niedziela, 12 października 2025

„Przesiedleńcy. Wielka epopeja Polaków, 1944-1946”. Autor: Grzegorz Hryciuk

 

Grzegorz Hryciuk „Przesiedleńcy. Wielka epopeja Polaków, 1944-1946”

Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2024

Polska, formalnie będąc w obozie zwycięzców, wyszła z drugiej wojny światowej ubezwłasnowolniona politycznie, potrzaskana demograficznie i ekonomicznie, a na dodatek pomniejszona terytorialnie. Blisko połowę jej przedwojennego obszaru przejął ZSRR. Poniemieckie nabytki terytorialne na zachodzie i północy pozwoliły załagodzić tę stratę, ale stało się to odczuwalne dopiero po wielu latach, gdy się już utrwaliły w sytuacji wewnętrznej oraz (przede wszystkim) w relacjach międzypaństwowych. Natomiast w tytułowych latach 1944-1946 sprawa przedstawiała się wręcz dramatycznie. Prof. Grzegorz Hryciuk dokładnie przeanalizował wymuszony exodus ludności polskiej z Ukraińskiej SRR. O przesiedleniach z Białoruskiej SRR i Litewskiej SRR zamieścił jedynie podstawowe i ogólne informacje.

W pierwszych rozdziałach książki autor opisał sytuację demograficzną zaistniałą na Wołyniu i w Galicji Wschodniej jeszcze przed rozpoczęciem zorganizowanego usuwania stamtąd polskości. Przedstawił stan przedwojenny – politykę wewnętrzną II Rzeczypospolitej, nastawioną na wymuszoną polonizację Kresów Wschodnich, m.in. poprzez stopniową asymilację narodowościową tamtejszej ludności słowiańskiej. Następnie opisał represje, jakie na Ukrainie dotknęły mieszkających tam licznych Polaków podczas pierwszej okupacji radzieckiej w latach 1939-1941 – morderstwa, zsyłki do łagrów, przymusowe przesiedlenia na Syberię i do Kazachstanu, ukrainizację życia publicznego. Analizując z kolei czas okupacji niemieckiej (1941-1944) autor poświęcił dużo uwagi przyczynom, przebiegowi i następstwom konfliktu etnicznego, w tym jego apogeum, jakim stały się zorganizowane rzezie cywilnej ludności polskiej, rozpoczęte przez nacjonalistów ukraińskich na skalę masową w roku 1943.

Określając ponadnarodowe („koalicyjne”) uwarunkowania polityczne i wskazując głównych mocodawców, prof. Grzegorz Hryciuk dokładnie przedstawił tryb i sposób realizacji ich decyzji dotyczących wysiedlenia ludności polskiej z Wołynia i Galicji Wschodniej po wkroczeniu Armii Czerwonej i restytucji tam administracji radzieckiej. Napisałem „wysiedlenia” (zamiast „przesiedlenia”), ponieważ rozpoczęcie stamtąd ewakuacji Polaków nastąpiło już w listopadzie 1944 r. (!), tj. w czasie, gdy front wschodni zastygł jeszcze nad Wisłą, a zatem terytorium dostępnym dla ewakuowanych był jedynie niewielki obszar tzw. Polski lubelskiej, tj. za Bugiem i Sanem, niemający przecież wolnych poniemieckich nieruchomości, które można by przeznaczyć dla Polaków przybywających z Ukrainy. Generalnie prof. Hryciuk, mając na względzie przyjęte rozwiązania organizacyjne, wyodrębnił trzy fazy wysiedlenia i przesiedlenia ludności polskiej z Ukrainy radzieckiej: od jesieni 1944 r. do marca 1945 r., od marca 1945 r. do jesieni 1945 r., oraz w roku 1946. Bardzo dokładnie przeanalizował administracyjną procedurę i przebieg ewakuacji ludności. Imiennie określił polskie i ukraińskie instytucje oraz kadry urzędnicze ją realizujące, wskazał mnóstwo przeszkód zarówno obiektywnych, jak i z premedytacją stawianych przez stronę ukraińską. Tej bowiem najbardziej zależało, aby masowo wyjeżdżający Polacy pozostawiali, oprócz swoich domów i mieszkań, także jak najwięcej mienia ruchomego i inwentarza żywego (na wsiach). A potem już polską ludność czekała istna droga przez mękę – wielotygodniowe transporty kolejowe w prymitywnych warunkach, przestoje i oszustwa podczas podróży oraz przy przekraczaniu granicy, powojenna bieda i rozgardiasz organizacyjny w Polsce. Niejednokrotnie wspólne tu zamieszkiwanie z dopiero oczekującą ewakuacji ludnością niemiecką. Także drobne choć uciążliwe konflikty - czy to ze znajdującą się na terenach poniemieckich polską ludnością autochtoniczną, czy z przybyszami z Polski centralnej. Autor to wszystko bardzo dokładnie opisuje, przedstawiając zarówno indywidualne, wybrane reprezentatywnie losy przesiedleńców, jak też podając zagregowane zbiorcze dane statystyczne. Nie pomija działalności polskiego podziemia niepodległościowego, początkowo stanowczo przeciwstawiającego się wyjazdom Polaków z Ukrainy. Reasumując uważam, iż książka autorstwa prof. Grzegorza Hryciuka stanowi zarówno interesujące opracowanie popularnonaukowe, jak i pasjonujący reportaż historyczny z tamtych miejsc i lat. Na pewno okaże się przydatna osobom naukowo lub publicystycznie zainteresowanym przesiedleniami Polaków ze wschodnich terenów II RP. „Zwykli” miłośnicy historii Polski też jednak powinni ją włączyć do księgozbioru domowego.

 

piątek, 3 października 2025

„Ulice Laredo”. Autor: Larry McMurtry

 

Dziś już o czwartej, czyli fabularnie ostatniej części tetralogii, choć napisanej jako druga z kolei - w formie sequela powieści pt. „Na południe od Brazos” (poprzednio tu omówionej).

