czwartek, 1 października 2020

„Warszawa. Dzieje miasta”. Autor: Karol Mórawski

 

Karol Mórawski „Warszawa. Dzieje miasta”

Wydawnictwo „Książka i Wiedza”, Warszawa 2017

Z napisaniem ciepłych słów o tej książce specjalnie poczekałem do dn. 1 października 2020 r. Dziś bowiem obchodzę prywatny jubileusz – moje złote gody z Warszawą. Dokładnie 50 lat temu, w wieku 19 lat, przybyłem tu celem rozpoczęcia studiów (dziennych) w Uniwersytecie Warszawskim. I nieprzerwanie mieszkam w stolicy do chwili obecnej. Wiele lat zamieszkiwania w Warszawie już od dawna uprawnia mnie do uznawania jej za miasto moje, choć się w nim nie urodziłem. 

Prawdę zresztą mówiąc – ja nie mam swojej miejscowości rodzinnej. Urodziłem się w Sopocie, ale tylko dlatego tam, że akurat w Trójmieście czasowo (w latach powojennych) zamieszkiwali i pracowali moi dziadkowie. A matka – będąc w ostatnim miesiącu ciąży i pragnąc mieć odpowiednią opiekę – przyjechała tam do swoich rodziców aż z Legionowa k. Warszawy, gdzie mieszkała z pierwszym mężem (moim ojcem). Potem z niemowlakiem (dziś piszącym te słowa) powróciła do Legionowa, a gdy się niebawem z małżonkiem rozstała, losy rzuciły ją z dzieckiem do Radomia, gdzie to dziecko (czyli ja) zamieszkiwało aż do matury w 1970 r. A propos: niedawno, najpierw w maju, następnie w sierpniu br., planowaliśmy spotkanie naszej klasy maturalnej po upływie pół wieku, co niestety udaremnił stan pandemii.

Nadmieniam przy tym, że żadnych korzeni rodzinnych ani w Legionowie, ani w Trójmieście, ani w Radomiu, także moi rodzice nie posiadali. Matka urodziła się faktycznie w Milanówku (choć w metryce wpisano jej nieodległy Jaktorów), a ojciec w Wilnie. Rodowitym radomianinem od pokoleń był natomiast mój ojczym (drugi mąż matki), ale choć to dla mnie bardzo bliska rodzina, to przecież jednak zero pokrewieństwa. Reasumując – Radomia się nie wypieram, spędziłem w nim prawie całe dzieciństwo i wczesną młodość, jestem i do końca życia będę związany emocjonalnie z tym miastem. Ale w moim sercu sytuuję je dopiero na drugim miejscu. Pierwsze bowiem bezsprzecznie zajmuje Warszawa. 

Ad rem. 

Z przyczyny jak powyżej, z wielką sympatią przeczytałem książkę p. Karola Mórawskiego, żałując iż do tej pory nie miałem w bibliotece domowej żadnej pozycji poświęconej wyłącznie historii Warszawy: tak od zarania aż do doby obecnej. Polecam ją zatem przede wszystkim warszawiakom - obojętne, gdzie i kiedy urodzonym. A już przewodnikom turystycznym po Warszawie w szczególności, to dla nich lektura wręcz obowiązkowaCzytając tę książkę śledzimy dzieje miasta w dwóch aspektach. Pierwszym jest historia polityczna Polski, której nie można analizować bez uwzględnienia Warszawy. Tu przecież miały miejsce bardzo ważne wydarzenia, wręcz newralgiczne w naszych dziejach - żeby tylko wymienić wolne elekcje królów, uchwalenie Konstytucji 3 Maja, wybuchy większości powstań narodowych. Autor to wszystko chronologicznie przedstawia, nie ograniczając się do opisu zdarzeń na terenie Warszawy, choć głównie te mając na względzie. Drugi aspekt to już historia rozwoju samej Warszawy, inteligentnie wpleciona w historię polityczną i gospodarczą Polski. Od samego zarania. A propos owego zarania: nazwa miasta nie pochodzi od Warsa i Sawy, lecz jedynie od Warsa lub Warsza (imienia męskiego). Wieś w starych zapisach pojawiła się bowiem pod nazwą „Warszowa”, czyli należąca do rycerza Warsza (Warsa). Podobnie zresztą i dziś mówi się nieraz na wsiach, że np. jakaś łąka jest, dajmy na to, Adamowa czy Piotrowa.

Wędrując przez dziesięciolecia i stulecia śledzimy rozwój terytorialny, demograficzny, gospodarczy i budowlany Warszawy. Czytamy, jak miasto się rozrasta i pięknieje, niestety miewając też okresy stagnacji i upadku. Poznajemy etymologię nazw ulic i całych dzielnic. Oczami wyobraźni najpierw widzimy Warszawę bez podstawowych urządzeń infrastruktury technicznej, bez kanalizacji, wodociągów i ulicznego oświetlenia. Z drewnianymi chodnikami rozkradanymi zimą na opał. Następnie autor opisuje powstawanie koniecznych urządzeń technicznych, ich koszt, lata realizacji, inwestorów i wykonawców. Nie zawsze spotykało się to z aplauzem mieszkańców. Pozwolę sobie za autorem przytoczyć tytuł broszurki z lat 70-tych XIX wieku, oprotestowującej zamierzenia władz miejskich w zakresie unowocześnienia wodociągów i kanalizacji. Oto ów tytuł (cyt., str. 286): „Kanalizacja miasta Warszawy jako narzędzie judaizmu i szarlatanerii w celu zniszczenia rolnictwa polskiego oraz wytępienia ludności słowiańskiej nad Wisłą”. Ów kołtun, który to wymyślił, miał na względzie pozbawienie warszawskich ogrodników ścieków, wykorzystywanych przez nich do nawożenia.

