sobota, 24 września 2016

„Druga wojna polsko-ukraińska 1942-1947”. Autor: Wołodymyr Wiatrowycz

Wołodymyr Wiatrowycz „Druga wojna polsko-ukraińska 1942-1947”.
Wyd. Archiwum Ukraińskie, Warszawa 2013.

Do lektury tej książki (trudnodostępnej na rynku księgarskim, o czym przekonałem się osobiście) gorąco zachęcam, ale jednocześnie przestrzegam przed jej zbyt emocjonalnym odbiorem. Jej treść - co było zamierzeniem autora - nieco koryguje oraz znacznie uzupełnia przeciętne wyobrażenia przeciętnego polskiego czytelnika nt. krwawych wydarzeń na Wołyniu w 1943 r. i w ogóle krwawego polsko-ukraińskiego konfliktu w latach 1942-1947.

Skąd owa cezura czasowa?
Rok 1942 to „etniczne eksperymenty” Hitlera i Himmlera na Zamojszczyźnie i Chełmszczyźnie - wysiedlanie całych polskich wsi, osadzanie w ich miejscu kolonistów niemieckich oraz ... chłopów ukraińskich, mających w przyszłości zapewnić Niemcom bezpieczne sąsiedztwo. Armia Krajowa i Bataliony Chłopskie nie pozostawały wówczas bezczynne i często pod lufami karabinów „przekonywały” chłopów ukraińskich, aby powrócili tam, skąd przyszli. Nie można tego potępiać - nasi partyzanci bronili przecież najżywotniejszych polskich interesów i nie obchodziło ich, że Ukraińcy - również tu przez Niemców przesiedleni – już nie mają dokąd wrócić.
Rok 1947, zamykający ów umowny okres drugiej polsko-ukraińskiej wojny, to oczywiście akcja „Wisła”.
A dlaczego wojny „drugiej”? Dlatego, że wojna „pierwsza” rozegrała się w latach 1918 i 1919, tuż po odzyskaniu przez Polskę niepodległości i podczas ówczesnego „wybijania się” Ukrainy na niepodległość.

Autor nie kwestionuje krwawego, zbrodniczego, ludobójczego charakteru ukraińskich czystek etnicznych na Wołyniu i Galicji Wschodniej w latach 1943 i 1944. Stara się jednak je trochę pomniejszyć i zrelatywizować, oraz przekonać czytelnika (często sam sobie przecząc, co łatwo zauważyć przy uważnej lekturze), że odpowiedzialności za to nie ponosi ani naczelne kierownictwo OUN, ani naczelne dowództwo UPA. Winni byli jakoby tylko niesubordynowani lokalni dowódcy, a reszty dopełniło chłopskie zdziczenie i niedawna (1942 r. ) obserwacja wymordowania Żydów na tych terenach.
Novum dla polskiego czytelnika na pewno będą liczne przykłady skutecznego „odgryzania się” Polaków - w szeregach Armii Krajowej, sowieckiej partyzantki, ale także lokalnej policji dozbrojonej przez Niemców. Autor wykazuje przy tym perfidię niemieckiego okupanta, który - zależnie od miejsca czy czasu - wspierał to Ukraińców, to Polaków, podsycając ich wzajemny zbrojny konflikt.

Przenosząc się w czasie (1944-1947) i terytorialnie (na „Zakerzonie”) Wiatrowycz uwypukla już tylko defensywną rolę UPA, starającą się najpierw chronić ludność ukraińską przed odwetowymi akcjami Armii Krajowej i Wojska Polskiego, a później zapobiegać jej - faktycznie przymusowym - przesiedleniom na radziecką Ukrainę.

Cóż by tu dodać na zakończenie? Potępić „w czambuł” tej książki na pewno nie można. Jest to zapewne zbyt jednostronne, ale jednak opracowanie naukowe - licznie dokumentowane także polskimi źródłami informacji (m.in. korespondencją Dowództwa AK i krajowej Delegatury Rządu z Rządem Emigracyjnym RP w Londynie). Po książkę, moim zdaniem, powinna jednak sięgnąć tylko osoba już „wyrobiona” historycznie w tej tematyce, mająca za sobą lekturę opracowań polskich autorów, np. Grzegorza Motyki (polecam tu zwłaszcza jego „Od rzezi wołyńskiej do akcji >>Wisła<<”).