niedziela, 18 grudnia 2016

"W ręku Boga (...)". Autor: Andrzej Stojowski

Nadchodzą Święta Bożego Narodzenia. A i Nowy Rok już tuż-tuż. Trzeba więc powoli zacząć się wprowadzać w nastrój świąteczny i sylwestrowy. Odejdźmy zatem na owe paręnaście dni od historycznej literatury naukowej czy popularnonaukowej, od kontrowersyjnych nieraz esejów historycznych, od często drastycznej literatury wspomnieniowej. Sięgnijmy natomiast po dobrą beletrystykę i pozwólmy jej przenieść nas w drugą połowę XVII wieku.

Jak napisałem we wprowadzeniu do blogu, interesują mnie książki historyczne w najbardziej ogólnym znaczeniu tego określenia. Zatem dobre powieści historyczne również. Dziś zachęcam do sięgnięcia po taką, o której Gustaw Herling-Grudziński wyraził się (cyt. z tekstu na obwolucie) „Przeczytałem tę książkę z ogromnym zainteresowaniem i w wielkim napięciu, tak jak się zawsze czytało Sienkiewicza.”.
Ja, wychowany na Sienkiewiczu, którego „Trylogię” przeczytałem już w życiu dobre kilka (a może i kilkanaście) razy, też dokładnie takie wrażenie odniosłem.
Poniższy tekst kieruję zatem głównie do pasjonatów powieści Henryka Sienkiewicza. Ktoś, kto dotąd w ogóle nie poznał „Trylogii”, albo go owa lektura nie zauroczyła, niech sobie dalsze czytanie niniejszego wpisu odpuści. Może sobie poszukać czegoś innego w mojej „Czytelni książek historycznych” - ma w czym wybierać. A tu – niech od razu przewinie ten tekst do końca, do życzeń świątecznych i noworocznych.

Andrzej Stojowski „W ręku Boga. Trylogii ciąg dalszy”.
Wyd. Bertelsmann Media Sp. z o.o., Klub Świat Książki, Warszawa 1999.

Powieść, której akcja jest doskonale osadzona w realiach Rzeczypospolitej drugiej połowy XVII w., ma dla miłośników twórczości Henryka Sienkiewicza, dwa wielkie walory.

Po pierwsze – Andrzej Stojowski „pisze Sienkiewiczem”, doskonale odwzorowując styl zapamiętany przez nas z lektury „Trylogii”. Nie znając osoby autora można by nawet pomyśleć, że to jakaś cudem odnaleziona, zachowana tylko w rękopisie czwarta część znakomitej epopei.
Stojowski jest jednak – w opisach siedemnastowiecznej prozy życia – bardziej realistyczny niż Sienkiewicz. Jego bohaterowie mają (i rozwiązują) przyziemne problemy finansowe i bytowe. Tchnął w nich również nieco erotyzmu, którego brakowało w platonicznych romansach bohaterów „Ogniem i mieczem”, „Potopu” czy „Pana Wołodyjowskiego” (cóż, inna po prostu była epoka, w której tworzył Sienkiewicz, inne były oczekiwania czytelników).

Po drugie – poznajemy dalsze dzieje głównych bohaterów „Trylogii” (oraz ich dzieci). Jak pamiętamy, Mistrz „uśmiercił” z nich tylko płka Michała Wołodyjowskiego, pozostałych zachowując przy życiu.
Czyż więc nie ciekawe są dalsze losy imć pana Onufrego Zagłoby herbu Wczele, Jana Skrzetuskiego i Andrzeja Kmicica oraz ich pięknych (niegdyś) żon: Halszki i Oleńki? A także Basi Wołodyjowskiej i Krysi Ketlingowej, wdów po bohaterach, ale nadal atrakcyjnych i ponętnych kobiet?

Pytania retoryczne. Już widzę oczami wyobraźni, jak Państwo teraz nerwowo wpisujecie tytuł książki do przeglądarki internetowej, aby dopaść ją w jakimś antykwariacie może jeszcze przed Świętami. Jak nie znajdziecie, to radzę zajrzeć do dobrej biblioteki. Było niejedno wydanie tej książki.
Nie pożałujecie.
Ryczeliście, czytając zakończenie „Potopu”, gdy odczytywano list królewski o Kmicicowych zasługach dla Ojczyzny, a Oleńka łkała „Jędruś, ran twoich nie godnam całować!”.  
Ryczeliście, czytając zakończenie „Pana Wołodyjowskiego” – „Panie pułkowniku Wołodyjowski, Ojczyzna w niebezpieczeństwie, larum grają, a ty na koń nie siadasz, szabli nie chwytasz…”.
To i teraz się popłaczecie podczas czytania krótkiego fragmentu z opisu szarży polskiej husarii pod Wiedniem. Gwarantuję Wam to, bo wiem z autopsji.

Andrzej Stojowski, bazując na treści „Trylogii”, wykreował również własnych bohaterów. M.in. dwóch synów (z nieprawego łoża) tego łotra - arcyzdrajcy z „Potopu”, czyli księcia Bogusława Radziwiłła. Jeden z nich pozostaje w służbach specjalnych (wg dzisiejszej terminologii) Pierwszej Rzeczypospolitej, drugi zaś należy do stanu duchownego, choć przede wszystkim zajmuje się polityką i intrygą polityczną (reprezentuje interesy papiestwa, nie zawsze zgodne z siedemnastowieczną polską racją stanu).

Reasumując: wartka akcja, perypetie miłosne, historyczne bitwy, uniesienie patriotyczne, wielka polityka, bohaterowie fikcyjni w służbie postaci historycznych. Zupełnie jak u Henryka Sienkiewicza. Gdyż jest to dokończenie cyklu powieściowego jego słynnej „Trylogii”. Dokładnie. Tylko tyle i aż tyle.

Jeśli po tej lekturze, lub nawet już w jej toku, podzielicie Państwo moją opinię, to proszę nie dusić tego w sobie (nie ma się czego wstydzić), lecz przekazać ją dalej swoim znajomym o podobnych zainteresowaniach historycznych i literackich. Albo przekonując ich osobiście, albo kopiując i mejlując im link do tego blogu. Albo tylko informując, że wystarczy do okienka przeglądarki internetowej (najlepiej Google) wpisać 3 wyrazy „Czytelnia książek historycznych”.
Naprawdę dziwi mnie, iż książka pozostaje dotąd szerzej nieznana. Poza tym nadaje się, Szanowny Panie Jerzy Hoffman, na świetny scenariusz filmowy.

A tymczasem – życzę wszystkim Moim Czytelnikom oraz Ich Najbliższym wesołych, zdrowych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, obfitych w dobre jadło i trunki. I oczywiście znalezienia pod choinką dobrej książki historycznej w prezencie gwiazdkowym.
A następnie - życzę szampańskiego Sylwestra i wszelkiej pomyślności w Nowym 2017 Roku.
Niechaj sobie każdy w tej chwili pomyśli jakieś życzenie na nadchodzący 2017 rok. Już? A więc ja teraz Ci życzę, aby się ono w 100% spełniło.

Następny wpis dokonam już w przyszłym roku, na początku stycznia.