Larry McMurtry „Ulice Laredo”

Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2021

Od wydarzeń opisanych w Na południe od Brazos upłynęło mniej więcej 20 lat. Autor prezentuje kolejną demitologizację Dzikiego Zachodu. Akcja powieści fabularnie kończącej tetralogię toczy się w ostatnim pięcioleciu XIX wieku. Na wstępie dowiadujemy się, że Woodraw Call, choć już w wieku około siedemdziesiątki, to teraz zawodowy łowca nagród, czyli ścigający i likwidujący (za odpowiednią zapłatą) przeróżnych złoczyńców. Pomaga mu w tym Ślepki, tj. dobrze znany z poprzedniej powieści P.E. Parker, noszący to nowe przezwisko z racji charakterystycznych oczu. Od prezesa zarządu linii kolejowej Call otrzymuje zlecenie likwidacji młodego meksykańskiego bandyty wyspecjalizowanego w napadach na pociągi. Kontrakt m.in. zakłada stałe towarzystwo pracownika zarządu kolei, mającego nadzorować i finansować bieżące wydatki operacyjne. Jest nim wydelegowany specjalnie w tym celu nowojorski biuralista, niemający bladego pojęcia o realiach Dzikiego Zachodu. Na pierwszych stronach książki otrzymujemy również zwięzłą informację o późniejszych losach bohaterów Na południe od Brazos oraz o fiasku ich hodowlanego biznesu w Montanie. M.in. dowiadujemy się, jak śmiertelnie niebezpieczne dla jednego z nich okazało się ujeżdżanie koni.

No i dzieje się! Woodraw Call, P.E. czyli Ślepki, pechowy nowojorski buchalter oraz naprędce dokooptowany zastępca szeryfa teksaskiego miasteczka Laredo wyruszają w pościg za bardzo niebezpiecznym meksykańskim bandytą. Ale najpierw muszą go zlokalizować, co bynajmniej nie okazuje się łatwe. Ów, dowiedziawszy się, że go ścigają, podejmuje rękawicę i pierwszy ich odnajduje! Wcześniej poszukują go po obu stronach granicznej rzeki Rio Grande, w stanach Teksas i Nowy Meksyk, oraz w Meksyku. Sprawa niezwykle się komplikuje, gdy na scenie pojawia się kolejny typ spod ciemnej gwiazdy. Jest nim niejaki Mox Mox, bandzior zwyrodnialec porywający dzieci i palący je żywcem. Też wypadałoby go zlikwidować, koniecznie w pierwszej kolejności! To się jeszcze jakoś Callowi udaje. Znacznie gorzej przebiega realizacja kontraktu. Niestety Woodraw to już nie ów dziarski pięćdziesięciolatek, którym był dowodząc kowbojską wyprawą do Montany. Dokucza mu artretyzm, a i wzrok się pogorszył. Widząc daleko na prerii samotne konie nie dostrzegł, że są spętane. Okazało się to kluczowe dla dalszego losu samego Calla (wyjaśnienie w książce), a w konsekwencji również dla członków jego ekipy.

Podczas lektury śledzimy też losy innych bohaterów, z którymi krzyżują się drogi Woodrawa Calla. Głównie jest to zapamiętana z poprzedniej powieści była prostytutka Lorena, teraz atrakcyjna kobieta w średnim wieku. W międzyczasie ukończyła zaocznie college, została prowincjonalną nauczycielką, wyszła za Ślepkiego i urodziła mu kilkoro dzieci. Gospodarują na farmie nabytej za pieniądze, jakie pozostawił jej w spadku Augustus McCrae. Na prerii Lorena wykazuje się też ad hoc zdolnościami chirurgicznymi. Oprócz niej poznajemy ładną i dobrą Meksykankę Marię, niemającą szczęścia ani do czterech kolejnych mężów, ani do dzieci. Córkę ma niewidomą, młodszy syn jest upośledzony umysłowo. A jej starszy syn to niebezpieczny psychopata i właśnie ów kolejowy bandyta, na którego poluje Call. Niezwykle tragiczny los spotyka młodziutką, brzemienną małżonkę zastępcy szeryfa Laredo, który dołączył do ekipy Calla. Ryzykowne okazuje się bowiem pozostawienie samotnej żony pod opieką szefa, nawet jeśli jest nim szeryf. Życiowe szczęście opuszcza również Klarę, niegdysiejszą wielką i niespełnioną miłość Augustusa. Ma identycznego pecha do koni, jakiego doznał jej mąż Bob około dwadzieścia lat wcześniej. Zamykając przeczytaną książkę pozostawiamy głównego bohatera, czyli Woodrawa Calla, żywego, ozdrowiałego, aczkolwiek mocno i nieodwracalnie poturbowanego. Natomiast antybohater powieści, obiekt kontraktu, ostatecznie zginął, ale zarząd kolei nagrody zań nie wypłacił. Chociaż bowiem Ślepki ciężko go poranił, to jednak bandytę dobiły osoby nienależące do ekipy Calla. Pasjonujące tego szczegóły, jak również wielu, wielu innych akcji, także powyżej niewspomnianych, poznamy podczas lektury.

Podobnie jak w fabularnie wcześniejszych powieściach tetralogii, zostajemy wprowadzeni w realia miejsc i czasu opisywanych wydarzeń. Pod koniec XIX wieku w Ameryce istnieją jeszcze bardzo niebezpieczne kowbojskie osady w rodzaju Miasta Wron w Nowym Meksyku, gdzie trafiają różni straceńcy i wykolejeńcy życiowi. Żaden szeryf nie odważy się tam za nimi zapuścić w pogoń! Przemierzamy bezludną prerię, spotykamy jej nielicznych stałych bywalców. Jednym z nich jest stary indiański tropiciel Sławne Buty, z którym zaprzyjaźniliśmy się już wcześniej. W tle obserwujemy też ówczesny antagonizm amerykańsko-meksykański, w tym jego niezwykle brutalne przejawy na pograniczu. Tak jak w poprzednich książkach, powieść zamyka Posłowie autorstwa p. Michała Stanka, tym razem zatytułowane Western jako pieśń śmierci. Przeczytać trzeba koniecznie, ale dopiero po skończeniu lektury powieści. Dowiemy się o kulisach jej powstawania, powiązaniach fikcji literackiej z rzeczywistymi wydarzeniami, oraz o życiu i twórczości Larry’ego McMurtry’ego. Ciekawe są też załączone na końcu książki mapa i zdjęcia z epoki, których wyboru i opracowania również dokonał p. Michał Stanek. Szczególnie owa pochodząca z 1882 r. mapa pozwoli nam dokładnie umiejscowić treść powieści. Natomiast wśród fotografii ujrzymy m.in. zdjęcia dwóch historycznych postaci wprowadzonych do książki, tj. rewolwerowca Johna Wesleya Hardina i hodowcy bydła Charlesa Goodnighta.

