Pozostańmy jeszcze
przez jakiś czas w konwencji książki lekkiej, takiej do czytania również
na kocu plażowym i z kuflem piwa w dłoni. W końcu są
wakacje. A do lektury bardziej ambitnej wrócimy, proszę się nie obawiać.
Piotr Wroński
„Czas nielegałów. Krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów”.
Wydawnictwo
Fronda PL, Sp. z o.o., Warszawa 2016.
Jak
już napisałem rozpoczynając ten blog, a i uważni czytelnicy też na
pewno to dostrzegli, nie jestem specjalnie wybredny co do wyboru opisywanej
lektury. Ma być o historii, podobać mi się, i już ! Obok autorytetów
profesorskich zagościł tu więc m.in. także płk Piotr Wroński – do 1990 r.
funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa PRL, a następnie służb specjalnych
Polski już demokratycznej.
Niniejszym
przedstawiam trzecią jego książkę, pierwsze dwie tu opisane można odszukać w katalogu
czytelni (zakładka powyżej, tuż pod tytułem bloga).
Jak
by tę jego nową książkę najkrócej określić? Chyba jako esej polityczno-historyczny,
z koncentracją nad zagadnieniami penetracji i ingerencji obcych
wywiadów w funkcjonowanie innych państw. Ze szczególnym uwzględnieniem
podatności III RP (a wcześniej PRL) na wpływy Rosji (a wcześniej
ZSRR). A także z podkreśleniem, iż jest to esej napisany przez
inteligentnego praktyka. I byłby na pewno o wiele ciekawszy, gdyby
nie krępujące autora więzy tajemnicy państwowej.
Druga
część tytułu książki jest bardzo trafna – p. Piotr Wroński w sposób
przystępny, z licznymi przykładami, przedstawia i objaśnia
terminologię obowiązującą w świecie „wywiadowczo-kontrwywiadowczym”, co
czyni ów „krótki kurs” niezwykle ciekawym, o ile oczywiście czytelnik
przejawia zainteresowania w tym kierunku.
Wprawdzie
pan Piotr Wroński nie używa pewnego określenia, ale czytelnicy interesujący się
tematyką szpiegowską zapewne je znają. Chodzi o „matrioszkę” – rosyjską
laleczkę, z której wnętrza wyskakuje identyczna mniejsza, z niej
kolejna taka sama, itd. W żargonie służb specjalnych (ale, podkreślam, nie
w formalnej ich terminologii) oznacza to funkcjonariusza – nielegała,
występującego pod cudzym, skradzionym życiorysem. Swego czasu, nie tak znów
dawno temu, niektórzy nawiedzeni publicyści wysuwali podobne przypuszczenie pod
adresem osoby gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Że to niby nie był prawdziwy urodzony
Wojciech Jaruzelski, lecz przed laty skierowany do Polski radziecki nielegał z przywłaszczonym
młodzieńczym życiorysem Wojciecha, po którym ślad zaginął. Pan Piotr Wroński
tego konkretnego, całkowicie absurdalnego (moim zdaniem) tematu na szczęście nie
podejmuje.
Autor
rzuca za to, i dość szczegółowo uprawdopodobnia, analogiczne podejrzenie
pod adresem innego bardzo, ale to bardzo znanego i prominentnego polityka
ostatniej dekady PRL i okresu przełomu 1989/1990. Choćby tylko dla tego
wątku tematycznego zamieszczonego w książce trzeba ją przeczytać. Czy
autor ma rację? Odpowiedź na to pytanie jest niemożliwa bez zbadania archiwów
moskiewskich, ale na to nie ma co liczyć. O kogo chodzi, nie napiszę, nie
zamierzam bowiem dać się ciągać po sądach. Zresztą p. Wroński też poczynił
asekuracyjne zastrzeżenie (cyt., str. 99): „(…) podobieństwo do rzeczywistych
osób, miejsc i zdarzeń jest przypadkowe oraz niezamierzone przez autora.”.
Tak
ono (owo podobieństwo) jest „przypadkowe” i „niezamierzone”, jak ja jestem
rodzonym bratem Idi Amina, b. krwawego dyktatora Ugandy.
W
tym miejscu poczynię też pewne osobiste i ważne zastrzeżenie. Zachęcając
Państwa do lektury tej książki zakładam, iż autor nic nie zmanipulował
i przedstawił wszystkie znane mu fakty z biografii Cz., nie
konfabulując i nie pomijając takich, które obalałyby jego ponurą i przerażającą
hipotezę.
Lektura
książki wzbudza (u czytelnika obznajmionego z tematem) wiele własnych
refleksji.
Czytając
o radzieckich kretach usytuowanych w angielskich i amerykańskich
służbach specjalnych można się domyślić prawdziwej przyczyny odrzucenia przez owe
służby powojennych starań naszego Sergiusza Piaseckiego o zatrudnienie tam
(Sergiusz Piasecki wspomina o tym w swojej „Auto-denuncjacji”). Kadrowe
sita zachodnich wywiadów i kontrwywiadów przepuściły w ten sposób
prawdziwy diament. Jako poddane zakamuflowanym wpływom radzieckiej agentury
uczyniły to z premedytacją.
Z kolei
znając polską niewdzięczność wobec Olega Zakirowa (która zapewne skróciła mu
żywot) można podejrzewać, iż i w jej tle tkwił rosyjski nielegał
pragnący ukarać Zakirowa polskimi rękami. A kto to ów Oleg Zakirow, proszę
samemu sprawdzić w Internecie. Osobiście zamierzam przeczytać jego niedawno
wydaną książkę pt. „Obcy element”.
Cóż, na
zakończenie wypada mi tylko wyrazić ubolewanie, iż płk. w st. spocz. Piotra
Wrońskiego może boleśnie dotknąć tzw. druga ustawa dezubekizacyjna.
PS
W tekście
książki znalazłem jeden istotny błąd faktograficzny (str. 61, wiersz 12
od dołu), który proszę poprawić. Inwazja na Czechosłowację nastąpiła w 1968 r.
(w sierpniu), a nie w 1967 r., jak tam błędnie napisano.
Ponadto
na ostatniej stronie okładki zamieszczono biograficzną informację, iż p. Piotr
Wroński (cyt.) „(…) od 1989 r. służył w strukturach Urzędu
Ochrony Państwa”. Pragnę więc zauważyć, iż UOP powstał na podstawie ustawy z dn. 6 kwietnia
1990 r., a formalnie zaczął funkcjonować bodajże dopiero z dniem
1 sierpnia 1990 r.