Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę pogodnych,
zdrowych Świąt Wielkiejnocy. A w towarzyszącym czasie zadumy
i refleksji wskazuję wartą przeczytania książkę o ważnych,
historycznie całkiem niedawnych, skomplikowanych losach Polski i Polaków. W drugiej
części dzisiejszego artykuliku pozwalam sobie też na chwilę osobistej
szczerości.
Michał
Przeperski „Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”
Wydawnictwo
Literackie Sp. z. o.o., Kraków 2024
Dla
osób w całym tytułowym przedziale czasu już rzeczywiście dorosłych,
tj. w 1986 r. mających co najmniej lat 21, czyli dziś będących
starszym państwem w wieku 60+, 70+, itd., jest to lektura, którą
przyjmą ze wzruszeniem, ponieważ przypomni ich ówczesne osobiste, nieraz
traumatyczne przeżycia (chyba że harowali wówczas za granicą i spraw
krajowych doświadczali mniej). Dla czytelnika młodszego (będącego na pewno
w większości!) stanowi ona z kolei bardzo dobry, obiektywny materiał poznawczy,
znacznie wykraczający poza szkolną wiedzę podręcznikową lub rodzinną z opowiadań
taty i mamy. Autora nie można zaliczyć do osób bazujących na własnych wspomnieniach
– urodził się w roku 1986, a więc w końcówce lat tytułowych
dopiero rozpoczynał edukację na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej. Charakterystykę
transformacji ustrojowej oparł na opracowaniach znanych historyków, osobistym
prześledzeniu treści wybranych archiwalnych artykułów prasowych i programów
telewizyjnych, wypowiedziach polityków, a także na przeprowadzonych
wywiadach z osobami, które uznał za reprezentatywne dla opisywanych
sytuacji i zjawisk społecznych. Wszystko to interesująco wzbogacił własnym
komentarzem, refleksjami, a nawet filozofowaniem („mogło być przecież inaczej”).
Tytułowy
rok 1986
to jeszcze trudnozauważalny przebłysk nadciągających zmian. Rok wcześniej w ZSRR
zainicjowano pierestrojkę, której jednym z elementów została
(od 1987 r.) głasnost’. Nie mogło to pozostawać bez echa w podporządkowanych
„demoludach”. W PRL ogłoszono powszechną amnestię i odtąd już zaprzestano
wsadzania do więzienia opozycjonistów stricte politycznych. Z czasem
z niektórymi z nich władza rozpoczęła nieformalny dialog, później ukoronowany
obradami Okrągłego Stołu (6.02.-5.04.1989). Wcześniej siły reformatorskie PZPR
rozprawiły się z tzw. betonem partyjnym, eliminując go z władz tej
organizacji. Ich reformy gospodarcze okazały się jednakże anemiczne – aż do dnia 1.01.1989 r.,
gdy weszła w życie nowatorska ustawa o działalności gospodarczej,
tzw. ustawa Wilczka-Rakowskiego. Natomiast drugi tytułowy rok 1993
to czas opuszczenia naszego państwa przez ostatnie oddziały Armii Radzieckiej. Był
to także rok symptomatycznego przesilenia parlamentarnego – dotychczasowi
„chłopcy do bicia”, czyli postkomuniści, w przedterminowych wyborach
parlamentarnych „odbili” władzę w państwie (wspólnie z PSL, tj. dawnym
ZSL). Nb. cztery lata później ją stracili, po kolejnych czterech znów odzyskali,
ale to już wykracza poza zakres tematyczny książki. Z rosnącym
zainteresowaniem czytamy, co się podczas owych tytułowych lat 1986-1993 z naszym
społeczeństwem i organizacją państwa działo, oraz jak transformacja
ustrojowa przekształcała Polaków także indywidualnie. Z jakimi problemami
(przede wszystkim ekonomicznymi) musieli się borykać, jak sobie z nimi
poradzili, bądź nie poradzili. A przede wszystkim na czym owa
transformacja w wymiarze społeczno-gospodarczym polegała, oraz jakie
skutki pozytywne i negatywne przyniosła. Poczynając od wspomnianego Wilczkowego,
formalnie jeszcze peerelowskiego ważnego zaczynu, a kończąc na tzw. planie
Balcerowicza. Oczywiście każdy czytelnik mający już o tym własną wiedzę
może się z autorem trochę zgodzić, trochę nie zgodzić.