PS. Po wpisaniu w internetowe okienko YouTube amerykańskiego tytułu powieści „Streets of Laredo” odnajdziemy ponadczterogodzinną jej ekranizację w wersji oryginalnej. Na dolnym pasku opcji tryb kinowy uaktywnijmy napisy – angielskojęzyczne, generowane przez AI (nie zawsze dokładnie i trochę za szybko znikające z ekranu). To plus podbudowa przeczytaną książką powoduje, iż nawet osoba nieznająca biegle języka angielskiego (ale mająca w życiorysie kilka szkolnych lat jego nauki) może oglądać film z pełnym zrozumieniem.

 

piątek, 26 września 2025

„Na południe od Brazos”. Autor: Larry McMurtry

 

Dziś o powieści głównej, której olbrzymie powodzenie zobligowało autora do stworzenia jej sequela, a potem jeszcze dwóch prequeli. Jak napisałem tu tydzień temu, popularność wszystkich czterech części tetralogii implikowała ich liczne ekranizacje w gwiazdorskiej obsadzie.

Larry McMurtry „Na południe od Brazos” (oryg.: „Lonesome Dove”)

Wydawnictwo Vesper, Czerwonak 2017

Mamy rok 1876. Dwaj przyjaciele Augustus McCrae i Woodraw Call, doświadczeni westmani w wieku około 50 lat, nie są już strażnikami Teksasu, lecz wspólnikami - prywatnymi przedsiębiorcami. W przygranicznej z Meksykiem mieścinie Lonesome Dove (tłum.: Samotny Gołąb) nad rzeką Rio Grande prowadzą biznes sprzedaży bydła i koni, oraz wypożyczalnię koni i pojazdów konnych. Żywy inwentarz pochodzi m.in. z kradzieży z terenu Meksyku. Trudno ich za to obwiniać, jako że przez graniczną Rio Grande co pewien czas odbywa się przepęd w obie strony zrabowanych nocą zwierząt. Raz czynią to Teksańczycy, innym razem Meksykanie, bywa że łupem są sztuki odzyskiwane z wcześniejszych rabunków. Gus i Woodraw zatrudniają kilku byłych Texas Rangers, swoich podwładnych, dobrze znanych z poprzedniej części tetralogii. Jest z nimi także siedemnastoletni Newt, naturalny syn Calla, chociaż ojciec nadal ociąga się z jego uznaniem. Gdy tak sobie tam bytują, przybywa kolejny niegdysiejszy strażnik Teksasu i były ich podkomendny Jake Spoon, którego uważny czytelnik Księżyca Komanczów również na pewno zapamiętał. Obecnie nierób, bawidamek i zawodowy karciarz, zamieszany w nieumyślne zabójstwo. Namawia ich do zgromadzenia dużej liczby bydła i przepędu aż do Montany, czyli przez całe Stany Zjednoczone z południa na północ – od granicy z Meksykiem po granicę z Kanadą. W prawie jeszcze niezaludnionej Montanie będzie można otrzymać ziemię na własność, założyć duże ranczo, a bydło hodować i korzystnie sprzedawać. Gus i Woodraw dają się w końcu przekonać. Dokooptowują młodych pracowników, gromadzą prawie trzy tysiące krów oraz kilkadziesiąt koni, po czym wyruszają w drogę, co im zajmie kilka miesięcy. Razem z nimi biegną dwie ulubione świnki Gusa, których nie pozwala przeznaczyć na rzeź i wyżywienie. Są one zresztą kowbojom przydatne inaczej, ponieważ skutecznie polują na liczne węże grzechotniki. Dowodzącym ekspedycją jest trzymający wszystkich w ryzach Call, jedynie McCrae czasem kontestuje jego polecenia. Czytamy western stricte kowbojski – główni bohaterowie prawie nie zsiadają z koni, a cały swój czas poświęcają stadom bydła. Nie wszyscy szczęśliwie docierają do celu. Po drodze mają do czynienia z Indianami, białymi bandytami, dzikimi zwierzętami oraz siłami natury (wspaniałe opisy przepraw ludzi, koni i stad bydła przez rwące rzeki, oraz burz na prerii). Gusowi i Woodrawowi nadarzają się okazje do wykazywania się brawurą, odwagą i walecznością. Podczas nielicznych przerw w podróży ich podwładni odwiedzają miasteczka Dzikiego Zachodu, gdzie się upijają oraz są bywalcami prymitywnych burdeli, przy czym kowbojska młodzież przechodzi tam inicjację seksualną. W Montanie, do której wreszcie docierają, uczestnicy wyprawy zakładają ranczo, handlują bydłem, budują drewniany dom i zimują. Późną wiosną Woodraw Call wyrusza w powrotną drogę do Teksasu – z misją, której charakteru nie wyjawię.

Powieść zawiera również odrębne wątki, ale ich bohaterowie też się na kartach książki z McCrae’m i Callem spotykają. Czytamy m.in. o następujących przygodach:

¾    romansie oraz wspólnej podróży karcianego szulera Jake’a Spoona i pięknej prostytutki Loreny Wood, początkowo w nim bardzo zakochanej,

¾    porwaniu tejże przez bandę Indian i białych zbójów, oraz dokładnie o tym, co ci z nią wyprawiali,

¾    miłości prowincjonalnego szeryfa Johnsona do wiarołomnej żony, która potajemnie uciekła do byłego kochanka,

¾    nieskutecznej pogoni owego szeryfa za żoną, chociaż przy okazji natrafił na swoje dziecko, która ta po drodze urodziła i porzuciła, a także gdzie on w końcu znalazł dla siebie przystań życiową,

¾    perypetiach pechowego trio: zastępcy Johnsona, podążającego w ślad za szefem w towarzystwie pasierba szeryfa i młodej, niezwykle sympatycznej nastolatki, która się do nich po drodze przyplątała (w ekranizacji odtwarza ją Nina Siemaszko, amerykańska aktorka o polskich korzeniach),

¾    smutnym losie Jake’a Spoona, później nieopatrznie podróżującego w towarzystwie trzech zbirów,

¾    zarządzaniu ranczem przez Klarę, wielką miłość Augustusa z dwóch fabularnie wcześniejszych części tetralogii,

¾    wreszcie sprawiedliwym końcu Sinego Kaczora, okrutnego bandziora i pół-Indianina, też dobrze znanego czytelnikom Księżyca Komanczów.

