Nadchodzą
dni kalendarzowo ponure, corocznie poświęcane pamięci o tych, których już
nie ma. A zatem i lekturę proponuję dziś niezwykle ponurą. Ale jednak
ciekawą, a dla zainteresowanych historią - konieczną.
Richard
Rhodes „Mistrzowie śmierci. Einsatzgruppen”
Dom
Wydawniczy Bellona, Warszawa 2007
Amerykański
publicysta historyczny napisał wstrząsającą książkę nt. organizacji i przebiegu
masowych mordów dokonywanych przez zbrodniarzy hitlerowskich w Europie
środkowej i wschodniej. Skoncentrował się na wcześniejszej fazie
ludobójstwa – gdy było ono realizowane fizycznie przez esesmanów i ich
lokalnych pomocników, jeszcze przed zastosowaniem w masowej skali technik
przemysłowych (gazów trujących, krematoriów) w obozach śmierci. Tego
następnego etapu ludobójstwa autor też nie pominął, jednakże głównym tematem
książki uczynił indywidualne zachowania członków grup operacyjnych SS oraz
rozmiary ich zbrodni. Opisuje je szczegółowo oraz analizuje pod kątem
psychologicznym, socjologicznym, demograficznym – głównie koncentrując się na
ich działalności na zapleczu frontu wschodniego (ale zbrodnie dokonane w Polsce
również wymienia). Wg stanu na dzień 22 czerwca 1941 r. tytułowych
Einsatzgruppen było cztery: A, B, C i D. Dzieliły
się na komanda (jednostki operujące w zasadzie samodzielnie) - Sonderkommanden
i Einsatzkommanden, razem 16 takich komand. Pełniło w nich
służbę kilka tysięcy specjalnie dobranych kandydatów na zwyrodnialców, na
stanowiskach dowódczych często z wyższym wykształceniem. Osobiście byli przekonani,
że działają w dobrej wierze, że wykonują pracę „niewdzięczną”, tym
niemniej absolutnie konieczną, ponieważ zleconą im przez samego Führera,
któremu ślepo zaufali. Niekiedy jednak i oni miewali objawy załamania
psychicznego, ale zazwyczaj szybko powracali (poza nielicznymi wyjątkami) do
równowagi emocjonalnej. Einsatzgruppen były wspomagane przez Wehrmacht
(rzadko kiedy niechętnie) oraz jednostki administracji cywilnej. Spory
kompetencyjne rozstrzygano odwołując się do Himmlera, który oczywiście brał
stronę swoich podwładnych.
Lektura
przeznaczona jest dla osób o mocnych nerwach. Richard Rhodes,
bazując na powojennej dokumentacji procesowej, zachowanej korespondencji oraz
wspomnieniach nielicznych świadków, przedstawia konkretne ludobójcze akcje, w tym
mordy dokonywane na kobietach i małych dzieciach. Opisuje przygotowania
oraz przebieg licznych zbrodni. Autor zastanawia się też nad motywacją
ludobójczego rasizmu (antysemityzmu i antyslawizmu) u samego Adolfa
Hitlera. Ukazuje jego patologiczne rozumowanie pozostające w jaskrawej
sprzeczności z uniwersalnymi zasadami moralności. Dużo więcej uwagi
poświęca jednak ulubieńcowi Hitlera – naczelnemu architektowi ludobójstwa, Heinrichowi
Himmlerowi. Osobowość i życiorys tego psychopaty przedstawia korzystając z wcześniejszych
opracowań naukowych, m.in. Petera Longericha, autora monografii niedawno
tu omówionej. W Epilogu książki Richard Rhodes informuje o wojennych
i powojennych losach sprawców zbrodni. Ubolewa, że części z nich wymierzono
kary zbyt niskie, a wielu w ogóle nie stanęło przed obliczem wymiaru
sprawiedliwości. Lekturę wzbogaca dokumentacja fotograficzna, w tym upiorne
zdjęcia miejsc i ofiar masowych egzekucji. Bardzo dobrze, że ta książka
ukazała się najpierw na anglosaskim rynku wydawniczym. Napisana
w Polsce lub innym kraju będącym pod hitlerowską okupacją mogłaby na
Zachodzie zostać uznana za przekłamany utwór propagandowy, za tendencyjny
wykwit polityki historycznej.
PS.1.
Zachęcam też do zapoznania się w Wikipedii z bardzo interesującym
życiorysem autora.
PS.2. W posiadanym egzemplarzu książki zauważyłem następujące tzw. oczywiste pomyłki: na str. 63 w pierwszym zdaniu, oraz na str. 94 w środku strony, datę 22 lipca 1941 r. należy poprawić na 22 czerwca 1941 r. (chodzi o dzień rozpoczęcia wojny niemiecko-radzieckiej); na str. 75 w wierszu 14 od dołu datę 14 lipca 1941 r. (data ostatniej przedwojennej deportacji mieszkańców Litwy przez NKWD) należy poprawić na 14 czerwca 1941 r. ; na str. 265 w wierszach 7 i 8 od dołu widnieje nieścisłość geograficzna – wszak Chełmno nie leży (cyt.) „około siedemdziesięciu kilometrów na wschód od Lublina” - autorowi, zdaje się, pomyliła się wielkopolska wieś Chełmno nad Nerem (miejsce masowych zbrodni hitlerowskich) z miastem Chełm.