piątek, 30 sierpnia 2024

„Ku wojnie”. Autor: Bartosz Borkowski

 

Bartosz Borkowski „Ku wojnie”

Wydawnictwo Bellona, Warszawa 2022

Na tę średniej grubości książkę (397 stron) składa się 16 odrębnych esejów historycznych, z których ostatni został napisany w konwencji historii alternatywnej. Wszystkie za punkt odniesienia mają wydarzenia i postacie historyczne związane (pośrednio lub bezpośrednio) z katastrofą Września 1939. Eseje te czyta się z dużym zainteresowaniem oraz „szybko, łatwo i przyjemnie”, co oczywiście jest zasługą autora – kontynuatora sposobu pisarstwa śp. Dariusza Baliszewskiego. Nadmieniam: kontynuatora, a nie naśladowcy. Wkraczamy w polityczny świat okresu międzywojennego. Podczas lektury zastanawiamy się, czy rzeczywiście musiało dojść do tego, co się faktycznie stało pamiętnego września 85 lat temu. Autor jasnej odpowiedzi na to pytanie nie daje, ale pozwala się domyśleć, iż także nim targają podobne wątpliwości. Nawet po wizycie ministra Ribbentropa w Warszawie w dniach 25-27 stycznia 1939 r., odprawionego grzecznie ale z kwitkiem, wybuch wojny polsko-niemieckiej bynajmniej nie był jeszcze przesądzony. Zadecydowały o nim dopiero wzajemne brytyjsko-polskie gwarancje z dn. 31 marca i 7 kwietnia 1939 r. (a w konsekwencji też odnowiony sojusz polsko-francuski), które doprowadziły Hitlera do ataku furii. Sternicy polskiej polityki zagranicznej nie zrozumieli, że w tamtym newralgicznym czasie (zimą i wiosną 1939 r.) nie można już było utrzymywać status quo w relacjach z dwoma sąsiednimi łotrami równocześnie, a ponadto jednemu z nich powiedzieć „szach” na politycznej szachownicy Europy. Wtedy bowiem rządzący Niemcami psychopata i polityczny hazardzista, uważając (skądinąd słusznie), że został okrążony, zdobył się na diaboliczny wyczyn, dokonując w polityce zagranicznej zwrotu o 180 stopni, bo tylko tak można określić zawarcie przez niego paktu z wyklinanym dotąd Stalinem. Powyższe oczywiście absolutnie nie oznacza, iż to Polska okazała się winna rozpętania drugiej wojny światowej. Ale jednak uważam, że nasza dyplomacja była w stanie odsunąć atak niemiecki w czasie, a nawet spowodować jego inny kierunek. Wtedy również i finalny rezultat wojny mógłby być inny, dla Polski korzystniejszy. Tak by się zapewne stało, gdyby prezydentem RP został Walery Sławek (poświęcony jest mu bardzo ciekawy rozdział). I wcale nie musiało się to łączyć z zawarciem sojuszu stricte militarnego z Trzecią Rzeszą. Autor książki też chyba tak uważa, choć explicite nie artykułuje. Mam przy tym do niego mały żal, że nie napisał o już ograniczonej w 1939 r. swobodzie uprawiania polskiej dyplomacji przez ministra Becka, zdominowanego i na tym polu przez marszałka Śmigłego-Rydza (a nie „Rydza-Śmigłego”, Szanowny Panie Bartoszu). Pewien niedosyt wywołuje również fakt pominięcia w książce jednej ważnej okoliczności towarzyszącej rozprawieniu się Hitlera z Czechosłowacją „na raty” w latach 1938 i 1939. Autor naprawdę to niezwykle interesująco opisał w trzech rozdziałach-esejach, ale nic nie wspomniał o przygotowanym zamachu wojskowym na Hitlera, gdyby ten w 1938 r. wydał rozkaz zbrojnego ataku na Czechosłowację. A wtedy historia Europy i Świata potoczyłaby się na pewno inaczej. No i jeszcze przedostatnia moja uwaga, dotycząca błędu edytorskiego. W moim egzemplarzu książki na str. 52 w wierszu 7 od góry zauważyłem błędnie podane imię niemieckiego profesora Ullricha (powinno być Volker, a jest tam Victor). Cóż, łatwo mi to było zauważyć, jako że dużo pozycji bibliograficznych wykorzystanych przez autora jest mi znanych, a nawet zostało opisanych na tym blogu (proszę zerknąć do katalogu tematycznego 7 pt. „Obie wojny światowe. Geneza, przebieg, następstwa”). W tym kontekście pozwolę się Państwu pochwalić, iż novum dla mnie był tylko esej poświęcony naszej dyskobolce oraz ostatni, bardzo dyskusyjny rozdział dotyczący wizji Polski nienapadniętej w roku 1939. Za duży plus książki uznaję zamieszczenie w niej licznych fotografii (czarnobiałych, ale wyraźnych), pozwalających czytelnikowi przyglądać się wydarzeniom i postaciom historycznym, o których akurat czyta. Za pomocne podczas lektury (zwłaszcza dla osoby mniej zaawansowanej historycznie) uważam też 8 kolorowych mapek w środkowej części książki, ulokowanych pomiędzy stronami 160 i 161, obrazujących zmiany kształtu terytorialno-politycznego naszej części Europy w okresie od czasu przed I wojną światową, aż do kwietnia 1939 r. Choć i tu „aż zęby mnie zabolały” (to ostatnia i zarazem najbardziej krytyczna moja uwaga!), gdy w posiadanym egzemplarzu książki spojrzałem na pierwszą z tych map pt. „Europa Środkowa przed I Wojną Światową”. Jako państwo sąsiadujące wówczas z Niemcami i Austro-Węgrami wskazany jest tam … ZSRR. Ech, ta Bellona, niby się w ostatnich latach poprawiła, ale…

