Piotr
Zychowicz „Germanofil. Władysław Studnicki – Polak, który chciał sojuszu z III Rzeszą”
Dom
Wydawniczy REBIS Sp. z o.o., Poznań 2020
Z perspektywy
lat należy przyznać, iż Władysław Gizbert-Studnicki (1867-1953) jest współcześnie
najbardziej znany ze swojego wizjonerstwa wiosną i latem 1939 r.
Niezwykle trafnie przewidział wówczas przyczynę wybuchu II wojny
światowej, fatalny przebieg w niej kampanii polskiej, wreszcie powojenną utratę
wschodniej części przedwojennego terytorium Rzeczypospolitej (prawie połowy
kraju). Wszystko to Władysław Studnicki przepowiedział w swojej książce
pt. „Wobec nadchodzącej drugiej
wojny światowej”, opisanej już przeze mnie (dość emocjonalnie) na tym blogu. Zatem
nie będę teraz ponownie biadał o jego nieskutecznych staraniach mających
na celu powstrzymanie rządzącej ekipy sanacyjnej w obłędzie piłowania
gałęzi, na której siedziała. Można odszukać ten tekst w katalogu bloga.
Pan
Piotr Zychowicz, autor Posłowia do tamtej książki (oczywiście do jej
wydania z 2018 r.), napisał niezwykle interesujący esej historyczny w całości
poświęcony życiu i działalności Władysława Studnickiego. Przeczytamy więc kolejno
o konspiracyjnej, niepodległościowej działalności Studnickiego w okresie
zaborów, o jego wkładzie w 1916 r. w dzieło odbudowy
Polski, potem o staraniach mających na celu zbliżenie polityczne Polski z Niemcami,
o zapobieżenie katastrofie 1939 r., o aktywności politycznej
podczas okupacji, wreszcie o jego trudnych i biednych, ostatnich
latach życia na emigracji w Londynie. Mój ulubiony autor ma niewątpliwie
rację określając Władysława Studnickiego jako prawdziwego męża stanu,
niedocenionego nie tyle przez historię, co przez mainstreamowych historyków.
Jak
to się stało, że ów rówieśnik Józefa Piłsudskiego (ten sam rok urodzenia) i w zasadzie
Romana Dmowskiego (młodszy od Dmowskiego tylko o 3 lata) nie zdobył podobnego
im uznania, sławy i znaczenia w międzywojennej Polsce? Autor tłumaczy
to (słusznie) brakiem charyzmy, czyli czegoś trudno uchwytnego, co jednak powoduje
skupienie uwagi i sympatię, co sprawia, że powstają całe szeregi
zwolenników politycznych, niemalże wyznawców. Studnicki takiej charyzmy nie
posiadał. Mówił, a zwłaszcza pisał mądrze, ale jego zachowanie (nerwowe, czasem
agresywne) i mikry wzrost oraz zaniedbany wygląd powodowały, że traktowano
go z rezerwą, nieraz z niesmakiem i lekceważeniem. Miał
oczywiście także sympatyków swoich poglądów politycznych, cóż jednak z tego,
skoro ci byli nieliczni i niemający wpływu na bieg wydarzeń. Piotr
Zychowicz nie tylko prezentuje postać Władysława Studnickiego, daje również
własną ocenę jego poglądów i działań. W zasadzie bardzo pozytywną,
poza skrytykowaniem podejścia Studnickiego do tzw. kwestii żydowskiej,
pragnącego administracyjnego nakłonienia Żydów do emigracji z Polski do
Palestyny.
Książka
ta, jak zresztą wszystkie inne publikacje Piotra Zychowicza, została napisana z polotem,
czyta się ją z niesłabnącym zainteresowaniem. Wzbogacają ją historyczne
fotografie oraz liczne cytaty z tekstów Władysława Studnickiego, w tym
z memoriałów pisanych podczas okupacji do władz niemieckich. Wielką
ciekawostkę stanowi informacja autora o formalnej choć ściśle tajnej misji
dyplomatycznej Studnickiego latem 1939 r., wykorzystanego przez rząd do wybadania
stanowiska Niemiec w przedmiocie ew. likwidacji Wolnego Miasta
Gdańska w drodze jego podziału pomiędzy Niemcy i Polskę.
Nie
byłbym jednak sobą, gdybym na zakończenie trochę nie pogrymasił (dowodząc przy
okazji dokładnego przeczytania książki). I tak: na str. 98 w wierszu 12
od dołu wyrazy „pretensji kosztem Niemiec” należy zastąpić wyrazami „pretensji
Niemiec”, względnie wyrazami „pretensji kosztem Polski”; na str. 237
w wierszu 4 od góry rok 1939 proszę zastąpić rokiem 1940; na
str. 475, w połowie tej strony, rok 1944 proszę zastąpić
rokiem 1945.
Niezależnie
od powyższego zauważyłem, iż pan Piotr Zychowicz uporczywie obwinia głównie ministra
Józefa Becka za błędną politykę zagraniczną Polski w 1939 r. Owszem,
minister ją firmował swoim stanowiskiem i nazwiskiem, ale to brzmi też tak,
jakby ministrów von Ribbentropa i Mołotowa winić za pakt z 23 sierpnia
1939 r. Jakby za szefami dyplomacji nie stali inspirujący ich faktyczni przełożeni.
Rzeczywistym sprawcą antyniemieckiej wolty ministra Becka w 1939 r. była
„Druga Osoba w Państwie”, której nadrzędność musiał (sam zresztą tego
chciał) uznawać nawet premier polskiego rządu. I proszę nie wysuwać kontrargumentu,
że minister Beck był ulubieńcem marszałka Piłsudskiego, który powołał go do kierowania
sprawami zagranicznymi II RP. „Druga Osoba w Państwie” potrafiła go
sobie skutecznie podporządkować. Marszałek Edward Śmigły-Rydz nie miał z tym
wielkich problemów. Wcześniej zdołał wyeliminować z czynnej polityki
Walerego Sławka - już nie tylko ulubieńca, ale wręcz osobistego przyjaciela
marszałka Józefa Piłsudskiego, nominowanego przezeń do urzędu prezydenta
Polski.
PS.
I tak, wg stanu na dzień dzisiejszy, jestem „na bieżąco”
z opisywaniem tu publikacji książkowych pana Piotra Zychowicza. Proponuję
zerknąć do katalogu alfabetycznego wg autorów.