Sensacji zatem mnóstwo. Równocześnie jednak mamy do czynienia z literaturą piękną i dobrą powieścią historyczną. Larry McMurtry otrzymał za nią prestiżową amerykańską Nagrodę Pulitzera. Autor plastycznie opisał realia czasów i miejsc, wspaniale odwzorował mentalność osób (płci obojga), które wprowadził na karty książki. Niektórym przypisał czyny i losy rzeczywistych postaci Dzikiego Zachodu – odszyfrowuje to p. Michał Stanek w Posłowiu pt. Western jako powieść totalna. Koniecznie należy je również przeczytać, aby nie być na bakier z amerykańską historią tamtych lat. Poznamy też dużo informacji o życiu i twórczości Larry’ego McMurtry’ego. Ale absolutnie nie zalecam rozpoczęcia lektury książki od przeczytania Posłowia, tak jak to radziłem w odniesieniu do fabularnie poprzedniej części tetralogii. Autor Posłowia nie ukrywa bowiem szczegółów nieprzyjemnego zakończenia powieści. Do książki dołączona jest mapka przedstawiająca trasy przebyte przez jej bohaterów, oraz tematyczne fotografie, w tym kilka wybranych kadrów z ekranizacji powieści.

Nadmienić należy również o dość swobodnym podejściu Larry’ego McMurtry’ego do dat i życiorysów niektórych osób będących bohaterami jego tetralogii. Pedantyczny czytelnik, który chciałby np. sam dokładnie określić ich wiek, ustalając czasokres jaki upłynął pomiędzy akcjami książek, mógłby się zdziwić, że czyjś wiek podany w kolejnej powieści nieco odbiega od jego wyliczeń. Podobnie niespodzianie wychodzi na jaw, iż Augustus McCrae, przedstawiony w Szlaku umrzyka jako prymitywny młokos, to jednak dobrze wyedukowany mężczyzna z wyższym wykształceniem. Dostrzegamy tu chyba uboczne skutki bardzo niekonwencjonalnego stworzenia tetralogii: najpierw napisania powieści głównej, następnie jej sequela, a dopiero potem dwóch prequeli. W dodatku wszystkie owe trzy uzupełnienia były zrazu nieplanowane oraz powstawały w sporych odstępach czasu.

PS. A teraz przyjemna niespodzianka! Wierną ekranizację powieści można odnaleźć wpisując w Google „Lonesome Dove” (najlepiej w cudzysłowie). Cierpliwie przewijając stronę internetową natrafimy na cztery odcinki miniserialu (każdy po półtorej godziny) z polskimi napisami oraz bez reklam. Szukajmy zatem tam następujących tytułów (linków nie podaję):

Na południe od Brazos (Lonesome Dove) odc. 1/4; 1989 ...

Na południe od Brazos (Lonesome Dove) odc. 2/4; 1989 ...

Na południe od Brazos (Lonesome Dove) odc. 3/4; 1989 ...

Na południe od Brazos (Lonesome Dove) odc. 4/4; 1989 ...

Zalecałbym jednakże rozpocząć od lektury książki. Wtedy ekranizacja okaże się jej dopełnieniem (analogicznie jak ma to miejsce np. w odniesieniu do naszych ekranizacji trylogii Henryka Sienkiewicza). Wiedząc o co chodzi, będziemy bardziej przeżywać fabułę filmu i lepiej go rozumieć, w tym także dość liczne scenki epizodyczne, które widza bez podobnego przygotowania mogłyby mniej zainteresować. Poza tym serial został nakręcony z przeznaczeniem dla widzów chyba w wieku już od lat 12-14, czego o książce absolutnie nie można powiedzieć.

piątek, 19 września 2025

„Księżyc Komanczów”. Autor: Larry McMurtry

Dzisiejszy i następne dwa artykuły przeniosą Państwa w wiek XIX i na Dziki Zachód. Mam nadzieję, że po ich lekturze sięgniecie po książki tam omówione. Posiadają trzy atrybuty: amerykańskiej literatury pięknej, dobrych powieści historycznych oraz pasjonujących westernów - książek sensacyjnych. Bohaterowie tetralogii McMurtry’ego są w USA podobnie odbierani jak bohaterowie trylogii Sienkiewicza u nas. Olbrzymia popularność tych czterech powieści implikowała ich liczne ekranizacje.

Larry McMurtry „Księżyc Komanczów”

Wydawnictwo VESPER sp. z o.o., Czerwonak 2025

„Księżyc Komanczów” to fabularnie druga część znakomitej tetralogii Larry’ego McMurtry’ego. Przypominam, że pierwszą był przedstawiony tu dwa lata temu „Szlak umrzyka” (vide katalog autorski alfabetyczny albo katalog tematyczny 9). Obie książki stanowią prequele słynnej powieści pt. „Na południe od Brazos”, oryg.: „Lonesome Dove”, za którą autor otrzymał prestiżową amerykańską Nagrodę Pulitzera (zostanie omówiona następnym razem). A trochę później pochylimy się z kolei nad jej sequelem pt. „Ulice Laredo”, fabularnie zamykającym tetralogię.