PS. Osobom być może zbulwersowanym niektórymi tu moimi refleksjami, a także zainteresowanym newralgicznym znaczeniem Polski w przedwojennej europejskiej polityce zagranicznej, proponuję lekturę dwóch bardzo interesujących opracowań popularnonaukowych, autorstwa prof. Stanisława Żerko pt. „Stosunki polsko-niemieckie 1938-1939” oraz autorstwa dr. Krzysztofa Raka pt. „Polska – niespełniony sojusznik Hitlera”, opisanych na tym blogu (dostęp poprzez katalog autorski alfabetyczny albo katalogi tematyczne 1 i 7).

wtorek, 20 sierpnia 2024

„Powstanie warszawskie 1944”. Autor: Hanns von Krannhals

 

Hanns von Krannhals „Powstanie warszawskie 1944”

Wydawca Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2017

Hanns von Krannhals (1911-1970) napisał tę książkę w 1962 r. Niniejsza polska edycja to tłumaczenie z języka niemieckiego poprawionego wydania drugiego z roku 1964. Na polskie wydanie w 2017 r. czytelnik czekał więc aż 53 lata (w lipcu br. zauważyłem kolejne, również Bellony). W latach 60. ub. wieku książka wywołała w Republice Federalnej Niemiec (u nas nazywanej wtedy Niemiecką Republiką Federalną, gwoli quasi-symetrycznego przeciwstawienia jej Niemieckiej Republice Demokratycznej) wiele kontrowersji. Zachodnioniemieckiemu historykowi m.in. zarzucano, że „kala własne gniazdo” (str. 565). Autor bowiem przeszedł polityczną metamorfozę – z polonofoba i antysemity, aktywnie (jeszcze przed wojną) zwalczającego polskość i nasze państwo, stał się orędownikiem głoszenia prawdy o polskim ruchu oporu, powstaniu warszawskim i zbrodniach niemieckich popełnionych podczas okupacji na narodach słowiańskich i żydowskim. Mało tego – demaskował żyjących jeszcze wówczas w Niemczech Zachodnich zbrodniarzy hitlerowskich, m.in. publicznie nagłaśniając działania Heinza Reinefartha, generała SS i policji, mordercy ludności cywilnej Warszawy w sierpniu 1944 r. Tę i wiele innych informacji o Krannhalsie można znaleźć w „Posłowiu do wydania polskiego”, napisanym przez tłumacza Daniela Lulińskiego (str. 561-581), od czego proponuję rozpocząć lekturę. Jest to bowiem (moim zdaniem) bardziej wstęp niż posłowie, zważywszy zwłaszcza prezentację tam osoby autora, którego nazwisko na ogół nic nie mówi czytelnikowi biorącemu jego książkę po raz pierwszy do ręki. Chyba że wcześniej dokładnie przeczytał inne opracowania poświęcone powstaniu warszawskiemu – ich autorzy nieraz powołują się na ustalenia dokonane właśnie przez von Krannhalsa. M.in. Alexandra Richie i Norman Davies – przypominam omówione tu niedawno (w tym miesiącu) ich prace.

