Szczepan
Twardoch „Król”
Wydawnictwo
Literackie Sp. z o.o., Kraków 2020
Warszawa
A.D. 1937. Miasto już nieistniejące. Zupełnie inni ówcześni ludzie, inna
ich mentalność, dawno zapomniany skład narodowościowy i socjalny
mieszkańców. Łącznie było ich wtedy 1,3 mln, z czego 30% stanowili Żydzi.
W zasadzie nawet trochę więcej, jako że są to dane z przedwojennego
spisu powszechnego, a przecież nie wszystkie osoby pochodzenia żydowskiego
się do narodowości żydowskiej poczuwały i przyznawały, a jidysz
bynajmniej nie był językiem, którym na co dzień posługiwano się w ich domach.
Zabudowa też autentycznie stara (to nie zabytki odbudowane po wojnie), na
przedmieściach często drewniana. Szczepan Twardoch przedstawia więc miasto
takim, jakim ono było, zanim tu w latach 1939-1945 „Hitler i Stalin
zrobili co swoje” (jak śpiewa Muniek Staszczyk z zespołem T Love).
Głównie jednak ukazuje ciemną stronę przedwojennej Warszawy. Lewobrzeżną
stolicą „rządzi” Jan Kaplica, przydomek „Kum”. „Kuma się” bowiem z warszawskimi
drobnymi przedsiębiorcami (sklepikarzami, kupcami bazarowymi, rzemieślnikami,
restauratorami, itp.) każąc sobie za „kumoterstwo”, czyli wymuszoną ochronę,
płacić haracze. Czyli klasyczny gangster, ale pod ochronnym parasolem PPS oraz – do
czasu – rządzącej sanacji. Za tolerancję odwdzięcza się m.in. chroniąc
swoimi ludźmi demonstracje polityczne PPS. Szanowany i lubiany przez warszawskich
robotników, tak polskich, jak i żydowskich. Nie jest to postać całkowicie
fikcyjna. Autorowi za pierwowzór posłużył Łukasz Siemiątkowski, pseudonim „Tata
Tasiemka”, rzeczywisty przedwojenny warszawski gangster, były bojowiec PPS. Życiorys
powieściowego Jana Kaplicy jest zbliżony do C.V. Łukasza Siemiątkowskiego, aczkolwiek
nie identyczny (obaj np. inaczej kończą życie). Gang Kuma Kaplicy, oprócz pobierania
haraczy od bezsilnych kupców, czerpie również zyski z nierządu – „opiekuje
się” burdelem pierwszej kategorii, prowadzonym przez niejaką Ryfkę Kij, oraz zapewnia
„ochronę” jeszcze bardziej ekskluzywnego salonu bdsm Madame de Potocki (faktycznie
zaś Anieli Kuźnik, nauczycielki).
Jedynym
plusem, jeśli tak to w ogóle można określić, jest „internacjonalistyczny”
skład gangu. W Warszawie pleni się, aż huczy antysemityzm, lecz Kum
Kaplica jest nie tylko nań odporny, ale wręcz go ostro zwalcza. Sam jest Polakiem,
natomiast skład jego przybocznych bywa już mieszany: Polacy, Żydzi, Rosjanie i jeszcze
jakieś inne zbiry, trudne do określenia narodowościowo. Jego prawą ręką ds. organizacji
szemranego biznesu jest Żyd dr inż. Janusz Radziwiłek, wyedukowany
swego czasu tak wysoko za stypendium z funduszy PPS. Wredny charakter, typ
patologiczny. Szefem obstawy Kaplicy także jest Żyd, Jakub Szapiro, postać
prywatnie (tzn. wtedy, gdy się akurat nie para bandytyzmem) nawet dość
sympatyczna. Lat 37, charyzmatyczny, uprzejmy (jeśli nie jest pod wpływem
alkoholu ani narkotyków), silny, wysportowany facet, warszawski mistrz
bokserski wagi ciężkiej, trener boksu. Kombatant wojny polsko-bolszewickiej,
plutonowy rezerwy WP. To właśnie tytułowy król, z tym że akcja powieści
toczy się jeszcze w czasie poprzedzającym jego dwuletnie „królowanie” w Warszawie.
Druga część dylogii Szczepana Twardocha nosi tytuł „Królestwo” i też o niej
tu zapewne napiszę. Choć ona z kolei traktuje już o okresie
następującym po dwóch latach warszawskiego królowania Jakuba Szapiro.
Nie
jest to typowy „kryminał”. Autor wprowadza także marginalny element
metafizyczny – sunącego w obłokach nad miastem żarłocznego kaszalota,
który pod koniec powieści nawet upoluje babę mężobójczynię. Ów kaszalot Litani
to zapewne alegoria przyszłej zagłady Warszawy i jej
mieszkańców. Jest widziany tylko przez żydowskiego narratora akcji. A w zasadzie
przez narratorów – jako że jest ich w książce kolejno dwóch,
wprowadzających do opowieści ciekawe dygresje i przeżywających wewnętrzne
rozterki. Chociaż nie – jednak jest tylko jeden narrator. Nic mi się nie
poplątało. Przeczytacie Państwo i przekonacie się sami, jak to jest artystycznie
skomplikowane. A przeczytać naprawdę warto, choćby po to, aby powędrować
ulicami nieistniejącej już Warszawy, wczuć się w jej przedwojenny klimat
polityczny, oczami wyobraźni ujrzeć ówczesnych mieszkańców, poznać ich
codzienne problemy, przekonać się, jak sobie z nimi radzili i nie
radzili. No i ten główny, niesamowity (!) gangsterski wątek, także
przeplatany politycznie. Incydentalnie pojawiają się marszałek Edward
Śmigły-Rydz, premier Felicjan Sławoj Składkowski i szef OZN pułkownik Adam
Koc. Oglądamy również obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej, do którego
trafia …. Nie napiszę, kto. Sami Państwo przeczytacie. Przeczytacie też
opisy szykan, w zasadzie tortur, jakim poddawano osoby tam osadzone. Internowanie
w stanie wojennym to były wczasy w porównaniu z warunkami
stworzonymi przez sanację w Berezie Kartuskiej. Treść książki okazuje
się mocna, bardzo mocna, raczej tylko dla osób pełnoletnich. Autor z detalami
przedstawia przebieg kolejnych gangsterskich zbrodni i porachunków.
Wprowadza też wątki erotyczne, w tym jedną scenkę rodzaju hard porno
w przybytku Madame de Potocki. Lektura jest fascynująca i sensacyjna,
zarazem jednak – w tle – historycznie bardzo poznawcza. Choć wątek
przygotowań Śmigłego i Koca (z udziałem falangistów) do polskiej „nocy
długich noży” wydaje mi się niewiarygodny, autor tu chyba przesadził. Na
kanwie książki powstał scenariusz serialu telewizyjnego na antenie CANAL+,
którego niestety jeszcze nie oglądałem.
PS.
W chwili, gdy zamieszczam ww. tekst, jestem po, dopiero co,
zakończonej lekturze „Królestwa”. Oświadczam, iż druga część jest (subiektywnie,
wg mnie) jeszcze lepsza niż pierwsza (dziś omówiony „Król”), tak więc
radzę Państwu od razu rozejrzeć się za całością dylogii Szczepana Twardocha.