środa, 7 grudnia 2016

„Przeciw dwóm zaborcom. (...)". Autor: Marek Gałęzowski

A teraz coś bardzo ambitnego. Dla zaawansowanych.☺

Marek Gałęzowski „Przeciw dwóm zaborcom. Polityczna konspiracja piłsudczykowska w kraju 
w latach 1939-1947”. Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2013.

Jest to obszerna monografia naukowa poświęcona trzem wybranym organizacjom konspiracyjnym czasu okupacji:
- Obozowi Polski Walczącej,
- Konwentowi Organizacji Niepodległościowych,
- tzw. Grupie „Olgierda”.
Stworzyli je i kierowali nimi, odpowiednio:
- Julian Piasecki,
- Zygmunt Hempel,
- Henryk Józewski („Olgierd”).
Ww. organizacje stanowiły w Polsce podziemnej reprezentację polityczną środowiska sanacji – do września 1939 r. niepodzielnie rządzącej krajem, a następnie słusznie obwinianej za klęskę wrześniową.
I dość powszechnie przeklinanej w polskim społeczeństwie, od prawa do lewa.

Piłsudczycy, działający w wymienionych strukturach, prowadzili działalność stricte polityczną - wydawnictwa podziemne, korespondencja z rządem londyńskim i jego krajową delegaturą, negocjacje z innymi organizacjami konspiracyjnymi, itp. Natomiast swoje liczne i doświadczone kadry oficerskie oddali do dyspozycji dowódcy Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej. Militarnie podporządkowali się więc całkowicie (w przeciwieństwie do komunistów i części narodowców) rządowi londyńskiemu, co jednak nie przeszkadzało im ten rząd nieraz bardzo ostro krytykować w prasie podziemnej – głównie za jego politykę uległości wobec Stalina i ZSRR.

Autor drobiazgowo wymienia wszystkich działaczy zaangażowanych w konspiracyjnych strukturach piłsudczykowskich, określa ich funkcje, opisuje losy, każdorazowo przywołując źródła informacji. Równie dokładnie analizuje tematykę wydawanej przez nich prasy podziemnej. Jest to zatem książka stricte naukowa, do czytania najlepiej po mocnej kawie. Licznych przypisów nie radzę opuszczać, bo choć są one głównie poświęcone wskazywaniu źródeł informacji, to jednak co pewien czas odnajdujemy w nich także dodatkowe i cenne wiadomości - jak chociażby tę o udzieleniu przez marszałka Śmigłego-Rydza wskazówek oficerowi wysłanemu jesienią 1941 r. z misją do gen. Andersa, czy o podstawowym źródle finansowania OPW, którym było 100 tys. dolarów z przedwojennego funduszu dyspozycyjnego Naczelnego Wodza, posiadanych przez marszałka Śmigłego-Rydza i Juliana Piaseckiego.

W kontekście przywołanej postaci marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza pozwolę sobie wyrazić parę słów krytycznych odnośnie książki. Autor bardzo ogólnikowo, dosłownie jednym zdaniem, odniósł się do hipotezy o planowanym przez marszałka w 1941 r. antysowieckim porozumieniu z Niemcami. Napisał (cyt., str. 120): „Weryfikacja tych przypuszczeń nie wydaje się na obecnym etapie badań możliwa”.
A więc a propos tychże badań. W obszernym wstępie autor wymienia ośrodki dokumentacyjne, do których dotarł, także i te zagraniczne. Na przestrzeni lat, dla potrzeb nie tylko tej książki, wykonał naprawdę iście benedyktyńską robotę. Szkoda, że pominął archiwa węgierskie, niemieckie czy słowackie. Bo przecież tam mógł „zweryfikować przypuszczenia” – w końcu nasz były Naczelny Wódz od grudnia 1940 r. do października 1941 r. niespecjalnie się na Węgrzech ukrywał, a jeśli już, to bardziej przed agentami londyńskiego rządu emigracyjnego niż przed służbami specjalnymi państw Osi. Jego nielegalny powrót z Węgier przez Słowację do kraju i pobyt w Warszawie, też nie stanowiły szczytów zachowania konspiracji (przyjmując, że chodziło o osobę faktycznego przywódcy państwa polskiego sprzed wybuchu wojny).
Prawda ma jednak to do siebie, że przekornie wychodzi na jaw, nawet po wielu, wielu latach. Gdzieś obiło mi się o uszy, że archiwa niemieckie czasu wojny zaczął eksplorować gen. Marian Zacharski. Poczekamy, zobaczymy.

Koncepcja Śmigłego-Rydza współdziałania z Niemcami przeciwko ZSRR (szkoda, że dopiero w 1941 a nie w 1939 roku), jeśli nawet była, to rychło zmarła wraz ze śmiercią marszałka, również zaistniałą w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach.
W następnych latach działacze konspiracyjnych organizacji piłsudczykowskich oddawali już życie w walce z Niemcami – w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego zginęli m.in. Julian Piasecki (szef OPW) i Zygmunt Hempel (przywódca KON). Tylko Henrykowi Józewskiemu się „udało” – dopadła go dopiero polska bezpieka, a i to już w 1953 r., gdy – po śmierci Stalina – klimat zaczął wskazywać na zbliżającą się odwilż polityczną. We wrześniu 1954 r. Józewskiego skazano na dożywocie, w 1956 r. karę tę zmniejszono do 12 lat, kilka miesięcy później już tylko do 5 lat więzienia. A w listopadzie 1956 r. Józewskiemu udzielono rocznej przerwy w odbywaniu kary, po której już do więzienia nie powrócił (wyrok został anulowany). Cyt., str. 464: „Po opuszczeniu więzienia Henryk Józewski zamieszkał w Warszawie przy ul. Koszykowej 24. Zajął się malarstwem i pisaniem wspomnień”. Zmarł w Warszawie w 1981 r. (w wieku 89 lat).

Tyle o tej książce w wielkim skrócie. Przypominam (i ostrzegam), iż jest ona monografią naukową i może być trudną w odbiorze dla czytelnika nieprzyzwyczajonego do podobnej lektury. Ale osoby z ugruntowanymi już dużymi zainteresowaniami historią, zwłaszcza lat okupacji i pierwszych lat powojennych, powinny po nią sięgnąć.