poniedziałek, 9 października 2023

„Narzeczona Schulza. Apokryf”. Autorka: Agata Tuszyńska

 

Dziś historię polityczną odkładamy na bok, pozostawiając ją tylko w ponurym tle. Natomiast wkraczamy w dziedzinę historii literatury i sztuki. Nie będąc jej znawcą, czynię to rzadko i nader ostrożnie. Ale dziś, pod wpływem emocji, ostrożności się pozbywam.

Agata Tuszyńska „Narzeczona Schulza. Apokryf”

Wydawnictwo Literackie Sp. z o.o., Kraków 2015

Przyznaję, iż przed przeczytaniem tej cudownej książki niewiele wiedziałem o Brunonie Schulzu (a o jego narzeczonej wręcz nic). Ot, istniał taki przedwojenny, dopiero wybijający się, polski pisarz prozaik i artysta plastyk, pochodzenia żydowskiego. Mieszkał sobie w Drohobyczu, znany był m.in. z obscenicznych rysunków, które tworzył wyrażając nimi swe erotyczno-masochistyczne obsesje. Podczas okupacji hitlerowskiej wykonywał ścienne malowidła w domu zamieszkałym przez jakiegoś gestapowca czy esesmana (obiło mi się nawet o uszy, że to ścierwo wabiło się Landau). Wkrótce, podobnie jak tysiące innych Żydów galicyjskich i miliony europejskich, Bruno Schulz zginął zamordowany przez hitlerowców.

Szanowna Czytelniczko, Szanowny Czytelniku, czy wiesz dużo więcej? Pytania oczywiście nie zadaję ukierunkowanym znawcom literatury i sztuki, choć i ich książka p. Agaty Tuszyńskiej na pewno oczaruje (jeśli jej jeszcze nie przeczytali). Autorka zawarła w niej dwie opowieści biograficzne, z zaakcentowaniem sfery psychologiczno-emocjonalnej (bardzo) i erotycznej (trochę). Prowadzenie narracji dzieli ze swą tytułową bohaterką, Józefiną Szelińską (1905-1991), zwaną przez bliskich Juną. Druga tytułowa postać to oczywiście Bruno Schulz (1892-1942). Poznajemy drogi i dokonania życiowe ich obojga, także środowiska – te, w których wyrośli, i te, w których się później obracali. Na kartach książki odnajdujemy też zwięzłe omówienie twórczości Schulza oraz ilustracje niektórych jego dzieł plastycznych. Bruno i Juna to Polacy pochodzenia żydowskiego. On z czasem odstąpił od religii mojżeszowej i nawet formalnie wypisał się z gminy wyznaniowej. Ona była w drugim pokoleniu chrześcijanką (jej rodzice dokonali konwersji na katolicyzm). Oboje wykształceni. Juna nawet z doktoratem (1929) i magisterium – kolejność niepomylona, cyt., str. 29: Ten doktorat znaczył w tamtejszym systemie nauki tyle co absolutorium. Magisterium na temat psychologicznego aspektu czynu romantycznego zrobiłam nieco później. Bruno zaś z nieukończonymi studiami politechnicznymi i rozpoczętymi artystycznymi. Fizycznie bardzo się różnili, wręcz nie pasowali do siebie. On to niziutki, słaby, niczym niewyróżniający się chuderlak o mocno przeciętnej fizjonomii, z odstającymi uszami. Juna natomiast była piękną, dorodną, silną fizycznie, wysoką, zgrabną kobietą. Jeśli ktoś ma tu wątpliwości, to rozwieje je całostronicowa fotografia Juny, zamieszczona zaraz na początku książki. Zdjęcie Brunona znajduje się na str. 51. Fotografie wykonano na początku ich związku narzeczeńskiego, istniejącego w latach 1933-1937, niezwieńczonego jednak zawarciem małżeństwa. Z winy jego, aby nie było tu wątpliwości. Po poznaniu historii ich znajomości nawet męski szowinista nie doszukiwałby się winy po stronie kobiecej.

Bruno Schulz jawił się jako mężczyzna delikatny, pedantyczny, subtelny, bardzo empatyczny, wrażliwy na ludzką krzywdę, często angażujący się w pomaganie innym. Ale pokochać kobietę (piszę o prawdziwym uczuciu) niepotrafiący! Potrzebował partnerki życiowo zaradnej, opiekuńczej, przy tym inteligentnej, elokwentnej i atrakcyjnej (reprezentacyjnej), w towarzystwie której mógłby się pokazywać w środowisku artystów. Miłością darzył tylko swoje utwory literackie i dzieła sztuki (obrazy, grafiki), cały czas marząc o wielkiej sławie. I w końcu ją pośmiertnie osiągnął po wojnie, jednak chyba bardziej za granicą niż w Polsce. Kobiety traktował instrumentalnie – te z wyższych sfer pomagały mu w robieniu kariery pisarskiej (Zofia Nałkowska), te ze sfer średnich (m.in. Juna) były jego kochankami, przyjaciółkami, korespondencyjnymi powiernicami, a te z najniższych (tanie uliczne prostytutki) zaspokajały jego skrajnie masochistyczne potrzeby erotyczne. Tym ostatnim paniom zwykł najpierw wręczać karteczkę z „instrukcją obsługi” – jak mają z nim postępować, tj. bić i poniżać go. Wspominam o tym jedynie dlatego, iż akurat takowa „scenka” stała się powodem definitywnego rozstania się narzeczonych – Juna przypadkowo zaobserwowała ją na ulicy Chmielnej w Warszawie. Po tragedii Września 1939 Bruno Schulz pozostał w Drohobyczu. Oportunistycznie, nieco nawet konformistycznie zabiegał o przetrwanie swoje i najbliższej rodziny. Pod pierwszą, radziecką okupacją jakoś mu się to jeszcze udawało, głównie dzięki posiadanemu talentowi plastycznemu. Ale po wkroczeniu hitlerowców jego dni stały się już policzone. Autorka ciekawie, ze zrozumieniem i empatią opisuje wojenne i okupacyjne perypetie Brunona Schulza, zakończone tragicznie.