O życiorysie autora i całokształcie jego twórczości tak informuje Wikipedia:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Larry_McMurtry

Akcja „Księżyca Komanczów” rozpoczyna się w 1856 r., kończy zaś po wojnie secesyjnej (1861-1865). Dwaj główni bohaterowie Augustus McCrae i Woodrow Call, w „Szlaku umrzyka” jeszcze nastoletnie żółtodzioby, to już teraz trzydziestoparoletni doświadczeni westmani, w strukturze Texas Rangers awansujący na dowódców oddziału (kapitanów). W amerykańskiej wojnie domowej nie uczestniczą. Gubernator Teksasu pozostawia ich do ochrony ludności stanu – głównie przed Indianami, ale też przed różnymi bandytami, koniokradami, jakich na pograniczu USA i Meksyku nie brakuje. Mało tego, wiedząc o zaangażowaniu armii Konfederacji w walkach z siłami Unii, Indianie oraz bandyci czują się bezkarni i sieją spustoszenie wśród ludności osadniczej. Komancze pod wodzą charyzmatycznego Garbu Bizona wędrują nocami przy świetle księżyca (stąd tytuł książki), przemierzają Teksas aż do oceanu, po drodze mordując, skalpując, gwałcąc, porywając, grabiąc i paląc. Zatem strażnicy McCrae i Call przez cały czas mają pełne ręce roboty, w powieści śledzimy pasmo ich śmiertelnie niebezpiecznych interwencji. Obserwujemy też ich życie osobiste – Gus, odtrącony przez Klarę, swą wielką miłość, później dwukrotnie wdowieje (dzieci nie ma), natomiast Woodraw pozostaje w stanie kawalerskim, a spłodzonego przez siebie synka nie uznaje. Autor co pewien czas oddaje narrację także innym bohaterom powieści, zarówno pozytywnym, jak i typom skrajnie patologicznym. Są wśród nich i biali, i czerwonoskórzy, także mieszańcy rasowi. Postacie płci obojga. Co jakiś czas na kartach książki pojawiają się interesujące panie, białe mieszkanki miasta Austin, z których jedną, nb. dobrą i romantyczną dziewczynę, sytuacja materialna zmusiła do wykonywania najstarszego zawodu świata. Niekiedy też napotykamy bardzo namiętne Indianki, choć daleko im pod tym względem do absolutnie bezpruderyjnej Inez, żony inteligentnego, wykształconego i dzielnego kapitana Inisha Sculla, pierwotnie szefa Gusa i Woodrawa. Nb. ciekawostką dla polskiego czytelnika na pewno okaże się informacja, że wg arystokratycznej Inez jej mąż swą waleczność zawdzięcza pół-polskiemu pochodzeniu po kądzieli i z nieprawego łoża (str. 169). Od lektury trudno jest się oderwać, akcja goni akcję, trup ściele się gęsto, wraz z bohaterami książki wędrujemy po całym Teksasie, zapuszczając się też poza graniczną rzekę Rio Grande do Meksyku. Co pewien czas czytamy, jak nienasycona Inez ujeżdża swoich kolejnych kochanków, za wiedzą i przyzwoleniem małżonka. Równolegle autor wprowadza nas w społeczno-ekonomiczne realia czasów i miejsc, szczegółowo przedstawia mentalność, sposób rozumowania, pojmowania świata przez białych osadników i tubylczych Indian (głównie Komanczów). Artykułują to w swoich myślach (refleksjach, marzeniach, wewnętrznych rozterkach, wyznawanych poglądach), także w częstych rozmowach – jakkolwiek toczonych przez ludzi prostych, to jednak wyrażających ich mądrości życiowe oraz trafne bon moty. Dowcipna często treść, sarkazm, nieraz także humor sytuacyjny, powodują, że książkę czyta się z uśmiechem. Generalnie, autor brutalnie odkłamuje w niej romantyczny mit Dzikiego Zachodu. To również jest poznawcze i czytelniczo pasjonujące. Ta amerykańska książka z gatunku literatury pięknej jest więc także powieścią historyczną. Ale jednak nie historyczną ortodoksyjnie – jak nas informuje p. Michał Stanek w posłowiu pt. Western jako rachunek sumienia (str. 579-597), którego nie wolno przeoczyć. Osobiście przeczytałem je dwa razy – zanim podjąłem lekturę powieści, oraz tuż po jej zakończeniu. Autor posłowia wskazuje dosyć luźne podejście Larry’go McMurtry’ego do niektórych faktów, dat i postaci historycznych, potwierdzając jednakże ukazane realia epoki. Oczywiście bajeczna eskapada Inisha Sculla do Meksyku to już zupełna literacka fikcja, są nią także opisy wyszukanych indiańskich tortur, którym był poddawany. Choć olbrzymie okrucieństwo Indian p. Michał Stanek uznaje za potwierdzone historycznie. Kończąc ostrzegam: proponowana dziś lektura pochłonie Państwa bez reszty, od książki ciężko się będzie Wam oderwać nawet celem wykonywania codziennych czynności życiowych.

PS. Wszystkie wymienione na wstępie cztery powieści tetralogii doczekały się swoich wiernych ekranizacji, które można obejrzeć w Internecie. Aby do tych długich filmów dotrzeć, należy do przeglądarki YouTube kolejno wpisywać (najlepiej w cudzysłowie) oryginalne amerykańskie tytuły książek: „Dead Man’s Walk”, „Comanche Moon”, „Lonesome Dove” i „Streets of Laredo”. Po odszukaniu filmu radzę wybrać opcje tryb kinowy i napisy - te są po angielsku, wygenerowane przez AI (jedynie ekranizacji „Comanche Moon” nie znalazłem z opcją napisy). Natomiast „Lonesome Dove” można oglądać również z napisami polskimi - do takiej wersji dość łatwo dotrzeć (czytelnikom, którym się to nie uda, wskażę sposób za tydzień).

 

piątek, 12 września 2025

„Czerwone imperium. Powstanie Związku Sowieckiego”. Autor: Richard Pipes

 

Richard Pipes „Czerwone imperium. Powstanie Związku Sowieckiego”

Wydawnictwo MAGNUM Sp. z o.o., Warszawa 2015

Książka zamyka autorską trylogię historii powstania imperium istniejącego w latach 1917-1991, a od 1923 r. w dyplomacji i gospodarce światowej występującego pod firmą „Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich”. Pierwsze dwie części trylogii to „Rewolucja rosyjska”„Rosja bolszewików” (na rynku księgarskim zauważyłem też ich kompilację skróconą do jednej książki). W dziś omawianej części trzeciej profesor Richard Pipes (1923-2018) skoncentrował się na obszarach narodowościowo nierosyjskich, które po mniejszych lub większych perturbacjach weszły w końcu roku 1922 w skład ZSRR - bądź jako republiki autonomiczne w ramach Federacji Rosyjskiej i Federacji Zakaukaskiej, bądź jako odrębne republiki związkowe.

