W tym miesiącu nadal koncentrujemy się na 80-tej rocznicy bezwarunkowej kapitulacji sił zbrojnych Trzeciej Rzeszy i tym samym zakończenia drugiej wojny światowej w Europie. Dziś w tej sprawie oddajemy głos autorowi włoskiemu.

Marco Pizzuti „Druga wojna światowa. Inna historia”

Wydawnictwo RM, Warszawa 2022

Tytuł może nieco mylić, książka nie zawiera opisu przebiegu całej drugiej wojny światowej, chociaż dotyczy osób i wydarzeń ściśle z nią związanych. Przeczytamy szereg interesujących esejów historycznych, niekiedy z pogranicza teorii spiskowych, aczkolwiek po każdym rozdziale autor zamieścił przypisy mające jakoby uwiarygodnić podane informacje. Niektóre jego eseje dotyczą hipotez całkiem poważnie rozważanych przez uznanych historyków. Inne jednak brzmią zupełnie sensacyjnie, wręcz niewiarygodnie. Tak czy inaczej, jest to lektura dość pasjonująca, choć czytelnik nie powinien jej traktować jak pozycji popularnonaukowej i raczej nie wykorzystywać w formie źródła informacji do pisanej pracy dyplomowej czy ważnej publikacji o tematyce historycznej. Ad rem. Włoski autor przedstawił swój punkt widzenia odnośnie poniższych kwestii.

§  Włoski faszyzm długo nie szedł w parze z antysemityzmem, tak charakterystycznym dla nazizmu. Z kolei hitlerowcy, zanim eskalowali zbrodnicze prześladowania, efektywnie pomagali niemieckim Żydom w organizacji ich emigracji do Palestyny.

§  Oficjalna, podawana we współczesnych, naukowych publikacjach biografia Hitlera zawiera dużo nieścisłości. Miał on bowiem przynajmniej jednego żydowskiego dziadka. Podczas pierwszej wojny światowej kapral Hitler bardziej dekował się za linią frontu niż przebywał w okopach. Na odznaczenie Krzyżem Żelaznym pierwszej klasy nie zasłużył, okoliczności przyznania mu go pozostają niewyjaśnione.

§  Pod koniec drugiej wojny światowej niemiecki Führer bynajmniej nie popełnił samobójstwa w berlińskim bunkrze, lecz uciekł z Evą Braun do Argentyny, gdzie od 1943 r. posiadał w Patagonii swoją zapasową rezydencję. Pozwolę sobie zauważyć, iż chyba tyle w tym prawdy, co w zabawnej książce Timura Vermesa pt. „On wrócił” (do jej opisu można dotrzeć poprzez katalog autorski alfabetyczny albo katalog tematyczny 9).

§  Nie tylko przed drugą wojną światową, ale również już w jej trakcie koncerny amerykańskie kontrolowały i wykorzystywały, poprzez powiązania kapitałowe, przedsiębiorstwa w Trzeciej Rzeszy produkujące dla potrzeb Wehrmachtu. Ich obiekty bywały celowo oszczędzane podczas dywanowych nalotów bombowych na Niemcy.

§  W ostatnich dniach maja 1940 r. Hitler świadomie dopuścił do morskiej ewakuacji wojsk brytyjskich z plaż pod Dunkierką. Pragnął bowiem zawarcia pokoju z Wielką Brytanią. Planował też przywrócenie na tron brytyjski byłego króla Edwarda VIII. O przyczynie jego dobrowolnej abdykacji pisałem przy okazji omawiania pasjonującej książki p. Anne Sebba pt. „Ta kobieta. Biografia Wallis Simpson” (opis proszę odnaleźć zaglądając do katalogu autorskiego alfabetycznego lub katalogu tematycznego 9).

§  Napaść Niemiec na ZSRR dn. 22 czerwca 1941 r. wyprzedziła atak radziecki mający nastąpić 6 lipca tamtego roku. Czyli niemiecka operacja Barbarossa zapobiegła analogicznej radzieckiej, noszącej kryptonim Groza.

§  Japoński atak na Pearl Harbor dn. 7 grudnia 1941 r. nie był dla władz amerykańskich zaskoczeniem. Informacja o nim dotarła do rządu USA z wyprzedzeniem.

§  Hitlerowskim Niemcom udało się jednak wyprodukować bombę atomową. W październiku 1944 r. dokonali udanej próby jej wybuchu. Bomby nie użyli tylko z obawy przed straszną zemstą aliantów. Wspomina o tym (ze sceptycyzmem) również Richard J. Evans w książce pt. „Wojna Trzeciej Rzeszy”, którą omówiłem w poprzednim tu artykule.

§  W ostatnim okresie drugiej wojny światowej nie tylko żołnierze radzieccy dopuszczali się zbrodni na ludności cywilnej Niemiec. Czynili to również alianci zachodni w Niemczech i we Włoszech (autor podaje liczne tego przykłady).