Hanns von Krannhals, były członek NSDAP i Leutnant Wehrmachtu, po wojnie zdolny i pracowity historyk-naukowiec, napisał tę książkę (będącą dziełem jego życia!) z pozycji niemieckiego oficera, tj. starając się obiektywnie przedstawić i usprawiedliwić działania stricte militarne podjęte w celu stłumienia Der Warschauer Aufstand 1944. Sam w Polsce w 1944 r. nie walczył, jego jednostka wojskowa stacjonowała wówczas na zachodzie Europy. W książce opisał sytuację na froncie wschodnim latem 1944 r. oraz strategiczne znaczenie Warszawy, której utrata znacznie ograniczyłaby możliwości defensywne Niemiec na tym odcinku frontu. Masakry tysięcy ludności cywilnej Warszawy w pierwszych tygodniach powstania, przede wszystkim na Woli i Ochocie, nie przemilczał ani liczbowo nie pomniejszał, odpowiedzialnością za zbrodnie obciążając dowódców SS, w tym wspomnianego Reinefartha. Oczywiście wskazał też sprawstwo kierownicze Hitlera i Himmlera, którzy po wybuchu powstania wydali na miasto i jego mieszkańców wyrok śmierci.

Mając na względzie przede wszystkim czytelnika zachodnioniemieckiego Krannhals poprzedził opis przebiegu powstania obszernym i rzetelnym przedstawieniem sytuacji politycznej i militarnej Polski w latach 1939-1944 (poświęcił temu pierwszych pięć rozdziałów książki). Scharakteryzował dwie okupacje (niemiecką i radziecką), nasz ruch oporu, nawiązanie i zerwanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy polskim rządem emigracyjnym a ZSRR, sprawę Katynia, akcję „Burza”, powołanie przez Stalina PKWN, określił też wszystkie przesłanki leżące u podstaw podjęcia polskiej decyzji o wybuchu powstania warszawskiego. Przebieg powstania i jego dyplomatyczne reperkusje są następnie w książce również bardzo dokładnie omówione. Autor opisał działania militarne, uzbrojenie (nieporównywalne) oraz przedstawił sylwetki wyższych oficerów obu stron konfliktu. Losowi Warszawy po upadku powstania dn. 2.10.1945 r., a przed wyzwoleniem jej ruin dn. 17.01.1945 r. przez 1. Armię Wojska Polskiego, też poświęcił odrębny rozdział. Opisał w nim sukcesywne niszczenie ocalałej dotąd zabudowy stolicy, poprzedzane iście masową grabieżą absolutnie wszystkiego, co miało jakąkolwiek wartość (od dzieł sztuki, tekstyliów, sprzętów gospodarstwa domowego po drobne artykuły codziennego użytku), i bezczelne, jawne wywożenie tego licznymi transportami kolejowymi do Niemiec – łącznie ponad półtora tysiąca wagonów. A tam z kolei redystrybucję łupów pomiędzy hitlerowskich prominentów i członków ich rodzin. Czytając o tym (na stronach 430, 550-553, 558) zaczyna się trochę inaczej (relatywistycznie!) podchodzić do powojennych, zorganizowanych rabunków dokonywanych przez Armię Czerwoną, czy do naszego rodzimego szabru na ziemiach zachodnich i północnych. Podsumowując, gorąco Państwu polecam tę niemiecką monografię naukową powstania warszawskiego. Autor uwiarygodnił ją licznymi dokumentami niemieckimi i polskimi (zacytowanymi we fragmentach lub w całości), przeprowadzonymi przez siebie wywiadami, m.in. z gen. Tadeuszem Borem-Komorowskim. Pomagała mu w tym znajomość języka polskiego, którego nauczył się jeszcze przed wojną. Trochę skorzystał też i z naszej nauki historii – kilkakrotnie przywołuje monumentalne „Powstanie warszawskie” generała Jerzego Kirchmayera (pierwsze wydanie w 1959 r.), wojskowo w zasadzie bezbłędne, politycznie z niedomówieniami (wiadomo, PRL), ale bez kłamstw. Do książki dołączył również ciekawą dokumentację fotograficzną i kartograficzną (ta druga pozwala się zorientować w lokalizacji walk w okresie trwania powstania). Czytelnikowi bardzo przydatne okażą się też wyjaśniające, niekiedy polemiczne, komentarze (zamieszczone w przypisach) autorstwa tłumaczy, pp. Barbary i Daniela Lulińskich, których wiedza o Niemczech i Niemcach dalece wykracza poza samą znajomość języka.

