niedziela, 10 marca 2019

„Biografia agenta. Największy agent policji politycznej II RP. Józef-Josek Mützenmacher (1903-1947)”. Autor: Bogdan Gadomski


Bogdan Gadomski „Biografia agenta. Największy agent policji politycznej II RP. Józef-Josek Mützenmacher (1903-1947)”
Wydawnictwo Tedson, Warszawa 2009

Jest to praca doktorska p. Bogdana Gadomskiego i nie czyta się jej jak powieści sensacyjnej. Za to przedstawia treści naprawdę sensacyjne, weryfikując przy okazji niektóre mity, w jakie w latach minionych obrosła historia tytułowego bohatera.
Powyższe zastrzeżenie nie oznacza, że książka jest nudna czy trudna w odbiorze. Absolutnie nie ! Czyta się ją jak np. interesujący artykuł w tygodniku społeczno-polityczno-kulturalnym.

Niektórzy historycy są zdania, że działalność Mützenmachera, agenturalnie usytuowanego w centralnych władzach Komunistycznej Partii Polski, była praprzyczyną likwidacji tej partii przez Stalina w latach 1937 i 1938. Stalin powziął bowiem przekonanie, iż takich „wtyczek” polskiego wywiadu może być więcej i „na wszelkich wypadek” polecił wykończyć wszystkich czołowych polskich komunistów przebywających wówczas w Związku Radzieckim. A tych, których tam nie było, należało z Polski i z Hiszpanii (gdzie wtedy walczyli w wojnie domowej) koniecznie ściągnąć pod byle pretekstem do ZSRR.
Wykonaniem rozkazu zajął się towarzysz Nikołaj Jeżow. Skutecznie. Prawie wszyscy polscy komuniści zostali po brutalnym śledztwie rozstrzelani, a ich rodziny (jeśli znajdowały się w ZSRR) skazano na zgnicie w łagrach. Ocaleli w zasadzie tylko ci, którzy – z racji przebywania na państwowym wikcie w polskich więzieniach – nie mogli się stawić w ZSRR na wezwanie.

Jak do tego doszło ? Skąd ten związek przyczynowo-skutkowy ?
Polski wywiad postanowił wycofać Mützenmachera ze szpiegowskiej roboty, pozorując jego śmierć na terenie dzisiejszego warszawskiego Parku Szczęśliwickiego (wówczas też był to teren rekreacyjny warszawiaków). Owa mistyfikacja była jednak skuteczna tylko do czasu. W 1934 r. w Polsce wydano demaskatorską książkę pt. „Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle faktów i dokumentów”. Jej autor, Jan Alfred Reguła, został za wschodnią granicą prawidłowo rozpoznany właśnie jako Józef Mützenmacher. Wtedy to Stalin wyraził pogląd o powszechnej infiltracji środowiska polskich komunistów przez nasz wywiad i oddał sprawę w ręce towarzysza Jeżowa.
Czy to hipoteza słuszna? W pewnym sensie tak, chociaż – mając na względzie paranoję Stalina – niewykluczone, iż i bez tego wydałby wyrok śmierci na polskich komunistów. Podobnie jak to uczynił w odniesieniu do większości starych bolszewików – uczestników Rewolucji Październikowej, wojny domowej i twórców ZSRR.

Dzięki książce, zgodnie z jej tytułem, poznamy całą biografię Józefa Mützenamachera. Dowiemy się, w jakich okolicznościach został polskim wywiadowcą i jakie miał osiągnięcia na tym polu działalności. A następnie, jak sobie radził w realiach okupacyjnych, i o tym, że jego żydowskie pochodzenie jakoś nie przeszkadzało hitlerowcom. Po wojnie zaś udał się na „ziemie odzyskane”, gdzie wznowił działalność komunistyczną, którą przerwała nagła (naturalna) śmierć w wieku „aż” 44 lat. Niektórzy publicyści historyczni w nią nie wierzą, uważają, iż została ponownie sfingowana. Mützenamachera rzekomo widziano później w Izraelu.
Autor, koncentrując się na „zawodowych” dokonaniach tego polskiego, a następnie niemieckiego agenta, nie pomija szczegółów z jego biografii osobistej, w tym dość intensywnych i dramatycznych kontaktów z płcią piękną.

Na zakończenie pozwolę sobie wyrazić wielkie zdziwienie, iż po życiorys Józefa Mützenmachera nie sięgnął jak dotąd żaden producent filmowy. Przecież to wręcz idealny materiał na scenariusz dobrego filmu – zarazem sensacyjnego i historycznego.

PS
O tytułowym bohaterze pisali też inni autorzy. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza książka Jacka Wilamowskiego i Andrzeja Zasiecznego pt. „Afera Joska Mitzenmachera. Tajemnice policji politycznej”, wydana w 2006 r. przez warszawską Agencję Wydawniczą CB. Na tym blogu nie była omawiana. I już nie będzie. Uważam bowiem, że odwołanie do dysertacji doktorskiej Bogdana Gadomskiego wyczerpuje temat.