Reasumując, w książce przeczytamy m.in. o historii „nie do wiary”, aczkolwiek (jak już wspomniałem) Marco Pizzuti podał źródła także owych nieprawdopodobnych, sensacyjnych informacji. Tylko jak je zweryfikować? „Rewelacyjnych” ciekawostek jest zresztą w jego esejach więcej, wszystkich nie wymieniłem. Pisał je z punktu widzenia obywatela państwa walczącego podczas wojny po stronie Trzeciej Rzeszy. Odnosząc się obszernie do tragedii ludności cywilnej oraz do traktowania jeńców wojennych autor nie zakwestionował Holokaustu ani innych, licznych zbrodni niemieckich. Na kartach książki nadmieniał o nich jednak tylko dość ogólnie, koncentrując się na cierpieniach niemieckich i włoskich cywilów oraz wziętych do niewoli żołnierzy państw Osi.

PS. Na str. 165 autor błędnie podaje, jakoby USA wypowiedziały wojnę Niemcom i Włochom. W rzeczywistości to wymienione państwa Osi dnia 11 grudnia 1941 r. wypowiedziały wojnę Stanom Zjednoczonym (na str. 196 autor już tego błędu nie powtarza, pisze bowiem o wypowiedzeniu Stanom wojny przez Hitlera).

sobota, 10 maja 2025

„Wojna Trzeciej Rzeszy”. Autor: Richard J. Evans

 

Dwa dni temu upłynęło 80 lat od daty bezwarunkowej kapitulacji hitlerowskich Niemiec. W poprzednim tu artykule polecałem książkę opisującą losy Polski i Polaków podczas drugiej wojny światowej. Dziś proponuję lekturę również okolicznościową i poniekąd analogiczną – traktującą o Trzeciej Rzeszy i jej społeczeństwie w tamtych latach.

Richard J. Evans „Wojna Trzeciej Rzeszy”

Wydawnictwo Napoleon V, Oświęcim 2016

Jest to ostatni tom trylogii o historii Trzeciej Rzeszy tego autora. Pierwsze dwa (nie czytałem!) to „Nadejście Trzeciej Rzeszy” i „Trzecia Rzesza u władzy”. Lektura książki nie musi być poprzedzona poznaniem tamtych dwóch wcześniejszych tomów – oczywiście pod warunkiem, że czytelnik posiada wiedzę o genezie i funkcjonowaniu hitleryzmu, oraz o oddziaływaniu przezeń na niemieckie społeczeństwo i gospodarkę do czasu wybuchu II wojny światowej. Bowiem w trzecim, dziś omawianym tomie brytyjski profesor opisuje państwo niemieckie i Niemców już w latach wojny. Dokładnie przedstawia zbrodniczą politykę nazistów: zbrodnie wojenne (zarówno te podczas działań zbrojnych, jak i późniejsze na jeńcach), przymusowe wysiedlenia ludności polskiej z terenów przyłączonych do Rzeszy, ogrom, „technologię” oraz strukturę terytorialną Holokaustu, terror wobec mieszkańców podbitych państw, funkcjonowanie obozów koncentracyjnych i obozów śmierci, morderczą pracę przymusową milionów robotników ściągniętych do Rzeszy z całej okupowanej Europy. Autor ukazuje też reakcję na to przeciętnych Niemców, przywołując ich zachowane spisane wspomnienia. Postawa większości tych ludzi była aprobująca – od aktywnego, często ochotniczego współuczestnictwa w zbrodniczej działalności, po bierne przekonanie, że trudno, dobrze to nie wygląda, ale tak już widać musi być, w końcu nasz ukochany Führer nie może się mylić i najlepiej wie jak zapewnić Trzeciej Rzeszy świetlaną przyszłość. Tylko bardzo nieliczni Niemcy nie ulegali owemu ideologicznemu, światopoglądowemu zaczadzeniu. Było ono tak silne, że nawet w ostatnich miesiącach wojny oraz tuż po jej zakończeniu Niemcy nie uważali siebie za winnych. W ślad za Hitlerem i jego tubą propagandową (Goebbelsem) uparcie i z przekonaniem twierdzono, że za wybuch i z czasem niekorzystny dla Trzeciej Rzeszy przebieg wojny było odpowiedzialne „międzynarodowe żydostwo” i jego plutokratyczni (Wielka Brytania, USA) oraz komunistyczni (ZSRR) poplecznicy. W niemieckie wojenne i ludobójcze zbrodnie najpierw rzekomo w ogóle nie wierzono, a później – w obliczu przedstawionych dowodów – wypierano się własnej wiedzy o nich. Autor jednak skutecznie dowodzi, iż także szarzy, przeciętni Niemcy byli owych potworności świadomi. Zbyt wielu ich rodaków (członków rodzin, przyjaciół, znajomych etc.) było w zbrodnie bezpośrednio lub pośrednio zaangażowanych, aby wiedza o nich nie przeniknęła do większości społeczeństwa. „Odważni” posiadacze odpowiednich radioodbiorników mogli słuchać niemieckojęzycznych audycji BBC, na bieżąco informujących słuchaczy o potwornych działaniach niemieckiego okupanta. Poza tym reżim, chcąc zmobilizować społeczeństwo do jak największego wysiłku wojennego, kilka razy dokonał tzw. kontrolowanego przecieku informacji. Ludności musiano bowiem uświadomić, iż pewne sprawy (głównie eksterminacja Żydów) zaszły już za daleko, są nieodwracalne, a więc trzeba nadal prowadzić totalną wojnę, aby uniknąć strasznej zemsty przeciwników.