PS. Podczas lektury zauważyłem dwie istotne usterki redakcyjne w posiadanym egzemplarzu książki. W Posłowiu, o którym wspomniałem na wstępie, na str. 562 rok zdania matury przez Krannhalsa poprawiłem na 1930 (urodzonemu w 1911 r. raczej trudno byłoby ją zdać już w 1920 r.). Natomiast w tekście właściwym książki na str. 278 datę depeszy „Bora” do Londynu poprawiłem na 28 września 1944 r. (28 października generał Tadeusz Bór-Komorowski znajdował się już w niemieckiej niewoli).

niedziela, 11 sierpnia 2024

„Warszawa 1944. Tragiczne powstanie”. Autorka: Alexandra Richie

 

Alexandra Richie „Warszawa 1944. Tragiczne powstanie”

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., Warszawa 2014

Książka równie pasjonująca jak poprzednio tu omówiona autorstwa Normana Daviesa, ale jakże inna! Autorka skupiła się na opisach działań militarnych i zbrodni niemieckich, wielkiej polityki i dyplomacji nie zaniedbując, lecz mając je tylko w tle. Sporo też miejsca poświęciła prezentacji postaci historycznych, które wywarły największy wpływ na rozpoczęcie, przebieg, charakter i zakończenie walk powstania warszawskiego. Opracowanie oparła na licznych źródłach informacji, głównie polskich, niemieckich i brytyjskich, wymienionych w Bibliografii (str. 715-741).

W pierwszych rozdziałach autorka (synowa nieodżałowanego profesora Władysława Bartoszewskiego) przedstawiła sytuację polityczno-militarną w kilku miesiącach poprzedzających wybuch powstania. Opisała niemieckie zbrodnie na Białorusi, letnią ofensywę radziecką (operacja Bagration), krótkie zamieszanie, jakie w Niemczech zapanowało po nieudanym zamachu na Hitlera dn. 20 lipca 1944 r., także skuteczną kontrofensywę niemiecką podjętą pod Warszawą na przełomie lipca i sierpnia 1944 r. Nakreśliła obraz polskiej konspiracji zbrojnej i cywilnej, oraz przeanalizowała wszystkie okoliczności podjęcia decyzji o rozpoczęciu powstania. Potem już następują szczegółowe opisy walk w Warszawie, kolejno na Woli, Ochocie, Starówce, Czerniakowie, Mokotowie i w Śródmieściu. Czytamy też o trudzie przemieszczania się powstańców pomiędzy tymi dzielnicami kanałami. Działaniom militarnym towarzyszyły barbarzyńskie zbrodnie na skalę masową, popełniane przez oddziały SS. Wszystko to zostało bardzo dokładnie opisane na podstawie późniejszych wspomnień i zeznań świadków, nielicznych ocalałych ofiar, a nawet sprawców rzezi. Powstańcom nieudolnie i na małą skalę (z przyczyn obiektywnych) przychodzili z pomocą logistyczną alianci zachodni. Natomiast niewielkie wsparcie militarne ze strony 1 Armii Wojska Polskiego (okupione dużymi stratami na Czerniakowie) to tylko listek figowy zasłaniający prawdziwe intencje Stalina. We wrześniu i październiku Niemcy zmienili swoje podejście do powstańców: nie nazywali ich już bandytami lecz walecznymi kombatantami. Miało na to wpływ nie tylko uznanie ich za takich przez aliantów zachodnich. Niemcy liczyli również na przyszły, u swojego boku, udział Polaków w walce z bolszewikami. Towarzyszył temu jednak jaskrawy brak konsekwencji – równoczesne sukcesywne niszczenie substancji materialnej miasta, poprzedzane masową grabieżą i wywózką zrabowanych przedmiotów do Niemiec. Autorka kreśli również późniejsze, po upadku powstania, losy żołnierzy Armii Krajowej i ludności cywilnej, zmuszonych do opuszczenia Warszawy. Pierwsi poszli do niemieckiej niewoli. Cywilów zaś zgrupowano w obozie przejściowym w Pruszkowie i poddawano segregacji na trzy kategorie osób: przeznaczonych do wywiezienia na roboty do Niemiec, kierowanych do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, oraz uwalnianych. Alexandra Richie nie zapomniała też o „robinsonach” warszawskich, nielegalnie pozostających w grabionym i cały czas burzonym mieście. Nieliczni doczekali dnia 17 stycznia 1945 r., tj. daty wyzwolenia ruin lewobrzeżnej Warszawy przez żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego. Jednym z takich „robinsonów” był Władysław Szpilman (Pianista), wspomnienia którego autorka kilkakrotnie przywołuje.