Karol Mórawski wymienia osoby zasłużone dla Warszawy, zarówno dla jej rozwoju infrastrukturalnego (budownictwa, elektryfikacji, telefonizacji, kolejnictwa, transportu miejskiego), jak też nauki, kultury, oświaty i lecznictwa. Musiały się one nieraz liczyć z ograniczeniami natury nie tylko materialnej, lecz również zderzać z polityką rusyfikacji i stopniowego wynaradawiania, realizowaną przez carat po upadku powstania styczniowego.

W 1915 r., z chwilą opuszczenia Kraju Przywiślańskiego (Królestwa Kongresowego) przez Rosjan, historia Warszawy mocno przyspieszyła. Już w 1916 r. stała się stolicą marionetkowego Królestwa Polskiego, reaktywowanego przez cesarzy Niemiec i Austro-Węgier. Dwa lata później objęła stołeczną funkcję państwa już rzeczywiście niepodległego, a warszawiacy wraz z innymi rodakami przystąpili do walki o granice i utrzymanie niepodległości dopiero co odzyskanej Ojczyzny. Wszystko to autor emocjonalnie opisuje, oczywiście ze skupieniem się na wydarzeniach zaistniałych w Warszawie i okolicach.

Dalej widzimy Warszawę już międzywojenną, jej rozwój jako centrum administracyjnego oraz najważniejszego w państwie ośrodka kulturalno-naukowego i oświatowego. Ale także jako ważnego miasta przemysłowego. Potem nastąpiły czasy tragiczne: oblężenie i obrona Warszawy we wrześniu 1939 r., lata okupacji, powstanie warszawskie, popowstaniowe i mściwe niszczenie pustej Warszawy przez Niemców. Aż doszło do wyzwolenia jej ruin dn. 17 stycznia 1945 r. przez I Armię Wojska Polskiego. A tym czytelnikom, którzy odrzucają termin „wyzwolenie”, uważając iż doszło wtedy do nowej, zamiennej „okupacji”, proponuję uważne skupienie się na tych fragmentach książki, w których autor przytacza hitlerowskie plany odnośnie dalszego istnienia Warschau i nieistnienia w ogóle PolenPan Karol Mórawski, zarówno tamte tragiczne czasy, jak i okres powojennej odbudowy, niezwykle ciekawie opisuje, m.in. kładąc nacisk na zachowanie się szarych mieszkańców miasta, często bezimiennych bohaterów. Oczywiście nie odbywało się to bez problemów, warszawska historia tamtych lat miewała też i swoje nieliczne ciemne, żeby nie powiedzieć czarne, strony. Autor ich nie pomija. Opis dziejów Warszawy p. Mórawski w zasadzie zakończył na roku 1989.

Pisząc powyższy tekst użyłem w nim wyraz „widzimy”. Głównie miałem na myśli dodatkowe „oczy wyobraźni” w trakcie czytania, ale nie tylko. Książka jest bowiem bogato ilustrowana fotografiami, wprawdzie czarnobiałymi, lecz wyraźnymi. Proszę nie pomijać ich podczas lektury, stanowią istotne uzupełnienie i wzbogacenie napisanej treści. 

Dopisuję dn. 12 sierpnia 2021 r.

W emocjonalnym wstępie wspomniałem o planowanym w ubiegłym roku (najpierw w maju, potem w sierpniu) spotkaniu mojej klasy maturalnej po 50 latach. Wtedy nie doszło ono do skutku z powodu antycovidowych obostrzeń. Latem br. ograniczenia te złagodzono (ciekawe, na jak długo), sporo osób, w tym ja, się zaszczepiło, powstała więc możliwość zorganizowania spotkania maturzystów po latach już 51, a nie po 50. Aby nie marudzić: w końcu piłkarskie mistrzostwa Euro 2020 też odbyły się w 2021 r., jak również olimpiada Tokio 2020 miała miejsce w roku 2021. Zatem w sobotę dn. 17 lipca 2021 r. nasze formalne 50-lecie (faktycznie już 51-lecie) obchodziliśmy w radomskiej restauracji „Parkowa”, biesiadując tam od godz. 16 do godz. 23 i nie nudząc się ani przez chwilę. Organizatorem spotkania był kolega z klasy, Zdzisław R., któremu należą się za to wyrazy wdzięczności i podziękowania. O doskonałej atmosferze niech świadczy wyrażony przez wszystkich zamiar kolejnej takiej imprezki w maju w roku przyszłym. W Zdziśku znów więc cała nadzieja, że się to ziści.