We wstępnych rozdziałach autor zidentyfikował najliczniejsze narodowości nierosyjskie w Rosji jeszcze carskiej. Skrótowo przedstawił ich liczebności, okoliczności inkorporacji do cesarstwa, sytuację prawno-polityczną, organizację terytorialną, stany asymilacji państwowej (czyli akceptacji przynależności do Rosji) lub asymilacji narodowościowej (czytaj: rusyfikacji) społeczeństw. Scharakteryzował podejście rosyjskich partii politycznych do kwestii etnicznych, głównie skupiając się na partii bolszewickiej i poglądach jej przywódców, oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem Lenina. Opisał narodowościowe „zamieszanie” spowodowane rewolucją lutową oraz niemiecką okupacją dużych obszarów europejskiej części Rosji podczas pierwszej wojny światowej. W rezultacie doszło do zmian terytorialnych zarówno nieodwracalnych (niepodległość Polski, Finlandii, trzech republik nadbałtyckich), jak też do takich, z którymi bolszewicy – przy obojętności, a później nawet akceptacji państw Ententy – sobie „poradzili”. A w jaki sposób? Właśnie o tym przeczytamy w odrębnych rozdziałach poświęconych: 1) Ukrainie i Białorusi, 2) olbrzymim obszarom zamieszkałym przez ludność muzułmańską, 3) krótko niepodległym republikom zakaukaskim: Armenii, Azerbejdżanowi i Gruzji. Autor przedstawił i nieraz dosadnie skomentował olbrzymi rozgardiasz polityczno-militarny, jaki wszędzie tam zapanował w latach 1918-1922. Podmioty, które się do tego przyczyniły, to: 1) regionalne organizacje bolszewickie i Armia Czerwona, 2) Państwa Centralne (Niemcy i Turcja), 3) Ententa z ograniczoną interwencją, 4) lokalne partie narodowe i struktury niepodległościowe, 5) Biała Armia, 6) także duża liczba wiejskich oddziałów paramilitarnych, mających trudności z samookreśleniem się i koniunkturalnie zmieniających sojusze.

Autor interesująco opisał zaistniałe w powyższym, zagmatwanym schemacie rozgrywki polityczne, liczne tymczasowe alianse tworzone ad hoc pomiędzy siłami, wydawałoby się, wzajemnie antagonistycznymi ideologicznie, gospodarczą ruinę całych obszarów, przebieg działań militarnych i tragedię ludności cywilnej. Przedstawił też gwałtowne spory wewnętrzne w samej partii bolszewickiej i ostateczne stanowisko w kwestii „samostanowienia narodów” przyjęte przez Lenina. Końcowe zaś rozdziały książki traktują o utworzeniu w końcu grudnia 1922 r. państwa związkowego, początkowo składającego się z czterech republik: Federacji Rosyjskiej, Ukrainy, Białorusi i Federacji Zakaukaskiej, oraz o późniejszych (sfinalizowanych w lipcu 1923 r.) pracach nad konstytucją ZSRR. Reasumując, bardzo polecam to popularnonaukowe opracowanie autorstwa amerykańskiego profesora Richarda Pipesa, uznanego sowietologa (swego czasu doradcy prezydenta Ronalda Reagana), a z pochodzenia polskiego zasymilowanego Żyda. Czytelników bliżej nim zainteresowanych gorąco zachęcam do sięgnięcia po jego autobiografię pt. „Żyłem. Wspomnienia niezależnego”, również wydaną przez MAGNUM. Zaś dwie prace prof. Richarda Pipesa wymienione na wstępie, to już – wg opinii prof. Antoniego Dudka, wyrażonej w jednej z audycji TVP Historia – arcydzieła w historiografii obu rewolucji rosyjskich 1917 r. i wojny domowej w Rosji. Wszystkie ww. trzy książki od dawna spoczywają przeczytane na półkach mojej biblioteki domowej. Obok nich również „Rosja carów”, w której Richard Pipes przedstawił Rosję jeszcze przedrewolucyjną (ta książka była omówiona na blogu; zob. katalog autorski alfabetyczny albo katalog tematyczny 6).

PS. A oto link do hasła „Richard Pipes” w Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Richard_Pipes

 

piątek, 5 września 2025

„Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)”. Autor: Richard Butterwick

 

Dziś o książce, o której lipcową nocą br. dyskutowali pp. Adam Bielan, Jarosław Kaczyński i Michał Kamiński (w mieszkaniu tego pierwszego), oczekując na sekretne przybycie p. Szymona Hołowni. Medialna informacja o tym zobligowała mnie do wcześniejszego niż zamierzałem sięgnięcia po ową lekturę.

Richard Butterwick „Światło i płomień. Odrodzenie i zniszczenie Rzeczypospolitej (1733-1795)”

Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2023

O autorze przeczytamy np. tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Richard_Butterwick-Pawlikowski

Angielsko-polski historyk pochylił się nad ostatnimi kilkudziesięcioma latami niepodległej (tylko formalnie) Rzeczypospolitej szlacheckiej. Stworzył ambitne dzieło naukowe, w którym szczegółowo przeanalizował sytuację polityczno-społeczno-ekonomiczną państwa polsko-litewskiego, ewoluującą w okresie tytułowych lat. Zaprezentował sylwetki ważnych person (krajowych i zagranicznych), które wywarły wpływ na bieg wydarzeń historycznych. Przedstawił główne magnacko-szlacheckie stronnictwa polityczne, destrukcyjnie oddziaływujące na stan państwa. Wszystko to postarał się zawrzeć w ramach opisów polityki wewnętrznej i zagranicznej prowadzonej przez Rzeczpospolitą oraz mocarstwa europejskie. Tytułowy rok 1733 to rok zgonu króla Augusta II Mocnego i elekcji (drugiej) Stanisława Leszczyńskiego, co szybko zakwestionowała Rosja, przepędzając go i w tym samym roku doprowadzając do elekcji króla Augusta III Sasa (syna Augusta II). Ten panował w latach 1733-1763. Po jego śmierci tron objął (w 1764 r.), również z pomocą Petersburga, Stanisław August Poniatowski, były kochanek carycy Katarzyny II. Drugi tytułowy rok (1795) to oczywiście rok trzeciego rozbioru Rzeczypospolitej, po którym zniknęła z mapy politycznej świata. Autor miejscami odnosi się też do historycznych wydarzeń zarówno poprzedzających ów analizowany okres naszych dziejów, jak i po nim następujących.