Reasumując, gorąco polecam tę książkę napisaną z emocjonalnym zaangażowaniem. I również tak odbieraną podczas lektury (chwilami kląłem i zaciskałem pięści). Niepolska autorka weszła na wyżyny znajomości naszej historii XX wieku. Odnośnie okresów wcześniejszych ma jednak jeszcze małe braki – na str. 107 w posiadanym egzemplarzu książki zauważyłem błąd: pomylenie Radzymina z Raszynem (wspomnienie krwawej bitwy z Austriakami w 1809 r., która przecież miała miejsce pod Raszynem). A tak o pani doktor Richie informuje Wikipedia:

 https://pl.wikipedia.org/wiki/Alexandra_Richie

Na zakończenie wspomnienie osobiste, związane ze znajomością z uczestnikiem powstania. W latach 1975-1990 pracowałem w jednym biurze ze sporo starszym kolegą, Stanisławem J. Mimo różnicy wieku pozostawaliśmy w dobrej komitywie i byliśmy ze sobą „na ty”. Ów Staszek, mgr inż. budownictwa lądowego, absolwent Politechniki Warszawskiej, wcześniej – jako 16-letni rodowity warszawiak – został po upadku powstania wywieziony na roboty do Niemiec. Kiedyś opowiedział mi „przy kielichu” swoje tam dzieje. Skierowano go do pracy w dużym niemieckim gospodarstwie rolnym. Na tego typu robotach, jako stuprocentowy mieszczuch, nic a nic się nie znał, ale los go zetknął z innym tam przymusowo pracującym Polakiem, również młodym, pochodzącym ze wsi i znającym rolniczy fach od podszewki. Ów pomagał i doradzał Staszkowi w pracy, ponadto obaj stworzyli zgrany duecik miejskiego sprytu i wiejskiego doświadczenia. Podkradali zniesione kurze jajka. Kurze lub gęsi, którą rzekomo lis porwał, ukręcali łeb i ją ukradkiem piekli, po czym potajemnie zjadali. Musieli tak postępować, gdyż formalne przydziały żywności dla polskich robotników były głodowe. Cywile niemieccy też je mieli ograniczone, ponieważ artykuły żywnościowe przeznaczano przede wszystkim dla żołnierzy na froncie oraz hitlerowskich funkcjonariuszy. Niemieccy gospodarze, z niemiecką dokładnością i zdyscyplinowaniem, bardzo surowo przestrzegali okrojonych dla siebie, a jeszcze bardziej dla robotników przymusowych, przydziałów żywności. W gospodarstwie, gdzie pracował warszawiak Staszek i jego polski wiejski kompan, były tylko niemieckie kobiety i dzieci – tamtejsi mężczyźni bowiem przebywali na frontach (niektórzy już z nich nie powrócili). Staszek mi się przyznał, że chwilami miewał wyrzuty sumienia. Rządząca gospodarstwem starsza Niemka co