Yuri Modin „Moja
Piątka z Cambridge”
Grupa Wydawnicza
Foksal Sp. z o.o., Warszawa 2015
Ową
tytułową Piątkę stanowili (w kolejności alfabetycznej nazwisk):
1)
Anthony Blunt,
2)
Guy Burgess,
3)
John Cairncross,
4)
Donald Maclean,
5)
Harold “Kim” Philby.
Wyraz
zaś „moja” w tytule książki oznacza, iż ww. Anglicy – agenci
radzieccy są „jego”, czyli są agentami prowadzonymi przez Jurija Modina (1922-2007),
funkcjonariusza KGB, później emerytowanego wysokiego oficera i autora tej
książki (napisanej na początku lat 90. ub. wieku). Z kolei imię autora
„Yuri” zamiast „Jurij” to efekt polskiego wydania dokonanego na podstawie
tłumaczenia angielskiego.
Książkę
polecam wszystkim choć trochę zainteresowanym działalnością służb specjalnych. Wartkiej
i zapierającej dech w piersiach akcji szpiegowskiej raczej tu się nie
spodziewajmy, może poza trzymającą w napięciu historią eksfiltracji Burgessa
i Macleana (1951) i Philby’ego (1963) do ZSRR, kiedy już w zasadzie
zostali zdemaskowani i groziło im aresztowanie.
Autor
przedstawia w książce swój życiorys, wskazuje okoliczności podjęcia służby
w NKWD. Nie unika omawiania problemów, z jakimi borykał się pracując
w szpiegowskim fachu. To samo dotyczy tytułowej Piątki – zostajemy
zapoznani z biografiami, charakterami, motywacjami i szczegółami
pracy agenturalnej pięciu Anglików, absolwentów renomowanej uczelni, którzy służbę
dla ZSRR przedłożyli ponad pracę dla ojczyzny i Rządu JKM. Początkowo z ich
agenturalną działalnością Modin zetknął się tylko „zdalnie” – pracując w charakterze
tłumacza i analityka wywiadu radzieckiego. Gdy później awansował do
funkcji oficera operacyjnego działającego zagranicą, czterech z nich
poznał osobiście. Tylko z Kimem Philbym bezpośrednio spotkał się dopiero w Moskwie
(wcześniej uznał to za grożące dekonspiracją).
Autor,
jak przystało na emerytowanego oficera wywiadu, bardzo waży swoje wspomnienia.
Nie szczędząc szczegółów biografii i opisów detali działalności
szpiegowskiej agentów oraz swojej własnej, jest jednak dość ostrożny we
wskazywaniu korzyści odniesionych przez ZSRR. Głównie uwypukla znaczenie służby
wywiadowczej dla skuteczności działań militarnych na froncie wschodnim, oraz
wyprzedzających informacji przekazywanych dyplomacji radzieckiej, co ułatwiało
rokowania ZSRR z państwami zachodnimi. To drugie dotyczyło zarówno okresu
wojennego, gdy Stalina zaznajamiano ze szczegółami negocjacji
angielsko-amerykańskich oraz m.in. rozmów angielsko-polskich, jak też lat
powojennych, gdy agenci dostarczali tajne informacje dotyczące tworzonego wtedy
NATO.
Natomiast
o tym, że krecia robota Kima Philby’ego umożliwiła likwidację (najczęściej
w znaczeniu fizycznym) wielu angielskich agentów w Europie
wschodniej, autor ledwie wspomina. W zasadzie opisuje tylko jeden podobny
przypadek, dotyczący funkcjonariusza radzieckiego, który zamierzał przejść na
stronę angielską. Opóźniające działanie zainicjowane wówczas przez Kima
Philby’ego (gra na zwłokę) i jednoczesne poinformowanie centrali w Moskwie,
pozwoliło kagebistom ująć niedoszłego zdrajcę, ze skutkiem dla niego wiadomym.
Reasumując,
przekłamań ani konfabulacji w tej książce się nie dopatrzyłem. Za to
przemilczeń zauważyłem całkiem sporo. Np. ani mru-mru w sprawie
katastrofy (?) gibraltarskiej, w której zginął generał Władysław Sikorski.
A przecież, jak się dowiadujemy z literatury przedmiotu (autorzy: Tadeusz A. Kisielewski,
Dariusz Baliszewski), w tych tragicznych dniach lipca 1943 r. na
Gibraltarze gościł incognito sam Kim Philby.
Natomiast
jedna informacja z zakresu tzw. poloniców nie daje mi spokoju. Z naszego
przekazu historycznego wiemy, że radziecki generał Iwanow (faktycznie: Sierow)
wiosną 1945 r. zaprosił 16-tu przywódców Polski podziemnej na „rokowania
dyplomatyczne” do Moskwy, co już od początku było fikcją – grą operacyjną NKWD
obliczoną na ich aresztowanie i skazanie. Jurij Modin tego ostatniego nie kwestionuje,
podaje jednak dwukrotnie (na str. 119 i 206) zupełnie inne okoliczności
uwięzienia 16-tu Polaków. Mieliby oni jakoby wsiąść do samolotu udającego się
do Londynu, a ów samolot został następnie przymusowo przekierowany do
Moskwy.
Być może jednak
nie ma sprzeczności w tych dwóch pozornie odmiennych wersjach. Może
zaproszeni i przyjęci przez gen. Iwanowa nasi przywódcy polityczni i wojskowi
poprosili go o umożliwienie im udania się na konsultacje do Londynu, a ten
się pozornie zgodził i nawet udostępnił samolot. Albo – korzystając z radzieckiej
radiostacji – poprosili Londyn o wysłanie po nich samolotu do Polski.
No
i na zakończenie jak zwykle trochę pomarudzę, ani trochę nie pomniejszając
kierowanej do Państwa mojej zachęty do sięgnięcia po tę książkę.
·
Na str. 17,
w wierszu 12 od góry, sformułowanie „z koszarów” proszę poprawić
na „z koszar” (chodzi o koszary jednostki wojskowej, w której
służył ojciec autora).
·
Na str. 181
polscy tłumacze wykazali się nieznajomością pracy silników samochodowych
produkowanych dawniej. Panie Piotrze i Panie Marcinie, silnik zalewał się
nie wtedy, gdy zapomniano włączyć ssanie, lecz wtedy, gdy je zapomniano wyłączyć.
Jako niegdysiejszy posiadacz kolejno syreny, malucha i polskiego dużego
fiata pamiętam to doskonale z autopsji.
·
Na str. 249,
w 1 wierszu od góry, wyraz „obaj” proponuję zastąpić wyrazem „oboje”
(chodzi o małżeństwo Pietrowów).
PS
Podaną
na wstępie informację o roku śmierci Modina (2007) zaczerpnąłem z Wikipedii.
Przy okazji zauważyłem tam też inny, niż w dziś omawianej autobiograficznej
książce, rok jego urodzin (1921). Ponieważ jednak na str. 15 książki
czytamy wyraźnie „W roku 1922, kiedy przyszedłem na świat (…)”, uważam tę
informację – podaną przez samego autora – za bardziej wiarygodną (z zastrzeżeniem,
że nie doszło gdzieś po drodze, w oryginale i dwóch tłumaczeniach, do
błędu edytorskiego).