Czytamy szczegółowe opracowanie naukowe, wymagające wspomagania się mocną kawą, słownikiem wyrazów obcych oraz atlasem historycznym (w książce znajdujemy tylko parę bardzo ogólnych mapek poglądowych). Mimo to emocje podczas lektury nie opadają, a wręcz przeciwnie – w miarę przedzierania się czytelnika przez chronologię tragicznych historycznych lat – niezmiernie wzrastają. Jak zresztą może być inaczej, skoro dokładnie „aż do bólu” poznajemy m.in.:

¾    obskurantyzm (ciemnotę, wstecznictwo, kołtuństwo), religijną nietolerancję szerokich rzesz szlacheckich Korony i Litwy,

¾    słabość militarną oraz paraliż władzy ustawodawczej Rzeczypospolitej,

¾    przyczyny i przebieg buntu chłopskiego na Ukrainie w 1768 r., tzw. koliszczyzny – niezwykle okrutnej i równie krwawo stłumionej, pod tym względem nieustępującej powstaniu Chmielnickiego z 1648 r., a dziś mniej znanej jedynie dlatego, że nie doczekała się swojego „Ogniem i mieczem”,

¾    dzieje konfederacji barskiej (1768-1772), zrzeszającej szlachtę patriotyczną ale źle zorganizowaną, także konserwatywną, nietolerancyjną religijnie oraz naiwną politycznie,

¾    zdradziecką mentalność magnackich i szlacheckich elit, skorumpowanych albo głupich politycznie (bezdennie naiwnych); klasycznymi przykładami jednych i drugich byli dwaj typowi targowiczanie: magnat Szczęsny Potocki, który po rozbiorach ucieszył się, że został Rosjaninem, oraz - będący we własnym przekonaniu wielkim patriotą - szlachecki poseł Jan Suchorzewski, który się zdziwił i strasznie zdenerwował, gdy caryca Katarzyna II oprócz pomocy w przywróceniu ustrojowego status quo ante, również zorganizowała w 1793 r. drugi rozbiór Rzeczypospolitej,

¾    podporządkowanie się i zaufanie żywione przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego względem carycy Katarzyny II, trwające przez cały okres jego panowania,

¾    kalkulacje polityczne, jakie nakłoniły Stanisława Augusta Poniatowskiego do przystąpienia do konfederacji targowickiej; na str. 403-407 znajdujemy relację z obrad nadzwyczajnej rady królewskiej na zamku warszawskim w dniach 23 i 24 lipca 1792 r. w tej sprawie,

¾    bezpośrednie przyczyny oraz okoliczności (krajowe i zagraniczne) każdego z trzech rozbiorów Rzeczypospolitej: w 1772, 1793 i 1795 roku,

¾    przebieg sejmów zatwierdzających rozbiory pierwszy i drugi,

¾    zmarnowany odrodzony potencjał patriotyczny obywateli Rzeczypospolitej – wydawałoby się, iż na zawsze unicestwiony wraz z upadkiem powstania kościuszkowskiego (1794),

¾    rzeź mieszkańców Pragi w listopadzie 1794 r. przez żołdaków Suworowa, w ten sposób mszczących żołnierzy rosyjskich zabitych podczas kwietniowej insurekcji warszawskiej,

¾    haniebne zachowanie się Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1795 r. – legitymizowanie trzeciego rozbioru za cenę m.in. spłaty długów osobistych i zabezpieczenia materialnego w latach po abdykacji,

¾    także ostatnie lata życia byłego króla w Petersburgu pod troskliwą kuratelą cara Pawła I przypuszczającego, iż jest jego naturalnym synem; niewykluczone że miał tu rację – rosyjscy historycy po dziś dzień są zgodni jedynie co do tego, że naturalnym ojcem Pawła I nie był mąż Katarzyny car Piotr III, natomiast różnią się w poglądach odnośnie wskazania ojcostwa.

Tyle, jeśli chodzi o tytułowe zniszczenie Rzeczypospolitej. Autor bardzo dużo pisze również o wcześniejszym odrodzeniu państwa – wkroczeniu wreszcie na drogę rozwoju kulturowego, w miarę powszechnej i postępowej edukacji, podejmowania stopniowych reform politycznych, administracyjnych i społeczno-ekonomicznych. Szczegółowo przedstawia organizację, przebieg obrad i treść ustaw Sejmu Czteroletniego (1788-1792), w tym jego epokowe dzieło – Konstytucję 3 Maja (1791), której omówieniu poświęca odrębny rozdział.

Reasumując, dziś polecana książka to wspaniała lektura o Rzeczypospolitej osiemnastowiecznej – przeznaczona dla tych czytelników, którym celem zgłębienia tematu nie wystarczy przeczytanie interesującego eseju autorstwa Jacka Komudy, omówionego tu tydzień temu. Muszą tylko na nią przeznaczyć odpowiednio większą ilość czasu – liczy ona bowiem 757 stron, w tym 526 stron tekstu podstawowego (tj. bez przypisów, bibliografii, indeksu nazwisk itp.). Ale naprawdę warto. A swoją drogą – jestem ciekaw, czy wymienieni na samym wstępie czterej dżentelmeni rzeczywiście tę książkę całą („od deski do deski”) przeczytali.

PS. Osobom pragnącym poznać więcej szczegółów z obrad sejmu zatwierdzającego drugi rozbiór, jak też z przebiegu insurekcji warszawskiej, polecam lekturę trylogii Władysława St. Reymonta pt. „Rok 1794”. Jej trzy tomy to „Ostatni sejm Rzeczypospolitej”, „Nil desperandum” oraz „Insurekcja”. Autor powieściową fabułę obudował faktami historycznymi, dzięki czemu miejscami czytamy szczegółowy reportaż z tamtych posępnych lat.

piątek, 29 sierpnia 2025

„Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą”. Autor: Jacek Komuda

 

Autor już nie w tercecie, jak w poprzednim tu artykule, lecz solo.

