niedziela, 9 października 2022

„Himmler. Buchalter śmierci”. Autor: Peter Longerich

 

Peter Longerich „Himmler. Buchalter śmierci”

Wydawca: Prószyński Media Sp. z o.o., Warszawa 2014

Niemiecki profesor historii bardzo szczegółowo opisał osobowość Heinricha Himmlera (1900-1945) – jego życie osobiste, pedantyczny charakter, wyznawany światopogląd i przekonania polityczne, a przede wszystkim złowrogie (rasistowsko-ludobójcze) dokonania zawodowe. Książkę, nie przestraszywszy się jej encyklopedycznego formatu, czyta się z dużym zainteresowaniem. No, może poza niektórymi rozdziałami traktującymi szczegółowo o tworzeniu i umacnianiu wewnętrznych struktur SS i Policji, ścieraniu się różnych tego koncepcji, przy czym ta Himmlerowska na ogół przeważała. Lekturę zalecałbym osobom już w miarę dobrze znającym historię pierwszej połowy XX wieku, w tym lat II wojny światowej. Wydarzenia polityczne są bowiem tylko tłem dla biografii Himmlera. Autor – przedstawiając działalność Himmlera, determinowaną przebiegiem wojny – wydarzenia militarne jedynie ogólnie wzmiankuje, bez analizowania poszczególnych kampanii i ich skutków. Mimo iż sam Himmler w ostatnich miesiącach wojny pełnił kilka funkcji wysokiego dowódcy wojskowego grup armii, z podporządkowanymi mu jednostkami nie tylko Waffen SS, ale przede wszystkim Wehrmachtu. Autor np. słusznie twierdzi, że Himmler absolutnie się nie sprawdził w 1945 r. jako głównodowodzący grupy armii „Wisła”, lecz przebiegu walk frontowych już nie opisuje. A były to ciężkie zmagania na naszym Pomorzu Zachodnim, podczas których Heini wykazał się jedynie dyletanctwem w zakresie dowodzenia, a po interwencji Guderiana został przez Hitlera tej funkcji pozbawiony.

O czym zatem głównie przeczytamy? W odniesieniu do okresu przed II wojną światową – o dobrym, inteligencko-mieszczańskim pochodzeniu Himmlera, jego wyższym wykształceniu rolniczym, specyficznej osobowości, ukrytych kompleksach i zahamowaniach względem kobiet (bardzo późno przeszedł inicjację seksualną), relacjach rodzinnych, drodze do wysokich funkcji w SS i w strukturach państwowych III Rzeszy. Zaś mając już w tle wojnę (której historię, jak powyżej napisałem, trzeba mieć w tyle głowy) poznamy:

·       dokładnie przebieg Holokaustu, z rozróżnieniem faz, skali, miejsc i metod ludobójstwa,

·       los, jaki był przygotowywany słowiańskim „podludziom” po wygraniu przez III Rzeszę wojny,

·       wizję przyszłego wielkiego imperium germańsko-teutońskiego,

·       obłędny germański rasizm, stosowany w codziennej praktyce, podparty badaniami pseudonaukowymi, ingerujący nawet w pożycie intymne Niemców oraz ludności okupowanych terenów,

·       metody wyszukiwania wśród podbitej ludności „elementów wartościowych rasowo”, przy czym nieraz temu towarzyszyło odbieranie rodzicom małych dzieci i przekazywanie ich niemieckim rodzinom w celu germanizacji,

·       paternalizm Himmlera w odniesieniu do nawet niższej rangi esesmanów i policjantów, zawarowanie sobie uprawnień do wpływu na ich życie osobiste,

·       pełne hipokryzji zachowanie Himmlera w ostatnich tygodniach wojny, przez co utracił on twarz także u najbardziej zatwardziałych nazistów.

Polonica w książce również często odnajdujemy – autor bardzo dokładnie opisuje całokształt zbrodniczej działalności Niemców na ziemiach polskich w latach 1939-1945. Holokaust był wprawdzie największym, ale przecież nie jedynym niemieckim przedsięwzięciem ludobójczym. O licznych polskich ofiarach autor także pisze – ze współczuciem i z pewną sympatią do nas. Prof. Peter Longerich przedstawia też przemiany osobowości Himmlera, dokonujące się na przestrzeni lat. W dorosłe życie wkroczył jako głęboko wierzący i praktykujący katolik, by następnie nie tylko całkowicie odejść od wiary chrześcijańskiej, ale wręcz ją dezawuować, a księży i pastorów represjonować. Czynił to w ograniczonej i wybiórczej skali, definitywną rozprawę z Kościołami odkładając na okres powojenny. W ostatnich tygodniach wojny Himmler podejmował próby nawiązania kontaktów z zachodnimi aliantami, łudząc się, iż uznają go za partnera do negocjacji. Ostatecznie mógłby się dla nich nawet takim stać, ale chyba tylko wtedy, gdyby rokowania miały dotyczyć długości i grubości sznura szubienicznego, na którym zawiśnie. Rasizm Himmlera, aczkolwiek niewzruszony jako dogmat, przybierał różne formy natężenia w latach wojny, z czasem stawał się bardziej tolerancyjny. W miarę jak na froncie wschodnim (głównie tam) masowo ginęli młodzi przedstawiciele „rasy panów” (co zapowiadało katastrofę demograficzną Niemiec), zaczęto bardziej elastycznie podchodzić do kontaktów seksualnych Niemek z robotnikami cudzoziemskimi. W pierwszych latach wojny groziło to kobiecie publicznym napiętnowaniem, a mężczyźnie śmiercią. Później już takich wyroków nie wydawano – jeśli tylko cudzoziemski partner kobiety niemieckiej przeszedł z pozytywnym wynikiem odpowiednie badania rasowe. Ostatecznie zaś, jak się wydaje, powojennej katastrofie demograficznej Niemiec zapobiegli dopiero zwycięscy żołnierze radzieccy, nawiązujący w 1945 r. bardzo liczne relacje seksualne z Niemkami (na ogół bez ich przyzwolenia).