Przebieg działań zbrojnych jest w książce przedstawiony dość wybiórczo. Autor bardzo dokładnie opisuje bitwę i odwrót Wehrmachtu spod Moskwy (XII 1941, I 1942) oraz jego klęskę pod Stalingradem (XII 1942, I 1943). Natomiast pozostałe kampanie na wszystkich frontach w Europie i Afryce zrelacjonowane są mniej lub bardziej pobieżnie. Autor analizuje też ówczesną politykę wewnętrzną i zagraniczną Hitlera oraz jego kliki (partyjnej, SS i wojskowej), zamierzenia realizowane i zaniechane. Przedstawia kulisy, przebieg i następstwa zamachu stanu dnia 20 lipca 1944 r., zakończonego klapą. Osobne partie książki dotyczą logistycznego wojennego wysiłku Trzeciej Rzeszy oraz przeżyć niemieckiej ludności cywilnej. Czytamy w nich:

¾    o zmilitaryzowaniu państwa i wdrożonej ekonomice wojennej, długo zapewniającej warunki prowadzenia działań zbrojnych,

¾    o usiłowaniach skonstruowania Wunderwaffe, mającej przechylić szalę zwycięstwa na stronę Trzeciej Rzeszy; autor nadmienia (na str. 605 i 606) o istnieniu niepotwierdzonej później informacji, jakoby zespołowi niemieckich fizyków udało się przeprowadzić jesienią 1944 r. i zimą 1945 r. łącznie trzy próbne detonacje taktycznej broni nuklearnej,

¾    o powszechnym racjonowaniu większości towarów, w tym przede wszystkim żywności, której racje, w miarę biegu lat wojny, były coraz to bardziej ograniczane,

¾    o przebiegu i skutkach alianckich bombardowań Niemiec,

¾    o zimowym exodusie ludności Prus Wschodnich,

¾    o masowych zgwałceniach ok. 1,5 mln Niemek (niektórych wielokrotnie) przez czerwonoarmistów,

¾    o powszechnym poborze do wojska, czego końcowym akordem jesienią 1944 r. stał się Volksturm, mobilizujący wszystkich jeszcze zdolnych do noszenia broni mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat.

Reżim aż do ostatniej chwili trzymał w karbach niemieckie społeczeństwo – uznaniowo stwierdzone tzw. sabotowanie wysiłku wojennego było natychmiast karane śmiercią. Pod tym pojęciem rozumiano np. publicznie wyrażane wątpliwości co do kontynuowania wojny, oraz uchylanie się od uczestnictwa w Volksturmie. Bezwarunkowa kapitulacja Trzeciej Rzeszy pociągnęła za sobą falę samobójstw – od Hitlera ze świeżo poślubioną żoną oraz małżeństwa Goebbelsów („przy okazji” mordujących sześcioro własnych dzieci), aż po wielu dowódców wojskowych i funkcjonariuszy, nieraz tylko średniego szczebla władzy. A nawet przeciętnych Niemców niewidzących dla siebie warunków do życia po bezprzykładnej klęsce ich państwa i śmierci uwielbianego Führera. Autor wszystkich „najważniejszych” samobójców kolejno wymienia, wskazując pełnione przez nich funkcje w aparacie władzy Trzeciej Rzeszy. Okres powojenny to z kolei procesy norymberskie i powszechnie realizowana (z różnym skutkiem) denazyfikacja społeczeństwa niemieckiego. O tym również profesor Richard J. Evans dość dokładnie pisze, wymieniając osoby skazane i zasądzone im wyroki. Książkę (powstałą w 2003 r.) kończy opisem podejścia społeczeństwa zjednoczonych Niemiec do własnej historii, na ogół racjonalnego, uznającego i potępiającego okrutne zbrodnie popełnione przez poprzednie pokolenia. Ale też niezapominającego o ich martyrologii – ofiarach bombardowań, masowych wysiedleń i gwałtów.

PS. Książkę, mimo dobrej znajomości jej tytułowego tematu, przeczytałem z dużym zainteresowaniem. Polecam ją osobom pragnącym zgłębić historię II wojny światowej przede wszystkim na odcinku niemieckiej polityki wewnętrznej i sytuacji zaistniałej w samej Rzeszy oraz na okupowanych obszarach w tamtym czasie, a z dyplomacją i walkami na frontach w nieco dalszym tle. Na zakończenie muszę zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny błąd faktograficzny (w moim egzemplarzu książki na str. 651). 20 kwietnia 1945 r. był dniem 56-tych, a nie 66-tych (jak błędnie tam stoi), urodzin Hitlera.