pewien czas bowiem wzywała go, częstując chlebem i marmoladą z własnego przydziału, tłumacząc swoją dobroć niskimi przydziałami żywności dla polskich robotników. Musiał jej wtedy wylewnie dziękować i udawać duży apetyt. To chyba ty i kolega jadaliście lepiej niż tamte Niemki i ich dzieci? – zapytałem. A żebyś wiedział! – odparł. Choć ryzyko, w razie nakrycia nas na takim procederze było olbrzymie, prawdopodobnie nie uszlibyśmy z życiem, powieszono by nas lub wysłano do obozu koncentracyjnego. Ale się udawało! Ja w Warszawie podczas okupacji poduczyłem się niemieckiego, więc opowiadałem bajeczki o możliwych, realnych przyczynach znikania jajek, drobiu i warzyw, podpowiedzianych mi przez kumpla ze wsi. On zaś, przy mojej pomocy, umiejętnie uzyskiwał, oporządzał, konserwował i ukrywał naszą „zdobycz”, którą najczęściej nocą, w wielkiej tajemnicy konsumowaliśmy. I tak dotrwaliśmy do wyzwolenia na wiosnę 1945 r. Cóż, mój kolega Staszek miał wtedy szczęście, w przeciwieństwie do innych polskich robotników przymusowych, nierzadko umierających z głodu, chorób i od ciężkiej, niewolniczej pracy, czasem ginących pod alianckimi bombami. Po wojnie zresztą też nie miał zbyt wielu powodów do narzekania. Ukończył studia na renomowanej (także i dziś) uczelni, podjął pracę w budownictwie inwestycyjnym, był szanowany i lubiany przez kolegów i koleżanki. Szczęście opuściło go dopiero w 1990 r., gdy w wieku 62 lat podczas jazdy samochodem dostał nagle zawału serca i umarł. Do wypadku komunikacyjnego nie doszło, zdążył jeszcze zjechać na pobocze. Cześć Jego pamięci!

czwartek, 1 sierpnia 2024

„Powstanie ’44”. Autor: Norman Davies

 

Dziś mija 80. rocznica wybuchu powstania warszawskiego. W tym miesiącu zaproponuję Państwu trzy dobre książki o nim, wszystkie napisane przez autorów zagranicznych. Dwie – przez osoby pochodzące z państw będących podczas wojny sojusznikami Polski, ponadto rodzinnie z naszym krajem związanymi. Trzecia została napisana przez Niemca, żołnierza Wehrmachtu, członka NSDAP. Natomiast czwarta książka w tym miesiącu omawiana dotyczyć będzie już nie powstania, lecz sytuacji politycznej prowadzącej do wybuchu wojny (też mamy tego rocznicę – 85.) Takie cztery artykuliki zaplanowałem, mam już je napisane. Jeśli mnie szlag albo Putin nie trafi, to je tu w sierpniu zamieszczę. No to start! Zaczynamy od Normana Daviesa.

Norman Davies „Powstanie ’44”

