wtorek, 24 stycznia 2017

"Demony (...)". Autor: Adam Przechrzta

Dziś polecam coś bardzo, ale to bardzo lekkiego w odbiorze.

Adam Przechrzta „Demony Leningradu”. Wydawnictwo „Fabryka Słów”, Lublin 2013.
Adam Przechrzta „Demony wojny”. Część 1 i 2. Wydawnictwo „Fabryka Słów”, Lublin 2013 i 2014.
Adam Przechrzta „Demony czasu pokoju”. Wydawnictwo „Fabryka Słów”, Lublin 2015.

Gdyby Karol May żył i tworzył ze sto lat później, a także poznał (też niekoniecznie z autopsji) radzieckie realia pierwszej połowy XX wieku, napisałby podobne powieści. Nic jednak straconego - godnie zastąpił go Adam Przechrzta. Z tym, że zamiast o dobrych Apaczach i złych Komanczach czytamy o „dobrym” GRU i złym NKWD, a w roli Old Shatterhand’a wystąpił oficer wywiadu wojskowego Aleksander Razumowski.
Zestaw tych powieści sensacyjnych znalazł jednak swoje poślednie miejsce w naszej czytelni. Autor bowiem, oprócz fabuły wojenno-kryminalnej i zbędnego (moim zdaniem) wątku „nadprzyrodzonego”, przedstawił dość wiernie tło historyczne akcji. Nolens volens musimy więc uznać, że mamy do czynienia z powieściami również historycznymi.

Lekturę „Demonów (…)” zacząłem przez przypadek i niechronologicznie – od „Demonów czasu pokoju”, ostatniej (aktualnie) powieści o wyczynach płka Razumowskiego. Zarazem była to druga książka Adama Przechrzty, jaką przeczytałem. Pierwsza to „Gambit Wielopolskiego” - po tamtej lekturze odniosłem wrażenie, iż p. Przechrzta jest skrytym moskalofilem. Teraz owo wrażenie zdaje mi się potwierdzać. Natomiast ja, choć jestem skrytym moskalofobem, to jednak krytyki podmiotowej (tj. ukierunkowanej nie na treść książki, lecz na osobę pisarza) absolutnie nie uznaję. Tak więc ten wyrażony powyżej i poniżej mój ironiczny subiektywizm nie wynika z antypatii do poglądów autora.

Akcja „Demonów czasu pokoju” rozgrywa się w roku 1947 w stalinowskim ZSRR. Poza epizodem wiedeńskim, gdy główny bohater reguluje za granicą swoją bardzo ważną sprawę osobistą.
Miłośnik książki tzw. sensacyjnej znajdzie tu wszystko, wyliczam:
- walkę z bandytyzmem, przestępczością kryminalną,
- charakterystykę radzieckiego przestępczego półświatka i jego wzajemne przenikanie się z organami władzy,
- zakulisową bezpardonową wojnę pomiędzy radzieckimi służbami specjalnymi, jako preludium przyszłej walki o władzę w państwie (Stalin jest coraz starszy i już nie najlepszego zdrowia),
- super inteligentnego i super sprawnego w walce głównego bohatera; płk Razumowski to Old Shatterhand, „Święty” i James Bond jednocześnie (powinienem jeszcze dodać: King Bruce Lee Karate Mistrz),
- piękne i seksowne kobiety (milicjantki, agentki GRU i KGB), a i tzw. „momentów” z ich udziałem też jest co nieco (w końcu jednak doszło do wyleczenia się głównego bohatera z impotencji pourazowej),
- wielkie okrucieństwo zachowań niektórych powieściowych postaci, przez co lekturę zalecam tylko dla osób pełnoletnich,
- osobiste kontakty głównego bohatera ze Stalinem i Berią; Stalin docenia płka Razumowskiego, choć nie wyklucza spisania go na straty, a Beria go nienawidzi i wręcz na niego poluje.

Mało?
To jeszcze dodaję lekkie pióro autora, zapierającą dech narrację i wartką akcję powieści. W skrócie: pasjonujące czytadło z ambicjami. W sam raz na deszczowy urlop, dłuższą podróż, czy jak człowieka większa chandra ogarnie i chciałby się czasowo odizolować psychicznie od otoczenia.
A dla miłośników powieści sensacyjnych i kryminałów (takich i teraz nie brakuje) - lektura podstawowa i obowiązkowa.
***
Już kilka miesięcy po lekturze tej książki sięgnąłem po dwie pierwsze części przygód płka Razumowskiego, tj. „Demony Leningradu” i dwa tomy „Demonów wojny”. Do wojennych perypetii owego wywiadowcy autor niepotrzebnie, moim zdaniem, wplótł element fantastyki, ale poza tym do ww. powieści jak ulał pasuje większość tego, co już poprzednio napisałem. Oczywiście z ważnym zastrzeżeniem, że ich akcja toczy się kilka lat wcześniej – w czasie II wojny światowej, w tym podczas oblężenia Leningradu. Poznajemy więc realia życia wojennego w ZSRR, widziane oczami inteligentnego oficera. Autor bowiem, oprócz wyczynów głównego bohatera, opisuje bardzo ciężkie życie ludności cywilnej na tyłach, poza linią frontu (głód, chłód, smród i ubóstwo). A tę trudną sytuację materialną wynikającą z warunków ustrojowych i wojennych dodatkowo jeszcze „urozmaica” powszechny terror NKWD. Jego bezwzględność i okrucieństwo są wyeksponowane, co uwiarygodnia i wzmacnia realizm powieści (oczywiście poza jej zbędnym i na szczęście raczej marginalnym wątkiem fantastycznym).
***
Reasumując – wszystkie trzy „Demony (…)” to trzymające w napięciu powieści sensacyjne, niekiedy także z elementami komicznymi (narratorowi – głównemu bohaterowi nieobce jest poczucie humoru). Owe „czytadła” zawierają też wiele interesujących opisów realiów ustrojowych i w ogóle życia codziennego w stalinowskim Związku Radzieckim, co przyciągnie osoby zainteresowane historią. Niektóre z nich z pewnością będą czekać na kolejny tom przygód komandira Razumowskiego.

Kolejny tom, to znaczy który? Zawierający kontynuację powojennych losów głównego bohatera? Można i tak. Choć ja, jeśli mogę coś doradzić autorowi, to sugerowałbym jednak dużo wcześniejsze perypetie zawodowe i osobiste Razumowskiego, który w „Demonach Leningradu” (aktualnie będących pierwszą częścią tego cyklu powieściowego) pojawił się jako już doświadczony oficer w stopniu majora. A przecież miał jakieś pochodzenie i jakichś rodziców, zaliczył radziecką edukację, w tym szkołę oficerską, przeżył (za jaką cenę) stalinowską czystkę w wojsku w latach 1937 i 1938, a i potem jeszcze były: walka z armią japońską, agresja na Polskę i Finlandię, aneksja trzech państw nadbałtyckich i kawałka Rumunii, przygotowania do wojny z Niemcami i jej pierwszy, najtrudniejszy okres. W tym czasie Razumowski już robił karierę wojskową, awansując kolejno od stopnia młodszego lejtnanta (podporucznika) aż do majora. Czyż ten okres i zaistniałe w nim wydarzenia polityczne to nie wspaniałe tło historyczne przygód oficera wywiadu wojskowego, dużo lepsze niż powojenna (choć zimnowojenna) stabilizacja?