Ja osobiście Panu Michałowi przyznaję w pełni rację – żadnych przekłamań w tym jego eseju historycznym i zarazem reportażu historycznym nie zauważyłem. W tytułowych latach byłem w wieku 35-42, a zatem ówczesne przemiany musiały się także odcisnąć na mnie i na moich bliskich. Wielu z nich stałem się też naocznym świadkiem. Osobiście źle tamtych czasów nie wspominam, chociaż bywały dla mnie dość nerwowe (jednak nie aż tak nerwowe, jak dla moich dwóch kolegów, o których nieco poniżej). Już w 1990 r. w miejscu pracy zdobyłem mocną pozycję człowieka trudnego do zastąpienia na pełnionym stanowisku (choć, chyba właśnie dlatego, na awans tzw. pionowy musiałem jeszcze kilka lat poczekać). W latach 1993-1994 odbyłem studia podyplomowe w zakresie wyceny nieruchomości, w dalszej przyszłości pokonując trudny i cieszący się złą sławą egzamin państwowy (bywało, że wskaźnik jego zdawalności wynosił tylko 10%), uzyskując tytuł rzeczoznawcy majątkowego oraz uprawnienia zawodowe z nim związane. Trochę też publikowałem nt. nowych zasad gospodarki nieruchomościami, m.in. zostałem współautorem dwóch podręczników akademickich. Można to wygooglować wpisując do przeglądarki moje „imię nazwisko” lub „nazwisko imię” (najlepiej w cudzysłowie). Przy okazji wyjaśniam, że wtedy pojawi się również, noszący to samo imię i nazwisko, pewien przedsiębiorca z Polski południowo-wschodniej, z którym proszę mnie nie utożsamiać, nie jest to nawet nikt z mojej rodziny (choć nie mogę wykluczyć, iż w odległych stuleciach nasi prapra…pradziadkowie w linii męskiej mogli być spokrewnieni). Do mnie odnoszą się tylko te wyniki ww. wygooglowania, które dotyczą wyceny nieruchomości, rzeczoznawstwa majątkowego, no i oczywiście recenzji książek historycznych. Z perspektywy lat uważam, że swoją szansę wykorzystałem. Posłuchałem rady Pana Prezydenta miłościwie nam panującego w latach 1990-1995, aby wziąć sprawy w swoje ręce. A jak to wyglądało w przypadku naszych rodaków, przeczytamy właśnie w książce p. Przeperskiego. Co poniektórzy osiągnęli wielkie sukcesy życiowe, zdobywając uznanie i majątek. Często kosztem zdrowia, a nawet życia.
Znów
powrócę do wspomnień. Osobiście znałem i przyjaźniłem się z dwoma
radcami prawnymi (Zbigniewem J. z Warszawy i Arkadiuszem K.
z Dębicy), którym droga do niewątpliwie odniesionego sukcesu materialnego
oraz związane z tym silne stresy z czasem skróciły życie. Zwierzali
mi się (szczególnie Arek) ze swoich nie do pozazdroszczenia kłopotów
zawodowych. Obaj zrezygnowali z bezpiecznej, względnie spokojnej „ciepłej
posadki” mecenasa w administracji rządowej na rzecz prywatnej praktyki – głównie
obsługi prawnej pionierskiego biznesu. W rezultacie pierwszy z nich zapadł
na chorobę krążenia (ciężki zawał z komplikacjami i nieodwracalnymi
następstwami), drugi na jakiegoś nietypowego raka (polipy na sercu powodujące
stan zapalny). Obaj odeszli z tego świata schorowani, w wieku znacznie
poniżej przeciętnej długości życia polskiego mężczyzny. Cześć Ich pamięci! Inni
ludzie popadali z kolei w nędzę, beznadzieję, marazm i alkoholizm.
Co również długowieczności nie sprzyjało. Cóż, taka była polska, iście pionierska
droga od realnego socjalizmu do realnego kapitalizmu. Żaden naród jej wcześniej
w tym kierunku nie przebył. Stąd zapewne Dziki Wschód w tytule książki
i sylwetka kowboja na okładce. Na zakończenie zacytuję pogląd autora,
z którym się w 100% zgadzam (str. 289): Rzeczywiście,
najnowsze badania jasno pokazują, że nie istniała realna alternatywa dla
pakietu reform, który zaprezentował, a następnie wprowadził Leszek
Balcerowicz. Nie był w stanie takiego planu wygenerować nikt z zaplecza
Solidarności, nie mówiąc już o ekonomistach i politykach związanych z komunistami.
PS.
¾
Kwestię
likwidacji peerelowskiego resortu spraw wewnętrznych autor potraktował dość
powierzchownie. Ponieważ budziła ona (u niektórych budzi nadal) wiele
kontrowersji, pozwolę sobie zaproponować Państwu lekturę książki dr. Tomasza
Kozłowskiego pt. „Koniec
imperium MSW. Transformacja organów bezpieczeństwa państwa 1989-1990”. Instytut
Pamięci Narodowej, Warszawa 2019.
¾
Bardzo
interesująco o polskiej transformacji ustrojowej dyskutują także jej
główni współtwórcy. Polecam książkę pt. „Lech. Leszek. Wygrać wolność. Lech Wałęsa i Leszek Balcerowicz
w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską”; redakcja tekstu: Maciej
Gablankowski. Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2019.
¾
Obie ww. pozycje swego czasu już zagościły na tym
blogu. Do ich opisów można dotrzeć za pośrednictwem katalogu autorskiego
alfabetycznego albo katalogów tematycznych 3 i 4. W zakończeniu
omawiania drugiej z nich zamieściłem także garść refleksji osobistych.