Wydawnictwo Znak, Kraków 2004

Książka ta, nabyta ok. 20 lat temu, długo spoczywała nieprzeczytana na półce biblioteki domowej. Zawsze bowiem jakaś inna, zazwyczaj mniej znana tematyka pociągała mnie bardziej, więc powstanie warszawskie musiało poczekać. Nie znaczy to oczywiście, iż nie doceniam jego wielkiego znaczenia w naszej historii. Dużo na ów temat już wcześniej przeczytałem w polskich i zagranicznych publikacjach o drugiej wojnie światowej. Od dawna miałem też za sobą lekturę dwóch dość obszernych monografii powstania warszawskiego: autorstwa Jerzego Kirchmayera i Jana Ciechanowskiego. Siedem lat temu na tym blogu opisałem „Dziewięć spojrzeń na Powstanie Warszawskie (w latach 1969-2014)”, autorstwa Zbigniewa Sebastiana Siemaszko (proszę zerknąć do katalogu autorskiego alfabetycznego lub katalogu tematycznego 2). Teraz, zobligowany nadchodzącą okrągłą 80-tą rocznicą, zdjąłem książkę Normana Daviesa z półki i w ciągu około trzech tygodni z przyjemnością ją przeczytałem (959 stron). Odległą datą wydania mojego egzemplarza proszę się nie przejmować – jest też kolejne nowe, z bieżącego roku, co niedawno sprawdziłem na stronie www jednej z księgarń internetowych. Przy okazji zauważyłem tam też wznowienie (w 2014 r.) książki o powstaniu autorstwa Jana Ciechanowskiego, której pierwsze krajowe, jeszcze peerelowskie wydanie, ukazało się w 1984 r.

Ad rem. Autor zaadresował książkę głównie do czytelnika anglojęzycznego, mającego – poza wąskim gronem zawodowych historyków – niewielką (lub żadną) wiedzę o tragicznych i bolesnych dla nas wydarzeniach 1944 r. Z uwagi na szczegółowe meritum oraz imponującą objętość, opracowanie dalece wykracza poza format wykładu w zakresie podstawowym. Samemu powstaniu warszawskiemu, jego przyczynom i przebiegowi, poświęcone jest tylko ok. 1/3 książki (część środkowa). Przeczytamy o okolicznościach wydania decyzji ws. rozpoczęcia powstania, o zaciekłych walkach, niemieckich zbrodniach, gehennie ludności cywilnej, oraz prawie całkowitej materialnej destrukcji stolicy. O niewystarczającej (z przyczyn obiektywnych) pomocy logistycznej brytyjskiej i amerykańskiej. O spóźnionej i również mizernej (ale z wyrachowania) pomocy radzieckiej.

Wcześniej autor przybliżył czytelnikowi wybrane wydarzenia drugiej wojny światowej w podziale na dwa okresy: do oraz po napaści Niemiec na ZSRR (22.06.1941). Scharakteryzował też sytuację zaistniałą pod dwiema okupacjami (niemiecką i radziecką) terenów II Rzeczypospolitej. Do Polski Norman Davies odnosi się przez cały czas z wielką sympatią, nasze państwo określając dumnym mianem Pierwszego Sojusznika. Z kolei okres popowstaniowy autor przeanalizował odrębnie dla - oddzielonych ważnymi wydarzeniami historycznymi - przedziałów czasowych lat 1944-1945, 1945-1956, 1956-1990 i 1990-2000, przy czym każdorazowo jest to analiza dość szczegółowa. Owa trzecia część książki odnosi się głównie do powojennej historii Polski oraz losów żołnierzy Armii Krajowej, w tym zbrodniczych represji wobec nich w okresie stalinowskim. Notabene nie tylko wobec nich – Norman Davies także opisuje, jak polski stalinizm „pożerał” również partyjnych komunistów i sympatyków ustroju, uznanych jednak za potencjalnie niewystarczająco wiernych. Autor przedstawia również ewoluującą w ciągu 56 lat tzw. politykę historyczną (polską krajową i emigracyjną, oraz zagraniczną), a także echa powstania warszawskiego w literaturze i sztuce, zwłaszcza filmowej. Obszernie przytacza też przykłady manipulowania opinią publiczną po obu stronach żelaznej kurtyny. Postępującą ewolucję oficjalnych poglądów gen. Wojciecha Jaruzelskiego Norman Davies datuje od 1972 r., gdy ten, jeszcze jako „tylko” minister obrony narodowej (cyt., str. 772) podjął istotną decyzję w sprawie symbolicznego grobu generała Fieldorfa. Wzniesiono imponujący nagrobek, na którym wypisano prawdziwe daty urodzin i zgonu, rangę i funkcje „Nila” – w tym także „Szef Kedywu KG AK” – oraz dwie dalsze informacje: zmarł śmiercią tragiczną, zrehabilitowany pośmiertnie. Dwa ostatnie wyrazy tylko pośrednio rozszyfrowywały tragiczne okoliczności śmierci gen. Emila Fieldorfa, na owe czasy (pierwsze lata epoki Gierkowskiej) było to jednak i tak dużo. Całkowite rozszyfrowanie i uszczegółowienie takiej informacji było wtedy możliwe na podstawie audycji Radia Wolna Europa, chociaż po 1970 r. prawdę o tym oględnie podawano również w niskonakładowych, specjalistycznych publikacjach historycznych PRL (o których jednak mało kto wiedział, a poza tym podobne książki były sprzedawane „spod lady”).

