czwartek, 24 kwietnia 2025

„Niezapomniane”. Autor: Mikołaj M. Krasnow

 

Mikołaj M. Krasnow „Niezapomniane” 

Wydawca: Fundacja historia.pl, Gdańsk 2023 

Dziś proponuję przejmującą opowieść o więzieniach i łagrach radzieckich, sposobem narracji bardzo przypominającą „Inny świat” naszego Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Jej autor to por. Mikołaj Mikołajewicz Krasnow (1918-1959), wnuk znanego rosyjskiego pisarza i generała (w wojnie domowej po stronie Białych) Piotra Mikołajewicza Krasnowa (1869-1947). Wydawca niewiele informuje o ich przedwojennej i wojennej przeszłości (tylko kilka akapitów na odwrocie okładki). Autor trochę więcej, ale jednak wybiórczo i dość fragmentarycznie. Zatem pozwolę sobie odesłać Państwa do ich życiorysów wg Wikipedii:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Niko%C5%82aj_Krasnow_m%C5%82odszy

https://pl.wikipedia.org/wiki/Piotr_Krasnow

Po uważnym przeczytaniu treści pod ww. linkami znamy już całą drogę życiową wnuka i dziadka. Obaj, plus jeszcze „średni” Krasnow (ojciec pierwszego i syn drugiego) późną wiosną 1945 r., już po bezwarunkowej kapitulacji sił zbrojnych Trzeciej Rzeszy, znaleźli się wraz z rodzinami w austriackim malowniczym Lienzu. Za sobą mieli pechową przeszłość uczestnictwa w drugiej wojnie światowej po niewłaściwej stronie. Ich oddziały walczyły na froncie wschodnim u boku Wehrmachtu. Alianci zachodni poszli na rękę ZSRR i na żądanie Stalina postanowili mu przekazać wszystkich zdrajców - obywateli radzieckich, jacy się znaleźli w ich strefach okupacyjnych Niemiec i Austrii. Ekstradycją początkowo niesłusznie obejmowano także i tych Rosjan, którzy już w całym okresie międzywojennym przebywali na emigracji i nigdy nie posiadali obywatelstwa radzieckiego, jak właśnie rodzina Krasnowów oraz szereg innych postaci wymienionych w książce.

I tak trzech Krasnowów, oficerów kozackich w mundurach Wehrmachtu, dn. 29 maja 1945 r. trafiło w łapy NKWD. Organizacyjnie doszło do tego za sprawą podstępu ze strony okupacyjnych władz brytyjskich. Dziadek - generał i ojciec - pułkownik już z państwa radzieckiego nie powrócili. Dziadka po procesie powieszono, ojciec stracił zdrowie i życie w syberyjskim łagrze. Syn - porucznik (Oberleutnant), autor książki, zdołał jednak przeżyć Stalina i doczekać formalnego uwolnienia dn. 12 sierpnia 1955 r. Następnie, pokonawszy wiele biurokratycznych barier, wyjechał do Sztokholmu, gdzie w okresie od 28 grudnia 1955 r. do 28 stycznia 1956 r. spisał te swoje wspomnienia z lat „niezapomnianych”, tak właśnie je tytułując. Z żoną połączył się dopiero 15 września 1956 r. w Argentynie, dokąd udało się jej wyjechać w roku 1948 (nie będąc wcześniej obywatelką ZSRR ostatecznie jednak uniknęła ekstradycji).

Tyle w wielkim skrócie. Każdy kto sięgnie po tę książkę, przeczyta wspaniały epicki opis tragicznych, „niezapomnianych” lat spędzonych w radzieckich więzieniach i łagrach, gęsto wzbogacany interesującymi politycznymi i socjologicznymi komentarzami, podobnie jak to czynił przywołany na wstępie autor „Innego świata”. Mikołaj Krasnow raz miał szczęście, innym razem był bliski śmierci – o jego zmiennych i tragicznych losach czytamy jak w sensacyjnej powieści. Zarazem otrzymujemy obraz organizacji i funkcjonowania radzieckich obozów koncentracyjnych, niewolniczej pracy, życia i śmierci w nich więźniów, porażającej patologii wśród nadzorujących funkcjonariuszy oraz współosadzonych więźniów kryminalnych (tzw. błatnych, urków). Gdy już wreszcie dnia 5 marca 1953 r. diabli wzięli Stalina (w przenośni i dosłownie), radzieckim łagiernikom zaczęło się stopniowo poprawiać. Rozpoczęto sukcesywne ich zwalnianie lub skracanie wyroków, obozowy reżim wyraźnie zelżał. Ostatnie miesiące pobytu w łagrze, jeszcze przed formalnym zwolnieniem, autor spędził w warunkach już półwolnościowych. Przez karty książki przebijają dwa jego wielkie uczucia: nienawiść do systemu komunistycznego (niewygasła po śmierci Stalina) oraz miłość do ojczyzny - Rosji i narodu rosyjskiego. W 1945 r., będąc już w szponach NKWD, obiecał dziadkowi, że – jeżeli dane mu będzie przeżyć – to dla potomnych opisze niedole, jakich on, jego rodzina i naród rosyjski doświadczyli. Słowa dotrzymał. Radziecki system się za to zemścił – wg krótkiej notki na okładce książki autor został zamordowany w Argentynie niedługo po przybyciu tam. Wikipedia jak dotąd tego nie potwierdza, vide link powyżej.

Na zakończenie kilka własnych refleksji, ku „uświadomieniu” polskiego czytelnika tej książki. Nie przeczę, iż wielu rosyjskim patriotom, w tym porewolucyjnym emigrantom, uciekinierom z Rosji bolszewickiej, alianci zachodni zrobili ogromną krzywdę wydając ich w 1945 r. Stalinowi. Ale przecież w swej masie byli to niegdysiejsi urzędnicy i wojskowi, carscy i białogwardyjscy notable, których podejście do sprawy naszej niepodległości było jednoznaczne: co najwyżej autonomia w granicach Królestwa Kongresowego, a i to z odłączeniem Chełmszczyzny. Czy zatem wypada się nam tak nad ich losem litować? Poza tym, oprócz owych rzekomo niesplamionych zbrodniami wojennymi Kozaków, ekstradycji do ZSRR poddano całe masy innych rosyjskojęzycznych żołdaków, mających na rękach krew polskiej (i nie tylko polskiej) ludności cywilnej, m.in. podczas tłumienia powstania warszawskiego. Tu już chyba skrupułów nie żywimy, przynajmniej ja. W syberyjskich łagrach m.in. wylądowały i tam zgniły tysiące rosyjskich i ukraińskich zbrodniarzy wojennych, w niedawnej przeszłości dokonujących mordów na polskich kobietach i dzieciach. Cóż z tego, że formalnie osądzonych nie za to, lecz za dywersję, terroryzm i sabotaż wobec ZSRR, wg „odpowiedniego” radzieckiego paragrafu. Powyższe absolutnie nie oznacza, że relatywizuję zbrodniczy system Gułagu i że jestem zwolennikiem stosowania zasady odpowiedzialności zbiorowej. To jedynie historyczna dygresja, jak też emocjonalna refleksja – obie po lekturze książki Oberleutnanta Mikołaja Krasnowa.