piątek, 18 kwietnia 2025

„Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”. Autor: Michał Przeperski

 

Wszystkim moim Czytelniczkom i Czytelnikom życzę pogodnych, zdrowych Świąt Wielkiejnocy. A w towarzyszącym czasie zadumy i refleksji wskazuję wartą przeczytania książkę o ważnych, historycznie całkiem niedawnych, skomplikowanych losach Polski i Polaków. W drugiej części dzisiejszego artykuliku pozwalam sobie też na chwilę osobistej szczerości.

Michał Przeperski „Dziki Wschód. Transformacja po polsku 1986-1993”

Wydawnictwo Literackie Sp. z. o.o., Kraków 2024

Dla osób w całym tytułowym przedziale czasu już rzeczywiście dorosłych, tj. w 1986 r. mających co najmniej lat 21, czyli dziś będących starszym państwem w wieku 60+, 70+, itd., jest to lektura, którą przyjmą ze wzruszeniem, ponieważ przypomni ich ówczesne osobiste, nieraz traumatyczne przeżycia (chyba że harowali wówczas za granicą i spraw krajowych doświadczali mniej). Dla czytelnika młodszego (będącego na pewno w większości!) stanowi ona z kolei bardzo dobry, obiektywny materiał poznawczy, znacznie wykraczający poza szkolną wiedzę podręcznikową lub rodzinną z opowiadań taty i mamy. Autora nie można zaliczyć do osób bazujących na własnych wspomnieniach – urodził się w roku 1986, a więc w końcówce lat tytułowych dopiero rozpoczynał edukację na poziomie pierwszej klasy szkoły podstawowej. Charakterystykę transformacji ustrojowej oparł na opracowaniach znanych historyków, osobistym prześledzeniu treści wybranych archiwalnych artykułów prasowych i programów telewizyjnych, wypowiedziach polityków, a także na przeprowadzonych wywiadach z osobami, które uznał za reprezentatywne dla opisywanych sytuacji i zjawisk społecznych. Wszystko to interesująco wzbogacił własnym komentarzem, refleksjami, a nawet filozofowaniem („mogło być przecież inaczej”).

Tytułowy rok 1986 to jeszcze trudnozauważalny przebłysk nadciągających zmian. Rok wcześniej w ZSRR zainicjowano pierestrojkę, której jednym z elementów została (od 1987 r.) głasnost’. Nie mogło to pozostawać bez echa w podporządkowanych „demoludach”. W PRL ogłoszono powszechną amnestię i odtąd już zaprzestano wsadzania do więzienia opozycjonistów stricte politycznych. Z czasem z niektórymi z nich władza rozpoczęła nieformalny dialog, później ukoronowany obradami Okrągłego Stołu (6.02.-5.04.1989). Wcześniej siły reformatorskie PZPR rozprawiły się z tzw. betonem partyjnym, eliminując go z władz tej organizacji. Ich reformy gospodarcze okazały się jednakże anemiczne – aż do dnia 1.01.1989 r., gdy weszła w życie nowatorska ustawa o działalności gospodarczej, tzw. ustawa Wilczka-Rakowskiego. Natomiast drugi tytułowy rok 1993 to czas opuszczenia naszego państwa przez ostatnie oddziały Armii Radzieckiej. Był to także rok symptomatycznego przesilenia parlamentarnego – dotychczasowi „chłopcy do bicia”, czyli postkomuniści, w przedterminowych wyborach parlamentarnych „odbili” władzę w państwie (wspólnie z PSL, tj. dawnym ZSL). Nb. cztery lata później ją stracili, po kolejnych czterech znów odzyskali, ale to już wykracza poza zakres tematyczny książki. Z rosnącym zainteresowaniem czytamy, co się podczas owych tytułowych lat 1986-1993 z naszym społeczeństwem i organizacją państwa działo, oraz jak transformacja ustrojowa przekształcała Polaków także indywidualnie. Z jakimi problemami (przede wszystkim ekonomicznymi) musieli się borykać, jak sobie z nimi poradzili, bądź nie poradzili. A przede wszystkim na czym owa transformacja w wymiarze społeczno-gospodarczym polegała, oraz jakie skutki pozytywne i negatywne przyniosła. Poczynając od wspomnianego Wilczkowego, formalnie jeszcze peerelowskiego ważnego zaczynu, a kończąc na tzw. planie Balcerowicza. Oczywiście każdy czytelnik mający już o tym własną wiedzę może się z autorem trochę zgodzić, trochę nie zgodzić.