Józefina Szelińska kochała Brunona Schulza do szaleństwa. Owszem, na pewno przy okazji marzyła o wielkiej sławie swojego narzeczonego i przyszłego męża, widząc siebie u jego boku. Pragnęła się też wyrwać z galicyjskiej prowincji do Warszawy lub przynajmniej do Lwowa. Ale Brunona naprawdę bardzo kochała, jej uczucie nie było podszyte wyrachowaniem. Namiętności towarzyszyła tkliwość i duża opiekuńczość wobec nieporadnego życiowo artysty. Zapewne nie przeszkadzały jej też jego specyficzne upodobania erotyczne, jeśli tylko nie realizował ich również z innymi kobietami. I w końcu Junie udało się zamieszkać w Warszawie. Zrezygnowała z posady prowincjonalnej nauczycielki, a dzięki protekcji ustosunkowanego kolegi Brunona uzyskała zatrudnienie w charakterze warszawskiej urzędniczki. Spodziewała się też obiecanego przyjazdu Brunona do stolicy – tu przecież również mógłby tworzyć swoje dzieła, mając przy okazji poparcie znajomych artystów, wśród których był lubiany i doceniany. Owszem przyjeżdżał, ale tylko w odwiedziny. Czynił też anemiczne, chyba specjalnie bezowocne starania o zawarcie ślubu cywilnego – tylko taki był możliwy pomiędzy nim (już wtedy bezwyznaniowcem) a Juną katoliczką. W przedwojennej Polsce prawo dopuszczało możliwość zawarcia ślubu cywilnego jedynie na terenie byłego zaboru pruskiego, a i to pod warunkiem zamieszkiwania tam, potwierdzonego dłuższym czasem zameldowania. Podczas ostatniej bytności narzeczonego w Warszawie Juna przypadkowo ujrzała go płaszczącego się przed dwiema ulicznymi k…ami. To już stało się dla niej nie do wytrzymania. Podjęła decyzję o rozstaniu, nie informując Brunona o przyczynie (nigdy się nie dowiedział, że go wtedy widziała na ulicy). Swoją decyzję odchorowała, okupiła dłuższą depresją psychiczną. Wojnę i okupację przeżyła, tracąc w Holokauście rodziców, sama ledwo uchodząc z życiem. Od 1945 r. mieszkała i pracowała w Gdańsku. Autorka bardzo interesująco opisuje jej pogmatwane, wojenne i powojenne losy, aż do samobójczej śmierci w wieku 86 lat.

Bruno Schulz ponownie pojawił się w życiu Józefiny Szelińskiej, gdy „odkryło” go powojenne, młodsze pokolenie twórców, znawców literatury i sztuki, pragnąc przybliżyć społeczeństwu ów niesłusznie zapomniany talent. Odpowiedziała na anons prasowy, którego nadawca poprosił o kontakt osoby mogące posiadać wiedzę o życiu Brunona Schulza i ewentualnie jakieś pamiątki po nim (listy, obrazy, rysunki etc.). Z Jerzym Ficowskim, on to bowiem był nadawcą, utrzymywała później długoletni kontakt korespondencyjny, wymieniając się informacjami o prywatnym życiu Brunona. Dzięki nim utwierdziła się w przekonaniu, że jej nie kochał, że tylko był (do czasu) jej nieszczerym przyjacielem i partnerem. A ja od siebie emocjonalnie dodam, iż Bruno Schulz okazał się tej przecudownej Juny absolutnie niewart!

PS.1. Podtytuł „Apokryf” oznacza, że p. Agata Tuszyńska puściła nieco wodze wyobraźni, ale jednak w ciasnym gorsecie licznych materiałów źródłowych wymienionych na str. 319 i 320. Uczyniła to z właściwym sobie talentem oraz znajomością natury i duszy kobiecej. Duszy Juny – chyba pokrewnej jej samej.

PS.2. Mnóstwo informacji o autorce książki, jej obojgu tytułowych bohaterach, jak również o p. Jerzym Ficowskim, można znaleźć w Internecie. Wszyscy czworo figurują m.in. w Wikipedii.