Dziś
również o lekturze „okolicznościowej” – proponowanej ze względu na
przypadającą w tych dniach 79-tą rocznicę opisywanych wydarzeń. Tak się
przedstawiał obraz zagmatwanej sytuacji politycznej i militarnej
w ostatniej dekadzie lipca 1944 r., tuż przed wybuchem powstania
warszawskiego.
Kazimierz
Kunicki, Tomasz Ławecki „13 dni, które zmieniły Polskę. Gra o powstanie ’44”
Wydawca
Bellona, Warszawa 2021
Autorzy
napisali interesujący, poczytny esej historyczny, odnoszący się do sytuacji
polityczno-militarnej w krótkim przedziale czasowym trzynastu dni: od
zamachu na Hitlera (20 lipca 1944 r.) do wybuchu powstania
warszawskiego (1 sierpnia 1944 r.). Poza datę końcową wyszli tylko w rozdziale 11,
omawiając przebieg i rezultaty (a raczej ich brak) wizyty premiera
Mikołajczyka w Moskwie w pierwszej dekadzie sierpnia, oraz w Epilogu,
gdzie naszkicowali powojenne losy postaci historycznych występujących w książce.
Przedstawili rzeczywisty oraz alternatywnie możliwy, hipotetyczny wpływ
wydarzeń 20 lipca na dalszy przebieg wojny na ziemiach polskich,
w tym głównie na powstanie warszawskie. Udany zamach i powiązane z nim
przejęcie władzy przez zorganizowanych wojskowych i cywilnych spiskowców
spowodowałyby kapitulację Niemiec na froncie zachodnim i przerzucenie ich dużych
jeszcze sił na front wschodni. W tym wariancie zapewne nie byłoby mowy o stłumieniu
powstania warszawskiego, wywołanego przez Polskie Państwo Podziemne mające swój
konstytucyjny rząd w Londynie. Niewykluczone zresztą, iż w ogóle nie
doszłoby wtedy do powstania. Kapitulujące na zachodzie Niemcy posthitlerowskie
od razu uwolniłyby nasz kraj od swojej okupacji (pytanie tylko, w jakich
granicach). Tak się jednak nie stało – zamach na Hitlera nie powiódł się, a ocalały,
wzmacniany pobudzającymi środkami farmakologicznymi Führer wpadł w szał
wyładowany w formie krwawej zemsty nie tylko na środowisku spiskowców. Na
wieść o wybuchu powstania warszawskiego postanowił zniszczyć miasto wraz z mieszkańcami,
powierzając wykonanie zadania Wehrmachtowi i Waffen SS.
Autorzy
książki starają się dowieść, że informacja o zamachu na Hitlera była jedną
z kilku najważniejszych przyczyn podjęcia decyzji o dacie wybuchu
powstania warszawskiego. W ostatniej dekadzie lipca w Warszawie
jeszcze nie wiedziano, jaki będzie dalszy rozwój wydarzeń politycznych – czy
i ewentualnie jak dalece dojdzie do destabilizacji sytuacji wewnętrznej
III Rzeszy (ciągle możliwej mimo nieudanego zamachu na życie jej Führera).
M.in. brano pod uwagę różne optymistyczne scenariusze, w tym nawet powtórkę
jesieni 1918 r., kiedy to Niemcy utracili ochotę do walki i dawali
się Polakom rozbrajać. Czas natomiast naglił! Armia Czerwona przekroczyła Bug i na
wyzwolonym od Niemców obszarze zainstalowała PKWN oraz jego terenowe agendy. Oddziały
Armii Krajowej rozbrajano, żołnierzy odmawiających wstąpienia do armii gen. Berlinga
aresztowano i wywożono na Syberię. Podobnie postępowano z ujawniającymi
się przedstawicielami polskiej administracji cywilnej. Tytułowe 13 dni to zatem
również opis wydarzeń (dzień po dniu) zachodzących wówczas w Warszawie,
Moskwie, Londynie i Wilczym Szańcu Hitlera, w ścisłym powiązaniu z przebiegiem
kampanii na froncie wschodnim. Czyli obraz dyplomacji oraz działań militarnych.
Autorzy przy tym objaśniają motywy postępowania polityków i dowódców
wojskowych, decydujących o przebiegu wydarzeń znanym nam z historii. Odnośnie
niektórych osób pokusili się też o przedstawienie ich charakterów i zarysów
biografii. W opracowaniu powoływali się m.in. na wydane wspomnienia
świadków epoki, w tym Witolda Babińskiego, Adama Ronikiera i Zbigniewa
Siemaszko. Opisy interesujących książek ww. autorów znajdziecie Państwo na tym
blogu, można je odszukać w katalogu autorskim alfabetycznym lub
tematycznym 2.
PS.
W tekście posiadanego egzemplarza dziś tu omawianej książki stwierdziłem trzy
poważne nieścisłości merytoryczne. 1/. Na
str. 33 jest mowa o rozkazie Stalina zamordowania w Katyniu
(i in. miejscach kaźni), cyt. „(…) grubo ponad 420 tys.
mundurowych – żołnierzy (w tym ponad 10 tys. oficerów), policjantów,
a nawet polskich kolejarzy.”. Nie kwestionując ogromu stalinowskich
zbrodni, liczba 420 tys. wydaje się – w kontekście przywołanych grup osób
i wydarzeń 1940 r. – co najmniej dziesięciokrotnie zawyżona. 2/. Na str. 76 autorzy, odnosząc
się do dalszej historii, określają bitwę pod Borodino w 1812 r. jako
rosyjskie (cyt.) „spektakularne zwycięstwo, odwracające losy wojny”. W rzeczywistości
była to bitwa krwawa lecz nierozstrzygnięta, bez decydującego zwycięstwa żadnej
ze stron. Rosjanie wycofali się po niej dalej na wschód i nie
przeszkodzili Napoleonowi w zajęciu Moskwy. 3/. Na str. 85 zauważyłem
błędną informację, jakoby Konstantemu Rokossowskiemu, represjonowanemu
w latach stalinowskiego Wielkiego Terroru, wybito podczas śledztwa oko. Z innych
publikacji, w tym o charakterze bezspornie naukowym, dowiedziałem się
o szczegółach ciężkich tortur fizycznych i psychicznych, jakim poddawano wówczas Rokossowskiego,
ale o tym, że na
wolność
wyszedł już jako człowiek bez jednego oka, tam się nie doczytałem. M.in. nic
o tym nie wspominają tacy uznani historycy, jak profesorowie śp. Paweł
Wieczorkiewicz (znawca tematu represji stalinowskich wobec dowódców Armii
Czerwonej w latach1937-1939) oraz Nikołaj Iwanow (ekspert w zakresie
znajomości działań Kremla wobec Polski i „radzieckich” Polaków). O takim
„okulistycznym” kalectwie Rokossowskiego milczą również historycy opisujący go
jako marszałka Polski, ministra obrony narodowej i wicepremiera rządu PRL
do przełomu październikowego w 1956 r.