Ja osobiście Panu Michałowi przyznaję w pełni rację – żadnych przekłamań w tym jego eseju historycznym i zarazem reportażu historycznym nie zauważyłem. W tytułowych latach byłem w wieku 35-42, a zatem ówczesne przemiany musiały się także odcisnąć na mnie i na moich bliskich. Wielu z nich stałem się też naocznym świadkiem. Osobiście źle tamtych czasów nie wspominam, chociaż bywały dla mnie dość nerwowe (jednak nie aż tak nerwowe, jak dla moich dwóch kolegów, o których nieco poniżej). Już w 1990 r. w miejscu pracy zdobyłem mocną pozycję człowieka trudnego do zastąpienia na pełnionym stanowisku (choć, chyba właśnie dlatego, na awans tzw. pionowy musiałem jeszcze kilka lat poczekać). W latach 1993-1994 odbyłem studia podyplomowe w zakresie wyceny nieruchomości, w dalszej przyszłości pokonując trudny i cieszący się złą sławą egzamin państwowy (bywało, że wskaźnik jego zdawalności wynosił tylko 10%), uzyskując tytuł rzeczoznawcy majątkowego oraz uprawnienia zawodowe z nim związane. Trochę też publikowałem nt. nowych zasad gospodarki nieruchomościami, m.in. zostałem współautorem dwóch podręczników akademickich. Można to wygooglować wpisując do przeglądarki moje „imię nazwisko” lub „nazwisko imię” (najlepiej w cudzysłowie). Przy okazji wyjaśniam, że wtedy pojawi się również, noszący to samo imię i nazwisko, pewien przedsiębiorca z Polski południowo-wschodniej, z którym proszę mnie nie utożsamiać, nie jest to nawet nikt z mojej rodziny (choć nie mogę wykluczyć, iż w odległych stuleciach nasi prapra…pradziadkowie w linii męskiej mogli być spokrewnieni). Do mnie odnoszą się tylko te wyniki ww. wygooglowania, które dotyczą wyceny nieruchomości, rzeczoznawstwa majątkowego, no i oczywiście recenzji książek historycznych. Z perspektywy lat uważam, że swoją szansę wykorzystałem. Posłuchałem rady Pana Prezydenta miłościwie nam panującego w latach 1990-1995, aby wziąć sprawy w swoje ręce. A jak to wyglądało w przypadku naszych rodaków, przeczytamy właśnie w książce p. Przeperskiego. Co poniektórzy osiągnęli wielkie sukcesy życiowe, zdobywając uznanie i majątek. Często kosztem zdrowia, a nawet życia. 

Znów powrócę do wspomnień. Osobiście znałem i przyjaźniłem się z dwoma radcami prawnymi (Zbigniewem J. z Warszawy i Arkadiuszem K. z Dębicy), którym droga do niewątpliwie odniesionego sukcesu materialnego oraz związane z tym silne stresy z czasem skróciły życie. Zwierzali mi się (szczególnie Arek) ze swoich nie do pozazdroszczenia kłopotów zawodowych. Obaj zrezygnowali z bezpiecznej, względnie spokojnej „ciepłej posadki” mecenasa w administracji rządowej na rzecz prywatnej praktyki – głównie obsługi prawnej pionierskiego biznesu. W rezultacie pierwszy z nich zapadł na chorobę krążenia (ciężki zawał z komplikacjami i nieodwracalnymi następstwami), drugi na jakiegoś nietypowego raka (polipy na sercu powodujące stan zapalny). Obaj odeszli z tego świata schorowani, w wieku znacznie poniżej przeciętnej długości życia polskiego mężczyzny. Cześć Ich pamięci! Inni ludzie popadali z kolei w nędzę, beznadzieję, marazm i alkoholizm. Co również długowieczności nie sprzyjało. Cóż, taka była polska, iście pionierska droga od realnego socjalizmu do realnego kapitalizmu. Żaden naród jej wcześniej w tym kierunku nie przebył. Stąd zapewne Dziki Wschód w tytule książki i sylwetka kowboja na okładce. Na zakończenie zacytuję pogląd autora, z którym się w 100% zgadzam (str. 289): Rzeczywiście, najnowsze badania jasno pokazują, że nie istniała realna alternatywa dla pakietu reform, który zaprezentował, a następnie wprowadził Leszek Balcerowicz. Nie był w stanie takiego planu wygenerować nikt z zaplecza Solidarności, nie mówiąc już o ekonomistach i politykach związanych z komunistami.

PS.

¾    Kwestię likwidacji peerelowskiego resortu spraw wewnętrznych autor potraktował dość powierzchownie. Ponieważ budziła ona (u niektórych budzi nadal) wiele kontrowersji, pozwolę sobie zaproponować Państwu lekturę książki dr. Tomasza Kozłowskiego pt. „Koniec imperium MSW. Transformacja organów bezpieczeństwa państwa 1989-1990”. Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2019.

¾    Bardzo interesująco o polskiej transformacji ustrojowej dyskutują także jej główni współtwórcy. Polecam książkę pt. „Lech. Leszek. Wygrać wolność. Lech Wałęsa i Leszek Balcerowicz w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską”; redakcja tekstu: Maciej Gablankowski. Wydawnictwo Znak Horyzont, Kraków 2019.

¾    Obie ww. pozycje swego czasu już zagościły na tym blogu. Do ich opisów można dotrzeć za pośrednictwem katalogu autorskiego alfabetycznego albo katalogów tematycznych 3 i 4. W zakończeniu omawiania drugiej z nich zamieściłem także garść refleksji osobistych.