W pierwszym letnim miesiącu proponuję lekturę wakacyjną,
tj. lekką w odbiorze zarówno mentalnym (przyswajalną nawet po trzecim
piwie), jak i dosłownie fizycznym (książeczki cienkie, niedużego formatu).
Po przeczytaniu można je „uwolnić”, tj. pozostawić w miejscu
publicznym dla kolejnego czytelnika. Czasem tak właśnie czynię, wpisując
ołówkiem na pierwszej stronie: „Książka uwolniona”. To dość ważny szczegół -
tekst napisany ołówkiem można potem łatwo wygumkować. A w razie braku
ołówka pod ręką umieśćmy w książce odrębną fiszkę z takimż tekstem
długopisem. Tak więc dziś będzie o powieściach sensacyjnych T. Turowskiego,
a kolejne dwa lipcowe artykuły dotyczyć będą seryjnych morderczyń.
Tomasz
Turowski, trylogia szpiegowska: „Dżungla we krwi. Roślina świętej śmierci”,
„Krwawiące serce Azji. Korzenie kalifatu”, „Moskwa nie boi się krwi. Szalone
lata dziewięćdziesiąte”.
Wydawnictwo
MELANŻ, Warszawa 2015 i 2016
Postać
autora przybliża publikacja Agnieszki Kublik i Wojciecha Czuchnowskiego
pt. „Kret w Watykanie. Prawda Turowskiego”. Poświęcił mu także cały
rozdział Sławomir Koper w książce pt. „Polscy szpiedzy 2”. Opisy
obydwu tych pozycji znajdą Państwo korzystając z katalogu alfabetycznego A-K
lub tematycznego nr 5.
Trylogię
tę Tomasz Turowski napisał od końca. Akcja „Dżungli we krwi” toczy się już w XXI wieku,
„Krwawiącego serca Azji” pod koniec lat 90-tych XX wieku, a „Moskwy
niebojącej się krwi” na początku lat 90-tych. Są to powieści sensacyjno-szpiegowskie,
posiadające wspólnego bohatera Pawła, oficera polskiego wywiadu tzw. cywilnego.
Autor nie przydał mu żadnego nazwiska, nawet fikcyjnego. Wydaje się, iż trochę
się z nim utożsamia. Każda książka traktuje o czym innym – o postaciach
i wydarzeniach w większości zmyślonych, ale za to z dużą
dbałością o rzetelne opisy realiów miejsc i czasów akcji. Autor to
wszak człek światowy, globtroter, realia te znający z autopsji, a jeśli
nie, to wiedzący na podstawie jakich wiarygodnych źródeł oprzeć ich
charakterystykę. Po kolei zatem czytamy o życiu na komunistycznej jak dotąd
Kubie, o południowoamerykańskim narkobiznesie sprzężonym z lewacką
partyzantką, o sytuacji w azjatyckich republikach byłego ZSRR, do
których wdziera się islamski fundamentalizm, wreszcie o pierwszych latach
postradzieckiej Rosji pod rządami Borysa Jelcyna, w epoce uwłaszczania się
nomenklatury i mafii na mieniu dotychczas państwowym. A w tle mamy
interesy mocarstw, ich rywalizację oraz polskie w tym trzy grosze. Tematyka
zatem niezwykle interesująca, wręcz idealna dla powieści
sensacyjno-szpiegowskich. Ogólne zarysy ich treści także są frapujące. Gorzej z literackim
wykonaniem. W pierwszej części trylogii (chronologicznie ostatniej) przeważa
drętwy styl przypominający suche, urzędowe relacje i notatki służbowe. W części
drugiej jest nieco lepiej, a w części trzeciej (chronologicznie
pierwszej) już nawet dość znośnie. Autor albo trochę wyrobił sobie pióro, albo
zatrudnił pomocnika dobrze kiedyś piszącego szkolne wypracowania. Aż mnie to
dziwi, przecież z publikacji wymienionych na wstępie wiem, że autor to
dobrze wykształcony humanista. Ale widać długie lata pracy w wywiadzie,
tworzenie głównie urzędowych korespondencji i analiz, codzienne
posługiwanie się obcymi językami, dziś mu utrudniają twórczość literacką na
wyższym poziomie. Jego kolega po fachu, Vincent Severski (Włodzimierz
Sokołowski), nie ma zapewne tak bujnego szpiegowskiego życiorysu, ale poziomem
pisarskim znacznie Tomasza Turowskiego przewyższa. Także tacy mistrzowie
sensacji jak Frederick Forsyth czy Ken Follet, to – po przeczytaniu trylogii Tomasza
Turowskiego – napisali by chyba owe trzy książki od nowa, merytorycznie w ich
treści nic lub niewiele zmieniając, ale za to przedstawiając ją w sposób
bardziej pasjonujący i przykuwający uwagę czytelnika. Atrakcyjności beletrystycznej
nie dodaje nawet parę scen erotycznych, wprowadzonych przez Turowskiego do
powieści, napisanych wg jednego szablonu. Scenki są niby dość śmiałe, ale
jednak ukazujące pospolite raczej chędożenie. Seksowne niewiasty w to zaangażowane
i przedstawione przez autora w roli latynoskich i rosyjskich
znawczyń ars amandi, mogłyby się wykazać większą pomysłowością. Jeśli
autorowi zabrakło doświadczenia lub wyobraźni, to powinien zerknąć choćby np.
na pornhub i stamtąd zaczerpnąć co ciekawsze pomysły. Panowie
Forsyth i Follet w powieściach pisanych ponad ćwierć wieku temu
bywali bardziej wyrafinowani, sceny erotyczne okraszające karty ich niektórych książek
ocierają się o to, co zwykło się określać skrótem bdsm.
Reasumując:
czytać czy nie czytać? Skoro ja te trzy tomiki zmęczyłem, to i Państwo
możecie. Zwłaszcza jeśli je wszystkie nabędziecie, tak jak ja, w pakiecie
za 33 zł, więc i wydatek będzie do odżałowania. Wielki ich plus, jak
już wspomniałem, stanowią opisy realiów miejsc i czasów akcji. Ogólne
refleksje autora, wyrażane na tematy polityczne, również należy uznać za
słuszne.
PS.
Osobom, które interesuje „sensacyjne tło” Rosji postradzieckiej proponuję również
lekturę innej trylogii: „Maestro z Sankt Petersburga”, „Handlarz z Omska”
i „Uśpiony szpieg”. Autorzy: Paul Leander-Engström i Camilla Grebe.
Wydawnictwo Sonia Draga Sp. z o.o., Katowice 2017-2019. Są
to powieści tematycznie może i mniej „szpiegowsko-sensacyjne” niż książki Tomasza
Turowskiego, ale za to dużo lepsze w odbiorze czytelniczym i naprawdę
trzymające cały czas w napięciu. Nawet po tym trzecim wakacyjnym piwie,
o którym było na wstępie. W katalogach blogu proszę ich nie szukać.