Generalnie, dziś proponowana książka Normana Daviesa zawiera – oprócz interesująco przedstawionego rysu historycznego – opisy zmagań dyplomatycznych i walk zbrojnych, z dużą przewagą tych pierwszych. Gościmy w gabinetach Churchilla, Roosevelta, Stalina i Mikołajczyka. Zaglądamy do wschodniopruskiego bunkra Hitlera. Sprawa polska, w tym warszawska 1944, okazała się tu być tylko wypadkową ich poczynań. Autor postarał się to wszystko opisać dokładnie i obiektywnie, przywołując wiele indywidualnych wspomnień oraz dokumentów urzędowych, niekiedy też polemizując z innymi historykami. Ważne źródła wskazał i przytoczył w książce in extenso. Ich wykazy znajdują się na końcowych stronach (Spis „kapsułek” oraz Spis dodatków). Dokumenty te należy uznać za niezmiernie interesujące – możemy np. zapoznać się z całą treścią „Układu o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie” z dn. 2.10.1944 r., jak też z zeznaniami gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” złożonymi przed funkcjonariuszami NKWD w Moskwie w 1945 r. W książce natknąłem się również na dotychczas mi nieznaną ciekawostkę historyczną. Otóż niemiecki pacyfikator powstania warszawskiego Erich von dem Bach-Zelewski, wyższy dowódca SS i policji, dowodzący oddziałami SS w Warszawie, występujący w procesie norymberskim (1946) w roli nieformalnego świadka koronnego, na sali sądowej miał niepostrzeżenie wręczyć Hermannowi Göringowi kapsułkę z trucizną, dzięki czemu ów popełnił w celi samobójstwo, unikając upokarzającej egzekucji na szubienicy. Autor jednakże zastrzegł, że w zachodniej historiografii brak jest szerszego uznania tej wersji dostarczenia trucizny Göringowi.

Reasumując, gorąco polecam monografię powstania warszawskiego autorstwa Normana Daviesa, przedstawioną na tle udziału Polski w II wojnie światowej. Książka została napisana (i przetłumaczona) z dużym polotem redakcyjnym, czyta się ją z wielkim zainteresowaniem. Nie rozczarują się nią polscy czytelnicy mający już spory zasób wiedzy o tytułowym Powstaniu ’44 – ci bowiem z zainteresowaniem poznają punkt widzenia historyka brytyjskiego, prezentowany na anglojęzycznym rynku wydawniczym. Natomiast osoby mniej wiedzące o powstaniu warszawskim, a także słabiej znające historię Polski lat 1939-1956 (z racji np. młodego wieku lub innych zainteresowań), po uważnym przeczytaniu książki od razu wejdą na dużo wyższy stopień wyedukowania w tym zakresie.

PS.1. Postać autora dziś zaprezentowanej tu książki jest miłośnikom historii na ogół dość dobrze znana, zarówno pod względem twórczości, jak i życia prywatnego. Natomiast osobom, którym jego nazwisko zaledwie „obiło się o uszy”, proponuję zajrzenie np. do Wikipedii:

 https://pl.wikipedia.org/wiki/Norman_Davies

PS.2. Powyżej wspomniany Erich von dem Bach-Zelewski jest jednym z kilku głównych anty-bohaterów książki, autor przytacza też garść informacji dotyczącej jego biografii. Dosyć ciekawej dla polskiego czytelnika, zwłaszcza gdy zwrócimy uwagę na polskie korzenie (zarówno po kądzieli, jak i po mieczu!) owego zbrodniarza. Pragnących dowiedzieć się o nim jeszcze więcej pozwolę sobie odesłać do Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Erich_von_dem_Bach-Zelewski