Autor, nawiązując do wielkiej dbałości Himmlera o prawidłowość dokonywanych selekcji rasowych, wyboru odpowiednich kryteriów, m.in. na podstawie oglądu ciała, tak pisze o samym pomysłodawcy i wnioskodawcy kryteriów (cyt., str. 733): Trzeźwy ogląd mógłby sprowadzić samego Himmlera do całkiem przeciętnego poziomu rasowego, a nawet poniżej. Twarz miał raczej okrągłą niż pociągłą, nos raczej szeroki niż wąski, a chodził raczej zgarbiony niż wyprostowany. Jego szczęka zaś – co dla sędziów rasowych było cechą szczególnie negatywną – podpadała wyraźnie pod kategorię „cofnięta”. Tak zatem, słusznie i „naukowo” zaliczywszy Himmlera do kategorii Untermensch (podczłowiek), gorąco Państwu polecam lekturę książki prof. Petera Longericha.

Na zakończenie pozwolę sobie też wyjątkowo na pewną własną, aktualną refleksję polityczną. Co pewien czas dowiadujemy się z mediów o zachowaniu polskich młodych narodowców, którzy gdzieś tam po lasach drą się heil Hitler, adorują pamięć Führera i znak swastyki, przy czym są podstępnie filmowani, a następnie tych biednych młodzieńców ciąga się po urzędach i sądach. Po co?! Szkoda na to pieniędzy budżetowych, kosztownej i czasochłonnej fatygi wymiaru sprawiedliwości. Nie ma też potrzeby psuć ich kartotek życiorysu, bo to przecież jeszcze młodzi ludzie z przyszłością. A więc rada prosta. Zamknąć ich (na mocy tylko ustnej decyzji komendanta straży miejskiej) w jakimś budynku, zapewnić przeciętne warunki zakwaterowania i wyżywienia, każdemu też wręczyć egzemplarz dziś tu omówionej książki niemieckiego profesora. I żadnego nie wypuścić, dopóki jej nie przeczyta dokładnie i ze zrozumieniem, co potwierdzi pisemny test zaliczeniowy (test tzw. wielokrotnego wyboru, aby było trudniej). Ze szczególnym uwzględnieniem części V pt. Wielka Rzesza Germańska: przestrzeń życiowa i mordy etniczne. Gwarantuję, że po takiej reedukacji nikt z nich już nie tylko nigdy nie zahajluje, ale wręcz da w mordę komuś hajlującemu. Bo to, chłopaki, o was też tu chodzi! Gdyby Hitler wygrał wojnę, to już Himmler postarałby się, aby większości z was w ogóle dziś nie było na świecie, a mniejszość stałaby się niewykształconymi podludźmi służącymi rasie panów. Jedynie jakieś pozostałe 15-20% waszych pradziadków i prababć, wg szacunków Himmlera, nadawałoby się do tzw. regermanizacji. Powyższą refleksję również odnoszę do osób narzekających na zastąpienie w latach 1944 i 1945 jednej okupacji przez drugą.

PS.1. Na str. 458 w wierszu 3-cim od dołu zauważyłem drobny lapsus edytorski, zapewne wynikający z pospiesznego tłumaczenia książki. Wyrazy „żonatymi matkami” należy zastąpić słowami „zamężnymi matkami”. To nie ta epoka, Niemki wówczas jeszcze nie miewały żon, co najwyżej tylko kochanki. I, co gwoli ścisłości można przy okazji wspomnieć, obowiązująca w III Rzeszy prawna definicja homoseksualizmu (karanego skazaniem na pobyt w obozie koncentracyjnym) obejmowała wyłącznie męsko-męskie kontakty seksualne, natomiast nie dotyczyła miłości lesbijskiej.

PS.2. Podczas lektury proponuję mieć założoną zakładkę na str. 944, na której rozpoczyna się Słownik terminów. W tekście książki często pojawia się specyficzne nazewnictwo oraz skróty. Gdy np. napotkamy przy konkretnym nazwisku skrót HSSPF, to trzeba wiedzieć, iż to jakiś regionalny Wyższy Dowódca SS i Policji.