Jacek Komuda „Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą”

Fabryka Słów sp. z o.o., Warszawa 2025

Sławny autor poczytnych powieści historycznych wziął na warsztat temat dużo ambitniejszy – napisał obszerny esej o naszej Ojczyźnie przedrozbiorowej. Tytuł książki niezupełnie wiernie oddaje jej treść, pierwsze cztery rozdziały określają bowiem jeszcze nie JAK, ale CO utraciliśmy. Pan Jacek przedstawia w nich terytorium, ustrój polityczny i skład narodowościowy wielkiego oraz silnego (do czasu!) państwa. Następnie zajmuje się modą (ubiorami i fryzurami), edukacją, podróżami, zainteresowaniami, wyróżniającymi się indywidualnymi postępkami naszych przodków, ich obyczajami, łącznie z zamiłowaniem do mocnych trunków – z podkreśleniem, iż ma na myśli głównie szlachtę i magnaterię. A propos owych mocnych trunków – autor informuje, iż bywały one jednak sporo słabsze niż te dziś spożywane, zawierające, jak wiemy z autopsji, ok. 40% alk. Przestaje więc nas dziwić wizerunek pana Zagłoby wychylającego duszkiem całą manierkę gorzałki i niemającego dosyć. Spostrzeżeń i wniosków autor nie ogranicza do płci brzydkiej, część stron poświęca dominującym a charakternym niewiastom. Nadmienia również, iż obywatele Rzeczypospolitej Obojga Narodów nie rozstawali się z bronią – używaną do pojedynków (nieraz z byle powodu) oraz niezbędną w podróży z uwagi na licznych grasantów czających się przy gościńcach. Najsłynniejszych takich rozbójników oraz ich wyczyny autor imiennie wymienia. Pan Jacek charakteryzuje także ówczesne koronne i litewskie wojsko, zarówno zaciężne, jak też pospolite ruszenie szlachty. Najwięcej uwagi poświęca oczywiście husarii. Szczegółowo zajmuje się jej wartością bojową oraz trudnymi i kosztownymi warunkami rycerskiej służby husarzy. Opisuje również słynnych lisowczyków, ich bitewne szlaki biegnące niemalże po całej Europie, oraz dowódców - Aleksandra Lisowskiego i jego kolejnych następców. Dużo czytamy o siedemnastowiecznych wojnach prowadzonych przez Rzeczpospolitą – o tzw. dymitriadach, o pierwszych buntach kozackich, następnie o trzech potopach, jakie nas w tamtym stuleciu nawiedziły: kozackim Chmielnickiego, moskiewskim i szwedzkim. Mało? No to dodajmy jeszcze najazdy tatarskie i księcia siedmiogrodzkiego Rakoczego, wojny z Turcją oraz krwawy bratobójczy rokosz Lubomirskiego. Autor wskazuje ich przyczyny, w tym także te przez naszych przodków zawinione.

Ostatni (i najdłuższy) rozdział książki odpowiada już jej tytułowi. Pan Jacek wymienia najważniejsze błędy oraz zaniechania królów Jana II Kazimierza i Jana III Sobieskiego, przesądzające o wprowadzeniu Rzeczypospolitej na równię pochyłą wiodącą ku upadkowi. Potem w XVIII wieku obserwujemy już degrengoladę państwowości – wojsko własne nieliczne i słabe (żołnierze niezmotywowani i niewyszkoleni), obce armie przemieszczające się przez nasz kraj, skłócone ze sobą potężne stronnictwa polityczne, zrywane sejmy, szarogęszący się ambasadorzy państw sąsiednich, skorumpowani przez nich posłowie na sejm. Spora część durnej szlachty uwierzyła w gwarancje dla swojej złotej wolności, dawane przez … carycę Katarzynę II (w Rosji rządzącą przecież twardą ręką i posiadającą tam władzę absolutną!). Doprawdy aż dziw bierze, że pierwszy rozbiór nastąpił … dopiero w 1772 r. Czytamy o wszystkich trzech rozbiorach, także o tym, jak pierwsze dwa nasi posłowie zatwierdzili na sejmach, a trzeci i ostateczny rozbiór król Polski legitymizował własnym podpisem. Pisząc o podejmowanych próbach naprawy państwa autor słusznie zauważa, że nastąpiły o około sto lat za późno.

Reasumując, otrzymujemy książkę przedstawiającą Rzeczpospolitą szlachecką „od podszewki”, opracowanie bardzo wzbogacające obraz ówczesnego państwa znany ze szkolnych podręczników historii oraz z literatury i ekranu. Na zakończenie jednak ciut pogrymaszę. Ale niedużo, gdyż książka naprawdę jest świetna! Zauważyłem, że autor nieco relatywizuje ustrój pańszczyźniany, widząc nawet jego, oczywiście na miarę tamtych czasów, pozytywne strony. Nie ma jednak racji. Tematu nie rozwijam, multum przeciwstawnych argumentów w tej kwestii zawierają opracowania autorstwa Kamila Janickiego, Adama Leszczyńskiego i Michała Rauszera – tu wcześniej omówione (zob. alfabetyczny katalog autorski albo katalog tematyczny 8). Poza tym p. Jacek Komuda wprowadził do książki garść własnych refleksji i porównań sięgających dnia dzisiejszego, współczesnej Polski i Unii Europejskiej. Z częścią ich się osobiście nie zgadzam, pozostając tu bez komentarza.

PS. Na dowód uważnej lektury wskazuję „przejęzyczenie się” autora – w posiadanym przeze mnie egzemplarzu książki na str. 294. W akapicie u góry strony wymieniony jest książę Bogusław Radziwiłł jako ten, który miał uratować życie króla szwedzkiego, zastrzeliwując szarżującego nań polskiego husarza (w bitwie pod Warszawą w 1656 r.). Natomiast w dole strony autor dywaguje, że mogło chodzić o ów czyn przypisywany księciu Januszowi Radziwiłłowi. Czytelnicy „Potopu” oczywiście nie mają wątpliwości, iż rzecz dotyczyła księcia Bogusława, zabójcy Rocha Kowalskiego - postaci literackiej, przez Sienkiewicza podstawionego w tym krótkim wątku powieści w miejsce rzeczywistego polskiego rycerza.